|
8 lat temu |
Poniżej mój artykuł z 10 sierpnia 2010 |
http://www.eioba.pl/a/2sxe/ciala-ofiar-powinny-byc-natychmiast-w-polsce#post75621
Ciała ofiar powinny być natychmiast w Polsce!
Najpierw minister zdrowia, Ewa Kopacz, publicznie zapewniała, że polscy patomorfolodzy uczestniczyli w oględzinach i sekcjach zwłok. Okazało się jednak, że to nie była prawda.
I żeby po całej katastrofie była to tylko jedna jedyna "nieścisłość"... Niestety, to czubek góry lodowej, który sprzyja wszelkim teoriom spiskowym. Nawet tzw. przeciętni ludzie, którym daleko do ekstremalnych domysłów, coraz częściej łapią się na rozważaniu szokujących hipotez. A z upływem czasu rozterek będzie coraz więcej, jak w przypadku katastrofy u brzegów Gibraltaru.
Podobno istnieją zdjęcia zabitego prezydenta, Lecha Kaczyńskiego, którego zwłoki są niemal nieuszkodzone, natomiast Jego brat, relacjonując oględziny, wyraźnie wspominał, że rozpoznania dokonał po bliźnie powstałej po wypadku drogowym, bowiem ciało było zmasakrowane.
Prawdopodobnie złamano także procedury pochówku, ponieważ medialne pogrzeby ofiar samolotowej katastrofy nie powinny odbywać się przed wykonaniem sekcji zwłok lub oględzin oraz przed otrzymaniem protokołów* z ich wykonania.
Jest tak wiele niedomówień, że to już nie trąca zwykłą żenadą, lecz wielkim skandalem i to międzynarodowym! Prawdopodobnie ktoś w końcu sporządzi listę wszystkich niedopatrzeń (i to najłagodniej określając).
Największym błędem było przewiezienie wszystkich zwłok (oprócz ciała Prezydenta RP) do Moskwy. Samolot po wystartowaniu ze Smoleńska powinien wziąć kurs na Warszawę. Ileż mniej byłoby niedomówień i kłopotów. O ileż niższe byłyby koszty! Może to nieelegancko o tym wspominać, ale gdyby porównać wszystkie poniesione koszty badań w Moskwie z kosztami w Warszawie... Świadkowie musieli udać się (niektórzy parokrotnie) do Moskwy, aby tam rozpoznawać szczątki swoich bliskich oraz zeznawać. Do tego koszty hoteli, tłumaczy i całej logistyki. Nawet nie jest ważne, jakie koszty poniosła polska strona, a jakie rosyjska, bo to całkiem inna sprawa, choć im większe koszty ponieśli nasi słowiańscy bracia, a nie zgłoszą się do nas z prośbą o ich uregulowanie, tym większe będzie poczucie łaskawości z ich strony wobec nas, co nie daje nam poczucia wysokiego poziomu komfortu psychicznego.
Gdyby wszystkie ofiary przywieziono do naszej stolicy, zamiast do rosyjskiej, to mielibyśmy tu, na miejscu, wszelkie sprawy rozwiązywane wg naszych procedur - sekcje, oględziny, przesłuchania i protokoły w naszym języku, gromadzenie rzeczy osobistych itp. Iluż niedomówień by uniknięto. A teraz latami będą powstawały legendy i teorie spiskowe. Skoro (należy tak sądzić) nie jest to w interesie polskich władz, jak też rosyjskich, to dlaczego nie dogadano się w tej sprawie? Wystarczyło, aby jedna ze stron przedstawiła taki pomysł oraz aby druga strona zgodnie nań przystała.
Powoływanie się na rozmaite konwencje (że procedury międzynarodowe wymagały badań zwłok w państwie, w którym wydarzyła się katastrofa) jest raczej nieporozumieniem. Wszelkie przepisy są po to, aby ich przestrzegać w sytuacji konfliktowej, czyli przy rozbieżności poglądów, kiedy to obie zainteresowane strony nie mogą lub nie chcą dojść do porozumienia. Wówczas prawnicy sięgają po międzynarodowe przepisy i dokładnie je analizują i... przestrzegają. Jednakże najczęściej wszystkie umowy mają klauzule, że strony mogą odstąpić od przewidzianych czynności, skoro obu stronom to odpowiada.
Co na to Konwencja o międzynarodowym lotnictwie cywilnym, podpisana w Chicago 7 grudnia 1944, w szczególności załącznik 13 - "Badanie wypadków i incydentów statków powietrznych"?
W "Postanowieniach ogólnych" czytamy -
3.2 Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszystkie niezbędne środki w celu zabezpieczenia dowodów rzeczowych i zapewnienia niezawodnej ochrony statku powietrznego oraz wszystkiego, co się na nim znajduje, przez czas potrzebny do przeprowadzenia badania. Zabezpieczenie dowodów rzeczowych polega na podjęciu środków zabezpieczających poprzez fotografowanie lub przy użyciu innych odpowiednich metod, celem zachowania tych dowodów, które mogą być wycofane, uszkodzone, zagubione lub zniszczone. Ochrona polega na zabezpieczeniu przed dalszym uszkodzeniem, dostępem osób postronnych, kradzieżą i zepsuciem.
5.10 Państwo prowadzące badanie uznaje konieczność koordynowania działań przewodniczącego zespołu prowadzącego badania i organów sądowych. Szczególną uwagę poświęca się dowodom rzeczowym, które, jako mające zasadniczy wpływ na powodzenie badania, powinny być niezwłocznie zarejestrowane i poddane analizie, takiej jak badanie i identyfikacja ofiar oraz odczyt zapisów rejestratorów pokładowych.
6.2 Państwo nie rozpowszechnia, nie publikuje i nie dopuszcza do wykorzystywania projektu raportu lub jakiejkolwiek jego części lub innych dokumentów, otrzymanych w trakcie prowadzenia badania wypadku lub incydentu, bez oficjalnej zgody Państwa prowadzącego to badanie, z wyjątkiem tych przypadków, kiedy takie raporty lub dokumenty były już opublikowane lub zostały podane do publicznej wiadomości przez wyżej wymienione państwo.
Niestety, Rosjanie nie dochowali szczególnej staranności w sprawowaniu ochrony przed dostępem osób postronnych (p. 3.2), co jest dość zaskakujące, zważywszy, że lotnisko jest wojskowe, zaś każdy, kto zna mentalność rosyjskich wojskowych, wie, że dostęp do obszarów kontrolowanych przez armię, jest pod specjalnym nadzorem (zresztą nie tylko u nich - jeszcze parę lat temu, w turystycznym centrum Gdyni, nie wolno było fotografować gmachu Dowództwa Marynarki Wojennej, który znajduje się nieopodal okrętu muzeum "Błyskawica"...).
Aby przyspieszyć odczyty z czarnych skrzynek (p. 5.10), można było niezwłocznie wykonać w Rosji kopie i wówczas sensacyjne dialogi, które pomału są teraz ujawniane przez polską stronę, byłyby już dawno znane (zamiast kolejnego, "szeregowego", odczytywania, można było pracować w obu państwach jednocześnie, czyli "równolegle", zatem mamy do czynienia z organizacyjnie nieracjonalnym podziałem pracy).
Polska strona ujawniała odczyty czarnych skrzynek otrzymane od Rosjan, choć nie otrzymaliśmy od nich na to zgody, co jest złamaniem omawianej konwencji (p. 6.2).
Najpoważniejsze uchybienia były jednak związane z identyfikacją ofiar (p. 5.10). Znacznie taniej i sprawniej oraz bez zbędnych animozji (w tym naszej krytyki strony rosyjskiej) byłoby przeprowadzać wszelkie procedury w Polsce, po natychmiastowym przywiezieniu szczątków do Warszawy. Szkoda, że rządy obu państw nie przewidziały, że będą jednak kłopoty, niechęć i że odrodzi się zadawniona niechęć Polaków do Rosjan, zwłaszcza w aspekcie już dwóch Katyniów (1940 i 2010), zatem błędem politycznym (i to przewidywalnym!) była identyfikacja w Moskwie, nie zaś w Warszawie. Ponieważ gospodarzem śledztwa jest strona rosyjska, przeto ona powinna nie tylko przewidzieć animozje, ale oczywiście to ona (jako gospodarz) powinna wystąpić z propozycją przewiezienia zwłok do Polski. Nic Rosjanom by nie ubyło, gdyby byli w Warszawie obserwatorami podczas identyfikacji. No i mielibyśmy dawno protokoły* dotyczące oględzin, i to od razu w naszym języku.
A stosunkowo częste wizyty** naszego ministra spraw wewnętrznych (i administracji) w Moskwie wynikają z niedogadania się z Rosjanami w wielu sprawach, które podobno miały być wzorowo prowadzone. To upokarzające, że nasz minister puka do tamtejszych drzwi, aby wydostać dokumenty, które powinny być przesłane bez zbędnego ociągania. Można zastanowić się, czy wynika to z rosyjskiego bałaganu, czy z chęci przeciągnięcia naszego wysokiego urzędnika pod tak zwanym kilem, aby skruszał (i Polska wespół z nim). To, co przywozi nasz minister, powinien dostarczyć specjalny kurier, choćby poczty dyplomatycznej.
Gdyby tak koszmarna katastrofa przydarzyła się amerykańskiemu samolotowi w Polsce, to niezależnie od konwencji, oba rządy doszłyby do rozsądnego i dla całego świata zrozumiałego wniosku - wszystkie ciała ofiar byłyby niezwłocznie przewiezione do Stanów, choćby po to, aby uniknąć dalekiego przelotu rodzin (trauma, koszty, kłopoty językowe) w celu identyfikacji i zeznań. I z pewnością rozbity samolot byłby badany przy współudziale strony amerykańskiej.
* - protokoły z identyfikacji ofiar nie dotarły do dzisiaj (10 sierpnia 2010) i nie wiadomo, kiedy zostaną dosłane, co jest osobnym skandalem (prawdopodobnie minister ponownie będzie po nie leciał), co jedynie dowodzi, że ciała ofiar powinny być przewiezione do Polski natychmiast po tragedii!
** - 9 sierpnia 2010 media podały - "Kolejnych 11 tomów akt śledztwa smoleńskiego trafi do Polski. Na polsko-rosyjskim spotkaniu ustalono, że wśród przekazanych materiałów będą protokoły oględzin zwłok i miejsca katastrofy z dokumentacją fotograficzną. Na razie nie wiadomo, kiedy dojdzie do przekazania akt". W jaki sposób można nam wytłumaczyć, że tego typu dokumenty muszą być tworzone całymi miesiącami, skoro wiadomo, że dochodzenie ma priorytet w obu państwach? Mało tego - przecież fotografie i protokoły zostały już dawno wykonane, zatem skąd owo opóźnienie? A jeszcze czeka nas wielodniowe przekładanie powtarzalnych tekstów z jednego słowiańskiego języka na drugi... Gdyby tak mieli pracować robotnicy, to ich firma dawno by padła, ale budżetowe instytucje rządzą się swoimi prawami, bynajmniej nie finansowymi. A przy okazji - każdy niemal wie, że w razie koniecznej operacji, polityk, minister, aktor, zostanie natychmiast obsłużony przez służbę zdrowia, zaś przeciętny obywatel dopiero po przejściu przez wszystkie przewidziane (i nieprzewidziane) procedury. A tu zastój - tygodniami nic się prawie nie dzieje? I to nie jest skandal? Po raz kolejny przedstawiciel naszego rządu obiecuje nam, że pojedzie do Moskwy i że zdyscyplinuje kolegów Rosjan, kiedy zaś nadchodzi obiecany przez nich termin, okazuje się, że znowu nas zwodzą, a to jest już tragifarsa!
|
-1 |
Tusk poleciał innym samolotem do Smoleńska, niż Kaczyński |
|
|
8 lat temu |
Kto konkretnie odpowiada za obsadzenie samolotów |
kasa (wcześniej) i dwa tu (później - 7 i 10 kwietnia 2010), czyli za przydzielenie ważnych osobistości do tych samolotów? Czy urzędnicy i sami zainteresowani (zginęli) nie wiedzieli, że zgodnie z procedurami nie wolno im latać w takim zagęszczeniu? Przecież o tym wiedzieli wszyscy wojskowi cywile i oficerowie oraz dziennikarze. I co? W innych państwach znają takie procedury? Czy łamią je? |
-4 |
Tusk poleciał innym samolotem do Smoleńska, niż Kaczyński |
|
|
8 lat temu |
"Teraz pewnie gostek zajumie" |
"Wielkie nazwiska uprawdopodobniają największe idiotyzmy, gdyż tłum ma naiwną pewność, że wielcy ludzie bredzić nie mogą. (Zbigniew HERBERT)". Okazuje się, że niewielkie nazwiska i pseudonimy (jak tu wszystkie nasze) także nie dają pewności, że jesteśmy wolni od bełkotu.
Wielcy ludzie są przekonani, że jeśli zginą w katastrofie, to na pewno w zamachu. Zwykli obywatele nie są o tym przekonani. Prawda jest jednak taka, że wielkim zdarza się zginąć w wypadku, zaś maluczkim zdarza się zginąć w zamachu.
Proszę pominusować moje motto. |
-4 |
79. miesięcznica katastrofy smoleńskiej w Dzierżoniowie |
|
|
8 lat temu |
a co komu po mądrej odpowiedzi, skoro |
nie zna głupiego pytania? Np. pyt. "czy Ziemia obraca się wokół Słońca?", odp. "Tak". Albo pyt. "czy Słońce obraca się wokół Ziemi?", odp. "Nie". |
-6 |
79. miesięcznica katastrofy smoleńskiej w Dzierżoniowie |
|
|
8 lat temu |
p. Tarnawska |
1. Dlaczego zastrzegła sobie Pani "Zgoda na wykorzystywanie treści na zewnątrz serwisu: Nie"? I w jaki sposób można wyegzekwować ten zakaz, jeśli jednak ktoś Panią zacytuje w ogólnym internecie? Czym to grozi z punktu widzenia naszej temidy? (od razu wyjaśniam, że nie chcę cytować, ale pytam z ciekawości).
2. Dlaczego Pani - jak mniemam łagodna osoba - dała dość drapieżne motto "nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie"?
3. Czy zadawanie grzecznych pytań można minusować? Po 7 minusach nikt nie pozna już odpowiedzi na pytania...
|
-4 |
79. miesięcznica katastrofy smoleńskiej w Dzierżoniowie |
|
|
8 lat temu |
A co ma piernik do wiatraka? |
Pytanie skieruj do jednej z komisji, która ma u nas znacznie więcej ekspertów i to też polsko-amerykańskich. Albo zajrzyj po prostu do Wikipedii. Oglądałeś dzisiaj film dok. o katastrofie dwóch samolotów w Mediolanie? I to we mgle, więc ten temat jest bliższy naszemu Tu. |
-6 |
79. miesięcznica katastrofy smoleńskiej w Dzierżoniowie |
|
|
8 lat temu |
co do katastofy z Anną Jantar na Okęciu w 1980, także w 1987 |
popełniłem artykuł na ten temat 14 marca 2010, czyli przed katastrofą pod Smoleńskiem - http://www.eioba.pl/a/2ne3/katastrofa-lotnicza-okecie-1980-wina-fasonu
Katastrofa lotnicza Okęcie 1980 - wina fasonu?
Czy rząd powinien zwrócić się do strony rosyjskiej w sprawie ponownego dokładnego zbadania największych katastrof lotniczych w Polsce - "Mikołaj Kopernik" i "Tadeusz Kościuszko"?
Anna Jantar zginęła z powodu żarówki
14 marca 2010 minęła trzydziesta rocznica katastrofy lotniczej samolotu Ił-62 "Mikołaj Kopernik", w której zginęło 87osób. Żaróweczka sygnalizująca wysunięcie podwozia (albo bezpiecznik)* była przepalona i nie pokazała, że podwozie jest prawidłowo ustawione do lądowania. Wówczas podjęto decyzję o ponownym wejściu na krąg. Gdyby lampka świeciła, nie doszłoby do tragedii, bowiem samolot zmniejszający moc silników przed lądowaniem, po prostu wylądowałby, jak już wiele razy wcześniej to był czynił.
Zbyt ostre dodanie gazu?
Dlaczego rozpadł się silnik nr 2? Podczas 9-godzinnej podróży, silniki pracowały miarowo pełną nominalną mocą. Pod koniec powietrznej przeprawy, tuż przed lądowaniem, silnikom "dano wytchnąć" - zmniejszono ciąg z oczywistych powodów. Elementy mechanizmów zaczęły stygnąć i niejako "rozpoczęły przygotowania do odstawienia w spoczynku". Nagle - a to z powodu opisanej awarii żaróweczki, a to z powodu nadmiernego podekscytowania i fasonu załogi (wszak samolotu wypatrywano na lotnisku ze szczególnym zainteresowaniem, bowiem przybywała do nas drużyna amerykańskich bokserów oraz powracała nasza słynna piosenkarka Anna Jantar) - niejako (tu spekulacja do wyjaśnienia i na potrzeby ewentualnego filmu fabularnego) z przesadną fantazją, zwiększono** moc silników, aby poderwać samolot do dodatkowego kręgu przed ponowną próbą lądowania.
O ile przesadzono z nagłym dodaniem gazu? Może tylko o parę procent. A może wcale - tego aspektu pewnie nie zbadano. Wielu kierowców samochodów, jeśli ma stłuczkę albo wypadek, wie (choć nie chce się przyznać nawet przed samym sobą), że gdyby słabiej nadepnęli pedał gazu, to nie mieliby kolizji. Wielu ludzi ginie wskutek niewielkiego przesadzenia z mocą silnika (i prędkością pojazdu)***. W autach jednak z tego powodu silniki się nie rozpadają, natomiast w samolotach, które konstruowane są przy ważnym kryterium minimalizowania ich masy "niemal za wszelką cenę", zdarza się, że nie tylko silnik ulega zniszczeniu, ale i elementy rozrzucone siłą bezwładności momentalnie niszczą po drodze ważne systemy, między innymi sterowania, natomiast podczas opisywanego zdarzenia, uszkodzeniu uległy także inne silniki samolotu, co niemal natychmiast doprowadziło do katastrofy.
Student to wie, ale nie Rosjanie?
Oficjalny komunikat stwierdza, że przyczyną pęknięcia była wada materiałowa (karb) wału silnika nr 2, co oznacza, iż gdyby nie wzbito nagle samolotu do drugiego kręgu, to nie doszłoby do tragedii - prawdopodobnie nastąpiłaby ona podczas kolejnego rejsu, chyba że wcześniej wymieniono by wadliwe części. Zatem i tu zawiódł fason (tym razem nie ludzki, ale materii - kształt, przekrój, forma, postać).
Z materiałów dostępnych w internecie można dowiedzieć się szokujących wieści - otóż wał był toczony z karbem (bez zaokrąglenia, czyli na kąt prosty!), choć każdy mechanik wie, że w wyrobach ważnych dla bezpieczeństwa ludzi (zwłaszcza w lotnictwie!), uskok średnicy wału musi być wygubiony. Nie wiadomo, czy tokarz wykonał wał niezgodnie z rysunkiem, czy był po prostu niedysponowany po prywatnej imprezie... Jednak ktoś musiał tak istotne elementy dokładnie kontrolować przed montażem w silniku. Badania wykryły, że również materiał nie był zgodny z normami (niemetaliczne wtrącenia) - jednym słowem: bubel!
Poszukajmy winnych!
Kto odpowiada za tandetne wykonanie serca samolotu? Rosjanie! Ale ktoś te samoloty kupował i podpisywał odbiór. Podobno silniki były plombowane, czyli niedostępne dla polskiej strony, zatem ponowne pytanie - kto na to się godził z naszej strony? Przecież można dotrzeć do nazwisk ludzi, którzy tolerowali ten stan rzeczy - politycy, dyrektorzy i inżynierowie. Ktoś zlekceważył cudze życie, na które podpisał wówczas wyrok z odroczoną wykonalnością.
Wprawdzie po latach sprawy się prawnie przedawniły, ale - aby poznać tamten kuriozalny mechanizm i system - należałoby powołać komisję (może jednak nie sejmową...) i zbadać tę lotniczą aferę. Krok po kroku. Może wespół z Rosjanami? W końcu ich te sprawy również dotyczą; jeszcze dotyczą, wszak oni i my jeszcze latamy takimi samolotami, choć nieco już zmodyfikowanymi!
Dlaczego samolot wpuszczono w obszar USA?
W obcym państwie, właściwe służby kontrolne mogą wejść na nasz statek i sprawdzić dowolny system powołując się na przepisy ekologiczne albo bezpieczeństwa, ale nie mogą sprawdzić samolotu - czy łożysko ma wszystkie wałeczki, czy wał turbiny jest prawidłowo wykonany, czy układ sterowniczy jest zdublowany? Jeśli właściciel samolotu nie wyraża zgody na sprawdzian, to nie jest wpuszczany w obszar powietrzny państwa kontrolującego. Proste?
Jest tyle spiskowych teorii z Amerykanami w negatywnych rolach głównych, że nie zrobi im już żadnej różnicy i to podsumowanie - gdyby Amerykanie nie wpuszczali na swój obszar samolotów o (najłagodniej mówiąc) nietypowej konstrukcji, w szczególności z zaplombowanymi silnikami (co uniemożliwiało ich bezstronną kontrolę), to nie doszłoby do obu katastrof!
Krwawa żarówkowa kpina
Także bulwersujące jest i to, że załoga nie wie, czy podwozie się wysunęło kolosowi z wieloma życiami w swych trzewiach. To zakrawa na kpinę! Dziecko z lornetką obserwujące samolot wie, ale załoga nie wie... Gdyby znała prawdę, to by ponownie nie zatoczyła kręgu i by szczęśliwie wylądowała 30 lat temu...
Sprawa jest o tyle zaskakująca, że podobno żyjemy (i wówczas także żyliśmy) w czasach, w których każdy samochód, żelazko i piec gazowy musi mieć wszechstronne badania i certyfikaty. A to przecież samolot! Z drugiej strony historia katastrof samolotów produkcji zachodniej również pokazuje, w jak bezmyślny sposób postępują tamtejsi piloci, mechanicy, producenci i kontrolerzy, co ujawniane jest dopiero po tragedii - koszmar!
Nagły zryw niszczy silniki
Do podobnej katastrofy doszło 7 lat później (9 maja 1987), z udziałem samolotu Ił-62M "Tadeusz Kościuszko". Po starcie z Okęcia, lot przebiegał na stosunkowo niewielkiej wysokości z powodu... ćwiczeń naszych samolotów wojskowych na trasie transatlantyku i po wyjściu z tego rejonu załoga samolotu otrzymała polecenie przyspieszonego wznoszenia na pułap przelotowy wynoszący 31 000 stóp - raptownie zwiększono obroty silników do pełnej mocy startową i... Tym razem zginęło 183 ludzi. Gdyby nie manewry, to żyliby oni jeszcze parę godzin (do lądowania w Nowym Jorku) albo nawet (ci młodsi) do... dzisiaj.
Spekulacje
Podobno nieładnie jest spekulować o wydarzeniach, których głównymi postaciami są ludzie uważani za bohaterów, zwłaszcza jeśli już nie żyją a do tego są Polakami. Jednak dzisiejsze media pełne są takich omówień, ukazują się książki i filmy oparte na domysłach dotyczących wielu wydarzeń.
Gdyby załoga "Titanica" nie dostrzegła góry lodowej albo kapitan świadomie polecił skierować statek na tę trefną pływającą bryłę, to prawdopodobnie zginęłoby tylko kilkanaście osób (od samego zderzenia), natomiast nikogo nie pochłonęłaby lodowata kipiel. Kapitana zwolniono by ze służby i nikt nie wiedziałby (łącznie z dowódcą), że uratowano kilkanaście setek istnień ludzkich od zagłady. Nie powstałyby filmy (oglądane przez miliardy ludzi), na których zarobiono krocie (jednak na ludzkim nieszczęściu). Nie zmieniono by (wówczas) wielu przepisów dotyczących bezpieczeństwa na morzu. I to wszystko przez zbyt nerwową (jak się potem okazało, ale po ludzku uzasadnioną!) reakcję skrętu statku w lewo, aby ocalić ludzi - niestety, "niezatapialny" statek nie uderzył czołowo w przeszkodę, lecz rozpruł o nią prawą burtę poniżej poziomu wody i przez szczeliny o powierzchni około (tylko!) jednego metra kwadratowego wdarła się śmierć zabierając ok. 1500 istnień. Dochodzenie wskazało na szereg błędów konstrukcyjnych, technologicznych i organizacyjnych. Spekulowano nawet o zaplanowanym zatopieniu statku w celu wyłudzenia ogromnego odszkodowania.
* - drobiazgi techniczne niejednokrotnie były przyczyną katastrof lotniczych; np. w Ameryce Południowej zginęli wszyscy podróżujący samolotem, ponieważ podczas przeglądu zalepiono (przezroczystą!) taśmą otwór w kadłubie, który służył do pomiaru wysokości lotu
** - fragment z powypadkowego komunikatu komisji rządowej: "Podczas związanego z tym manewrem zwiększania ciągu silników nastąpiło zniszczenie turbiny..."
*** - gdyby auta miały czarne skrzynki, to iluż to kierowców byłoby oskarżonych o spowodowanie wypadku, choć dzisiaj są całkowicie niewinni?
|
-6 |
79. miesięcznica katastrofy smoleńskiej w Dzierżoniowie |
|
|
8 lat temu |
co ta prof. Staniszkis wyprawia? |
Dzisiaj czytam - "Prof. Jadwiga Staniszkis nie ma litości dla Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego! [...] Podsumowała rok rządów PiS i znów nie szczędzi ostrych słów pod adresem partii, którą niegdyś gorąco wspierała. [...] Dla nich władza to jest kogoś przydepnąć. Kopnąć - uważa. Zarzuca PiS, że nie rozumie współczesnego świata, nie zna historii, "żyje absolutnie w świecie fikcji", a ludzi kompetentnych w tej partii można policzyć na palcach. [...] Staniszkis przyznaje, że bardzo ceni Jarosława Kaczyńskiego, ale spodziewała się po nim czego innego. - Wydawało mi się, że jak ktoś jest inteligentny, to nie zejdzie do poziomu agresji i brutalności". |
-4 |
Za co jest lubiany i szanowany Jarosław Kaczyński? Czyli... Elementarne, Watson! |
|
|
8 lat temu |
czego dotyczy pytanie? |
? |
-5 |
Wreszcie prawdziwie polskie - Święto Niepodległości... |
|
|
8 lat temu |
"Dla Boga nie ma nic nie możliwego" |
i dlatego można mieć delikatne Doń pretensje, że nie zatarł silnika w samolocie, w którym Hitler sobie latał nad zdobytą Warszawą w 1939. Wojna by się potoczyła całkiem inaczej. Ciekawe, kogo Niemcy by oskarżyli o zamach, bo przecież wiadomo nie od 2010, że wielcy ludzie (i dobrzy, i całkiem źli) nie giną ot tak sobie w katastrofie, jak każdy inny śmiertelnik... |
-1 |
Kwestia smoleńskiej mgły i istnienia Polski |
|