Rząd Australii a sprawa polska...
Na początek trochę o bieżącej polityce na drugiej stronie globu...
Julia Gillard została wczoraj premierem Australii, a odbyło się to w sposób zupełnie bezprecedensowy...
Kiedy w listopadzie 2007 Kevin Rudd doprowadził do zwycięstwa w wyborach federalnych centro-lewicowej Partii Pracy, odsuwając od władzy sprawującą rządy od 1996 roku koalicję centro-prawicową Partii Liberalnej i Partii Narodowej, Julia została wicepremierem. I w rządzie i w parlamencie i w trakcie przeróżnych konferencji prasowych była zawsze obok Kevina i razem wyglądali na całkiem zgraną i dobraną parę, która jest w stanie bezpiecznie przeprowadzić Australię przez zawirowania kryzysu finansowego. I tak też się stało.
Rząd poczuł się jednak trochę zbyt pewnie i oprócz kilku wpadek - w tym zbyt szybko i niestarannie wprowadzonego programu subsydiowania ocieplania budynków mieszkalnych, nie dość skutecznie i stanowczo rozwiązywanych problemów z narastającym napływem nielegalnych imigrantów, czy też przeciągającymi się problemami z wprowadzeniem systemu opłat za emisję dwutlenku węgla - postanowił przeforsować projekt 40% podatku od zysków z działalności wydobywczej. Idea nie taka znów zła i nie taka znów nowa - bo niby czemu ci nieliczni, którzy w nieproporcjonalnie dużym stopniu bogacą się na eksploatacji australijskich złóż mineralnych, nie mieliby się podzielić swoim zyskiem z australijskim społeczeństwem? Szacowano, że tylko w ciągu pierwszych dwóch lat od planowanego wprowadzenia tego podatku w lipcu 2012 roku, do budżetu wpłynęłoby dodatkowo 'lekko' 12 miliardów dolarów australijskich, za które lewicujący rząd mógłby wprowadzić swoje kolejne programy socjalne, które nie tylko pomogłyby mu wygrać kolejne wybory ale dodatkowo rozleniwiłyby i tak już dość rozleniwione społeczeństwo.
Program ten jednak postanowiono wprowadzić bez żadnych konsultacji z konsorcjami wydobywczymi, a tym samym postawiono gigantów typu BHP Billiton czy Rio Tinto, notowanych na giełdzie australijskiej oraz na giełdach w Londynie i Nowym Jorku, przed widmem znacznego uszczuplenia ich zysków - niemalże z roku na rok, z dnia na dzień. Giganci, którym nie dano prawa głosu, postanowili walczyć i nie tylko śmiało zaatakowali działania rządu ale szybko i sprawnie przeprowadzili kampanię medialną, tłumacząc czytelnikom gazet, słuchaczom radia i widzom przed telewizorami, że tak w istocie to ów dodatkowy podatek nie tylko nie poprawi sytuacji australijskiego społeczeństwa ale może poważnie zaszkodzić perspektywom tak prężnie rozwijającego się obecnie przemysłu wydobywczego, co nie tylko może uderzyć w ekonomiczne podstawy kraju - którego gospodarka przecież de facto na eksporcie surowców mineralnych się opiera - ale również zmniejszyć znacząco zatrudnienie w tym sektorze albo uderzyć po kieszeniach przyszłych i obecnych emerytów, którzy przecież poprzez fundusze emerytalne i inwestycyjne mają w swoich portfelach akcje owych wydobywczych gigantów. Zmniejszenie zysku firmy to mniejsza wycena jej akcji i stąd realny spadek z inwestycji w te papiery - no przecież dokładnie ten problem przerabialiśmy wszyscy przez ostatnie dwa lata.
Straszyć nie trzeba było więcej, notowania rządu i samego Kevina poszybowały w dół kilkanaście procent, co oznaczało największą zmianę poparcia dla urzędującego premiera notowaną w ostatnich dziesięciu latach. Niestety ten rok jest rokiem wyborczym, a zatem koledzy partyjni Kevina nie byli zadowoleni widząc poparcie dla swojego ugrupowania na poziomie poparcia dla obecnej opozycji. Przez miesiąc zastanawiali się co zrobić i jednocześnie wszyscy, łącznie z Julią, przekonywali, że zmiana na pozycji lidera jest niemożliwa. Obawa przed utratą stanowisk, które objęli niespełna trzy lata temu, była jednak większa i nagle, pod osłoną nocy z środy na czwartek, Julia postanowiła zebrać wystarczającą grupę zwolenników po to by kilka godzin później, o poranku, wbić nóż w plecy Kevina przejmując szefostwo w partii i zostając - po otrzymaniu nominacji z rąk gubernator generalnej Quentin Bryce kolejnych kilka godzin później - szefową rządu - pierwszą kobietą na tym stanowisku w historii Australii (bezdzietną, niezamężną - aczkolwiek żyjącą nie samotnie lecz w związku 'partnerskim' z fryzjerem).
Zaskoczone społeczeństwo przecierało ze zdumienia swe zaspane oczy - po nie do końca przespanej nocy ze względu na ostatni mecz Socceroos na Mundialu, który rozpoczął się o 4:30 rano zimowego wschodnioaustralijskiego czasu - widząc jak zdradzony Kevin, na swej ostatniej konferencji prasowej jako urzędujący jeszcze formalnie przez kilkadziesiąt minut premier Australii, z trudem powstrzymuje łzy, a właściwie stara się ich uronić jak najmniej. Zaś po zapowiedziach nowej-starej twarzy nowego-starego rządu, że podjęte zostaną negocjacje (właśnie 'negocjacje' a nie 'konsultacje') z zainteresowanymi stronami w sprawie planowanego podatku od zysku z wydobycia, wczoraj - przy ogólnym spadku cen na australijskiej giełdzie - akcje BHP i Rio podrożały o ponad 1%, tylko po to by dziś znów spaść w dół z obawy, że ewentualne rozmowy jednak nie doprowadzą do całkowitego wycofania się rządu z wprowadzenia nowej daniny. Tymczasowo jednak giganci - w geście dobrej woli i po wycofaniu się rządu z kampanii medialnej mającej przekonać społeczeństwo do nowego podatku od zysków z wydobycia - zrezygnowali z kontynuacji swojego czarnego PR-u. Jeśli nie dostaną od rządu tego czego chcą to najprawdopodobniej wznowią go z jeszcze większą siłą, bo wówczas jedynie zwycięstwo opozycyjnej obecnie Partii Liberalnej w nadchodzących wyborach będzie gwarantowało pozostawienie w ich kieszeniach zysków na obecnym poziomie. Julia, zdając sobie z tego sprawę i chcąc potwierdzić swoją pozycję w partii i w rządzie przy urnie wyborczej, będzie teraz musiała jak najlepiej dopasować do siebie zakres i termin owych negocjacji z terminem wyborów. Obie karty są w jej rękach.
Przechodząc na koniec do polskich realiów i do kart wyborczych, które będziemy trzymać w swoich dłoniach 4 lipca, dyskusję na temat wyższości Kaczyńskiego nad kandydatem PO - lub vice versa - proponuję zastąpić dyskusją na temat tego w jakim kraju, w jakim układzie społeczno-polityczno-gospodarczym, chcielibyśmy lub wolelibyśmy żyć. Czy w takim gdzie wybierany przez nas rząd/premier/prezydent stanowi politykę w miarę samodzielnie i mając na uwadze dobro wspólne, czy też w takim gdzie rząd/premier/prezydent - nawet jeśli wyniesiony do władzy przy naszym udziale - jest w istocie jedynie kukłą sterowaną przez baronów, oligarchów lub potężne ale wciąż jednostkowe grupy interesów, z natury niewrażliwe na interes ogólny ale za to mające odpowiednie zaplecze finansowe i medialne by wmówić większości czy też znaczącej części społeczeństwa - tej podatnej na mniej lub bardziej wyszukane triki socjotechniczne - to co chcą jej wmówić. A może to nie ma w istocie żadnego znaczenia? Może każdy rząd/premier/prezydent tak naprawdę jest sterowany gdzieś zza kurtyny? Może nasz głos w wyborach znaczy niestety znacznie mniej niż byśmy sobie tego życzyli?
Oczywiście o tym czy nam jako jednostkom żyje się w danym społeczeństwie dobrze czy źle nie decydują wyłącznie czynniki polityczno-gospodarcze ale również przeplatające się z nimi aspekty kulturowe. Tutaj gubernatorem generalnym jest obecnie kobieta, Quentin Bryce, premierem Australii kobieta, Julia Gillard, premierem stanu New South Wales (tak, tak, tu gdzie leży Sydney) również kobieta, nota bene emigrantka ze Stanów Zjednoczonych, która poznała swojego męża w 1991 roku podczas odbywających się w Częstochowie Światowych Dni Młodzieży, Kristina Keneally. W Polsce zaś, zamiast wsparcia dla rzeczywistej i naturalnej ewolucji, ośrodki opiniotwórcze lansują sztuczne parytety, jednocześnie kultywując zaściankowy stereotyp, w myśl którego wyłącznie 'prawdziwy mężczyzna' - przykładny mąż i ojciec kilkorga dzieci, wytrawny myśliwy, który jest w stanie upolować zwierzynę zapewniając wikt i opierunek swojemu stadu - może sprawować najwyższy urząd w państwie. I to nawet wówczas gdy jego głową steruje nie tylko dominująca małżonka ale i pragnący cały czas nad nim dominować - i mający ku temu odpowiednie środki nacisku - koledzy z boiska, podwórka czy WSI.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2173 odsłony
Komentarze
Re: Rząd Australii a sprawa polska...
25 Czerwca, 2010 - 19:44
Kiedyś wyczytałem w amerykańskiej prasie, że w Australii zmieniono przepisy dotyczące finansowania partii politycznych. Autor alarmował, że teraz będzie można wpompować miliony dolarów poza ewidencją. W myśl nowych regulacji donacja na rzecz partii nie przekraczająca sumy 10 tys $ australijskich nie musi być zgłaszana (poprzednio wpłaty dziesięciokrotnie niższe już musiały być ewidencjonowane). Nie wiadomo kto był inicjatorem tej zmiany, ale wiadomo kto na tym skorzystał...
Będąc w zeszłym roku w Australii pamiętam totalne zaskoczenie jak wygrał wybory lewicowiec Kevin Rudd. Za 10 letnich rządów poprzedniego premiera Howarda (prawicowego konserwatysty) Australia miała niebywały wzrost gospodarczy i nie było najmniejszego powodu by coś zmieniać. Komentatorzy polityczni byli totalnie zaskoczeni i doszli do wniosku, że wybor mówiącego płynnie po mandaryńsku socjalisty na premiera spowodowany był ...trwającą 7 lat suszą. Nowy premier wprawił w zachwyt wszystkich postępowców świata mianując na ministra młodą kobietę(!) pochodzenia azjatyckiego (!!) a w dodatku „otwartą” lesbijkę (!!!).
W New York Times był artykuł „Nie traktować Chin jako wroga”( to cytat premiera Australii Rudd’a ze spotkania z Obamą ), w którym jest mowa o tym, że Chiny powinny być ważnym partnerem USA ze względu na swój potencjał ekonomiczny i demograficzny pomimo „brzydkich postępków w przeszłości”. Od razu skojarzyłem sobie, że ten Rudd może być chinskim agentem.
Jęśli więc następnie przeczytałem w Azja Pacyfic Times wzmiankę, którą niżej przytaczam, można nie mieć wątpliwości, że wyborze K.Rudd’a oprócz pogody zadziałały chińskie pieniądze.
„Australia: opozycja rozdmuchuje antychinskie nastroje
SYDNEY- australijski centrowo-lewicowy rząd oskarżył opozycję o wzbudzanie antychinskich nastrojów i odrzucił obawy o rzekomym wpływie Pekinu na najważniejsze ministerstwa jako absurd.
Pośród intensywnej debaty nt wykupywania przez chińskie przedsiębiorstwa państwowe bogatej australijskiej bazy surowcowej konserwatyści naświetlili powiązania z Chinami kilku ministersw.
Przywódca opozycji Malcolm Turnbull oskarżył premiera Rudd’a – mówiącego po mandaryńsku miłośnika (sinofila) Chin o działanie jak pekiński ambasador wpływu.
Turnbull oskarżył także ministra obrony J.Fitzgibbon’a o zatajenie jego dwukrotnych podróży do Chin opłaconych przez tajemniczą chińską biznesmenkę.”
Aby zamknąć wątek australijski trzeba dodać, że parę miesięcy później natrafiłem na informację, że „minister obrony Australii J.Fitzgibbon został usunięty ze stanowiska po serii skandali”.
Już nie tylko Ruscy ustawiają rządy i finansują wybory zaprzyjaźnionym politykom !
Leopold
Leopold
wybory w Australii
26 Czerwca, 2010 - 08:37
[quote=Leopold]Będąc w zeszłym roku w Australii pamiętam totalne zaskoczenie jak wygrał wybory lewicowiec Kevin Rudd. [/quote]
Dla Ciebie moze i zaskoczeniem ale tylko dla Ciebie .
Wygrana byla miazdzaca , jak wiec mozna bylo byc zaskoczonym ?
[quote]Za 10 letnich rządów poprzedniego premiera Howarda (prawicowego konserwatysty) Australia miała niebywały wzrost gospodarczy i nie było najmniejszego powodu by coś zmieniać.[/quote]
Skad takie przekonanie ? skad ta wiedza zaczerpnieta ?
" Dlaczego Howard przegrał wybory?
Powodów porażki było sporo, obiektywnych i subiektywnych. Natomiast jasne jest, że przede wsyztskim zdecydowana większość wyborców, z bardzo wielu względów już dość dawno miała dość howardowskich rządów oraz arogancji niektórych jego ministrów. Premierowi Howardowi i jego ekipie zabrakło zwykłej wiarygodnośći, nawet wśród skądinąd lojalnych zwolenników. Niewątpliwie Howardowi bardzo zaszkodziły radykalne, często drakońskie zmiany w regulacji rynku pracy oraz nieudolność chaos we wprowadzaniu ich w życie, a następnie doraźne poprawianie. Te zmiany są nie tylko niekorzystne dla pracowników, potrafią tę być trudne do zrozumienia i kłopotlliwe dla wielu pracodawców. Jednak, przede wszystkim, moim zdaniem, John Howard przesunął Partię Liberalną stanowczo za daleko na prawo.
Dotychczasowy federalny premier John Howard i minister skarbu Peter Costello nie wykorzystali wielkich możliwości, jakie dawała ostatnio nadzwyczajna koniuktura światow na eksportowane przez Australię surowce. Gospodarka Australii, w różnych dziedzinach życia, niwiele z tego skorzystała. Oczywiście, ponad 11 lat ich rządów cechuje wieloletni stały wzrost gospodarczy, niewielka inflacja, umiarkowane stopy procentowe, wzrost realnych płac, bardzo niskie bezrobocie. Spłacono wysokie federalne zadłużenie. To wszystko zasługuje na uznanie.
Niestety, mimo wielkiego bardzo mocnego globalnego popytu, wysokich cen na eksportowane do Chin i innych krajów australijskie surowce - są istotne luki w infrastrukturze, edukacji, lecznictwie, zaniedabania w kształceniu fachowców - od naukowców, lekarzy, dentystów i inżynierów, chemików po rzemieślników w różnych zawodach. Australii brakuje również wykwalifikowanej, choćby przyuczonej siły roboczej w bardzo wielu dziedzinach. Wskutek deficytu podaży w dziedzinie pracy, deficytów w zasadniczej infrastrukturze zaczynają wzrastać ceny, inflacja, stopy procentowe. Nowy rząd Kevina Rudda dziedziczył nie tylko wysoką stopę wzrostu gospodarczego, ale również wielkie, wzrastające kłopoty i problemy."
John Howard byl znany z manipulacji i klamst.
Zebral w czasie swojej kadencji kilka minusow- slawna afera z rzekomym wyrzucaniem dzieci za burte przez uchodzcow ( warto poznac ten temat dokladniej)
Przyznanie duzych funduszy dla bogatych juz szkol prywatnych.Wyslanie wojsk do Iraku, unikanie jakchkolwiek dzialan w sprawie dwoch obywateli australijskich przetrzymywanych na Kubie bez formalnego oskarzenia (zarzut- pomaganie terrorystom).
Wydluzajace sie kolejki w szpitalach , brak funduszy na remonty w szpitalach , brak funduszy na najmniejsze remonty publicznych szkol.
Bezrobocie znikalo kosztem szatkowania stanowisk i ich oplacania.
Niestety za jego kadencji dwoje rodzicow bylo zmuszone do pracy w zwiazku z zanizaniem plac.
W zwiazku z tym powstala luka w braku przedszkoli ,zlobkow ktore sa niesamowicie drogie.
Pozamykal psychiatryczne szpitale ,twierdzac ze pacjenci nie powinni byc w taki sposob leczeni :)
To wlasnie ona stanowi najwieksza grupe bezdomnych ludzi dekurujacych w ten sposob miasta.
Wprowadzil duza kontrole w mediach .
Nigdy nie pamietam tak zaniedbanych ulic ,parkow...
brudnych ,zasmieconych.Pieniadze szczedzil gdzie mogl , ale tez rozdawal tam gdzie nie powinien :)
By mozna pisac .........
Do konca utrzymywal sie na oszustwie wystarczy przypomniec jak przebiegala jego ostatnia debata gdzie wiedzial ze szans nie ma , normalny wstyd na caly swiat:
"Channel Nine presenter Ray Martin has accused Prime Minister John Howard's office and the National Press Club of trying to stifle the media after the plug was pulled on the channel's feed during last night's election's debate.
Nine angry over bid to silence 'worm'"
Koala .
Leopold
26 Czerwca, 2010 - 08:27
Krzysztof J. Wojtas
Czytając pański komentarz nie bardzo rozumiem jaką opcje Pan popiera. Prawicowo-liberalną, czy lewicowo konserwatywną? A może mieszaną?
Bo jedynym wyjaśnieniem zmian w Australii jest ciąg:
konserwatysta uczciwy i mądry - konserwatysta - lewicowiec rozsądny - lewicowiec - liberał - "nasz".
Krzysztof J. Wojtas
Jakieś mam odchylenie bo zawsze zwracam uwagę na twarz
25 Czerwca, 2010 - 23:13
Jeszcze nie przeczytawszy tekstu stwierdziłem że ta pani to typowa azjatka z góry synaj.Może się mylę ,ale rysy odpowiednie. Pozdrawiam