Rafał Ziemkiewicz: Myśli nowoczesnego endeka

Obrazek użytkownika tj
Artykuł

http://pokazywarka.pl/x3pbrs/

Myśli nowoczesnego endeka

Rafał A. Ziemkiewicz 27-11-2010, ostatnia aktualizacja 27-11-2010 00:01

Moralna opozycja śpiewa już dziś „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”, odrzucając świadomość, że ojczyzna jeszcze chwilowo jest wolna i jeszcze można coś dla niej samemu zrobić

Dziś trudno w to uwierzyć, ale u zarania III RP powszechne było przekonanie, że polskie społeczeństwo trwało w peerelu, nie zmieniając się, niczym w zamrażarce, i skoro zostało z niej wydobyte, zaraz odżyją idee, które kształtowały spory przed rokiem 1939 – w tym potężny nurt narodowy. Obóz skupiony wokół Bronisława Geremka był tą perspektywą śmiertelnie przerażony, strach ten zresztą stanowił główną przyczynę wszystkich jego najbardziej haniebnych i szkodliwych dla odradzającej się demokracji posunięć. Również liczne grupy starające się o zdobycie endeckiego szyldu – bo o ten sztandar, jak i o inne historyczne „brandy” stoczono w III RP groteskowe i zapomniane dziś boje – zakładały, że popularność tej tradycji jest tak oczywista, iż nie ma najmniejszej potrzeby jakiejkolwiek pracy intelektualnej nad jej zredefiniowaniem, wystarczy tylko krzyczeć głośno „naród, naród” i dodawać na okrasę coś o Bogu.

W istocie okazało się coś zupełnie odwrotnego. Endeckie hasła i pojęcia nie budziły w postpeerelowskim społeczeństwie żadnych emocji. Zbyt wiele się stało, zanadto zmienili się Polacy po hekatombie wojny, wielkich migracjach, masowym awansie społecznym i półwieczu prania mózgów. Jedynymi istotnymi, masowymi emocjami społecznymi okazały się tradycja „Solidarności”, nostalgia za peerelem oraz katolicyzm; na istotną i w końcu dominującą wyrosła też szybko tęsknota za technokratycznym, bezideowym imitowaniem dość naiwnie wyobrażanego sobie przez Polaka „Zachodu”.

Poza tymi emocjami nie było i nie ma w III RP polityki; dawne wielkie tradycje polityczne zostały zinstrumentalizowane bądź zmarginalizowane.

A straszne sny Adama Michnika, które napędzały jego histeryczną publicystykę i działalność początku lat 90. (połączenie, na wzór Mecziara czy postulatów Piaseckiego, technokratycznej siły postkomunistów z endecką ideologią), ani przez moment nie otarły się nawet o spełnienie.

Goldstein polskiej polityki

A mimo to, rzecz szczególna, tradycja endecka wciąż w III RP pozostaje rozpoznawalna. Żyje bowiem życiem orwellowskiego Emanuela Goldsteina. Mało kto wie, co to ta endecja – ale każdy odbiorca medialnego przekazu wielokrotnie odbierał komunikaty, że jest to coś najstraszniejszego, najobrzydliwszego, coś, czego się trzeba bać i czego uniknięcie rozgrzesza wszystkie wady państwa zwanego III RP.

W dyskursie medialnym pojęcie „endecja” zatraciło kompletnie swoje realne, historyczne znaczenie; stało się synonimem obskurantyzmu i wszystkiego co złe. Endecja to antysemityzm, to masońskie fobie, to ciasnota umysłowa, wrogość do Zachodu, słowem – kompletny PiS. Kwintesencją stanu wiedzy ukształtowanego przez media III RP „wykształciucha” są często przeze mnie cytowane słowa pewnej pani doktor, z którą miałem nieprzyjemność spotkać się w programie radiowym: „proszę, nie używajmy słowa »naród«, to się tak okropnie kojarzy” – oraz innej pani, też zresztą z tytułem naukowym, która dowodziła, że „Kaczyński to był endek, bo przecież powiesił sobie w gabinecie portret Piłsudskiego”.

Uczciwie trzeba przyznać, że ten wulgarny dyskurs antyendecki uwiarygodniało postępowanie środowisk, które pod sztandarami endeckimi usiłowały sobie wywalczyć miejsce na scenie politycznej. Doceniając etykietę „złych facetów” zapewniającą pozycję na scenie politycznej i poparcie tych, w których michnikowszczyzna budziła żywiołową niechęć, wysuwali oni na plan pierwszy to, co w tradycji endeckiej było późną aberracją, albo wręcz to, co ma z nią wspólnego tylko tyle, że też budzi żywiołową niechęć lewicowo-liberalnych salonów.

Z jednej strony więc, w praktyce działania sił odwołujących się głośno do endecji, na plan pierwszy wysunięto kościelną obrzędowość, wrogość wobec homoseksualistów i swobody seksualnej oraz mniej lub bardziej aluzyjnie formułowane demaskacje żydowskich korzeni prominentnych postaci Salonu; z drugiej, dla celów taktycznych roztopiono endeckie nawiązania w bogoojczyźnianej retoryce Radia Maryja.

Przeciw wariactwu

Było to całkowitym zaprzeczeniem tradycji Dmowskiego, Popławskiego i Balickiego. I to nie tylko dlatego, że historycznie biorąc, istotą Narodowej Demokracji było spolityzowanie mas, zejście z pozytywistyczną pracą nad świadomością narodową do „ludu”, podczas gdy w III RP usiłowano czynić z niej ideę elitarnych grup „wtajemniczonych”, animujących zza kulis masy zwoływane przez nowe wcielenie księdza Kordeckiego.

Przede wszystkim tradycja endecka kształtowała się w opozycji do tradycji patriotyzmu wariackiego, insurekcyjnego, którego ducha zawarł w swoich „Księgach narodu polskiego” Mickiewicz. Nie ma nic bardziej obcego endecji niż wszelkiego rodzaju przedmurza i mesjanizmy, niż wiara, że „duch zwycięży materię”, a naród dokonać musi „czynu”, najlepiej poświęcając się za wolność nie tylko własną, ale i innych ludów, co Opatrzność doceni i nagrodzi. Historycznie rzecz biorąc, endecja narodziła się nie z wrogości wobec „jakobińskiego” czy „upadłego Zachodu” ani z odrzucania nowoczesności, ale przeciwnie – z nowoczesności właśnie, z uznania, że trzeba naśladować narody, które odniosły historyczny sukces.

Stąd fascynacja Dmowskiego Anglikami i jego bardzo zasadnicza krytyka polskiego pięknoduchostwa, a także rozprawa z przejawami duchowej degeneracji wywołanej niewolą. Całe partie dzieł prawodawcy polskiego nacjonalizmu czytane dzisiaj wywołują autentyczny szok w środowiskach „patriotycznych”, kojarzących epitet „endecki” z żarliwą obroną polskości w każdym jej, nawet aberracyjnym, przejawie.

Endecja zatem, jeśli mamy o niej mówić na poważnie, od zawsze miała – i ma nadal – dwóch przeciwników. Jednym z nich jest wszelkiego rodzaju narodowe zaprzaństwo, od renegackiego odrzucania polskości w zamian za ofertę awansu na członka narodu zaborczego po lojalizm galicyjskich konserwatystów czy warszawskich „realistów” Piltza; jest endecja sprzeciwem wobec przedkładania ponad interesy polskie jakichkolwiek interesów międzynarodowych, w których zresztą dostrzega mamienie naiwnych i maskę imperializmów. Czy mowa o międzynarodowej „sprawie klas pracujących”, czy o globalnym wolnym rynku, czy o „europejskiej jedności” – endek demaskuje fałsz głoszonych haseł i faktycznych mocodawców oraz beneficjentów osłanianych nimi działań. (A co w takim razie z katolicką, czyli „powszechną” wiarą? Ano, to, przyznajmy, jeden z problemów endeka).

Przeciwnikiem drugim jest natomiast wspomniany już patriotyzm wariacki, insurekcyjny. Owo rzucanie się „na stos”, szukanie chwały w poczuciu, że nikt nigdy nie był tak okrutnie i perfidnie krzywdzony jak my, Polacy, nikomu nigdy nie zapłacono tak nikczemną zdradą za tyle dobra. Wydanie świeżo odrodzonego państwa i całego narodu na rzeź w imię przekonania, że „jedyną rzeczą bezcenną w życiu narodów jest honor” i politycznej rachuby tak głębokiej, że jeśli zasłonimy polskimi piersiami Stalina przed Hitlerem, to Stalinowi będzie wypadało jakoś się nam zrewanżować, dla endeka nie jest żadnym powodem do chwały, ale do palącego wstydu za tragiczną w skutkach głupotę poprzednich pokoleń.

Fakty są faktami: wbrew swym ideowym korzeniom endecja nie jest dziś ruchem masowym ani nie obsługuje masowych emocji. Znalazła się raczej (pomijając grupy reliktowe i tych, którzy w próbach wkręcenia się do polityki pod hasłami „narodowymi” zatracili jakąkolwiek tożsamość, gubiąc cnotę, a rubla nie zarabiając i tak) w sytuacji potępianych przez nią przed laty galicyjskich i warszawskich konserwatystów: jest pasją elitarnych klubów, wiodących ciekawe dyskusje na łamach niskonakładowych pism.

Pustka wokół koryta

Czy w takiej sytuacji jest sens w ogóle o endecji mówić? Nawet jeśli od czasu do czasu odniosą narodowcy spektakularny piarowski sukces, jak podczas Marszu Niepodległości, w którym pokazali nagle szerokiej publiczności, że to nie „źli faceci” są agresywnymi zadymiarzami? Czy praca nad wskrzeszaniem endeckiej tradycji nie jest aby ekstrawagancją felietonisty, ulegającego rodzinnym sentymentom, nijak się mającą do bieżącej polityki?

Otóż stąd właśnie ten tekst, że nie.

Z rosnącą pewnością – nie. Sądzę, że po dekadach intelektualnego i moralnego upadku, jakim była endecka kolaboracja z peerelem, i po kompromitacji lat skłócenia, a potem intelektualnej słabości i źle rozumianego, giertychowskiego „pragmatyzmu”, endecka tradycja wręcz narzuca się i domaga sięgnięcia po nią. Tylko w niej bowiem widzę w tej chwili możliwość znalezienia sensownych odpowiedzi na wyzwania współczesności.

Przyjrzyjmy się naszej sytuacji. Emocje starcia „Solidarności” z PZPR wypaliły się, a częściowo sprowadzone zostały do absurdu. Wizerunkowym znakiem ich żałosnego zamazania stają się Wałęsa z Komorowskim wdzięczący się do Jaruzelskiego i Kwaśniewskiego we wspólnym froncie „antypisowskim”. Z drugiej strony, nie powiodła się podjęta przez Kaczyńskiego próba ich przełożenia na emocje starcia „świata pracy” ze „światem kapitału”, wizji konfrontacji państwa „solidarnego” z państwem neoliberalnym. Mniejsza o analizę tego niepowodzenia; wszystko skończyło się tragikomiczną wojną Kaczora z Donaldem, w której jedynym celem jest niszczenie przeciwnika, a obaj dominujący nad Polską politycy zamiast do idei, odwołują się do skojarzeń.

W istocie więc – co mamy w sferze idei? Z czterech liczących się partii dwóch tam w ogóle nie ma. Myśl PSL ogranicza się do tego, by – jak to ujął poeta – „swoje ucapić”. SLD, lewica nowobogacka, nie ma nawet tego, próbując łączyć obsługę nostalgii za komuną z budowaniem PO bis, partii drugiego wyboru dla tych, którzy boją się Kaczyńskiego.

Pozostaje PO, partia koryta, oraz PiS, partia moralnego sprzeciwu. Pierwsza obsługuje wspomniane już na wstępie złudzenie, że można żyć bez polityki. Boiska przy szkołach, ciepła woda w kranie, rolowanie długów i ogólnie pojmowana nowoczesność. „Postęp, proszę pana”, mówiąc Mrożkiem. „Jaki postęp? Postępowy. Do przodu”. Pytany, o co mu właściwie chodzi, Tusk może tylko wskazać na Angelę Merkel i europejski pejzaż za jej plecami i zabełkotać coś o normalności. W czasach zaciągania długów i zachłystywania się obfitością promocyjnego badziewia w supermarketach to wystarcza, ale przecież te czasy muszą się skończyć.

Nie znajduję w pospolitym ruszeniu późnych wnuków Róży Luksemburg, które stoi za rządzącą ferajną, nikogo, kto byłby w stanie przedstawić dla Polski jakąkolwiek perspektywę nieopartą na założeniu, że będziemy bluszczem owijającym się wokół potężnego niewzruszonego pnia zjednoczonej Europy. Nie widzę tam ani jednej myśli, która nie wyczerpywałaby się na implementowaniu, adaptowaniu do potrzeb lokalnych i wdrażaniu idei i dyrektyw napływających z metropolii. Nie widzę cienia wątpliwości, cienia dopuszczenia do umysłu, że Zachód, na którym opierają te środowiska wszystko, niebawem sam znajdzie się w potężnym kryzysie. Że właściwie już w nim jest – i to nie tylko w kryzysie finansowym, ale w będącym faktyczną przyczyną załamania jego spekulacyjno-utracjuszowskich gospodarek kryzysie moralnym, że niepostrzeżenie zatracił idee, które dały mu wielkość, a w te, które mu jeszcze pozostały, sam już nie wierzy, patrząc z podziwem i perwersyjną fascynacją na wschodnie zamordyzmy.

Szkoła myślenia o narodzie

Cóż staje naprzeciwko tej formacji i zastępującego jej wszelkie recepty „aby do Europy”? Nasz odwieczny patriotyzm wariacki, w którym po Smoleńsku na patrona polskiej analizy politycznej znowu wyrasta Mickiewicz – bo to nim, przetłumaczonym przez Jarosława Marka Rymkiewicza, mówi dziś PiS, i nim rezonuje „Gazeta Polska”.

Kiedy upadek banku Lehman Brothers wstrząsnął światowymi finansami, rządy państw europejskich zaczęły się zachowywać tak, jakby z dnia na dzień zapomniały o istnieniu Unii Europejskiej; trzeba było dobrego tygodnia i wstępnego ustabilizowania sytuacji, by pojawiły się myśli, żeby zamiast ratować każdy swoje kosztem cudzego, może pomyśleć o wspólnej strategii. To ważna lekcja, której nikt w Polsce nie odrobił. Na Zachodzie jest inaczej. Nikt w Niemczech nie powie głośno, że strefa euro może się rozpaść, ale gdyby się rozpadła, to Niemcy po cichu zbudowali już w ciągu kilkunastu miesięcy odpowiednie instytucje, aby z niej gładko wyjść. U nas nikt nie śmie pomyśleć o „planie B”, bo to by był niedopuszczalny defetyzm.

Europa przestaje wierzyć we wspólnotową retorykę i w ożywioną „jesienią ludów” wizję niesienia liberalnej demokracji na wschód; zaczyna jej raczej mieć dość u siebie, bo konieczność uwodzenia wyborców i swoboda ulicznych protestów utrudniają, jeśli nie uniemożliwiają, wyjście z pułapki zadłużenia. Przy jednoczesnym wycofywaniu się Ameryki ze Starego Kontynentu i powrocie Rosji do racjonalnej, imperialnej polityki carów (na razie jako imperium regionalnego) wpycha to politykę międzynarodową w stare koleiny kongresu wiedeńskiego.

Jak odnajduje się w tej sytuacji moralna opozycja? Śpiewa już dziś „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”, wobec ogromu spadających na Polskę nieszczęść, odrzucając świadomość, że ojczyzna jeszcze chwilowo jest wolna i jeszcze można coś dla niej samemu zrobić. I liczy na to, że w zastępstwie polskiego rządu to Amerykanie wyjaśnią, co urągającym wszelkim cywilizowanym standardom „śledztwem” osłaniają Rosjanie: zwykłe sowieckie „gizdiajstwo” i bałagan czy coś gorszego? Amerykanie oczywiście nam pomogą, jeśli będzie to w ich interesie, tak jak pomogli w sprawie Katynia. Gdy było im to na rękę, wspierali wersję sowiecką, a gdy przestało, odkryli przed specjalną komisją Kongresu prawdę. Tak się właśnie z podmiotu międzynarodowej gry staje jej przedmiotem.

Bieg wypadków dowiódł, że Naród nie jest „pseudowartością”, jak ogłosił do kamer jeden z „antyfaszystowskich” troglodytów zgromadzonych przeciwko Marszowi Niepodległości. Jest nadal naturalną, właściwie jedyną podstawą tworzenia wspólnoty i jedyną racją funkcjonowania państwa. Nikt w Polsce nie dorobił się szkoły myślenia o Narodzie, dla Narodu i w kategoriach Narodu, poza endecją. Jak w każdej tradycji, jest i tu wiele starych klamotów, które dziś nie przydadzą się na nic, jest i wstydliwy bagaż – myślę oczywiście głównie o naleciałościach żydofobii – który trzeba zdecydowanie odrzucić.

Zresztą, wskazanie tego, co dziś z tradycji endeckiej jest martwe i szkodliwe, to łatwiejsza część zadania; trudniejsza to zastosowanie metody Dmowskiego i jego współpracowników do wyzwań nowoczesności. Ale jakoś nie widzę innej metody, która dawałaby nadzieję na znalezienie odpowiedzi nie tylko teoretycznych, ale dających szansę porwania za sobą Polaków.

Dmowski musi nadejść.

Brak głosów

Komentarze

jak była za PRL-u. Nie łudźmy się, nie tylko decyzja o śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej została podjęta w Moskwie. Wszelkie ważne strategicznie decyzje dotyczące Polski zapadają poza jej granicami. Strategiczne polskie firmy oddawane są w obce ręce, lasy państwowe będą za moment sprzedane. Co to za wolność?
Za PRL-u też większość społeczeństwa twierdziła, że Polska jest niepodległa. Tylko ci, którzy widzieli sytuację "z lotu ptaka" (z perspektywy emigracji) wiedzieli, że jest inaczej...
Ale że Ziemkiewicz dudni w te poprawne tony, to mnie dziwi. Cóż, pewnie się przestraszył, że poszedł za mocno w prawo i boi się o posadę. Ten artykuł jest wyraźnie w stylu naczelnego Lisickiego, który uznaje hipotezę o zamachu (czy nawet nieprawidłowościach w przygotowaniu lotu) za teorię spiskową.
Potrafię zrozumieć to, że Ziemkiewicz się przestraszył. Ale jest mi z tego powodu bardzo przykro...

444Polska.bloog.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nasze miejsce po stronie odwagi bezbronnej" - Jan Pietrzak

#408881

Że ja - prawicowiec mogę pogadać z Tobą, pisowcem. Z tymi od bełkotu o normalności już się nie dogadam. I GIT.

Każdy sposób na rozbicie obecnej skorumpowanej władzy jest dobry. Także odbudowa prawego skrzydła. Narodowego i wolnościowego. O tym pisze Ziemkiewicz. Lisicki pewnie nawet nie rozumie.

Nie wiem czego boi się Ziemkiewicz, ale nigdy nie deklarował się jako pisowiec. Pozostał jednym z niewielu uniezależnionych od prostej przeciwstawnej PiS-PO (i łaszczących się gdzieś między nogami SLD oraz PSL).

Mam pytanie - widziałeś/aś Marsz Niepodległości? Wiesz jak są zorganizowane brygady ONR? Czy wiesz jakiego rodzaju fałszerstwa miały miejsce w ostatnich wyborach? Kto będzie pilnował lokali wyborczych w następnych? Gdzie jest to całe Forum Młodych PiS? Czy już zrzucili garniturki???

Co do wolności - przesadza z tym. Sam śpiewam wolną racz nam dać Panie i to nie od 10 kwietnia. Co nie znaczy, że nie mamy już żadnych możliwości działania. Mamy o wiele większe pole do popisu niż nasi przodkowie, wywożeni na Syberię. I choćby ze względu na to, pisząc że dziś mamy tak samo, niejako obrażamy naszych przodków. Bo oni w znacznie większym stopniu wystawiali się na odstrzał. Krótko mówiąc - czy wystawiliśmy już nasze tyłki na klapsa chociaż???

To chyba tyle. Wiem wiem, nieuczesane...

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#408882

...zmarł wkrótce po tym, jak go kopnięto w brzuch. Mojemu koledze - który wystąpił w materiale filmowym u Jana Pospieszalskiego (wyrażając opinię nt. Smoleńska) "nieznani sprawcy" powiedzieli, żeby siedział cicho, bo inaczej coś złego może mu się przytrafić. Wkrótce potem jego samego dotkliwie pobito, a jego ojciec zginął w niewyjaśnionych okolicznościach.

Za komuny też narażali się i ginęli tylko ci najgroźniejsi dla systemu. Innym było wszystko jedno, kto nami rządzi i ile można na głos powiedzieć. Zresztą, można było więcej treści "wolnościowych" przekazać w mediach niż dziś. Pokazywano w telewizji kabarety ośmieszające komunę i budzące ducha wolności. Np. Jana Pietrzaka można było w publicznej telewizji zobaczyć. A dziś? Nie łudź się, człowieku; nie jesteśmy bardziej wolni niż byliśmy w PRL-u.

444Polska.bloog.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nasze miejsce po stronie odwagi bezbronnej" - Jan Pietrzak

#408883

Co do tego, który został kopnięty i zmarł kilka tygodni później - słyszałem. Gdzie materiały odnośnie śmierci Ojca jednego z "solidarnych"? Przecież NADAL mamy możliwość umieszczania takich materiałów na NP...

Słyszałeś/aś co to jest "wentyl bezpieczeństwa"? Pokazywali kabarety i dlatego było więcej wolności? Bo telewizja to "okno na świat"?

Już dawno przestałem się łudzić, ale prosiłbym o jakieś argumenty, a nie reminiscencje z ramówki telwizji gierkowskiej... Pan Laskowik nie jest dla mnie idolem :-) Za młody jestem :-) Zresztą jego ostatnie czyny...

Możesz wydawać, drukować, założyć tele - wszystko możesz - tylko pieniędzy nie ma. Za Gierka to były, nie? :-) Faktycznie - więcej wolności i polish ham :-)

Pozdrawiam.

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#408884

endecy chcieli iść do ludu z kagankiem

dzisiejsi pogrobowcy tworzyli sektę dla wybranych - mało było w tym wszystkim edukacji

w ogóle w Polsce mało słowa dla tzw. zwykłych ludzi - bo większość ludzi nie będzie czytać przecież Teologii Politycznej - wszystkie inicjatywy prawicy skierowane są do inteligenta

może poza ND i GP - i stąd ich względny sukces

reszta nie trafi - i Ziemkiewicz niby to rozumie, a sam pisze trudny dla przeciętnego odbiorcy tekst :-)

zejdźcie z tych piedestałów o prawicowcy - do gminu do gminu marsz

ps. wielu ludzi narzeka też na Kaczyńskiego - że za inteligentnie mówi :-)

"Ludzi inteligentnych jest w społeczeństwie jakieś 5 czy 6 procent. Moją kampanię robię więc dla idiotów" Georges Freche

Thusg posłuchał: "Nie róbmy polityki", "By żyło się lepiej" i podobne farmazony...

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#408885

Ten link dałam w polecankach"

http://www.youtube.com/watch?v=kE6ZbCqzDCI&feature=autofb

Nie wiem, czy telewizja to "okno na świat". Faktem jest, że media to władza. I wcale nie jestem pewna, czy dopiero czwarta.

444Polska.bloog.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nasze miejsce po stronie odwagi bezbronnej" - Jan Pietrzak

#408887

I teraz wyciągnijmy może wnioski. A są one takie, że bez mediów przegramy każdą batalię. I od mediów powinniśmy zacząć odrodzenie. Zresztą o tym też pisze Ziemkiewicz :-) Wspominając te niesamowicie wspaniałe, na kredowym papierze wydawane periodyki prawicowe w oszałamiającym nakładzie np. 15 tysięcy egz. na kraj. Tylko dla wybranych. A metro pół miliona - na gównianym papierze z gównianą treścią - ale pół miliona. Każdego dnia.

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#408888

"... a gdy się już nie da, podpalcie świat!"

Może by zacząć od zebrania dużej liczby tych szmatławców i rozpalenia ogniska? ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#408898

Wszystko pięknie i mnie się podoba, jednak ostatnie kilka wersetów w tym pięknym opowiadaniu o polskiej Endecji na końcu tej opowieści mnie nie pasują do rzeczywistości otaczającej nas na dzień dzisiejszy w Polsce.

A poza tym wszystko się zgadza.

Jak w każdej tradycji, jest i tu wiele starych klamotów, które dziś nie przydadzą się na nic, jest i wstydliwy bagaż – myślę oczywiście głównie o naleciałościach żydofobii – który trzeba zdecydowanie odrzucić. Zresztą, wskazanie tego, co dziś z tradycji endeckiej jest martwe i szkodliwe, to łatwiejsza część zadania; trudniejsza to zastosowanie metody Dmowskiego i jego współpracowników do wyzwań nowoczesności.

Nie rozumiem tych myśli, co miał pan Ziemkiewicz na myśli konkretnie?

Vote up!
0
Vote down!
0
#408889

Jak to .
Wyzwanie nowoczesności- Reforma rolna , program gospodarczy ,monetarny , podatki , szkolnictwo .
To zrobili Ludzie z ND -
Marszał w tym czasie wywijał szabelką .

. Dzisiaj wywijamy szablami pozostając w tyle za uciekającą nowoczesnością (Białorusią?)

Gospodarka głupcze :)

-"jakim była endecka kolaboracja z peerelem," Jedno małe wydzielone(infiltrowane) środowisko nie jest dowodem .

Vote up!
0
Vote down!
0
#408894

było bardzo głośne i jest takie do dzisiaj...

Marszałek nie wywijał szabelką, tylko tworzył środowisko do negocjacji.

Kto dzisiaj wywija szablami? Thusg czy Sikorsky?

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#408901