Debatę PiS przegra. A jaka przyczyna? Bo tak rzekła pani Leszczyna

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

W poniedziałek, 9 X b.r. ma się odbyć debata Tuska z…? Chwilowo niewiadomo, bo Jarosław Kaczyński udziału nie weźmie. Czy dlatego, że już jest umówiony na spotkanie w Przysusze? Być może, ale sam Kaczyński miał powiedzieć, że rezygnuje z rozmowy: „z kłamczuchem, jeszcze do tego, człowiekiem zupełnie zależnym od innych, wiadomo od kogo. Bo żeby to chociaż był Weber”. Swoją drogą ja z Weberem też bym nie stanął, gdyż od Tuska nie jest nic lepszy, może tylko tyle, że Tuskowi może rozkazywać. Mógł Kaczyński tak powiedzieć, bo minister Czarnek to potwierdza słowami: „pan prezes Jarosław Kaczyński od dawna mówił, że z Tuskiem nie będzie debatował, bo z kłamcą nie debatuje”.

Jakoś to wszystko nudne, a przecież debata zapowiada się ciekawie, wręcz ekscytująco. Szukałem więc czegoś, co by tę debatę awansem uatrakcyjniło. I oto jest niezawodna, jak zawsze, pani Leszczyna. Z pełnym uznaniem stwierdzam, że jedynie ona czyni te utarczki z opozycją jakoś strawne, acz przesycone wulgaryzmami trybunów ulicznych, będących podporą robiących nieraz bokami paladynów Tuska, a z drugiej strony chórem aktywistek i aktywistów soczystym slangiem półświatka sekundujących tyradom szefa.

Cóż więc ona powiedziała o debacie? Właściwie już debata niepotrzebna, bo pani Leszczyna orzekła: "Ja myślę, że przełom jest już, bo przecież mamy decyzję prezesa PiS-u, który wyraźnie powiedział dwie rzeczy: po pierwsze: „Boję się premiera Donalda Tuska jak ognia i nigdy nie stanę z nim do debaty. Nawet dziennikarza Radia Zet przepytującego tę panią zatkało. Na jego uwagę, że Jarosław Kaczyński czegoś takiego nie powiedział, usłyszał: "Powiedział oczywiście coś innego, że umówił się w Przysusze, natomiast ta decyzja absolutnie jest dowodem na te dwie rzeczy: po pierwsze, że panicznie boi się Tuska i lekceważy Polaków i to chyba największy zarzut, jaki ludzie będą mieli do prezesa". Logika pani Leszczyny po prostu powala. Dziennikarz nie dawał za wygrane i zapytał, czy gdyby na debatę przybył premier Morawiecki, to czy też byłoby to lekceważeniem Polaków? I znowu pani Leszczyna zaskoczyła nokautem: "Nie mamy informacji o tym, czy pan Morawiecki będzie premierem po wygranych wyborach. Ja sądzę, że nie. Skompromitował się wystarczająco nawet wczoraj wyjeżdżając na taki nieformalny szczyt okłamał Polaków, że jedzie postawić weto. Mateusz Morawiecki jest kłamcą i dyskutowanie z nim jest średnio poważne". Nie tylko dziennikarz dostał po łapach, ale także telewizja polska – wiadomo, żyjąca tylko łgarstwem, w przeciwieństwie do TVN i TVN24, będących wcieleniem prawdomówności – ponieważ to, co TVP pokazywała z tego spotkania przeczy temu, co powiedziała posłanka PO. I nie jest ważne, co było na spotkaniu, ale to co powiedziała pani Leszczyna.

Pani Leszczyna jest jednak osobą z natury dobrą i nawet tak notorycznego kłamcę, jak premier Morawiecki nie spisuje na straty, chociaż „dyskutowanie z nim jest średnio poważne”. Można zatem zapytać na ile poważne jest dyskutowanie z Tuskiem, który nie kłamie tylko jak się zapomni? Ale w ocenie pani Leszczyny podobne pytania nie mają sensu, bo jak twierdzi „Donald Tusk z każdym debatę wygra".

Dziwić się tylko trzeba, że pani Leszczyna nie stoi u steru Platformy Obywatelskiej, bo wybory byłyby zgoła niepotrzebne. Jej argumentacja powala wszystko, logikę, zdrowy rozsądek, o faktach nawet nie wspominając. Czy Tusk wygra każdą debatę? Wątpliwe, ale pani Leszczyna wygrałaby z pewnością, no, może gdyby po drugiej stronie znalazł się ktoś posługujący się rozumem, to mógłby być problem. Szczypta humoru nie zawadzi.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)