O Śląskiej duszy

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

 

Pod koniec ubiegłego roku, w Wydawnictwie Naukowym „Śląsk”, ukazała się niewielka książeczka dr. Andrzeja Krzystyniaka pt.: Zagadki śląskiej duszy. Jak na współczesne warunki śląskie, to pozycja bardzo ważna i niezwykła. Można powiedzieć, że to przełom, który prawdopodobnie nie zostanie zauważony.

Autor pisząc o duszy śląskiej, nie napisał najważniejszego, być może nie mógł, że dusza śląska, podobnie jak polska, ma w sobie sporą dozę przekory. To właśnie ona w czasach pruskich, zrodziła nie tylko Korfantego, ale również wielu innych polskich Ślązaków, którzy później stanęli do walki w Powstaniach przeciw Niemcom. Jej kreatorem i zapalnikiem okazały się wyjątkowo wredne antypolskie działania niemieckiej szkoły, Kościoła, propagandy i administracji – daleko wcześniej, niż zaczęły wybuchać Powstania. Włodarze państwa pruskiego, które powstało z rabunku, zdawali sobie sprawę, że na politycznym polu rywalizacji, jest tylko jedna alternatywa: albo my, albo oni. I zaczęli po swojemu

Książka Krzystyniaka odnosi się do współczesnego Śląska, jest protestem przeciwko zawłaszczaniu tam wielkiego dorobku polskości i tradycji Powstań Śląskich; skłania do racjonalnego myślenia, polemizuje, wyśmiewa mity, tłumaczy. Tłumaczy, dlatego, bo historia na Śląsku zaczyna się niepokojąco powtarzać. Ale skoro taka książka narodziła się w opozycji do antypolskiego opisu Śląska i powszechnego zakłamania, jakie płyną nie tylko z antypolskich organizacji, ale również z Uniwersytetu Śląskiego, to znaczy, że „niemiecki wschód medialny”, zaczyna odnosić taki sam antyskutek, jak za czasów Bismarcka i później. Profesor Ewa Budzyńska ze swoją przepiękną polszczyzną i socjologią moralności nie pasowała do Uniwersytetu, który w PRL-u należał do najbardziej czerwonych. Studenci tejże uczelni, a jakże, w sposób iście bolszewicki, oskarżyli Profesor o „nienaukowość szerzonych przez nią informacji”. I co robi UŚ, który wcześniej nie miał zastrzeżeń do „nienaukowości” pracy habilitacyjnej swojej profesor? Zamiast leczyć własną przeszłość i ideologiczne rany, uznaje zasadność oskarżeń swoich studentów i w pierwszym odruchu zamierza przykładnie wyrzucić, a potem za pomocą Komisji Dyscyplinarnej nakłada karę na prof. Ewę Budzyńską. Zagadki śląskiej duszy są chyba pierwszą tego typu książką, która daje początek nowej fali.

Kolejną równie ważną i cenną informacją jest to, że spojrzenie Autora nie jest śląskocentryczne, lecz obejmuje również Ziemie Odzyskane. W dzisiejszej publicystyce, to rzadkość. Rzecz w tym jednak, że państwo polskie nie jest na taki wariant przygotowane.

Kilka wypisów

1.                      Jak wyznał mi jeden ze znajomych starych Ślązaków: śląska osobowość z dziada na pradziada nosi w sobie separatyzm w tym pozytywnym znaczeniu, jest odseparowana od otoczenia, nie czuje się przynależna wspólnocie państwowej, zamyka się w swoim środowisku i nie chce wyjść na zewnątrz niego. […] Tkwi w nim nie zważając, że świat wokół niego zmienia się i ucieka, a ona żyje w poczuciu swojej wyższości i karmi się własnymi mitami (s. 21).

Tak, to bardzo trafne i obrazowe stwierdzenie. Ale może warto zapytać skąd wzięła się taka postawa? Wzięła się z praktyki dnia codziennego, nie tego po II wojnie, lecz z przestrzeni dziejów. Poczucie wyższości ma swoje uzasadnienie w odniesieniu do średniowiecza, kiedy to Śląsk rzeczywiście przodował w Polsce niemal we wszystkim, później, gdy przechodził kolejno pod władanie Habsburgów i Prus, ta cecha przerodziła się w obronną i w takiej formie została spetryfikowana.

Kolejna cecha - separatyzm, to już efekt zniewolenia pod rządami austriackimi i pruskimi. Habsburgowie pamiętali, że Korona w każdej chwili może się o Śląsk upomnieć, Hohenzollernowie za wszelką cenę chcieli go zgermanizować, aby taką możliwość wykluczyć. To wszystko zarejestrowała śląska dusza. A skoro zarejestrowała, musiała być w opozycji do narzucanych jej austriacko-niemieckich norm zewnętrznych. Opozycja wewnętrzna i trwanie zrodził indyferentyzm, nie ma podłoża patologicznego, lecz również jako charakter obronny. Stara inteligencja śląska zgermanizowała się i porzuciła swój lud. A lud od zawsze posługiwał się językiem polskim – a więc odmianą gwary małopolskiej. I ten lud, zamknąwszy się w sobie, bo nie miał innego wyjścia, bronił tego, co uważał za najcenniejsze – języka i wiary katolickiej. Czy nie przypomina to nam polskiego okresu romantyzmu, kiedy po rozpadzie państwa pozostały nam tylko odwołania do wspólnego Boga i kultury? W Kościele Ślązacy posługiwali się czystą polszczyzną i nie tolerowali w nim innego języka, jak polski.

Potem przyszła szansa na Polskę i została wykorzystana. Ale plebiscyt na Śląsku nie zakończył się do dziś i jest wciąż żywy, jak Lenin. Nieustająca więc rywalizacja niemiecko-polska również nie mogła pozostać bez wpływu na śląską duszę. Zaczęła ją rozrywać i dzielić na opcje: najpierw antypolską i antyniemiecką, potem z czasem na prośląską. Utrzymywanie się tych antagonizmów pogłębiał rywalizację niemiecko-polską, w której, jak stwierdził prof. Franciszek Marek, za polskość płaci Ślązak, a za niemieckość płacą Ślązakowi. W taki Sposób indyferentyzm u niektórych, z postaci obronnej przechodził w formę najbardziej haniebną – stał się przedmiotem handlu. A na pytanie, kto jest Niemcem lub Polakiem, najlepiej odpowiadają sami Niemcy, czasami lejąc w pysk za zbytnią śmiałość. I tak kończy się bajka o złotym cielcu i zaczyna dramat kulturowy Ślązaków.

Opcja śląska, a więc ta Korfantowska: trochę niemiecka i trochę polska, już w okresie międzywojennym została zneutralizowana – nie przez polski nacjonalizm, lecz niemiecki szowinizm, i bardzo niekorzystne dla Polaków niemieckie proporcje własnościowe (75% przemysłu w rękach Niemców i 87% własności ziemskiej). Akceptacja tak wysokich dysproporcji własnościowych na Śląsku niweczyło cały wysiłek Powstańców Śląskich i gwarantowało panowanie Niemców, czego państwo polskie nie mogło zaakceptować. Rywalizacja Korfantego z Grażyńskim miała właśnie takie podłoże. I Krzystyniak to wyraźnie zauważa. Jednak nie można mówić o zdradzie Korfantego, ponieważ urodzony i wychowany w Prusach, nie potrafił sobie wyobrazić „polskiego gospodarowania” i kierował się swoim śląskim patriotyzmem. Co innego są wiece i mowy sejmowe, a co innego realna praktyka dnia codziennego. Z tych samych powodów nie mógł zdobyć władzy w Warszawie w rywalizacji z Piłsudskim. Dlatego też opcja prośląska znalazła się w martwym punkcie, całkiem, jak pozostała część Polski po zabójczej walce PO z PiS-em. Dziś opcja śląska realizuje się w walce o język śląski, którego nikt nie będzie czytał i buduje antypolską narrację, która ma małe szanse na sprawdzenie się.

2.                  Upadek Polski „ludowej” okazał się na Śląsku nie tyle upadkiem komunistycznego reżimu, ale paradoksalnie upadkiem Polski. […]  Zdewastowany system nie pozostawił nic poza zepsuciem i zdewastowanym krajobrazem. Nie wskrzeszono Polski na Śląsku. Nie zrobiono tego na całych Ziemiach Odzyskanych (kto dziś używa jeszcze tego określenia. Kto się odważy?). Komunizm upadł a wraz z nim państwo (s. 27).  

Bardzo ważna uwaga. Ale nie tylko na Śląsku tak jest, w pozostałej części Polski, również. W 1989 r. okazało się, że po 44 latach kolejnego sowieckiego zniewolenia, przedwojennej niepodległej Polski już odtworzyć nie można. Została ona tak zohydzona i do takiego stopnia wyeliminowana z polskiej świadomości, że Stalin i Hitler w piekle mogą pić szampana i od Belzebuba żądać awansu. Ślązacy w przedwojennym Województwie Śląskim mogli jeszcze poznać część tej Polski prawdziwej, choć sytuacja uzupełniania kadr zawsze z natury budzi wiele kontrowersji i krzywd. Opolszczyzna, po II wojnie, posiadła już zupełnie inne doświadczenie. Tam działacze Związku Polaków w Niemczech to, co przynieśli Sowieci i to, co sami zobaczyli, musieli zakwalifikować jako „polskie”, bo innej Polski nie znali. Tak więc jeden Śląsk i dwa doświadczenia.

Osobiście poznałem wielu „królów Polski” tamtej ziemi, w tej nazwie nie ma nic śmiesznego, i dosyć dobrze poznałem tę polską duszą śląską. Dwa przykłady: Franciszek Adamiec z Opola, przypomniał ówcześnie tworzącej się mniejszości niemieckiej, że paragrafy, na podstawie których wysiedlono Niemców ze Śląska, nie straciły jeszcze swojego znaczenia. Więcej na ten temat zawiera moja książka pl.: Znów tracimy Śląsk, Lublin 1999. Nazwiska drugiej postaci nie pamiętam, ale gdy w 1982 r. ukrywałem się na Chirurgii w bytomskim szpitalu, dwa łóżka dalej leżał obłożnie chory Ślązak. Gdy przyszedł lekarz i oświadczył mu, że ma zaawansowanego raka, wstał i przeszedł się wokół łóżek. Potem przyszła do niego wnuczka i poprosił ją, aby przyniosła mu czerwoną książkę z kredensu. Sądziłem, że to Biblia, a było to przedwojenne wydanie Ilustrowanej Historii Polski. Gdy delikatnie zapytałem, dlaczego wybrał historię Polski, a nie Biblię, odpowiedział gwarą: widzisz synek, bo idą złe czasy i muszę przygotować moich bajtli. W gwarze śląskiej „złe czasy” mają znaczenie dosłowne. Dla równowagi, dodam, że gdy mój 92-letni wówczas dziadek legionista leżał w szpitalu, leżący obok niego Ślązacy oburzali się, że tak długo żyje i państwo musi płacić za niego rentę. Tego typu ludzi było więcej.

Jakże te dwie pozytywne postaci kłócą się z dzisiejszymi postawami. Od tamtych ludzi biła naturalność i konsekwencja, ale oni już dawno nie żyją. Dzisiaj góruje kundlizm, złość i wirtualne odbieranie rzeczywistości.

3.                      Czym zwalczyć iluzję historii, zapyta ktoś, skoro jest tak groźna, to jak moglibyśmy przebudzić niektórych z tego ich szkodliwego letargu? Egoizm, Zdrowy, bezczelny egoizm. Co powinna odpowiedzieć Polska? Śląsk jest polski, a dlaczego skoro Kazimierz Wielki oddał Śląsk… Bo my tu jesteśmy, bo zbudowaliśmy Śląsk od nowa, bo bliższy jest nam pragmatyzm Powstańców śląskich, niż samobójczy duch germański. Samobójczy i obcy, posługujący się mirażem historii, dający złudną nadzieję i głupie poczucie wyższości. Zmieniający co dekadę swoje oblicze, zawsze destrukcyjny, zawsze wrogi cywilizacji ludzkiej, pełen pychy... (s. 58).

Niewątpliwie śląskie naturalne poczucie wyższości, którego źródła sięgają średniowiecza, w okresie pruskim wcieliło się w germańską butę, zresztą, tak usilnie wpajaną zwłaszcza w pruskiej szkole i pruskim kościele. I co ciekawe, ta buta w śląskim życiu również pełni rolę obronną, lecz tym razem – przed wszystkim, co polskie. Autor poczucie wyższości klasyfikuje ją samobójcze. I trudno mu tej racji odmówić bowiem w tej materii bezkrytycyzm niemiecki pożera wszystko, co wokół niego i poza nim. Natomiast tym Ślązakom, którzy zachowali swoją odrębność od naleciałości germańskich, a przynajmniej są ich świadomi, owe poczucie wyższości nie zawiera w sobie nie pogardy, lecz kontynuację tej starej cechy, dzięki, której Ślązacy przetrwali. Odróżnienie ich jest dość trudne, ale obydwie strony powinny o tym pamiętać.

Egoizm. Tak, trzeba się z Krzystyniakiem całkowicie zgodzić, bo skoro duch katolicki jednym pozwala siać antypolską destrukcję na Śląsku, to dlaczego tym drugim ten sam duch nie ma pozwolić na powiedzenie BASTA! Tylko rzecz w tym, że to nie jest egoizm, lecz czysta prawda. Historia walki o powtórną polskość ziemi śląskiej ma rodzime korzenie i jest o wiele ważniejsza w swoim znaczeniu, niż samobójczy i destrukcyjny duch germański. Tym bardziej, że Niemcy po 1870 r. żadnej wojny nie wygrały i nie wygrają, bo ich duch żąda czegoś innego, niż pozwala mu na to geopolityczne położenie. Ta sprzeczność jest dla nich i dla całej Europy równie destrukcyjna, zresztą tak samo destrukcyjna, jak ich polityka zagraniczna. Opowiedzenie się podczas plebiscytu powyżej 40 procent ludności za Polską, to po 600 latach obecności Sląska poza Polską, to wynik rewelacyjny i zamykający każdemu usta.

4.                      Czy Śląsk był i pozostał niczyj? Oczywiście nie, bierność państwa polskiego nie pozwala przyznać, ze swój rozwój Śląsk zawdzięcza Polsce, właśnie, wybuchowi polskiej państwowości w 1918 r. i temu, że przypadł on Polsce po 1945 r. Oczywiście wszelkiej maści separatyści, marzący o odłączeniu się od Polski, zaczną na takie stwierdzenie protestować, wyśmiewać, drwić, tupać nogami itd. (s. 126).

 Tę oczywistość wyartykułowaną przez dr. Krzystyniaka, z pełnym zdziwieniem przyjmą również Polacy z pozostałej części Polski. Nie tyle ze względu na brak wiedzy, ile bardziej na skutek działań wszechogarniającej propagandy niemieckiej. Do takiego stopnia jesteśmy zmanipulowani. A dotyczy to zwłaszcza Ziem Zachodnich, na których, za milczącym przyzwolenie państwa polskiego, wciąż narasta cicha prusyzacja tamtejszej ludności polskiej. Uderza polityczna bierność polskiego państwa. A może mamy do czynienia ze strachem przed powrotem pod skrzydła sowieckiej dominacji, i on wymusza polityczną bierność i naiwność Polaków? Historia jest jednak bezwzględna: nie ma faktów dokonanych, nie ma reakcji. Na Śląsku tworzy się sztuczne fakty, Polska milczy. I jest to efekt działania całego trzydziestolecia posolidarnościowego.

5.                      I na koniec bardzo ważne słowa Autora tej przełomowej publikacji: Śląsk, który nie chce wyjść z mgły przeszłości, nie będzie miał przyszłości. Śląsk, w którym ciągle przypominane są mity, trwa walka o przyszłość i odcięcie kulturowe od polskości, nie znajdzie sobie nigdzie miejsca. […] Przyszłość oparta na wizji wielkości w przeszłości nie sprawi, że Śląsk stanie się wielkim, bogatym regionem, gdzie młodzi, coraz lepiej wykształceni, ludzie będą budować swoja przyszłość w jedności z regionem. […] Przyszłość, to mieszkańcy, a przeszłość chce ich podzielić na miejscowych, półmiejscowych i przyjezdnych (s. 131).

To w takim razie może i ja pozwolę sobie na pewne wizjonerstwo. I to proszę potraktować, jak podsumowanie niniejszego eseju.

 

Podsumowanie

Patrząc nie na historię Śląska, bo ludność rodzima niewiele skorzystała z bogactw swojej ziemi, lecz samych Ślązaków, dochodzę do dość jasnej refleksji, że rozpoczęty w połowie XIX w. proces powrotu do macierzystego państwa i wspólnej ojczyzny nie zakończy się tak szybko. Droga będzie tu daleka i trudna, ale rozpoczętego procesu już nikt nie jest w stanie odwrócić. Długość tej drogi uzależniona będzie od kondycji dwóch państw: Niemiec i Polski oraz zdrowego rozsądku większości Ślązaków. Swoją wizję uzasadnić mogę tym, że jeżeli powiedzie się oderwanie Śląska od Polski, natychmiast na terenie Niemiec powstaną polskie organizacje szukające poparcia w Warszawie. O tej tendencji znakomicie wiedzą Niemcy, i nich się nikomu nie wydaje, że tego typu służba daje powagę lub profity na całe życie. Często kończy się kompletną klęską, wyobcowaniem lub bardzo meczącym udowadnianiem, na siłę, że nienawidzi się Polaków. W Niemczech jest wielu takich Ślązaków, co to należą jednocześnie do ziomkostw i polskich organizacji, a jeszcze więcej takich co to wyjeżdżali z poczuciem stuprocentowej niemieckości, a od Niemców dowiadywali się, że są… Polakami. Czy na tym ma polegać i tak wyglądać śląskość?

Każdy Ślązak kocha swój Śląsk, dużo bardziej niż Polak Polskę, ale w swoim wyobcowaniu i w pogoni za swoimi mirażami, rujnuje go moralnie i politycznie. Ślązacy dopóki będą mieszkać na polskim Śląsku, dopóty będą Ślązakami, bo tu jest ich macierzyste miejsce. Poza Polską stają się bezimienną masą, z którą nikt nie będzie się liczył. Dlatego też każdy Ślązak powinien przeczytać niewielką książeczkę Andrzeja Krzystyniaka, która również jest wyrazem miłości do tej dzielnicy i wziąć pod uwagę to, co pisze. Nie ma w niej ducha bezmyślności, czy tak powszechnie dziś panującej dezinformacji – jest natomiast prawie 200-letnie doświadczenie Ślązaków, którzy szukali swojego miejsca na ziemi. Znakomicie tę kwestie rozumieli członkowie Związku Polaków w Niemczech – Ci, którzy napisali konstytucję dla Śląska, która nosi miano: Pięć Prawd Polaków.

I jeszcze jedno, organizacje separatystyczne na Śląsku mogą czerpać korzyści dla siebie tylko dlatego, że istnieje państwo polskie i są ich obywatelami. To samo dotyczy Ślązaków i Polaków mieszkających w Niemczech – z chwilą likwidacji państwa polskiego, ich status natychmiast traci na znaczeniu. Staną się po prostu nikomu nie potrzebni i cała kasa przepadnie. Pozostanie tylko smród. Czy nie lepiej odwołać się do dążeń tych piastowskich książąt śląskich, którzy nie zapomnieli, że ich miejsce jest w Polsce i dążyli do jej zjednoczenia? Wówczas było to niewykonalne, ale w obecnym geopolitycznym położeniu jest już całkowicie realne. Pięknie byłoby, gdyby prawdziwe odrodzenie Polski zaczęło się na Śląsku. Czy śląska dusza wytrzyma taką opcję?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.1 (9 głosów)

Komentarze

zapraszam.

Tyle o Śląskiej DUSZY napisano, więc ja korzystając z okazji zapraszam na Śląską Karuzelę. Na spotkanie z Cudowną Ślązaczką Teresą Werner, Która kiedyś Śpiewała w zespole Śląsk

:

https://www.youtube.com/watch?v=zEFgpVeKs08

i zapraszam 

na Śląską Galę Biesiadną

:

https://www.youtube.com/watch?v=pKRjTtBR-gw

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1641304

@ poeta

Na Śląsku się urodziłem, jestem obyty z jego kulturą, gwarą nie mówię, ale lubię ją. Ale proszę mi podpowiedzieć, w którym miejscu widzi Pan tę śląską duszę w polecanej mi karuzeli śląskiej? Odsłuchałem ją, ale nie widzę tam elementów śląskich, może poza życzeniowymi: piękne kwiaty, czystość powietrza, słoneczko i to wytęsknione morze.  A, i nazwisko solistki.  

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1641324

prawdopodobnie można było by Śląsk (i Pomorze) odzyskać, ale byliśmy krajem demokratycznym (jak na ówczesne standardy), w którym król miał władzę ograniczoną. Nikt nie chciał nowych podatków na utrzymanie wojska i kłopotów związanych z wojną. Demokracje nie są agresywne.

Vote up!
0
Vote down!
0

Leopold

#1641322

@ Leopold

To nie kwestia demokracji. Myślę, że tu chodziło o coś innego. Po włączeniu Kresów do Polski, to one tak zdominowały polską strategię i pokazały zupełnie nowe możliwości, że nie myślano o utraconych ziemiach zachodnich. Długosz ubolewał nad tym, ale tylko ubolewał. Potem, jak przegraliśmy swoje państwo, było już zbyt późno. Prusy trzymały je mocno za twarz. Zmieniły to Powstania śląskie.  

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1641323