O konieczności redefinicji polskiego stanowiska historycznego

Obrazek użytkownika Przemysław Mandela
Historia

Niniejszy wpis powstał zarówno pod wpływem lektury niedawnych wypowiedzi dyrektora Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia, Jurija Bondarienki, dyskusji mu towarzyszących, a także wnikliwej analizy podobnych wystąpień części rosyjskich historyków, których zwykło się określać mianem kremlowskich w szeregu ostatnich lat. Konkluzja jaką autor zamierza tutaj Szanownemu Czytelnikowi nakreślić nie ma nic wspólnego z rusofobią, jest bardziej propozycją zmiany stanowiska polskich historyków w dialogu z ich rosyjskimi kolegami, a przynajmniej tymi, którzy pod słowami Bondarienki gotowi są się podpisać.

Z własnego doświadczenia autor niniejszego bloga wie, iż funkcjonują w Rosji badacze dużo bardziej otwarci na dialog czy wieńczące go w planach faktyczne pojednanie. To jednak powinno być oparte na prawdzie, a z tą obie strony sporu wydają się mieć mniejsze bądź większe problemy.

By nie być gołosłownym, przykład pierwszy z brzegu – definicja mordu polskich oficerów w Katyniu, Charkowie i Miednoje przez stronę polską określana jest mianem ludobójstwa, podczas gdy taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia dla strony rosyjskiej. Mniejsza o przyczyny takiego stanu rzeczy, one bowiem zasługują na osobne, dużo szersze potraktowanie, niemniej faktem jest, że porozumienia na tej płaszczyźnie póki co osiągnąć się nie da. Wypowiedzi Bondarienki i innych jemu podobnych historyków czy specjalistów od spraw trudnych w relacjach pomiędzy obydwoma państwami niechaj posłużą tutaj za dowód koronny.

Jak w takim razie pokonać tą jedną z wielu, acz najbardziej chyba sztandarową medialnie przeszkodę w drodze do porozumienia? Niezbędna jest tutaj redefinicja polskiego stanowiska w tej sprawie. Katyń był zbrodnią radziecką i przyznają to już sami historycy kremlowscy nie licząc tych najbardziej radykalnych, których wypowiedzi od czasu do czasu przytaczają rosyjskie media. Lecz czy faktycznie był ludobójstwem?

Szanownego Czytelnika, który być może poczuł po tym ostatnim pytaniu wzbierające w nim oburzenie, autor pragnie uspokoić. Nie chodzi tu o rezygnację z określenia Katynia mianem ludobójstwa. Chodzi o coś zupełnie innego.

O co w takim razie? O tytułową redefinicję.

Artykuł II Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa, definiuje tą zbrodnię jako czyn dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub w części grup narodowych, etnicznych, rasowych bądź religijnych jako takich.

Problemem jest tutaj fakt, iż w pierwotnej formie tego dokumentu z 1946 roku, definicja ta obejmowała także zbrodnie popełnione z przyczyn politycznych, ale te zostały z ostatecznego kształtu Konwencji usunięte w wyniku sprzeciwu Związku Radzieckiego. Dzisiaj Rosjanie, co przyznaje sam Bondarienko nie zamierzają uznawać kryterium etnicznego bądź narodowego jako powodu mordu w Katyniu. Nie zanosi się także, by w najbliższym czasie mieli swe stanowisko zmienić i to jest obecnie główną przeszkodą na drodze do zamknięcia tego etapu dialogu.

Głównym mankamentem strony polskiej jest tutaj natomiast dosyć dziwne wyrywanie z kontekstu zbrodni katyńskiej, przez co sama wiąże ona sobie ręce i ogranicza pole manewru.

Tymczasem wymordowanie polskich oficerów wiosną 1940 roku nie było wynikiem przypadku czy kaprysu Stalina. To był element znacznie szerszego planu, wymierzonego w nasz naród. Skupiając się tylko i wyłącznie na Katyniu polscy historycy zupełnie istnienie tego szerszego planu ignorują, podważając jednocześnie jego istnienie. To olbrzymi błąd.

Zbrodniczy plan Józefa Stalina został bowiem wprawiony w ruch nieco wcześniej, w 1937 roku, kiedy to stało się jasne, że szeroka autonomia przyznana Polakom w Związku Radzieckim wcale nie podkopuje podwalin istnienia suwerennej Drugiej Rzeczpospolitej, a w sytuacji ryzyka wybuchu kolejnej wojny, w której jak podejrzewał radziecki dyktator Polacy staną ramię w ramię z Niemcami przeciwko ZSRR, była śmiertelnie niebezpieczna. Dlatego też NKWD przystąpiło w tym czasie do realizacji tzw. operacji polskiej, czyli rozprawą z najmniej pewną grupą etniczną radzieckiego społeczeństwa.

W ramach tej zbrodniczej akcji zamordowano od 111 do 250 tysięcy z półtoramilionowej rzeszy Polaków mieszkających wówczas w Związku Radzieckim. Jest to ilość szokująca nawet jak na standardy NKWD biorąc pod uwagę fakt, iż likwidacji poddano 80% wszystkich aresztowanych. Zgodnie z wyliczeniami Yuriego Slezkine’a z Uniwersytetu w Berkeley Polacy stanowili blisko 16% ogółu aresztowanych w ramach wielkich czystek lat trzydziestych.

I co najważniejsze. W przypadku tej zbrodni kryterium etniczne jest niepodważalne. Historycy dysponują bowiem dokumentacją NKWD, która nie pozostawia ku temu żadnych wątpliwości.

Po zakończeniu pierwszego etapu planu Stalina, zakładającego eksterminację Polaków mieszkających w ZSRR, dzień 17 września 1939 roku otworzył pole do realizacji etapu drugiego, a więc przeprowadzenia podobnych czystek na terenach Drugiej Rzeczpospolitej włączonych do Ukraińskiej oraz Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Szacuje się, że w latach 1939-1941 na Kresach Wschodnich ofiarami czerwonego terroru, przybierającego różne formy od masowych deportacji po aresztowania i więzienia, aż po najwyższy wymiar kary padło 475 tysięcy obywateli polskich.

Oto, Szanowny Czytelniku, pełen obraz ludobójczej polityki władz radzieckich wobec Polaków. Katyń jest jedynie jednym z jej bardziej znanych (także za sprawą tragedii w 2010 roku) elementów. Tragicznym, ale wciąż tylko elementem szerszego obrazu.

Dopóki polscy historycy nie zmienią swojej optyki na tą sprawę i nie zaczną uwzględniać także wymienionych przez autora setek tysięcy ofiar poprzedzających mord oficerów w Katyniu tak długo strona rosyjska będzie zbywać ich oskarżenia o ludobójstwo w sposób w jaki zrobił to ostatnio Bondarienko.

W momencie kiedy zaczniemy mówić o Katyniu w szerszym kontekście tak łatwo już nie będzie. A nagłośnienie operacji polskiej NKWD czy sytuacji na Kresach po 17 września 1939 roku w końcu przestanie być białą plamą w pamięci przede wszystkim polskiego społeczeństwa.

Oto co autor niniejszego bloga rozumie pod pojęciem redefinicji stanowiska historycznego.

Brak głosów