I oto dowód na I szy cud Donalda - mafii paliwowej nie było!

Obrazek użytkownika kryska
Kraj

Proszę i warto było czekać,mamy cud,nareszcie!

Jedno z największych w kraju śledztw dotyczących tzw. mafii paliwowej zostało umorzone. Oczyszczeni z zarzutów biznesmeni odzyskali swój majątek: 30 mln zł w gotówce, samolot, helikopter, a także luksusowy jacht pełnomorski. Sprawę zakończył 60-letni prokurator ściągnięty na miesiąc do prowadzenia tego śledztwa .
Decyzja o umorzeniu zapadła 15 maja w Prokuraturze Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. Podjął ją prokurator Aleksander Głuchow z Prokuratury Rejonowej w Pleszewie. Z dokumentów, do których dotarł DZIENNIK, wynika, że został on delegowany do prokuratury okręgowej dokładnie na miesiąc. Nigdy wcześniej nie prowadził spraw aferalnych, specjalizuje się w wypadkach drogowych. Umorzył śledztwo tuż przed końcem delegacji..

Czy to nie prawdziwy cud pytam?

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article401379/Mafia_paliwowa_nigdy_nie_istniala_.html

Nie jestem czytelniczką NIE ale szukałam informacji na temat prokuratora Aleksandra Głuchowa,bo przypomniały mi sie jego "wyczyny" prokuratorskie dość głośne wówczas z lat 90tych i znalazłam właśnie w NIE.
Proszę się zapoznać i wszystko stanie się jasne.
W końcu gangsterom też miało się żyć lepiej.

http://www.nie.com.pl/art2086.htm

Toga podbita pismakami

Bezpieczniej uderzyć w prezydenta RP niż w szeregowego prokuratora. Prezydent sędziemu nie kolega.

Wypadek

29 grudnia 1998 r. na skrzyżowaniu w Gizałkach wyjeżdżający z drogi podporządkowanej Peugeot 106 rąbnął w jadące drogą główną Mitsubishi Carisma. W wypadku zginął pasażer Peugeota. Kierowca i drugi pasażer, z zawodu ksiądz, zostali ciężko ranni. Policja z Pleszewa nie miała wątpliwości: winien jest kierujący Peugeotem Kazimierz Z., który zignorował znak STOP i wymusił pierwszeństwo przejazdu. Sprawę wziął w swoje ręce prokurator rejonowy w Pleszewie Aleksander Głuchow.

Śledztwo

Po wielu miesiącach skandalicznie prowadzonego śledztwa, którego opis zająłby nam pół numeru, prokurator Głuchow umorzył postępowanie przeciw Kazimierzowi Z. Według niego Z. nie naruszył żadnych zasad ruchu drogowego, a bezpośrednią i jedyną przyczyną wypadku była ogromna szybkość samochodu Mitsubishi. Jedynym podejrzanym został kierowca Mitsubishi, Dariusz K.

Widząc, że organ państwowy bredzi od rzeczy, Dariusz K. poprosił o opinię eksperta z tygodnika "Motor", Zbigniewa Drexlera. Ten zaś napisał artykuł "Pogratulować bezczelności" – fachową analizę z konkluzją: Gdyby prokurator A. Głuchow kierował się nawet szczątkową dozą przyzwoitości (o etyce zawodowej nie można tu wspominać), to Kazimierza Z. uznałby choć za współsprawcę wypadku. Redaktor naczelny Paweł Kasprzycki dodał komentarz: Pan prokurator Andrzej Głuchow winien być z hukiem wywalony z roboty z dożywotnim zakazem zajmowania się czymkolwiek, co jest związane z prawem. Śmiertelnie bowiem to prawo obraża i lekceważy.

Mocno powiedziane, ale właśnie dzięki tym publikacjom zabrano sprawę Głuchowowi. Prokurator apelacyjny w Łodzi Jacek Szafnicki i dr Kazimierz Krasny z Prokuratury Krajowej poinformowali redakcję, że wszczęto przeciw niemu postępowanie dyscyplinarne. Dr Krasny był nawet uprzejmy podziękować redakcji "Motoru" za artykuły.

Przekazane prokuraturze w Ostrowie Wlkp. śledztwo wkroczyło na inne tory: Dariusz K. został oczyszczony z zarzutów, Kazimierz Z. doczekał się aktu oskarżenia. 5 listopada 2002 r. Sąd Okręgowy w Kaliszu prawomocnym wyrokiem orzekł wobec niego dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy i 6 tys. zł grzywny.

– Widocznie musiałem się pomylić – wyznał nam beztrosko pan Głuchow w rozmowie telefonicznej.

Pomówienie nr 1

Jakże zdumiał się Zbigniew Drexler, gdy Aleksander Głuchow wytoczył mu sprawę karną o pomówienie! Proces toczył się przed Sądem Rejonowym w Koninie. Ta sprawa nie dotyczy tego, czy moja decyzja była prawidłowa, czy nie, bo to powinien pan Drexler zostawić moim przełożonym – oświadczył oskarżyciel prywatny Głuchow. Śmiało można to nazwać doktryną Głuchowa: funkcjonariusza publicznego mogą oceniać tylko jego przełożeni, pismakom od tego wara.

Tym tropem poszedł sąd nie próbując ustalić, czy zarzuty Drexlera były uzasadnione. Najważniejsze okazało się ostatnie zdanie artykułu: Czuję, że w tej sprawie działają jakieś układy. Istnienia układów w Pleszewie ekspert z Warszawy nie mógł udowodnić. Ani tego, co czuje. Głuchow zaś zaprzysiągł, że nie zna osobiście Kazimierza Z. ani jego rodziny. To wystarczyło, by skazać Zbigniewa Drexlera na 1000 zł grzywny i 5 tys. zł nawiązki dla oskarżyciela prywatnego.

W wyniku apelacji Sąd Okręgowy w Poznaniu warunkowo umorzył postępowanie karne wobec Drexlera na okres roku, orzeczone zaś wcześniej kary finansowe zamienił na 700 zł na rzecz schroniska dla bezdomnych zwierząt w Koninie. Głuchow nie odpuścił: w powództwie cywilnym zażądał od Drexlera i Kasprzyckiego 30 tys. zł. Naczelny "Motoru" nie doczekał jednak wyroku – zginął w wypadku samochodowym. Sic!

Krajan won

W grudniu 1999 r. sprawą zajęła się prasa lokalna. Jakub Banasiak i Grzegorz Jurek napisali w "Gazecie Poznańskiej": "Pleszewski prokurator podejrzewany o stronniczość i łamanie prawa. Czy minister Suchocka odwoła swego krajana?". Wkrótce Suchocka odwołała Głuchowa z funkcji prokuratora rejonowego, co jednak nie uchroniło Banasiaka i Jurka przed procesem o pomówienie.

W artykule wykorzystali informacje od pleszewskiej policji, prokuratora okręgowego w Łodzi Bogdana Stelmacha, prokuratora apelacyjnego Jacka Szafnickiego, rzecznika Ministerstwa Sprawiedliwości Barbary Mąkosy-Stempkowskiej, ofiary wypadku Dariusza K. oraz głównego bohatera Aleksandra Głuchowa. Cytowali prokuratora Szafnickiego: Unieważniliśmy decyzję Głuchowa. Nie była ona zgodna z prawem i z zasadami logicznego myślenia. Koniński sąd wytknął im jednak, że pominęli sprawcę wypadku Kazimierza Z., a w dodatku gadali przez telefon, zamiast czytać akta. Ośmielili się też napisać, iż Głuchow jest podejrzewany o stronniczość, choć nie są to słowa żadnego nadprokuratora, tylko własny wniosek autorów – czyli przestępcze pomówienie. Kara: po 5 tys. zł grzywny i 5 tys. nawiązki dla Głuchowa od obu przestępców. Kara musi być surowa, gdyż "wina i społeczna szkodliwość czynu oskarżonych były znaczne". W przeciwieństwie do nieszkodliwej pomyłki pana prokuratora.

Perełki z uzasadnienia wyroku: Trudno przyjąć, że krytyka była konieczna, skoro miesiąc przed opublikowaniem spornego artykułu Prokuratura Okręgowa w Kaliszu uchyliła postanowienie (Głuchowa – przyp. D.Z.). Albo: Nie można przyjąć domniemania, że wszyscy, do których dziennikarz się zwraca, informują go w sposób zgodny z prawdą. Zapamiętamy to pouczenie – zwracając się do prokuratorów wyższego szczebla czy rzecznika ministra, będziemy ich z góry podejrzewać o matactwo.

Banasiak i Jurek złożyli apelację, dołączając do niej wykaz zdań z ich artykułu: prawdziwe, prawdziwe itd.

Ciąg przestępstw

Trzy artykuły ma na sumieniu Mariusz Kurzajczyk z "Ziemi Kaliskiej". Cytował on biegłych, świadków, publicystów "Motoru" oraz zastępcę prokuratora okręgowego Zbigniewa Szymoniaka: "Uznaliśmy, że postępowanie prowadzone w Pleszewie nie daje gwarancji prawidłowego załatwienia tej sprawy. Dla nas było oczywiste, że nie szło ono we właściwym kierunku. Oceniliśmy to jako brak obiektywizmu". Karalnym pomówieniem okazało się zdanie: "Aleksander Głuchow udowodnił, że potrafi odwracać kota ogonem i wybiórczo korzystać z dowodów i ekspertyz, nawet jeśli śledztwo dotyczy śmierci człowieka na drodze". Wyrok: 1000 zł grzywny i 5 tys. zł nawiązki.

Następny był Janusz Jaros z "Gazety Wielkopolskiej", dodatku do "Wyborczej". Jego tekst pt. "Nielogiczny prokurator" to rzeczowa relacja naszpikowana cytatami z "Motoru" i wypowiedziami rzeczników prokuratury. W drugim artykule Jaros wypomniał Głuchowowi wlokące się latami śledztwo w sprawie pobicia Cyganki przez radnego z Pleszewa.

Autor pamięta, że sędzia był dość bierny; na sali sądowej królował oskarżyciel prywatny Głuchow, z zawodu prokurator.

– Podszedł do mnie sędzia i powiedział, że w moim interesie będzie, jeżeli zgodzę się na ugodę, bo w innych podobnych sprawach Głuchow wygrywa i zasądzane są kary po 5 tys. zł. Powiedział, że dzięki temu uniknę wpisania do rejestru skazanych. Z naiwności przystałem na propozycję sędziego. Podpisaliśmy ugodę i opiewa ona na 3600 zł plus sprostowanie w "Wyborczej" na mój koszt – opowiada Janusz Jaros. Jak się wydaje, takie pozaprocesowe wpływanie przez sąd na stojącego przed nim człowieka nie jest przewidziane w prawie.

Karina Pińczewska z "Życia Pleszewa" ma na koncie "ciąg przestępstw", czyli dwa artykuły. Oba wiernie streszczają wypowiedzi rzecznika Prokuratury Okręgowej Janusza Walczaka. Od siebie red. Pińczewska dodała tylko tyle, że zarzucono Głuchowowi stronniczość. Święta prawda: zarzucili mu to pokrzywdzona Bożena S., ekspert motoryzacyjny Drexler, a nawet oberprokurator Szymoniak!... Wyrok za pomówienie: 1000 zł grzywny i 5 tys. nawiązki dla Głuchowa. Jest apelacja.

Prokurator-windykator

Sąd w Koninie ukarał wszystkich hurtem, jak z automatu, nie widząc istotnych różnic w dziennikarskich relacjach. O ile np. Kurzajczyk rzeczywiście wypowiadał się dość swobodnie, o tyle Jurek i Banasiak ściśle trzymali się faktów. Jeżeli za takie teksty dziennikarz w III RP ma być karany, to pozostaje tylko szukać azylu u Łukaszenki.

Gdyby nie apelacje, Głuchow skasowałby od wszystkich 28 600 zł.

Jak opowiada Janusz Jaros, oskarżyciel prywatny nadużywa stanowiska prokuratora, odwiedzając redakcję "7 dni Kalisza", z którą Jaros teraz współpracuje, i naciskając naczelnego, by potrącał mu z wierszówki zasądzoną nawiązkę. Aleksander Głuchow tłumaczy, że na prośbę Kurzajczyka i Jarosa zgodził się na przekazanie mu kasy w ratach; w tej sprawie odwiedza ich redakcje. W zasadzie robi im łaskę, bo mógłby zwrócić się do komornika.

Niewinny jak baranek

Gdy przestępcy napisali swe jadowite artykuły, postępowanie dyscyplinarne przeciw Głuchowowi trwało. Sąd dyscyplinarny w pierwszej i drugiej instancji uznał go winnym oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa: wbrew istniejącym dowodom, a w szczególności opiniom biegłych, Głuchow podjął "oczywiście niezasadne" decyzje. Dopiero po kasacji w Sądzie Najwyższym, 9 maja 2002 r. Odwoławczy Sąd Dyscyplinarny uznał, że Głuchow nie popełnił wykroczenia dyscyplinarnego, tylko zwykłe błędy. Czy to znaczy, że można teraz ścigać i karać wszystkich, którzy wcześniej zarzucali mu obrażanie prawa?

Nie od rzeczy będzie dodać, że Głuchow oczyścił się z zarzutów dopiero po zmianie rządu i zmianach personalnych w prokuraturze. Stanowisko prokuratora apelacyjnego stracił główny jego krytyk, prok. Szafnicki.

Nie popełnia przestępstwa, kto publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut służący ochronie społecznie uzasadnionego interesu (art. 213 kk). Leży w interesie społecznym, by ścigać i karać piratów drogowych, a nie ich ofiary. I żeby media mogły piętnować nierzetelnych lub nieudolnych prokuratorów z taką samą swobodą, jak posłów czy ministrów. Bo inaczej realne standardy wolności słowa w Polsce wyznaczał będzie prokurator Głuchow. Leży także w interesie społecznym, aby sądy były bezstronne i nie kierowały się solidarnością zawodową z prokuratorami czy sędziami. Klan lekarski nie jest jedynym.

Brak głosów

Komentarze

1.O ile pamiętam, to gros tych pierwszych oskarżonych paliwowych przekrętasów POchodziło ze Szczecina!!!
2.Lokalnych Głuchowów jest w Polsce zatrzęsienie!
Taka sprawa w ręce pospolicie głupawego prokuratora!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23599

I niech mnie ktoś przekona że nie są u nas potrzebne Brygady
Śmierci.

Vote up!
0
Vote down!
0
#23629