W domu mojej Mamy miejscem centralnym był stół.
Nie był to stół wykwintny, drogi ale był ogromny, rozkładany i okrągły.
Stał sobie na środku największego pokoju, zawsze nakryty białym jak świeży, śnieżny puch, haftowanym i wykrochmalonym obrusem.
Zdobił go kryształowy wazon, w którym w lecie stały swieżo ścięte z ogródka kwiaty.
I czekał na "wielkie" okazje aby mógł spełnić swoją ważną rolę w...