Dopada mnie stan ostrego przygnębienia, kiedy na jakichś telewizyjnych śniadankach wśród zebranych przy stole gości widzę Zbigniewa Hołdysa.
Coś się niedobrego porobiło w głowie i sercu tego znakomitego muzyka i zawołanego rockmana, co kazało mu stać się Tymińskim (Palikotem, Lepperem) komentatorów politycznych. Od wymienionych postaci różni go jednak to, że tamci mówili to, co chcieli...