Wiatr wiał jak wszyscy diabli!
Ulicami fruwały płachty gazet, kanapki z szynką i blaszane różności. Chciałem schronić się w bramie, ale w bramie dyżurował buldog. Odepchnął mnie osiedlowy spożywczy wymawiając się remontem.
Ukryłem się przed wichurą w sklepie, którego nie ma. Otrzepałem się z dżdżu.
Każdy czytał takie historie, opowieści o sklepach które pojawiają się i nikną w czeluści piekieł po...