Słyszałem kiedyś takie opowiadanie o pewnej bogatej, samotnej damie. Oto ta historia:
Życie jej było bardzo poprawne. Codziennie chodziła na Mszę św. i znajdowała niewiele, albo zgoła nic, z czego mogłaby się spowiadać, co powtarzała za każdym razem w czasie spowiedzi, ponieważ twierdziła, że „nie zrobiła nigdy nikomu nic złego”.
I kiedy przyszło jej umrzeć, ku swemu przerażeniu odkryła, że...