Podarła kartki, które przed chwilą z takim zapałem studiowała. Darła jej na malutkie kawałki, aż zaczęły się jej sypać z ręki niby naznaczony śnieg.
Po policzkach spływały łzy, ale nie łkała, były to raczej łzy złości, może spowodowane rezygnacją z czegoś, albo całkowitej przemiany?
Co było na tych kilku kartkach?
Co wprawiło ją w taki stan?
Teraz siedziała skulona, ale jakby zadowolona z siebie...