Marsz wolności

Tegoroczny "Marsz Wolności" wsparli aktorzy. Między innymi trójka znana z "Ziemi Obiecanej" Wajdy wg. Reymonta. Wygłosili oni nieco zniekształcony fragment dialogu z filmu (i książki):

"Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic. 
To akurat tyle, by przywrócić w Polsce normalność".

Tfu! Takiej "normalności" na pewno nie chcę. Tym bardziej, że wypowiadający te słowa bohaterowie Reymonta byli zaprzeczeniem normalności. Raczej kojarzą mi się z bohaterami afery Amber Gold czy reprywatyzacyjnej. Kłamali, oszukiwali, zdradzali - wszystko w imię pieniędzy. Przypomnę zresztą prawidłowe brzmienie...

;-))

;-))

Joanna Mucha, była minister w rządzie Donalda Tuska, przedstawiła dziś swoją definicję bolszewizmu. Według niej, bolszewizmem jest rządzenie i przegłosowywanie ustaw przez większość. Lenin i Dzierżyński chyba by się zdziwili, bo bolszewizm w ich wydaniu polegał na likwidacji przeciwników politycznych przy pomocy nagana. 

Za Niezalezna.pl

PO zorganizowało swój "Marsz wolności" 6 maja, w rocznicę przejęcia władzy w ZSRS przez Józefa Stalina... Ot - strzał w stopę...

PO szykuje się na błazenadę o nazwie "Marsz wolności". Dlaczego błazenada? Bo sam fakt możliwości legalnego organizowania takiej manifestacji świadczy, że wolności w Polsce nikt nie ogranicza. Dodatkowo PO organizuje za pieniądze partyjne (czyli z dotacji budżetowych, czyli z naszych podatków) darmowy transport dla wszystkich chętnych na taką wycieczkę do Warszawy. Dodatkowo starosta z Płocka (zapewne z PO) obiecał dwa dni dodatkowego urlopu urzędnikom, którzy przyjadą pokrzyczeć do stolicy. 

A o jaką wolność zamierza dopominać się PO? Zapewne o:

- wolność od 500+,

- wolność od CBA,

- wolność...