Przyjaźń.
Może to zabrzmi patetycznie, ale w pewnym sensie uratowała mi życie. Nie dosłownie, nie fizyczne, ale to duchowe. Promyk nadziei i wiary w ludzi, w dobro, w szeroko pojętą sprawiedliwość, w pewnym momencie ledwo się tlił. I przyszli oni, rycerze światłości.
Dalecy od ideałów i sztywnych ram. Czasem złośliwi, czasem nieuprzejmi, czasem nerwowi, mówią za dużo, albo za mało, albo w ogóle...