Węgrzy w Krakowie byli wspaniali. Radośni, szczęśliwi i życzący nam tego, co sobie.
http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-tomasza-domalewskiego/66835-wegrzy-w-krakowie-byli-wspaniali-radosni-szczesliwi-i-zyczacy-nam-tego-co-sobie-kto-byl-ten-widzial
Wracam na chwilę do wczorajszego świętowania w Krakowie. Wydaje się, że zbyt mało napisano o wspaniałej, polsko – węgierskiej atmosferze trwającej pod Wawelem dwa, lub może nawet trzy dni. Goście przyjechali na zaproszenie „Gazety Polskiej”, w rewanżu za wizytę członków klubów tego dziennika w Budapeszcie, podczas święta narodowego Węgrów. To było coś niezwykle ujmującego i wywoływało u wielu trudną do opisania, wspólnie przeżywaną radość, wspólne wiwatowanie i wspólne łzy. Węgrzy wędrowali po całym Krakowie ze swoimi flagami i flagami Polski. Bardzo wielu z nich miało na sobie emblematy partii Fidesz, często mieli też chorągiewki z napisem PiS.
Okrzyki Vive la Pologne były wznoszone przez gości raz po raz, wielu z nich wmieszało się w tłum miejscowych, ściskając po drodze każde napotkane dłonie, a często całując z dubeltówki wszystkich wokół. Niewątpliwie atmosfera panująca przez ostatnie dni w Krakowie była w jakiejś części także zasługą wiwatujących nieprzerwanie Węgrów, ich trudnemu do opisania entuzjazmowi i szalonej wręcz radości. Polacy odwdzięczali się równie nietuzinkową serdecznością, wznosząc często okrzyki „ Niech żyją Węgry” i skandując imię i nazwisko Viktora Orbana.
Tak było. Dzięki tej wspólnej manifestacji można było lepiej zrozumieć czego boją się Tuski, Szejnfeldy, Niesiołowskie, Protasiewicze i ich nadworni.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 416 odsłon