Raktywacja rządu Mazowieckiego
Gruba kreska dla esbeków
Przykładem polityka z obozu Mazowieckiego jest Krzysztof Kozłowski. Uosabia on grubą kreskę w resorcie, którym kierował. Prawdopodobnie nie bez powodu został uhonorowany przez Komorowskiego najwyższym odznaczeniem - Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Przez lata Kozłowski był redaktorem krakowskiego "Tygodnika Powszechnego". Dlatego z dużym zdziwieniem przyjęto jego nominację do MSW. Najpierw był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, a później pierwszym szefem nowo utworzonego Urzędu Ochrony Państwa (od 11 maja 1990 r. do 31 lipca 1990 r.) i szefem MSW (od 6 lipca 1990 r. do 14 grudnia 1990 r.).
To właśnie Kozłowski uosabia politykę grubej kreski w cywilnych służbach specjalnych na początku lat 90., w najważniejszym momencie III RP, gdyż w chwili tworzenia nowych struktur państwa.
Kozłowski był, tak jak ministrowie Mazowieckiego, przeciwnikiem przeprowadzenia lustracji, dekomunizacji. Niewątpliwie jest odpowiedzialny za dobór kadr do UOP, ponieważ był przewodniczącym komisji weryfikującej oficerów Służby Bezpieczeństwa. To sito było dość dziurawe dla komunistycznych funkcjonariuszy. Wielu z nich, chociaż niechlubnie zapisało się w niedawnej przeszłości, znalazło się w nowej służbie specjalnej. Dobitnym przykładem takiej sytuacji jest pułkownik Janusz Lesiak, który w latach PRL zwalczał środowiska opozycyjne, a w III RP zajął się inwigilacją partii prawicowych.
W pierwszych miesiącach rządu Mazowieckiego doszło do skandalicznej sytuacji niszczenia dokumentów cywilnych i wojskowych służb specjalnych. Zdaniem niektórych specjalistów, niszczenie trwało "być może przez cały rok 1990, a na pewno do końca lata 1990 r.", czyli także w okresie, kiedy Kozłowski był już w MSW i UOP.
W roku 1990 funkcjonowała w MSW słynna "komisja Michnika" w składzie: Andrzej Ajnenkiel, Jerzy Holzer, Adam Michnik i Bogdan Kroll. "Komisja Michnika" była aktywna w MSW od 12 kwietnia do 27 czerwca 1990 r., jej członkowie mieli dostęp do najtajniejszych materiałów z archiwum komunistycznej bezpieki. Michał Grocki w książce "Konfidenci są wśród nas" napisał, że korzystanie przez tę komisję z dokumentów "odbywało się poza wszelkimi procedurami obowiązującymi w MSW".
Krzysztof Kozłowski wielokrotnie krytykował lustrację i fakt ujawniania byłych tajnych współpracowników komunistycznej SB. Takie stanowisko reprezentował zarówno kiedy był ministrem rządu Mazowieckiego, jak i po latach. Negatywnie odniósł się do faktu ujawnienia współpracy Lesława Maleszki z SB. Publikację na ten temat określił jako "donos". W "Gazecie Krakowskiej" twierdził, że w taki sposób można skrzywdzić niewinnego, nie mając dowodów jego winy. W ostatnim okresie zaangażował się w akcję dyskredytowania książki Romana Graczyka o tajnych współpracownikach w "Tygodniku Powszechnym". W jednym z wywiadów radiowych mówił: "Czy w oparciu o kwity z knajpy można pisać historię na nowo? To jest idiotyzm".
całość > http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110610&typ=my&id=my02.txt
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 335 odsłon