|
8 lat temu |
Polecam opis "fenomenu dusiciela z Warszawy , Adama M." ... |
... pióra Waldemara Łysiaka z zakończenia " Rzeczypospolita kłamców . Salon " Wydawnictwa Nobilis Warszawa 2004 - s.336-338 :" ZakończenieNikt nie jest tylko dobry, i nikt nie jest tylko zły — to wiadomo. Niewiele natomiast wiadomo o przyczynach zła u ludzi, u których zło dominuje silnie nad dobrem. Trzeba by znać cały życiorys takiego człowieka, wszystkie szczegóły, i wyłowić ten jeden kluczowy szczegół. Wtedy nawet zbrodnie takiego człowieka ocenia się — nolens volens — inaczej.Horst D., „dusiciel z Ratyzbony", był statecznym małżonkiem, dobrym ojcem dwojga dzieci, solidnym pracownikiem zakładu malarskiego, szanowanym członkiem związku strzeleckiego, klubu kręglarskiego, klubu piłkarskiego, etc., etc., a w latach 1981-1993 udusił pięć starszych kobiet. Nie umiał wytłumaczyć dlaczego, mówił tylko: „ — Wtedy znowu przestałem nad sobą panować...", lub: „ — I wtedy to się znowu stało...". Powiecie: „psychol!". Tymczasem Horsta D. przebadało wielu psychiatrów (bo sąd tudzież obrona wciąż były niezadowolone z werdyktów), i wszyscy rozkładali bezradnie ręce — „dusicielowi" w żaden sposób nie można było wlepić choroby psychicznej. Psychiatra Paul H. tłumaczył tę klęskę mówiąc, że „psychiatria nie umie takich spraw wyjaśnić". Horst D. był więc zdrowym człowiekiem, który nie wiadomo czemu czasami doznawał zaćmienia vel dostawał ataku, i mordował obcą kobietę, to wszystko. Ktoś jednak wreszcie zauważył (pewien policjant) dziwną zbieżność: wszystkie kobiety duszone przez Horsta D. były w momencie swej śmierci dużo starsze niż morderca. Pierwsza ofiara miała lat 59 (on wtedy 45); ostatnia 85 lat (on wówczas 57). Nigdy nie próbował zabić kobiety, która by wyglądała jak jego rówieśnica lub jak osoba tylko trochę starsza od niego. Jeszcze raz (tym razem bardziej wnikliwie) zbadano jego życiorys. I co się okazało? Gdy miał pięć lat, jego matka uciekła ze Śląska (była Wojna, Śląsk zajmowali Rosjanie). Na dworcu w Hof porzuciła dziecko. Zwyczajnie — zostawiła w tłumie ludzi, z kartką wiszącą u szyi (imię, nazwisko, data urodzenia). Czy ktoś spośród Państwa może sobie wyobrazić traumę pięcioletniego, bezradnego szkraba, porzuconego przez matkę w obcym miejscu, które wojna zrobiła akurat piekłem? Sądzimy, że możemy to sobie wyobrazić — ten ogrom bólu, strachu, paniki, łez i cierpienia — ale tylko się nam tak wydaje. Nie możemy — nie może nikt, prócz niego. Psychiatrzy, kiedy im o tym doniesiono, zawyrokowali: „Pamięć dziecka musi kiedyś skasować tak bolesne przeżycie, bo inaczej to dziecko nie mogłoby w ogóle żyć jako dorosły. Ale w jego dorosłym życiu mogą się zdarzyć sytuacje, że wytłumione wspomnienia powodują spontaniczny atak szału i prowadzą do czynienia zła, a sprawca nie umie później objaśnić przyczyn".Ile razy zastanawiam się nad fenomenem dusiciela z Warszawy, Adama M. — człowieka, co skrzywdził mój kraj jak nikt inny po 1989 roku, i który dalej krzywdzi mnóstwo inteligenckich, półinteligenckich i ćwierćinteligenckich kobiet i mężczyzn, robiąc im z mózgów brudnoróżową wodę lewactwa, „tolerancji"', „politycznej poprawności", „postępu", filosemityzmu, apatriotyzmu, leseferyzmu, relatywizmu moralnego itp. — zawsze sobie myślę: kto tego człowieka zostawił we wczesnym dzieciństwie samiuteńkiego na dworcu Szeol?Mój ulubiony pisarz, A. de Saint-Exupery, rzekł przed laty kilkudziesięciu: „Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło — rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wystawiać". Tak się stało, dlatego znany brytyjski filozof, R. Scruton, powiedział przed dziesięciu laty: „Żyjemy w warunkach «totalitarnego liberalizmu», w których prawo zabrania nam zabraniać. Nasze prawo, skrajnie pobłażliwe dla czyniących zło, jest bezlitosne dla ludzi próbujących zapobiegać złu lub przeciwstawiać się złu (...) " |
5 |
Michnik to głupi i podły pismak |
|