|
13 lat temu |
Wezwania radiostacji Kościuszki nie miały wpływu na decyzję |
Jeśli ktoś chciałby ten wpływ udowodnić (co nie jest możliwe), musiałby znaleźć w stenogramach narad przed powstaniem odwołanie do zagrożenia spontanicznym wybuchem pod wpływem propagandy żydokomunistycznej PKWN.
Z bajędami na temat samoistnego wybuchu dawno temu rozprawił się W. Pobóg-Malinowski:
Władysław Pobóg-Malinowski
Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945, tom 3, Londyn 1959-1960
Powstanie Warszawskie - cz. 1
(...) Przestała ukazywać się prasa gadzinowa, poznikały też władze wyższe - uciekł gubernator Fischer, Leist - starosta grodzki - przekazał swe funkcje burmistrzowi J.
Kulskiemu. Panika ta, z momentem szczytowym w sobotę 22 lipca, trwać będzie przez kilka dni, do 25 lipca. W tych warunkach wydawać się mogło, że Niemcy Warszawę opuszczają i że nie wrócą już do niej. Obok tych momentów, podniecających i pobudzających do podjęcia walki, działać miały motywy inne. Te wszakże nie wytrzymują już krytyki - jeden przeczy drugiemu, a wszystkie razem tworzą gmatwaninę pojęć krótkowzrocznych i płytkich.
Pierwszy z tych motywów wyraża się w twierdzeniu, że nagromadzona w ciągu pięciu lat okupacyjnego terroru nienawiść do Niemców szukała ujścia i groziła "spontanicznym wybuchem", odwetem .samorzutnym, niemożliwym do opanowania i pokierowania *[(83a) Motyw ten powtarza się we wszystkich niemal relacjach ogłoszonych po powstaniu. Zob. przypis 73. Ponadto u Bora-Komorowskiego ("Armia Podziemna", str. 266) i w "Motywach decyzji" ("Dziennik Polski" nr. 181/1954): "Wola walki i psychika odwetu na Niemcach szczególnie silnie przejawiały się w Stolicy; w chwili gdy koniec niewoli wydawał się być już bliski, żądza odwetu groziła spontanicznym wybuchem". Gen. T. Pełczyński ("O decyzji warszawskiej" w "Dzienniku Polskim" nr. 180 z 1. VIII. 1945): "Położenie wewnętrzne w Warszawie w okresie pobierania decyzji przechodziło w stan czujności przed burzą. Cała ludność w wielkim napięciu i zdecydowaniu oczekiwała na wielkie wypadki. Podniecenie wzmagały nawoływania sowieckiej propagandy do natychmiastowego wystąpienia" ... W innej relacji ("Powstanie warszawskie" w lond. "Polsce Walczącej" nr. 31 z 3. VIII. 1946) gen. Pełczyński twierdzi: "Gdy front bojowy docierał do Warszawy - przejście z postawy czynnej do bierności było nie do pomyślenia. Brak rozkazu do walki uznany byłby za zdradę sprawy. Walka wybuchłaby spontanicznie i wciągnęłaby wszystkie żywe siły w sposób bezładny i bezplanowy". Gen. "Monter"-Chruściel ("Zeszłoroczne powstanie" w "Polsce Walczącej" nr. 46/1945) pisze o "40 tysiącach" żołnierzy AK "pragnących wziąć odwet za wszystkie bestialstwa wroga"; wydany przez siebie 27 lipca rozkaz "ostrego pogotowia" (o czym niżej - zob. przypis 133). "Monter"-Chruściel uzasadniał też potrzebą "uspokojenia umysłów" i "przeciwdziałania samodzielnym wystąpieniom, które mogły spowodować przedwczesny wybuch".
Relacje te, acz zgodne, może nawet zbyt zgodne w swej treści, są albo uzasadnieniem ex post - poklęskową próbą wytłumaczenia i usprawiedliwienia fatalnej decyzji, albo - u Pełczyńskiego i Chruściela zwłaszcza - przykładem dostrzegania w postawie społeczeństwa tego, co było przede wszystkim ich własnym, ślepym pędem do walki. Relacje powyższe odmawiają społeczeństwu zdrowego rozsądku - było ono wszak i mądrzejsze, i przezorniejsze, i ostrożniejsze od swego podziemnego kierownictwa. Społeczeństwo zresztą, w przytłaczającej swej większości, nawet w odłamach najbardziej gorącej młodzieży - przez pięć lat okupacji nie wyłamywało się z ram dyscypliny narodowo-społecznej, dostosowywało się do poleceń czy wskazań Podziemia. Skądżeż więc ta nagła obawa przed "spontanicznym wybuchem"? Skąd ten nagły lęk, że społeczeństwo teraz kierownictwa nie usłucha i rzuci się na Niemców dosłownie z gołymi rękoma, bo przecież broni nie było nawet dla żołnierzy A K. Zresztą do "wybuchu spontanicznego" nie doszło nawet w dniach największej paniki wśród Niemców. Gen. Chruściel (w broszurze "Powstanie warszawskie", na str.
6) zapewnia, iż ogół Warszawy, słysząc "huk dział w najbliższej okolicy" - "obawiał się, że wróg ujdzie bezkarnie" ... Szły pomruki coraz głośniejsze o kunktatorstwie dowództwa", odzywały się "uzasadnione obawy, że setki naszych młodszych dowódców przejdą pod rozkazy ludzi obcych, niewiadome skąd przybyłych". Ale na tejże stronie Chruściel stwierdza: "Dowódcy wszystkich szczebli byli wartościowymi ludźmi"; w okresie okupacji zdobyli "nowe wysokie wyrobienie społeczne" ... Zob.
też przypis 84.]. Motyw to, czy argument równoznaczny z kompromitującym przyznaniem się do bezradności - kierownictwo nie dorasta do swoich zadań i obowiązków, nie spełnia swej roli, jeśli ulega nastrojowi mas, jeśli nie prowadzi ich, a idzie w tyle za nimi! ... Było zresztą dość czasu, nie brakowało też środków - aparatury Biura Informacyjnego i tak licznej prasy podziemnej - by nastroje mas ująć w karby dyscypliny społeczno-narodowej; nie robiono tego, przeciwnie - nie tylko w ciągu lat okupacji, ale i w ostatnich dniach przed wybuchem, zrobiono wiele, by temperaturę nastrojów podnieść, a pęd do odwetu wprowadzić w fazę gorączkowego podniecenia i zniecierpliwienia! ... Zresztą argument ten o groźbie "spontanicznego wybuchu" nie odpowiada wcale obrazowi rzeczywistości; ludowcy wprawdzie parli do wybuchu, by poprzeć "politykę" Mikołajczyka, w kołach socjalistycznych istotnie nie brakowało głów gorących, uważających, że najpierw trzeba bić Niemców, a potem dopiero myśleć; nie brakowało jednak bardzo mocnych głosów rozwagi i ostrzeżeń; piłsudczycy zwłaszcza przemawiali bardzo dobitnie, dowodząc, że w chwili, gdy zmora niemiecka znika, a niemniej straszliwa nadciąga ze wschodu, wszelka akcja powstańcza być może tylko szaleństwem, tylko obłąkańczym kręceniem tym mocniejszego czerwonego powrozu na polską szyję! ... Nie brakowało, jak to wnet zobaczymy - głosów ostrzegawczych w Komisji Głównej Rady Jedności, a nawet i w samej Komendzie Głównej AK... Zlekceważono te apele, nie chciano ich słuchać! ... Wreszcie - ten nieszczęsny "motyw-argument" - nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości - dzieje ostatnich dni i chwil przed powstaniem nie znają ani jednego wypadku wyłamania się oddziałów AK z ram dyscypliny, ani jednego wypadku samowolnego porwania się do przedwczesnej walki; nie było tego nawet w momentach napiętego oczekiwania i największego podniecenia! ... A ludność cywilna Stolicy? Owszem, z nieukrywaną satysfakcją patrzyła na barbarzyńców, uchodzących w bezładnej masie i w popłochu, w rozmowach nie ukrywała swej nienawiści do nich, ani pragnienia odwetu. Ale czy bezbronna rzuciła się gdziekolwiek na uchodzących? Nawet, gdy padły pierwsze strzały powstańcze, 1 sierpnia, ludność cywilna, według licznych zgodnych relacji, i nawet według świadectwa samego Bora-Komorowskiego "w mgnieniu oka znikła z ulic", chowając się w mieszkaniach, czy w najbliższych bramach i klatkach schodowych *[(84) Także i autorzy "Polskich Sił Zbrojnych, tom 3-ci, AK" na str. 719 stwierdzają, że na odgłos pierwszych strzałów powstańczych "ludność pośpieszyła natychmiast do domów" ... Zob. przypis poprzedni 83a. W dniach popłochu ewakuacyjnego wśród Niemców zdarzyło się kilka wypadków rzucania się tłumu na opuszczone magazyny, sklepy, mieszkania; były to jednak próby pospolitego rabunku, stłumione bez trudu przez policję; zanotowano też wypadki rozbrajania Niemców - nie były liczne; tą drogą zdobywano także broń w okresie poprzednim.]. Równie kruchy był drugi "motyw-argument" - lęku, by komuniści nie sprowokowali walki - ale siły komunistyczne w milionowej Warszawie były znikomo nikłe, ogół społeczeństwa zaś całkowicie uodporniony na taką próbę prowokacji; bez oddźwięków z jego strony (przebrzmi przecież rozlepiony na murach 29 lipca. apel płk. Skokowskiego z "Polskiej Armii Ludowej", kłamliwie podający, że Bór-Komorowski ze sztabem uciekł z Warszawy i że on, Skokowski, obejmując dowództwo nad całym Podziemiem, zarządza mobilizację i gotowość wszczęcia walki *[(84a) Ogłoszone to zostało w piśmie P. A L. "Kurier" z 29. VII.
1944: "Z przykrością podaję wam, żołnierze, do wiadomości, że naczelne dowództwa Armii Krajowej i Nar. Sił Zbrojnych poszły w ślady swoich poprzedników z r. 1939 i opuściły nas w krytycznym momencie przełomu".] ... Tak samo - bez echa - przebrzmi wydana przez komunistów 30 lipca odezwa: "Polacy! Do broni!" ... "Bijcie Niemców wszędzie, gdzie ich napotkacie! ... Każda kula posłana Niemcowi zbliża radosną godzinę wyzwolenia *[(85) Społeczeństwo zbyt dobrze wiedziało, co mu grozi ze strony Moskali; nie miało też złudzeń co do roli komunistów jako narzędzia w ręku Moskwy - zob. przypis 133 i 153.]... (...)
Można się zastanowić nad jeszcze jednym drobiazgiem. Jeśli wróg - żydokomuniści wzywali do powstania, to przecież nie z miłości do Polski i Polaków. Dlaczego więc dowództwo AK, nie zatroszczywszy się o Polaków, nie uzgodniwszy planów pomocy ani z Churchillem ani ze Stalinem, zrobiło to, do czego nawoływali wrogowie?
Poniżej fragment z tekstu Powstanie Warszawskie w oczach Polaka (3)
Komentarz p.e.1984:
Od Stalina oczekuje się, że znając plany dowództwa AK ( http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?p=1516375#p1516260 plus http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=20&t=127923&st=0&sk=t&sd=a&start=350#p1561864 ) będzie marnował siły na ratowanie otwarcie wrogiego ugrupowania politycznego? Że będzie wyciągał dowództwo AK z katastrofy, w którą ono samo się wpakowało? Motywacje dowództwa AK i wewnętrzna sprzeczność jego założeń zostały omówione w tekście W rocznicę MORALNEGO ZWYCIĘSTWA, czyli TOTALNEJ RZEZI. Nie zrobiono niczego, by zapewnić sobie pomoc Armii Czerwonej (mając amunicji na 2 dni walki i broń dla 3,5 tys ludzi należało raczej mieć pewność, że dostatecznie silne wsparcie zostanie udzielone szybko), nie znano jej planów operacyjnych ani strategicznych, a jednocześnie - w oparciu o domniemania formułowano własne plany działań. Chciano z Warszawy uczynić atut w negocjacjach Mikołajczyka ze Stalinem (tyle, że wkrótce okazało się, że miasto na łasce Hitlera to atut Stalina)Jaką pomoc dowództwo Powstania Warszawskiego zagwarantowało swoim podkomendnym i ludności cywilnej Warszawy?
12 sierpnia 1944 agencja TASS poinformowała:
"W ostatnich dniach, prasa zagraniczna zamieszczała wiadomości ,z powołaniem się na gazety i rozgłośnie Polskiego Rządu Emigracyjnego o powstaniu i walkach,które wybuchły w Warszawie 1 sierpnia na rozkaz emigrantów z Londynu i trwają po dziś dzień. Gazety i rozgłośnie Polskiego Rządu Emigracyjnego czynią przy tym aluzję ,jakoby powstańcy w Warszawie pozostawali w kontakcie z dowództwem radzieckim, które nie okazało im należytej pomocy.
TASS upoważnione jest do oświadczenia,że te twierdzenia i aluzje prasy zagranicznej są albo rezultatem nieporozumienia albo przejawem oszczerstwa pod adresem dowództwa radzieckiego. TASS jest poinformowana ,że ze strony londyńskich kół polskich,ponoszących odpowiedzialność za wydarzenia w Warszawie ,nie czyniono żadnych prób, aby zawczasu zawiadomić i uzgodnić z radzieckim dowództwem wojskowym jakiekolwiek wystąpienia w Warszawie. Wobec powyższego odpowiedzialność za wydarzenia w Warszawie spada wyłącznie na polskie koła emigracyjne w Londynie."
Komunikat TASS wywołał w Warszawie duże poruszenie zwłaszcza wśród ludności cywilnej. W trudnej sytuacji znalazł się Mikołajczyk podkreślający swe sukcesy w ZSRR i wpływy w koalicji. 13 sierpnia przyciśnięty przez Churchilla musiał przyznać że nie było żadnej uprzedniej koordynacji z ZSRR.
Oświadczenie TASS i rozsiewane w UK pogłoski o jakoby uzgodnionym z rządem JKM powstaniu, które "WB zdradziła" zdopingowało rząd brytyjski do odcięcia się od inicjatorów akcji w Warszawie. W nocie przekazanej 14 sierpnia 1944 ambasadorowi Raczyńskiemu brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych stwierdzało m.in.:
"Decyzja rozpoczęcia generalnego powstania w Warszawie powzięta została bez uprzednich konsultacji z Rządem Jego Królewskiej Mości, który wobec tego znalazł się w niemożności przygotowania z góry planów współpracy(...)
Ogólna strategia sowiecka widocznie nie pozwala na natychmiastowe zaimprowizowanie operacji w okolicach Warszawy, skoordynowanych z powstaniem warszawskim w tym mieście, o którego wybuchu ani rząd Sowiecki ani Rząd JKM nie były z góry przestrzeżone".
Notę tę zatajono przed ośrodkami krajowymi ale na dyplomatycznej giełdzie była znana-wiedziano jak nisko stoją "akcje" organizatorów akcji w Warszawie.
Cyt za: http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=20&t=130600&st=0&sk=t&sd=a&start=25#p1594252
Zachęcam do lektury innych moich wpisów, odsłaniających przebieg i kulisy katastrofy Powstania Warszawskiego:
W rocznicę MORALNEGO ZWYCIĘSTWA, czyli TOTALNEJ RZEZI
Powstanie Warszawskie w oczach Polaka (1)
Powstanie Warszawskie w oczach Polaka (2)
Jak "Ruskie" "zdradzili" Powstanie Warszawskie |
|
30 lipca 1944 |
|