Zaczynają tą opowieść mulierystczną, to political-fiction zapomniałam o jednym…że nie mnie takie opowieści snuć, czy krytykować szacowne feministki.
Panie profesorki, psycholożki i inne magistrancki, które przecież najlepiej wiedzą, czego pragną kobiety mają na to patent.
A kimże ja jestem, by wprowadzać słowa (jeszcze zapożyczone), które by mogły się stać żywym ciałem?
Nikim.
Pozdrawiam.