dr Fedyszak-Radziejowska: Kiedy nasze milczenie jest złotem

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

- Ani słowa o tym co mówią do siebie politycy – mówi dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, która tak „komentuje” dla portalu Fronda.pl kulturę polityczną w naszym kraju.(...)

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/fedyszak-radziejowska:_kiedy_nasze_milczenie_jest_zlotem_21142

Brak głosów

Komentarze

za krótka wypowiedź Radziejowskiej. Milczmy o tym co mówią do siebie politycy, zgoda - nie komentujmy ich wypowiedzi, nie cytujemy, komentujemy bo może mimowolnie stajemy się użytecznymi idiotami uprawiajmi mimowolnie wiralny marketing polityczny, budujemy makrę cytowanej osoby? Nawet jeśli jest to marka negatywna, kto po tygodniu z leminów pmięta kontekst, w pamieci pozostało tylko nazwisko i emocja. Na poziomie emocji wygrywa kto kontroluje największą częstotliwość powtarzania. Wojenę o gegemoniia interpretacyjną i przemoc multiplikatywnego narzucania pożądanaj narracji, o generowania emocji media drugiego obiegu przegrywają z definicji: są drugim a nie pierwszym przecież obiegiem. Akcji, wypowiedzi towarzyszy reakcja, milczneie zatem zmniejsza do minimum powierzchnię ataku. Wycisza uwiarygadnianie jego narracji rakcjami na nią, no bo milczymy. Zmusza zinteresowanego odbiorcę do ptyania - dlaczego? Ten niezainteresowany - tak na prawdę taki prawie nie istnieje - 55% ludzi nie idzie na wybory nie dlatego że jest ignoratami ale bo "nie ma na kogo sensownego oddać głosu" PO - oszukało, PiS - "poluje na czarownice", jak usłyszałem od dawnej znajomej, którą odwiedziłem po kilku latach. Chaos ataków, reakcji na nie, ripost, w dżungli chosu informacyjnego nie przyności efekt zagubienie i dezorientacji. A czasy takie że "wątpięcy staje się mimowolnie sprzymierzeńcem wroga". Nasze dialog kanalizowany jest przez przeciwnika w generowanie dezorientacji w grupie ludzi na tyle zorientowanych aby nie wierzyć grupie beneficjentów i utrwalaczy władzy, ale nie wsytarczajaco aby dojrzeć szansę w narracji prawicowej. Nic dziwnego - zniechęcono na poziomie emocji nie tylko górne piętra osobowej obsady Pisu ale i samego wyborcę nazywajać go: moherem, ciemnogrodem, furstratem, staruszkiem, z niższym wykształceniem, z małych miast i wsi. To sygnał przecież dla wątpiących, aby czasem nie przeszli do obozu przeciwnika politycznego - to już lepiej niech się zajmą grilowaniem niż idą na wybory. Chaos, emocje, asymetria sił w multiplikacji medialnej, umożliwa każdą odpowiedź na przeprogramowanie semantyczne. Obozem "chorym na władzę" z autorami incjatorami przemysłu nienawiści z każdą naszą wypowiedzą mozemy stać się my sami, i stajemy się bo PO sie tylko broni, Niesiołowski odparowuje Nasze taki, Bo to my atakujemy. No przecież taka jest narracja narzucona najwiąkszą cyklicznością powtórzeń. Milczenie redukuje możliwość stosowania zapaści semantycznych, ale ich nie eliminuje. Nasze milczenie także będzie: złowrogie, agresywne, pełne nienawiści - tak będzie narzucana hegemonia interpretecyjna, taki przecież będzie kontekst, reakcja na atakujące milczenie. Niestety - asymetria sił w dostępie do przestrzeni publicznej, mumożliwiając modelowanie wyobraźni zbiorowej to główna słabość której ofiarą padamy. NIe ma innego wyjścia jak budować własne media, jak tworzyć prównywalną w sile liczbę powtórzeń którą się dziś wygrywa wybory. Medialna sametraia sił - to nasz, wg mnie głowny wróg. Milczenie - tak ale selektywne - tj nie komentujmy wypowiedzi polityków, przedstawiajmy własne rozwiązania. Raczej lokalnie oddolnie - niż uczestnicząc w politycznych inscenizacjach przeciwnika. Drugi obiek - bardzo dobrze, filmy spotkania, ruch, stowarzyszenia ... - wspaniale, to wg mnie jest skuteczniejsze. Pozyskanie przedsiębiorców - pokazanie im ich własnego interesu we wspieraniu mechanizmów kontroli każdej władzy - nie zależnie czy to jest PO, SLD, PSL czy prawica. Konkruencja w mediach, - żaden oligopol, to przecież ich zysk, to kontola lokalnego urzędnika, od którego zależą ich interesy. To kontola nadymanej amdnistarcji i argoancji włądzy. Silne, konkurujące ze sobą podmioty rynku medialnego są lekarstwem wg mnie i tworzenie drugiego obiegu jest zaledwie wstępem. "Ten włada kto posiada" pokażmy przedsiebiorcą co tarcą bez konkurujących ze sobą pdomiotów medialnych - oni niszczącą rolę dysfunkcjonalnych mechanizmów konkurencyjnych tj monopole, oligopole czy struktury oligarchicznye, doskolnale zanją i wedzą czym to pachnie. Język ekonomii doskonale może do nich przemawiać - bo konkurencja na ryku medialnym to niże koszta decyzji politycznych, za konsekwencje błędów których oni w pierwszej kolejności dostają po kieszeni. Kontorla władzy. Medialna. Dofinansowany drugi obieg jest poważnym konkurentem dla oligarchidznych struktur wspólnoty interesów hegemonii aktualnych meidów. Milczenie - doskonale. Ale działania lokalne tym intensywniejsze. Głowny korzeń siły pijaru tuska opiera się na asemetri sił w dostępie do przesrzeni pulicznej. To wojna na poziomie wartości parametów - tu parametrem jest dostęp do przestrzeni publicznej najpierw który musimy sobie wywalczyć. W KRRTv jest 5 osbób: 2 deleguje Sejm - dziś to kolaicja PO-PSL, 2 - Senta - rozkład sił co w Sejmie, 1 - prezydent, tej jest z PO. Jedny słowem nie tylko treść ale i parametry narracji mediów publicznych są niekontrlowane przez żadne niezwiązane z rządem gremium, przez żadną instytucję. Po wypowiedzi Wajdy o zaprzyjaźnionych mediach i na codzień widać że parametry i treść mediów komercyjnych jest współbieżna do z tą z mediów pucznych. Mamy zatem kartel meidlneych instytucji - oligopol. Zbyt ogromana asmetria siły kartelu w porównaniu z drugim obiegiem już na poziomie parametrów takich jak: środki, nakłady, finanse, osprzętownie, ludzie, .. infratstrukura] decyduje dominacji narracyjnej obozu rządowo-komercyjnego. Ta różnieca w docieraniu do przestrzeni dyskrsu sołecznego, i kształtowania obszrów wyobraźni zbiorowej pokazuje że tę wojnę hegemonię interpretacyjną przegywamy na poziomie dostępu do infrastruktury. Wojnę parametyrczna na poziomie dostępie do infastrutury - unaocznia zdawałoby się na pozór uparte i nie do końca w swojim radykaliźmie uzasadnione ataki na TV Trwam i z uporem łamiący wymagania dywersyfikacji kapitałowej, programowej, światopoglądowej, wprowadzający podwójne standardy, w odmowny dyktat przewodniczącego KRRiTV P. Dworaka. On wie o jaki parametr, o jaką jego wartość, tyczy się wojna, na poziomie którego prametru trwa walka o dostęp do Multiplesku pierwszego. Kto pierwszy wejdzie na rynek telewizji cyfrowej ten zajmuje pozycję dominującą - stąd w ogóle potrzeba dywersyfikacji świtopoglądowej, kulturowej, katpitałowej itd. Tu chodzi o umożliwienie struktur kartelu podmiotów medialnych reprezentujących wspólnotę interesu. TV Trwam konkurowała by z tym monopolem, wprowadziłay mechanizmy konkurecyjne, nie należy przecież to tej wspólnoty. Nie dziwne że jest więc elementem drażniącym tą wspólnotę interesu i stojących za nimi kartel lobbystów różnych prwenjencji, któych łączy wspólny wróg. W ten sposób nie mogą pdzielić rynku, jak to robią oligolole, między siebie. Utrudniony dostęp do rynku, mniejsza jego część - to mniejsze zyski własnee. Krzyk jest więc z tej strony zrozumiały - chodzi o kasę, i nie ma zmiłuj się - pardon się kończy gdzie kasa i władza.

Przegrana na poziomie parametur wsółcznynika najwięszkej mulitplikacji medialnej - oznacza redukcję dostępu do elektoratu, czyli to be or not to be - władzy, rządu, mającej w demokracji pełnić rolę instytucji kontrolującej, ograniczającej arogancję władzy. Im silniejsze media opozycyjne, im TV Trwam szybciej na Muxsie pierwszym tym większa kontorla rządzących. Jakże dyskomfortowo rządzi się gdzy ten "plugawy" demos, to "śmiecie historii" patrzy na ręce władzy. A więc "hajda na Wołmątowicze"... zanczy na Rydzyka i zgromadzoną przez niego trzódkę. I raz jest to "Imperium Ojca Rydzyka, z maybachami, helikotperym i łodzą pdowodną może nawet o napędzie atmowym chyba już, a innym razem: jest on za biedny aby zapewnić "stabilność finansową" istnejącą od 10 lat telewizji gdyby dostał miejsce na Muxsie pierwszym. Nech jedni nazwią to podwójne standardy albo mentalność Kalego - jak kto woli.
Milczenie - owszem - przy takiej konfrontacji: powstrzymanie się od wzmasniania branndingu przeciwnika, jak rozumiem, nie komentowanie tego co mówią politycy. Nie uczestniczenie w tym "głupim dworze rozdanych ról" - owszem. Jednak jak najbardziej spraowane z dialogiem wewnętrznym na prawicy i poza nią: w obozie zdeziorientowanych, w obozie wyznawców największego z polskich Świętych: świętego spokoju, i pragnienia normalności i tzw "dalsza polaryzacja obozu lemingów" - ale o to zadba także rząd swoją polityką dokręcania śruby podatkowej, bezrobocia, umów śmieciowych itp. Dialog, lokalne budowanie struktur, polaryzacja lokalna i upolitycznianie, zbieranie plonu tej aktywizacj społeczeństwa jaka wnika z rosnących cen, chaosu w infastrukturze, niedofinansowanej służby zdrowia, ogólnie: obniżania się poziomu życia w dolnej 1/3 piramidy społeznej.

Tu milczenie, w postaci nie mówienia co powidział Tusk, Niesiołowski, Palikot, Paweł Olszewski [promujący swój polityczny profil na odgrzewani starego faktoidalnego maybachowego kotleta] itp aby ich nie promować w reackajch na polaryzację jaką próbują w elektoracie uskuteczniać. To nie jest zły pomysł - przyznaję. Szkoda tylko że pani Fedyszak nie wyjaśniła: dlaczego, i jakie, Milczenie o tym co mówią politycy.

Dlatego dałem 9pkt na 10 możliwych

Vote up!
0
Vote down!
0
#411850