Unia 2.0 czyli Reaktywacja - ratunek dla Europy

Obrazek użytkownika Obserwator
Idee

Być może sensowną propozycją rozwiązania kryzysów UE jest po prostu obejście ich źródeł w drodze wdrożenia koncepcji „Unii 2.0” Narodów Europy opartej o założenia Cywilizacji Łacińskiej.

 

  Istotą koncepcji jest powołanie Unii Narodów Cywilizacji Łacińskiej, równoległej do obecnych, stworzonych w oparciu o decyzje administracyjne państw członkowskich, struktur UE, do której Narody mogą się przyłączać wskutek indywidualnej decyzji swoich członków (ujęcie personalne a nie terytorialne), zaś w ramach porządku prawnego poszczególnych Państw i w sposób im właściwy również wraz z terytorium czy to w całości czy to we fragmentach.

  Sam mechanizm powstawania takiego organizmu politycznego jest w pewnym sensie podobny do procesu powstawania obecnej Unii Europejskiej (Unia Europejska też nie ma terytorium innego niż państw ją tworzących), aczkolwiek w Unii przybrał postać czysto bizantyńskiego odgórnego przymusu, co powoduje że mieszkańcy tych państw muszą funkcjonować w systemie prawnym Unii bez względu na to czy się zgadzali z nim w trakcie wejścia ich Państwa do Unii czy też nie i bez względu na ich stosunek do późniejszych aberracji.

  Skutkiem tworzenia obecnej UE w sposób odgórny i ideologiczny, jest obecny chaos etyczny, wzmacniany kryzysem ekonomicznym oraz dodatkowo społecznym, związanym z całkowitą bezradnością struktur zarówno państwowych jak i europejskich wobec nowych zajwisk i braku skutecznych metod radzenia sobie z nimi. Co najgorsze, w ramach obowiązującej narracji filozoficzno-systemowej zjawiska te są trudne do ujęcia, gdyż albo wnioski z analizy stoją w sprzeczności z rzeczywistością, albo są sprzeczne z obowiązującą narracją i w związku z tym odrzucane jako niemożliwe lub nieprawdziwe.

  W efekcie realne jest zagrożenie, iż w niedługiej perspektywie zapaść strukturalna UE może osiągnąć takie rozmiary, że może pojawić się przekonanie jakoby jedynym sposobem utrzymania porządku na kontynencie było wezwanie o zewnętrzną pomoc, co naturalnie nie rozwiąże problemu UE, ale przy błędnym wyborze formy tej pomocy może w radykalny sposób rozwiązać problem dalszego istnienia Europy.

 

  Koncepcja dotyczy więc zasad stworzenia podstaw harmonijnej współpracy ludzi różnych kultur i cywilizacji, lecz bez próby dekretowania przyszłych stosunków, zaś oprócz tego wydaje się być sensowną próbą rozwiązania impasu w którym znalazły się kraje UE i wskazówką działań mogących nie tyle zapobiec najbardziej niekorzystnemu rozwojowi wypadków (gdyż na to jest prawdopodobnie już zbyt późno), ile pozwalających na przygotowanie się do niego i zminimalizowanie związanych z nim skutków.

 

  Z koncepcją tą wiąże się konieczność uznania podmiotowości Narodu Cywilizacji Łacińskiej, do czego niezbędne jest przede wszystkim jasne zdefiniowanie tego pojęcia.

  Otóż w tym ujęciu pojęcie „Naród Cywilizacji Łacińskiej” jest rozumiane jako dobrowolna wspólnota praw i obowiązków skupiona wokół podstawowych zasad tworzących Cywilizację Łacińską, a więc etyki Kościoła Katolickiego budowanej w oparciu o centralne zagadnienie realizmu tomistycznego, zgodnie z którym kryterium prawdy osądu zawarte jest w jego przedmiocie, następnie podstawowe zasady prawa rzymskiego oparte o rozdzielność praw prywatnych i prawa publicznego oraz równość danego prawa wobec wszytkich osób mu podlegających, a także zasada wolności jako prawa do rozumnego wyboru, który może być ograniczony wyłącznie przez wspólnotę i wyłącznie ze względu na ochronę istotnego dobra wspólnoty lub jej członków.

 

  Podkreślić należy słowo „dobrowolna” – przynależność do Narodu Cywilizacji Łacińskiej musi być wolnym aktem woli, nie jest tożsama z obywatelstwem lub inną formą administracyjną, nie jest wynikiem urodzenia ani nie jest przenoszona w drodze dziedziczenia. Jest kwestią decyzji dojrzałej już osoby, decydującej się na funkcjonowanie według zasad i porządku prawnego właściwego dla takiej wspólnoty. Oznacza to, że z konieczności równolegle muszą funkcjonować inne zasady i porządki prawne, wybór których również jest możliwy, oczywiście wraz z przyjęciem praw i obowiązków z nimi związanymi.

 

  Koncepcja ta jest próbą odpowiedzi na palącą kwestię groźby rozpadu nie tylko UE, ale też struktur państwowych. Wbrew pozorom obecnie nie mamy do czynienia z paneuropejską agonią wyłącznie Cywilizacji Łacińskiej, lecz rozsypują się też podstawy Cywilizacji Bizantyńskiej, gdyż różnicujący je u podstaw fundamentalny paradygmat, czy PRAWDĘ ROZPOZNAJEMY (Cywilizacja Łacińska) czy ODGÓRNIE USTANAWIAMY (Cywilizacja Bizantyńska) już dawno przestał interesować ludzi wytresowanych w relatywizmie i poprawności politycznej, jako że powszechne stało się przekonanie iż nie ma żadnej stałej prawdy, w związku z czym w sposób naturalny dominuje pogląd, że każdy ma swoją własną „prawdę” i żąda dla niej tolerancji, natomiast istniejące jeszcze siłą inercji paradygmaty cywilizacyjne z pokolenia na pokolenia słabły i już przestały mieć charakter konstytutywny, przekształcając się jedynie w rodzaj tolerowanego choć kontestowanego zwyczaju. 

  Nagle jednak pojawiła się spora grupa zdeterminowanych ludzi, którzy nie chcą prawdy ani szukać ani jej ustalać, a to z tej prostej przyczyny że po prostu PRAWDĘ ZNAJĄ. Konkretnie jest zawarta w Koranie, który daje odpowiedź na wszystkie możliwe pytania, a jeżeli na jakieś pytanie akurat nie ma w nim odpowiedzi, to znaczy że pytanie jest niemożliwe a wątpliwości zupełnie zbędne, podobnie jak pytający. Grupa ta jest gotowa do narzucania swojej wizji świata siłą, a ponieważ w sztuce niezadawania pewnego rodzaju pytań i gotowości podporządkowywania się Europejczycy są obecnie tresowani od kołyski, więc grunt pod zmianę jest już praktycznie gotowy.

 

  Należy podkreślić, że o tworzeniu się sposobu życia zbiorowego zwanego obecnie Cywilizacją Łacińską można mówić dopiero od przyjęcia filozofii św. Tomasza przez Kościół, czyli pojawienia się nurtu realizmu w etyce Kościoła (stąd też po dwustu latach wybuch reformacji jako reakcji niezgody na metafizykę realistyczną tej części społeczeństw europejskich, które były kształtowane w duchu rozmaitych idealizmów, a więc w Cywilizacji Bizantyńskiej). Próby nacisku Cywilizacji Bizantyńskiej na Łacińską, ze względu na odmienny kierunek relacji pomiędzy prawem a etyką i dezorientację etyczną osób ukształtowanych w Cywilizacji Łacińskiej („harmider etyk”) skutkują odwołaniem się do siły, a więc do reguł tworzących Cywilizację Turańską (koncepcja legitymizacji władzy Hobbes’a, nadludzie Nitschego czy filozofia państwa Carla Schmitta).

  Ten właśnie skutek obserwujemy obecnie w Europie, szczególnie po ostatnich wydarzeniach pokazujących albo instytucjonalną bezsilność albo sterowaną odgórnie zadekretowaną niemoc organów odpowiadających za bezpieczeństwo obywateli w poszczególnych państwach UE. Jak na razie „palmę pierwszeństwa” wydaje się dzierżyć duńska policja, która młodą dziewczynę, składająca skargę na próbę gwałtu, postawiła w stan oskarżenia za nielegalne posiadanie gazu pieprzowego i użycie go w samoobronie.  

 

  Relacje pomiędzy osobami ukształtowanymi w Cywilizacji Łacińskiej a Bizantyńskiej w różnych krajach Europy kształtowały się na przestrzeni wieków swoiście. Jeżeli tylko będziemy pamiętali o tym, że podstawą tego zróżnicowania jest wewnętrzne podejście do kryterium prawdy (a więc kierunku prawdziwościowego relacji pomiędzy opinią a jej przedmiotem), czyli albo przyjęciu że PRAWDA polega na zgodności naszej opinii, naszego sądu, z tym czego opinia dotyczy (a więc traktujemy naszą opinię jako coś wtórnego wobec jej przedmiotu który jest taki, jaki jest i to on stanowi kryterium prawdy osądu, zaś nasza opinia może być z tym stanem zbieżna – i wtedy jest prawdziwa – albo nie – i wtedy jest nieprawdziwa), co jest charakterystyczne dla realizmu i Cywilizacji Łacińskiej i postawy ustawicznego dążenia do poszukiwania PRAWDY, czy też przyjmujemy że PRAWDA jest zgodnością ocenianego przedmiotu z naszą opinią, a więc kryterium prawdy lokujemy w swoim osądzie, a jeżeli rzeczywistość z tym się nie zgadza, tym gorzej dla niej, my na pewno mamy rację i nasza opinia jest prawdziwa z tej tylko przyczyny że jest nasza (przekonanie o możliwości ustanawiania prawdy, właściwe dla idealizmu i Cywilizacji Bizantyńskiej).  

 

  Problem Cywilizacji Łacińskiej leży w tym, że postawa ustawicznego dążenia do poszukiwania prawdy jest bardzo męcząca – żeby w życiu podjąć jakąkolwiek decyzję, ot choćby wyboru proszku do prania, musimy bazować na jakichś założeniach którym przypisujemy doraźnie wartość prawdy bez ich nadmiernego sprawdzenia, gdyż poprawność jakiegokolwiek rozumowania wymaga prawdziwych przesłanek, a sprawdzanie wszystkich wstecz do Adama i Ewy (względnie Wielkiego Wybuchu) jest mało praktyczne. Co gorsza, jak już podjęliśmy decyzję na podstawie tak przyjętych przesłanek, to mamy normalną, ludzką tendencję do obrony swoich wniosków a w konsekwencji już do obrony prawdziwości tak lekkomyslnie przyjętych przesłanek (no bo mało kto się przyzna, że przyjął coś za prawdziwe ot, tak sobie, więc „te niebieskie granulki to, droga Pani, naprawdę działają, sama widziałam”, choćby się nawet niedopierało „bo to na pewno przez tę wodę z wodociągów, nie wiadomo co tam leją”).

  Problem Cywilizacji Bizantyńskiej polega na czym innym: skoro kryterium prawdy jest zawarte w moim sądzie a nie w przedmiocie osądu, to jeżeli dwie osoby o tym samym przedmiocie mają odmienny sąd, to któryś musi być nieprawdziwy. Tylko który? Zazwyczaj tego, który ma krótszy kij albo mniej amunicji. I dlatego sposobem rozstrzygania sporów jest decyzja mądrzejszego, i wtedy właśnie wkracza Państwo jako najmądrzejsze z definicji, łopatą do głów kładące co jest prawdziwe a co nie przy pomocy różnorodnych przepisów, norm i regulacji. Jak ktoś ma inne zdanie niż ustawa przewiduje, to od razu wiadomo że nie ma racji i może sobie sprawdzić ile kosztować będzie opór w sprawie.

 

  Oczywiście praktycznie nigdzie nie występują formy czyste tych poglądów, jak wspominałem często przyjmujemy z przyczyn praktycznych za prawdziwe pewne twierdzenia, nawet się nad nimi nie zastanawiając, w efekcie po jakimś czasie jesteśmy już gruntownie omotani kokonem skutków podjętych na takich podstawach decyzji i niekiedy już z tym szczęściem dalej ani rusz. No i obrona tych decyzji staje się tożsamą z obroną siebie samego, a często wielu lat życia i przedziwnych wyborów (dramat profesorów marksizmu-leninizmu i centralizmu demokratycznego). Z drugiej strony w Cywilizacji Bizantyńskiej też mają przebłyski realizmu, bo co z tego że wały powodziowe zrobione zgodnie z normą i przepisami, jak woda zalewa chałupę do połowy piętra. Wałów może nie podniosą, ale przynajmniej normę zmienią i wtedy stan powodzi zacznie się dopiero od drugiego piętra (niżej to tylko lokalne podtopienia), co zalanym wiele nie pomoże, ale na pewno poprawi statystykę.

 

  Tak więc przykładowo o ile Francja w swoich szerokich warstwach społecznych była przez wieki kształtowana w duchu idealizmu (opactwo w Cluny etc.), natomiast jej elity od Karola Wielkiego w mieszance idealistyczno-realistycznej (idealizm ale z próbami realistycznego tłumaczenia), kiedy cienka nić realizmu przeszła do Europy przez Irlandię (Beda Venerabilis a później przez Egberta Alkuin i jego pierwszy uniwersytet) - natomiast po św. Tomaszu już w znacznej mierze w duchu realizmu - o tyle w Anglii sytuacja była odwrotna: na ukształtowane już bardziej w realizmie społeczeństwo narzucony został przez Henryka VIII system bizantyński, połączony z wymianą elit na spolegliwe władzy a nie prawdzie.

  O ile jednak w Anglii podstawy realizmu były zakonserwowane w systemie sądowniczym z racji sposobu jego funkcjonowania (choć i tak w aparacie władzy efektem końcowym był brutalny pragmatyzm), o tyle we Francji realizm był słabo zakorzeniony, vide tendencje absolutystyczne i stosowanie rozwiązań w najlepszym wypadku bizantyńskich (Colbert), a w istocie turańskich ("Państwo to ja"), co również owocowało dominacją brutalnego pragmatyzmu. Rzeź elit w trakcie rewolucji francuskiej dopełniła upadku postaw bazujących na realizmie, powstałą pustkę aksjologiczną próbowano wypełnić rozmaitymi ideologiami, również państwowotwórczymi (August Comte), podczas gdy w Anglii XIX w. rolę tę pełniły koncepcje ekonomiczne, ale w tej chwili zarówno Francja jak i Anglia są de facto krajami misyjnymi. I islam chce wypełnić swoją misję.

 

  Ratunku dla Francji jako państwa w zasadzie już chyba nie ma, zresztą to samo prawdopodobnie dotyczy i innych państw Europy Zachodniej. Sygnałem końca pewnej epoki będzie, gdy realne bezpieczeństwo na ulicy zapewni kobietom jedynie burka a mężczyznom turban, natomiast noszenie ich będzie wiązało się z koniecznością przejścia na islam.

  Choć może się to wydawać dziwne, to już w perspektywie najbliższych dwóch lat może całkowicie zmienić się sytuacja społeczno-polityczna również w innych państwach Unii Europejskiej: zostaną z nich tylko zewnętrzne formy administracyjne, które łatwo będą mogły demokratycznie wprowadzić szariat, a nawet stworzyć Kalifat europejski.

  Mechanizm jest prosty: otóż dopóty, dopóki ludzie mniej lub bardziej chętnie, ale poddają się Państwu uosabianemu przez jego przepisy i egzekwujące je służby, tak długo Państwo jakoś działa. Dlatego też w Cywilizacji Bizantyńskiej tak wielką wagę Państwo przywiązuje do wczesnej edukacji, która ma za zadanie wyselekcjonować przyszłą kadrę, oraz wszystkim wpoić karność, gdyż ta cnota woli odpowiada za poddanie się prawu stanowionemu. Dla Państwa Cywilizacji Bizantyńskiej ludzie masowo i jawnie lekceważący przepisy, w dodatku za zgodą Państwa, są jak trucizna - pokazują innym, że można Państwo bezkarnie lekceważyć. Natomiast islam ma swoją koncepcję Kalifatu i przepisów, przestrzeganie których wymuszane jest groźbą śmierci.

  Jeżeli więc przychodzi masa "uchodźców" nie mówiących i nie chcących mówić w żadnym ze znanych gospodarzom języków, nie tylko jawnie lekceważących to Państwo, ale w dodatku namawiając żeby się do nich w tym lekceważeniu przyłączyć, zaś dla zachęty mają uwolnienie od konieczności przestrzegania uciążliwych przepisów, a dla opornych karę śmierci, to czy będzie wzbudzało zdziwienie, że masy ludzi w Europie, przyzwyczajone do karnego przystrzegania wszystkich możliwych i niemożliwych przepisów oraz postawione przed takim dylematem, podporządkują się w zamian za święty spokój i masowo zaczną przechodzić na islam? Tak więc nie tylko demografia, ale też zwykły, ludzki strach mogą spowodować gwałtowne zmiany wyników wyborów.

 

  Tak długo, jak długo porządek prawny państw Cywilizacji Bizantyńskiej związany był z chrześcijaństwem, w normalnych warunkach istniał jakiś fundamentalny zestaw wartości regulujący podstawowe zasady relacji Państwo - poddany (bo o "obywatelu" w Łacińskim tego słowa rozumieniu nie można mówić) w oparciu o który tworzony był system reguł ogólnych jego funkcjonowania. System ten uosabia Państwo i w związku z tym Bizantyniec może tylko "w Państwie, z Państwem, przez Państwo i dla Państwa", bo jako źródło prawdy jest ono nadrzędną wartością dla której warto było się poświęcać i narażać. Co prawda chrześcijaństwo w Europie Zachodniej już w dużej mierze nie istnieje, na poziomie państwowym w zasadzie całkowicie, ale Państwo zostało, tylko że w przeciwieństwie do islamu, z racji swojej pustki aksjologicznej, nie jest już w stanie niczego zaproponować ani zapewnić, poza resztkami mechanicznych czynności z obszaru pomocy społecznej.

  Oczywiście taka sytuacja rodzi napięcia społeczne, dojrzewa bunt, będą tworzyć się oddolne inicjatywy obronne zarówno przeciw islamowi jak i państwu, aż sytuacja wymknie się spod jakiejkolwiek kontroli, a że reakcja państwa będzie niewystarczająca, powstaną wystarczające warunki dla rozwoju kocepcji szukania pomocy na zewnątrz (Putin już przebiera nogami, zresztą już o tym pisałem).

 

  Koncepcja „Unii 2.0” jest drogą ratunku dla resztek Cywilizacji Łacińskiej, przynajmniej w Europie Środkowej. Jak wspomniałem, dla krajów Europy Zachodniej jest już prawdopodobnie zbyt późno, ale dla niektórych ich mieszkańców jest to jakaś szansa.

  Oczywiście jest to propozycja dla tych, którzy mają poczucie wspólnoty wykraczającej poza poziom czysto lokalny, natomiast pożądane jest stworzenie pewnego wzorca zawierającego odniesienia do unikalnych polskich doświadczeń związanych z rozwojem i upadkiem Cywilizacji Łacińskiej w postaci wskazania zagrożeń dla jej funkcjonowania, obecnie już zidentyfikowanych wraz z ich negatywnymi skutkami, oraz propozycji systemowych zabezpieczeń przed popełnianiem podobnych błędów.

 

  Zagrożenia te można rozpatrywać w kilku płaszczyznach odniesienia (zewnętrzne, wewnętrzne, polityczne, ekonomiczne, społeczne etc.), ale w tym ujęciu najistotniejsze są zagrożenia fundamentalne, wynikające z nieuświadamiania sobie w przeszłości ich wagi. Takimi zagrożeniami są tendencje do petryfikacji struktur społecznych (np. feudalizm w Europie czy statuty wiślickie w Polsce wraz z ich późniejszymi konsekwencjami, których negatywny wpływ na relacje między stanami oraz zdolność do naprawy wad systemu uwidocznił się wtedy, gdy na działania sanacyjne było już zbyt późno), brak stabilnego, jednoznacznego zdefiniowania i umocowania systemu wartości tworzącego Cywilizację Łacińską, czyli jasnego wskazania na etykę katolicką opartą o realistyczne kryterium prawdy (system wartości rozumiany był przez pokolenia jako pewna zastana oczywistość, co przy braku świadomości istnienia zagadnienia wpływu różnic systemów metafizycznych na rozwiązania cywilizacyjne ułatwiało destrukcyjne dłubanie przy zasadach), uzależnienie losów wspólnoty od indywidualnych cech jednostek którym wspólnota powierzała pewne zadania (vide: królowie wybitni a słabi), co czyniło wspólnotę relatywnie słabszą niż ościennych państw, bazujących na rozwiązaniach systemowych z Cywilizacji Bizantyńskiej (ostatecznie Rosja stała się realnym zagrożeniem dopiero po modernizacji przez Piotra Wielkiego, który przebudowę państwa od strony strukturalnej wzorował na rozwiązaniach niemieckich), czy też zagadnienie dziedziczenia pozycji społecznej, co w zależności od systemu dziedziczenia majątku prowadziło do koncentracji majątków lub ich rozdrabniania, a w konsekwencji w obydwu skrajnościach do blokowania rozwoju innowacji, gdyż albo mogły być zagrożeniem dla istniejących rozwiązań, albo nie było zaplecza ekonomicznego dla ich wdrażania, co skutkowało marnowaniem ogromnego potencjału twórczego (warto tu wskazać na doświadczenia bawarskie, czyli obszar Cywilizacji Łacińskiej na terenie Niemiec, gdzie wsparcie istniejącej aktywności jednostek poprzez strukturalne rozwiązania bizantyńskie zaowocowało wręcz skokiem innowacyjności w dziedzinie techniki, choć skutkowało degeneracją w obszarze cywilizacyjnym - Nietsche, Schmitt, nazizm).

 

  Propozycją takiego wzorca jest przykład wspominana Konstytucji Narodu Polskiego (http://niepoprawni.pl/blog/obserwator/najwyzszy-czas-na-konkrety) oraz zasad organizacji państwa jako monarchii republikańskiej, ograniczonej do najistotniejszych elementów tworzących i w obszarze poznanym zabezpieczających rozwiązania właściwe dla Cywilizacji Łacińskiej. Jest to efekt kilkuletniej pracy, konsultowanej nie tylko w obszarze filozoficznym, ale też i prawnym (filozofia prawa, konstytucjonaliści), więc w pewnym stopniu przygotowany do poddania pod szerszą dyskusję.  

  Najistotniejsza w projekcie jest Preambuła oraz wymienione elementy systemu prawnego (w tym sposób funkcjonowania sądów) – są gwarancją, że „Unia 2.0” nie będzie teokracją czy opresyjnym państwem wyznaniowym, lecz w duchu poszanowania wolnej woli ludzi będzie zachęcać do funkcjonowania w proponowanym porządku prawnym, jednocześnie umożliwiając życie w innych, nawet zupełnie odmiennych.

  Nowością jest niewątpliwie propozycja odmiennych statusów różnych osób wynikających z indywidualnej, ale odwracalnej decyzji: począwszy od zadeklarowanych przeciwników takiego rozwiązania, nie akceptujących Konstytucji, funkcjonujących w obszarze terytorialnym własnego porządku prawnego i w związku z tym nie podlegających ani obowiązkom ani nie korzystający z ochrony wspólnot innych niż własna, poprzez kategorię określoną roboczo jako „poddani”, akceptujący rozwiązania zawarte w Konstytucji na gruncie publicznym, choć deklarujący chęć życia we wspólnocie własnego porządku prawnego (np. wspólnota islamu czy judaizmu) i z racji tego ograniczających swoją aktywność polityczną do swojej wspólnoty, następnie „obywateli”, nie tylko akceptujących Konstytucję ale również Króla i przyjmujących porządek prawny państwa za swój i choć nie podzielających wartości tworzących Naród, to już partycypujący we władzach i stanowieniu prawa w normalnym procesie wyborczym (Sejm), oraz na koniec kategoria „członków Narodu Polskiego”, z czym wiążą się określone obowiązki indywidualne oraz wynikające z nich przywileje polityczne.

 

  Ta propozycja jest w pewnym sensie podobna do propozycji obecnej UE (każdy jest zapraszany), ale jakościowo odmienna (zaproszenie jest indywidualne, skierowane do poszczególnych osób a nie Państw i nawet jeżeli korzystamy z zaproszenia, to możemy funkcjonować w sposób jaki uznajemy dla siebie za stosowny). Warunek sine qua non jest jeden: jeżeli Państwo to ma być oparte na zasadach Cywilizacji Łacińskiej, to jedynym sposobem zapewnienia niezmienności jej fundamentalnych zasad i ochrony przed próbami ich zmiany w miarę upływu czasu, jest tylko bezpośrednie odwołanie do twórcy zasad etyki Kościoła, a więc Boga.

  Z punktu widzenia czystej logiki i znajomości meandrów historii widać wyraźnie, że powierzenie jakimkolwiek ludziom czy instytucjom władzy decydowania o tym co jest dobre a co złe, przynosi opłakane skutki (zaczęło się od wyrzucenia z raju). To nie człowiek rozstrzyga o prawdzie, a w takim razie w wymiarze praktycznym oznacza to, że Królem MUSI BYĆ uznany Jezus Chrystus, wskazany wprost jako jedyne i pełne źródło prawdy, a tylko reprezentowany przez Regenta będącego jedynie pełnomocnikiem w zakresie określonym w Konstytucji. Ostatecznie niby teraz też Prezydent odpowiada przed Bogiem i historią, ale co zrobić z takim, którego wiara była równie głęboka jak „medytacja” na mszy, zaś magisterium z historii załatwił mu teść?

  I to zakotwiczenie w niezmiennej transcendencji jako źródle PRAWDY do której się jedynie przybliżamy, musi być również podstawą Unii 2.0, Unii Narodów Cywilizacji Łacińskiej, choć oczywiście różne Narody mogą u siebie podchodzić do tego w rozmaity sposób, ostatecznie tworzą je dorośli ludzie i powinni wiedzieć do robią. Natomiast sposób działania i pozostała struktura państwa może być już wynikiem jakiejś zgody.

 

Chciałbym podkreślić – nie chodzi w żadnym wypadku o państwo wyznaniowe, lecz o takie Państwo, którego publiczny system wartości tworzy pewien wzorzec, stały i niezmienny dzięki zakorzenieniu w transcendencji poprzez akt Intronizacji Jezusa Chrystusa, ale otwartym dla tych, którzy chcą funkcjonować w innym, własnym porządku prawnym, nawet budowanym na innym systemie wartości.

 

Zapraszam do merytorycznej dyskusji

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (5 głosów)