Ale to już było...

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Odnosząc się do ostatniej fali protestów, na czele których stoją, lesbijka Marta Lempart i Klementyna Suchanow prawicowe media często przestrzegają przed „postępem” i „nowoczesnością” po lewacku oraz kreślą katastroficzną wizję „nowego wspaniałego świata”, jaki lewactwo chce nam zafundować. To wszystko prawda, ale pamiętajmy, że te lewackie „postępowe nowinki” mają już ponad stuletnia historię i nie ma tam nic a nic nowego. Inspirowane i finansowane z zagranicy protesty trwają już od 22 października, zaś 18 listopada o godzinie 18:00 miała nastąpić kulminacja rewolucyjnej zadymy, czyli wielka rozróba przed sejmem. Jednak odgrodzenie budynku parlamentu przez policję i żandarmerię wojskową wymusiło na zadymiarzach zamianę blokady sejmu na przemarsz przez Warszawę. Przypominam dzień 18 listopada, ponieważ lewacka hołota nieprzypadkowo wybrała tę datę. Otóż sto lat temu, 18 listopada 1920 roku stojący na czele bolszewików Lenin zalegalizował w sowieckiej Rosji jako pierwszym państwie na świecie, prawo do zabijania dzieci poczętych.

Jak więc widzimy, postulaty oraz żądania różnej maści wykolejeńców i zboczeńców to żadna postępowa nowinka, ale bardzo już stara lewacka śpiewka. Różnica polega na tym, że na czele bolszewickiej rewolucji postawiono pederastę Lenina, a u nas lesbijkę Lempart. Co ciekawe w obu przypadkach zakulisowymi reżyserami rewolucji tak wtedy jak i dziś byli Niemcy. Pederaści wprost uwielbiają chwalić się wybitnymi historycznymi postaciami o homoseksualnej orientacji, ale z jakiegoś powodu wstydliwie zapomnieli o Władimirze Iljiczu Leninie. Dlatego warto chyba przypomnieć kilka fragmentów z miłosnej korespondencji pomiędzy Leninem, a członkiem Politbiura PKC WKP, Grigorijem Zinowiewem (Gerszenem Aronowiczem Radomyslskim). Listy te odkrył w latach 70. ubiegłego wieku i opublikował w 2010 roku rosyjski historyk, J.W. Sokołow.

Zinowiew w liście do Lenina: „Wowa! Każdego razu, kiedy znajduję się daleko od ciebie, to bardzo cierpię. Przez cały czas wydaje mi się, że ja oto tutaj tęsknię za tobą, a ty właśnie w tej chwili zdradzasz mnie. Przecież jesteś rozwiązłym psotnikiem, ja to wiem… Nie zawsze można wytrzymać, zwłaszcza w rozłące z ukochanym. Ale ja się trzymam i na nic sobie nie pozwalam. A u ciebie sytuacja jest wstrętna – trzeba zawsze być przy Nadii. Rozumiem cię, wszystko rozumiem… I jak ciężko jest udawać przed otoczeniem, też rozumiem. Teraz przynajmniej jest nieco łatwiej – nie trzeba niczego przed nią już ukrywać. Nie tak jak wtedy, w Genewie, kiedy ona na początku nas przyłapała…”

W kolejnym liście Zinowiew pisze: „Wowa! A czy nie zarosła twoja pupcia podczas naszej rozłąki? Czy przez ten czas nic się z nią nie stało?… Wkrótce przyjadę, jak tylko tutaj uporam się ze sprawami i zajmiemy się przeczyszczaniem twojego słodkiego tyłeczka”.

Lenin odpowiada: „Kochany Herszelu! Ty absolutnie nie powinieneś obrażać się na mnie. Czuję, że ty z rozmysłem przedłużasz swój pobyt na Kaukazie, chociaż sytuacja zupełnie tego nie wymaga. Prawdopodobnie jesteś na mnie obrażony. Ale nie ma tu mojej winy. To tylko twoje głupie podejrzenia. Co do Lejby i mnie, to było jedynie jeden raz i więcej się nie powtórzy. Czekam na ciebie i pogodzimy się w naszym cudownym gniazdku. Zawsze twój Wowa”.

Ten tajemniczy Lejba, z którym jak czytamy Lenin „ jedynie jeden jedyny raz” to oczywiście komisarz ludowy, Lew Trocki. Tak oto wyglądała wierchuszka bolszewickiej rewolucji. Nie przypominam tych listów dla taniej sensacji, ale tylko po to, aby wykazać, że historycznie rzecz biorąc nie dzieje się dzisiaj nic nowego, jeżeli chodzi o postulaty lewackich rewolucjonistów, a także pomysły na ich werbowanie. Zawsze wrogie siły sięgają po gotowych na wszystko zdrajców zaś tych najłatwiej znaleźć wśród moralnych i etycznych degeneratów, żeby nie powiedzieć zwyrodnialców, ponieważ do brudnych i antyludzkich przedsięwzięć najlepiej nadają się brudne, zdemoralizowane i odczłowieczone jednostki.

Tak, więc lesbijka, Marta Lempart nie tylko nie wymyśliła prochu, ale nawet nie wymyśliła samej siebie. I znowu cofnę się o sto lat by przypomnieć bolszewicką komisarz ludową, Aleksandrę Kołłontaj, którą można określić, jako alter ego, Marty Lempart. W 1919 roku Kołłontaj utworzyła „Żanotdieł” będący czymś w rodzaju „Ministerstwa Kobiet”. Była propagatorką nieodpowiedzialnej wolnej miłości, sama dając przykład niezliczoną ilością kochanków i partnerów seksualnych. Jej program można streścić jednym zdaniem brzmiącym „koniec z moralnością i religią”. Wśród postulatów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet obok wszechobecnych haseł w stylu, j…ć i wy…….ć przebijają się żądania wyrzucenia religii ze szkół i wprowadzenia w szkołach seksedukacji. Sto lat temu komisarz ludowa, Aleksandra Kołłontaj również wprowadzała edukację seksualną młodzieży lansując koncepcję „szklanki wody”, czyli traktowania stosunków płciowych na równi z zaspokajaniem takich potrzeb człowieka jak jedzenie i picie czy załatwianiem czynności fizjologicznych takich jak wypróżnianie.

Zdegenerowana lewacka trzódka kierowana przez komisarzycę Lempart zaproponowała niedawno na konferencji prasowej, aby w rozmowy na temat lekcji religii toczone między uczniami, a ich rodzicami ingerowały specjalnie powołane w tym celu moderatorki. Z ust jednej z aktywistek padły wtedy takie oto słowa: „Świecka szkoła to opieka medyczna, nie watykańska. To wolność słowa i sztuki. Precz z „Mordo Iuris”, precz z finansowaniem Kościoła, stop klerykalizacji i narodowa apostazja”. Wszystko to brzmi mało oryginalnie, bo „zanik rodziny” oraz „świecka szkoła”, której celem byłaby „radykalna reedukacja jaźni” to stuletni program jota w jotę zerżnięty z programu komisarz ludowej, Kołłontaj. Z kolei prawdziwym celem powołania owych moderatorek jest sprowokowanie wielkiego ogólnopolskiego buntu dzieci przeciwko ich rodzicom oraz masowa produkcja młodych donosicieli, którzy denuncjowaliby swoje matki i ojców. Wzorem może tu być Pawka Morozow wykreowany przez bolszewików na ikonę ruchu pionierskiego i „bohater”, który doniósł władzom na własnego ojca „kułaka”. Jak więc widzimy po stu latach pomysł na zniszczenie „starego świata” jest ciągle ten sam. Zniszczyć religie chrześcijańską i rodzinę. Nie ma w tym wszystkim niczego zaskakującego, bo jak mówiła tuż przed swoją śmiercią w 2005 roku siostra Łucja dos Santos – jedna z trójki pastuszków i świadków objawień maryjnych w Fatimie: „Kluczowa bitwa między Chrystusem a szatanem będzie toczyła się o małżeństwo i rodzinę”.

Od bolszewickiej rewolucji minął już cały wiek z okładem i raczej za bardzo mało prawdopodobne uważam, aby dzisiaj dwójce wynajętych przez lewacką międzynarodówkę neomarksistkom udało się zapanować nad młodymi pokoleniami Polaków. Jakoś nie mieści mi się w głowie, że jakaś licząca się część naszego narodu podda się dyktaturze prymitywnej, ordynarnej i bluzgającej lesbijki, Marty Lempart, która na dodatek jest obłudną i kłamliwą faryzeuszką. To samo dotyczy Klementyny Suchanow oskarżanej o molestowanie niedawnego idola „salonu” i „wiodących mediów”, Michała Szutowicza, aktywisty LGBT, który każe się nazywać kobietą i używa pseudonimu „Margot”.

Jak więc widzimy wizja „nowego wspaniałego świata” nie jest wcale taka nowa. Jest nawet o wiele starsza niż czasy, w których swoje komunistyczne eksperymenty przeprowadzała towarzyszka komisarz, Aleksandra Kołłontaj. Już na przełomie XVIII i XIX w. mason, Josepha Comte de Maistre, pisał: „Do chwili obecnej narody zabijano w podbojach, czyli przez inwazje: ale tutaj nasuwa się ważne pytanie: czy naród nie może umierać na własnej ziemi, bez przesiedlania czy inwazji, a przez to, żeby szkodniki rozkładały samo sedno tych oryginalnych i ustanowionych zasad, które czyniły ten naród takim jaki jest?”

Dlatego śmiejmy się prosto w twarz tym obrzydliwym lewackim i feministycznym lampucerom, kiedy mówią o postępie, nowoczesności i podążaniu za duchem czasów.

„Ale to już było i nie wróci więcej” – śpiewała Maryla Rodowicz. Niestety lewackie „stare” cyklicznie wraca i zawsze w tym samym diabelskim opakowaniu „nowoczesności” i „wielkiego postępu ludzkości”. Szatan ma tylko jeden stary i wyświechtany pomysł, a jego cel to zniszczenie Kościoła oraz likwidacja prawdziwej rodziny. Aż dziw bierze, że tyle kobiet ulega argumentacji spadkobierców zbrodniarzy, Lenina i Kołłontaj. Nie zdają sobie widać sprawy, że idą za postępem, który ma brodę dłuższą nawet od tej, jaka nosił Marks.

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”

Brak głosów