Mit wielkich korporacji

Obrazek użytkownika Kirker
Blog

Stara lewica miała swoich wrogów w postaci kleru, arystokracji i burżuazji. Przeciwko tym warstwom społeczeństwa wytaczane były wszelkie jej działa i to praktycznie od zarania. Wrogami lewicy była religia, posiadacze ziemscy oraz fabrykanci. Z czasem oczywiście się to zmieniało - na początku to był tylko kler i arystokracja, potem gdy z demoliberalnej magmy wyłonił się socjalizm do tego grona dołączyli przemysłowcy. Lewica na wiele sposobów próbowała temu przeciwdziałać. A to było burzenie kościołów i tworzenie muzeów ateizmu, a to nacjonalizacja majątków ziemskich i środków produkcji. Tak to czyniła stara lewica ze swoimi, jak sama podawała, śmiertelnymi wrogami.

Teraz czasy się zmieniły. Oczywiście, lewactwo z uporem maniaka dalej zwalcza religię. Zeitgeist jednak robi swoje. Arystokracja i burżuazja zostały zastąpione obecnie przez wielkie korporacje; czy wynika to z tropizmu lewactwa do cudzych pieniędzy? Obok przeróżnych form kultów (może z wyjątkiem judaizmu) teraz to jest wróg numer jeden. Kiedyś stwierdziłem, że lewactwo bez szczucia jednych ludzi na drugich nie może istnieć. Tak samo jest i w rzeczonym wypadku. W zlewaczałym Hollywood w wielu filmach pozytywny bohater walczy właśnie z nimi. Te wielkie korporacje mają łamać prawa pracownicze, inwigilować i na wszelkie sposoby podglądać ludzi. Współczesna lewica opowiada o nich takie rzeczy, uderzając w różne teorie spiskowe. Najbardziej skrajni lewacy uznaliby, że pewnie jestem sponsorowany przez jakąś korporację, która ma dawać mi pieniądze w celu obrony neoliberalnego modelu gospodarki. Ażeby było jeszcze ciekawiej, dodam, iż niejednokrotnie ci ludzi na samo wspomnienie o masonerii reagują szyderczym śmiechem.

Zaznaczyłem wyżej, że oni walczą z tymi korporacjami. A jak to robią? Wprowadzają płace minimalne, przepisy antymonopolowe, progresję podatkową, wiele koncesji oraz wiele innych regulacji, aby uchronić małych przed zdeptaniem przez dużych. A jaki jest tego wszystkiego skutek? Przypomina to raczej gaszenie ognia benzyną. Lewicowe podejście do gospodarki pomaga tak naprawdę wielkim korporacjom. A z jakich powodów?

Socjaliści wprowadzają szereg regulacji. W wyniku tego już samo założenie nowej firmy jest ciężkie. Korzystają na tym wielkie korporacje, które nie mają wówczas żadnej konkurencji. Co więcej, one lobbują za tym, żeby było więcej przepisów, odpowiednia ilość biurokracji. To wszystko po to, aby uprzykrzyć małym i średnim przedsiębiorcom życie. Inna rzecz to koncesje. Przecież na przykład, gdyby każdy mógł robić sobie papierosy w domu i sprzedawać je, to obecni giganci typu Phillipa Morrisa nie mieliby takiej pozycji. Zostaliby zmuszeni do jej obrony.

Współczesna lewica twardo broni progresji podatkowej. A do czego ona prowadzi? Klasa średnia jest dojona i musi płacić wysokie stawki, a najbogatsi czynią to w rajach podatkowych typu Liechtenstein, Bahamy czy Bermudy. Progresywny podatek dochodowy zatem ogranicza tylko rozwój przedsiębiorczości, ergo sprzyja wielkim korporacjom.

Inna regulacja to płaca minimalna. Socjaliści uważają, że ma ona zapobiegać wyzyskiwaniu pracowników przez nieuczciwych pracodawców. Tak jest, ale tylko na papierze. W takim razie, dlaczego w USA sieć supermarketów Wallmart domaga się podniesienia płacy minimalnej? Jak to w końcu w ogóle jest?! Stare powiedzenie mówi, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to o pieniądze. Tak samo jest w tym wypadku. Wallmart i jemu podobni chcą po prostu pozbyć się konkurencji. Oni i tak płacą więcej niż minimum, tak samo jak wszystkie wielkie korporacje. Domagają się podniesienia płacy minimalnej z jednej prostej przyczyny. Po prostu mali i średni przedsiębiorcy nie będą w stanie tyle ludziom zapłacić, najpewniej nie zatrudnią większej ilości pracowników, więc w dłuższej skali czasu przegrają.

Lewica obecnie twardo broni przepisów antymonopolowych. Czyni przy tym błędne założenie, że wolny rynek prowadzi w końcu do powstawania monopoli. A tak nie jest. Monopole czy oligopole powstają, gdy mamy interwencjonizm czy protekcjonizm, właśnie w postaci płacy minimalnej, progresji podatkowej czy też koncesji. Gdyby tych elementów nie było, wielkie korporacje zmuszone byłyby do bezustannej obrony swojej pozycji na ręku. Ich miejsce mógłby zająć ktoś zupełnie inny. Ale niestety, mamy te wszystkie interwencje, no i socjalistyczna spirala się nakręca. Mamy urzędy antymonopolowe, odpowiednie przepisy. To jest jednak dalej wspomniane przeze mnie gaszenie ognia benzyną. Przepisy antymonopolowe używane są do rozgrywek pomiędzy różnymi grupami kapitałowymi, które w ten sposób pozbywają się konkurencji. To, co miało prowadzić do tego, aby monopole się nie tworzyły, tylko je umacnia. Historycznie rzecz biorąc, w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego stulecia w USA działała Antymonopoly Party, która domagała się wprowadzenia przepisów antymonopolowych. Związana była, rzecz jasna, z wielkim kapitałem.

Wypada również wspomnieć o wyjątkowej hipokryzji lewactwa. Otóż oni uczynili sobie wrogów z wielkich korporacji, a co się dzieje? W wielu krajach te koncerny dostają jeszcze dotacje. Dzieje się tak na przykład w Europie Zachodniej. No i jak mają wtedy nie powstawać monopole wielkich korporacji, na które socjaliści i populiści są tak uczuleni?

Lewica jeszcze niejednokrotnie jest finansowana przez wielkie korporacje. Hitlera przecież sponsorował Krupp. Obecnie zieloni dostają pieniądze od wydobywczych i energetycznych korporacji, ażeby hamować rozwój energetyki atomowej. Widać tutaj pewien pragmatyzm koncernów; popierają oni takie formacje, które zapewnią im monopol mimo wszystko.

Tak się psioczy na te wielkie korporacje. W rzeczywistości ich śmiertelnym wrogiem jest wolny rynek. One tego nie chcą, życzą sobie, aby co jakiś czas wprowadzano nowe regulacje. Populiści i socjaliści - może nie zdają sobie z tego sprawy - ale są największymi sprzymierzeńcami wielkich, międzynarodowych korporacji.

Brak głosów