No i znowu Kublik

Obrazek użytkownika Smok Eustachy
Kraj

Wybaczcie - dziś przeżywam swoje prostactwo. Jako istota nieskomplikowana zakładam, że jeżeli ktoś ma siniaka to ktoś inny musiał go w ryj trzasnąć. Zresztą - pewnie każdy myśli podobnie. Ta idea na gruncie wypadków daje się również zastosować, zobrazuję ją zatem na gruncie matematycznym: W równaniu lewa strona musi się zgadzać z prawą, np:

2+4=3+3

Podobnie przy katastrofie skutki muszą odpowiadać przyczynom. Jeżeli np. samolot miał lecieć w lewo a poleciał w prawo i się rozbił, to oczekujemy że wrak będzie po prawej a nie po lewej. Jeżeli z zapisów skrzynek wynika, że silnik się rozsypał to nie może na wraku pozostać nienaruszony. W końcu - jak samolot miał wpaść do morza to wrak musi być w tym morzu, a nie zupełnie gdzie indziej.

Rozwijając dalej te uwagi o charakterze ogólnym wypada się odnieść do dwóch kwestii: pierwsza, że należy badać tylko przyczyny katastrofy, a nie wszystkie okoliczności. Znaczy to, że wspomnianej wyżej równości nie zachowujemy i nie musi się zgadzać jedno z drugim. Komisja badania wypadków lotniczych, hipotetyczna rzecz jasna, gdyby na bezczela z rekonstrukcją przyczyn w ogóle rozminęła się ze skutkami, np. stwierdziła, że samolot stracił sterowność i rozbił się, a tenże samolot by wcale się nie rozbił tylko wylądował awaryjnie zupełnie gdzie indziej - to by jeszcze nie przeszło.

Przykładowo wyobraźcie sobie że ktoś do samolotu wniósł bombę. Ale przy lądowaniu pilot popełnił błąd i posadził maszynę przed pasem na brzuchu. Ładunek zdetonował wskutek wstrząsu, ale komisji nie obchodzi jak wnieśli bombę, po co wnieśli, kto wniósł, bo przyczyną był błąd pilota. Bardzo wygodne podejście.

Drugim zagadnieniem jest wygodna, acz kontrowersyjna koncepcja nie szukania winnych, a wyjaśniania przyczyn. Brzmi pięknie, ludzie nie boją się kary więc prawdę mówią, komisja raport pisze, zalecenia daje, bezpieczeństwo lotnictwa wzrasta. Ale wyobraźcie sobie że lecicie samolotem i jakiś koleś zasadza się na niego ze stingerem i odpala rakietę i bum. Komisja go znajduje, zresztą jakie znajduje? Sam się zgłasza. Opowiada: tu "żem stał, tak żem przycelował i odpalił". I komisja puszcza go -dzięki, siema, na ra - przyczyny wyjaśnione, zalecenia wydane, a gościu bezkarny. Bezpiecznie się czujecie?

II

Rozpatrując Katastrofę Smoleńską na tym gruncie widać, że Komisja Millera pobłądziła. Stwierdziła, że skoro rzeczywiste położenie wraku z grubsza się zgadza z tym, co im wychodzi z teorii, to nikt się nie przyczepi. Ogon się przesunie parę metrów i szafa gra. Gdyby tam było z kilometr różnicy to by sobie pewnie rady nie dali. Powinni pomyśleć, że teraz taka tradycyjna maniana nie przejdzie.

Zauważcie, że ta zasada szukania przyczyn działa w jedną stronę: jeśli stwierdzimy, że przyczyną katastrofy były wybuchy i rozpad samolotu w powietrzu to tym samym rzekome błędy załogi nie były przyczyną i nas to nie interesuje. Tego już pojąć nie mogą tylko jak nakręceni nawijają swoje. Trochę logicznej konsekwencji.

Agnieszka Kublik też tej konsekwencji potrzebuje. W zapoprzednim texcie napisała, że nad brzozą samolot miał przechył 90 stopni, teraz się poprawiła, że nad drogą. Tam gdzie go widział kierowca autobusu. Kierowca go widział kołami w dół czyli normalnie a nie bokiem. Dlaczego oni tak ściemniają? Kończę bo muszę jeszcze ten artykuł sobie zapisać, póki się da.

Brak głosów