PiS-owskie obozy zagłady

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Wczoraj pani Gronkiewicz- Waltz, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej i Prezydent Warszawy, zapisała kolejną, chlubną jak się domyślam, kartę w dziele ujawniania prawdy o polskich oboz… ups! O postępach w nazyfikacji PiS-u oczywiście!

Ta moja nibypomyłka wydaje się takim cwanych zabiegiem erystycznym…

Owszem, miałem zamiar podworować sobie z tego zaiste niezwykłego talentu a może wręcz instynktu jeśli wziąć pod uwagę skalę zjawiska, który czyni z partii pani Waltz i jej (Platformy a nie pani Waltz rzecz jasna) miłosników istne zbiorowisko współczesnych Szymonów Wiesenthali. Zamierzałem też snuć przypuszczenia na temat prawdopodobnie wciśniętej podstępem tej partii, kulawej jakimiś specyficznymi ograniczeniami usługi telekomunikacyjnej, która pozwala tylko na toporny przekaz sms-owy w rodzaju „PiS – nazi” „Kaczyński- Hitler” oraz „podpalić Polskę” sprawiający, że to partyjne „mówienie jednym głosem” ma tak karykaturalny wymiar. Wreszcie mogłem wykpić wyjątkowe, choć i w ramach tej partii dość powszechne, znawstwo tematyki i symboliki nazistowskiej, sprawiające wręcz wrażenie jakiejś chorobliwej fascynacji i obsesji.

Ale jakoś nie bardzo mi do śmiechu. Zdumiewa mnie raczej ta masowa głupota, która skutecznie zdaje się bronić tych wszystkich współczesnych „łowców nazistów” przed kilkoma oczywistymi refleksjami.

Choćby tą, że jakoś mało współgra to coraz bardziej masowe ale i coraz bardziej naciągane wskazywanie w naszym życiu politycznym i społecznym stycznych do tego co działo się w Niemczech lat 30-tych XX wieku z naszymi dość ostrymi reakcjami w pewnej bolesnej dla nas (ale akurat jakże bliskiej tematycznie) sprawie. Od lat jako państwo i jako naród toczymy czasem mniej a czasem bardziej zaciekłą „wojnę pozycyjną” z brakiem wiedzy, zwykłym niechlujstwem czy wreszcie ze złą wolą tych, którzy uparcie, publicznie używają określenia „polskie obozy zagłady”.

Trudno nawet wyobrazić sobie konsternacją a może i radość tych wszystkich, którzy zmuszani byli dotąd prostować te krzywdzące dla nas, kłamliwe określenie i jeszcze za nie przepraszać. Przecież teraz właśnie demonstrujemy im jak łatwo w praktyce obarcza się kogoś najgorszym chyba ze znanych ludzkości piętn. Czym przy tak łatwym określaniu nazistą kogoś, kto skieruje ku niebu słup światła albo przespaceruje się z płonącą żagwią jest ten pomijany czasem, drobny przecież niuans, że w polskim Oświęcimiu czy Sobiborze to jednak nie Polacy wsadzali za druty i palili w krematoriach.

Następną z refleksji pozwoliłem już sobie kiedyś zilustrować obrazową, kpiarską uwagą, że ci wszyscy wypominający PiS-owi totalitarne marsze z pochodniami robią to z takim przekonaniem i fachowością jakby sami osobiście we wspomnianych już latach 30-tych XX wieku ochoczo maszerowali w takim właśnie świetle ulicami Berlina czy Norymbergii ku chwale Adolfa i jego „partii pracujących”. Tyle w tych ich wypowiedziach i filipikach niewątpliwego znawstwa…

W tym właśnie rzecz cała.

Ilu z tych, którzy na wyścigi popisują się tą ekspercką wiedzą w kwestii ustalenia czym był nazizm, skąd się wziął i co niósł ze sobą, miało rzeczywiście do czynienia z tym koszmarnym, nieludzkim systemem? Urodzona w 1952 pani Waltz chyba raczej nie…

Zastanawiam się, czy ktokolwiek ktoś, kto był ofiarą albo choć bezpośrednim świadkiem tego, czym naprawdę był nazizm, z taką łatwością używałby tej nazwy do opisywania i oceny politycznych konkurentów.

Ja rozumiem, że trwa u nas bezpardonowa walka polityczna. Na tyle bezpardonowa, że wymaganie od jej uczestników przyzwoitości i jeszcze szacunku dla konkurentów jest oczywistą naiwnością a może i głupotą zwykłą. Ale trudno nie wymagać szacunku dla tych, którzy w tej dzisiejszej, brutalnej rozgrywce nie uczestniczą. Mam na myśli ludzi, którzy dziesiątki lat temu zetknęli się z dziełem prawdziwego Adolfa Hitlera. Tych, którzy znaczenie słowa nazizm poznawali w bólu rozcinanej bykowcem skóry na plecach, w mękach głodowej śmierci czy w tej szybszej, od kuli w głowę.

Czasem boję się, iż któregoś dnia zdarzyć się może, że zacznę życzyć któremuś z tych współczesnych „znawców”, by swe teoretyczne przygotowanie miał możliwość na samym sobie sprawdzić praktycznie i wychwycić niewątpliwe różnice.

Nie wiem czego dziś trzeba, by ci pędzący wygodne życie, korzystający z wolności słowa bez żadnej kary czy jej ryzyka choćby, daleko poza granice zdrowego rozsądku, mający zdecydowanie większy wpływ na obywateli niż ci wskazywani przez nich przyszli naziści, pojąć mogli niestosowność takiego widzenia i pokazywania spraw. I to, że taki koncept w politycznej walce jest właściwie niefrasobliwym „pluciem do celu” na groby prawdziwych ofiar nazizmu.

Z lat osiemdziesiątych, z ich drugiej połowy pamiętam zdarzenie. Były to czasy zwalczanych brutalnie i skutecznie przez ówczesne władze antykomunistycznych demonstracji . Na jednej z nich pojawił się były więzień polityczny czasów ostatnich ubrany dla upamiętnienia swojej martyrologii w kacetowy pasiak. Gdy szedł tak z innymi przeciw szeregom ZOMO nagle obok niego znalazła się idąca z tym samym tłumem drobna staruszka. Zaskoczona popatrzyła na postawnego mężczyznę, jego młody wiek oraz jego ubiór i głośno zauważyła.

- Wyglądasz jak kapo z Auschwitz. Tylko oni byli tacy odkarmieni. My mieliśmy pod pasiakiem tylko kości.

Każdy kto z taką łatwością rzuca tym najgorszym oskarżeniem powinien pamiętać o największym zagrożeniu, Nie, nie jest nim Jarosław Kaczyński. Jest nim to, co mogą z tej lekcji wyciągnąć urodzeni w XXI wieku i słuchający tych bajek o nazistach na Krakowskim Przedmieściu. Może w rzeczywistości objawić się scena widziana kiedyś w jakimś filmie. Taka, w której młodzież zwiedzająca Auschwitz- Birkenau czy Muzeum Powstania Warszawskiego z powagą pytać będzie przewodników o to jak więźniowie spędzali long weekendy oraz czy Niemcy płacili powstańcom odszkodowania jeśli zdarzyło się im tamtych zranić. I będą myśleć że największymi ofiarami nazizmu byli różni dzisiejsi młodziankowie z Nowego Światu czy Czerskiej.

ps. Uprzedzając przewidywany kierunek polemik, w którym „zaprzaniec” wart jest trzech „nazistów”, „agent” kompanii SA-manów a „Komoruski” wręcz całej dywizji SS „Leibstandarte Adolf Hitler” wyjaśniam, że nie jest. Żeby nie zajmować niektórym ich cennego czasu…

Brak głosów

Komentarze

w TVN24 był poświęcony "faszystowskiej" partii PiS i jej "bezmózgim, skołowanym" sympatykom. Łatwo władzy nie zamierzają oddać.

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#159483

Myśl warta szerszego rozpropagowania.

Tak się od pewnego czasu zastanawiam, czy Trybunał Stanu czy raczej Trybunał Międzynarodowy będzie stosowniejszą instancją do zbadania działalności "rządu" Tuska.
Bo o ile działania przeciwko ś.p. Prezydentowi RP były zdradą stanu i złamaniem konstytucji, to nagminne propagowanie hasła "faszyzm", namawianie (w przypadku mordu łódzkiego nawet skuteczne) do zabijania opozycji i jawna dyskryminacja 20 - 30% społeczeństwa można spokojnie zakwalifikować jako zbrodnię nazistowską.

Co by się działo, gdyby ktoś nazwał Żydów "bydłem"?
Co by się działo, gdyby ktoś tak nazwał Afroamerykanów?
Albo wyborców Republikanów bądź Demokratów.
Nie mówiąc już o mniejszości narodowej, seksualnej lub religijnej.

Vote up!
0
Vote down!
0
#159555