Donald Tusk w uścisku demonów

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Jeśli chciałoby się racjonalnie wytłumaczyć ostatnie, dość nieskoordynowane by nie rzec histeryczne, działania polskiego rządu a w szczególności jego szefa w związku z publikacją raportu MAK, trzeba by się pewnie niewąsko nagimnastykować. Albo przyjąć (inaczej niż to robi niedościgniony mistrz ślizgania się na wazelinie Tomasz Wołek), że w tym zachowaniu trudno doszukać się jakichkolwiek przebłysków racjonalności. Chyba, żeby ułatwić sobie nieco życie i odwołać się do całkowicie niemal zignorowanej hipotezy Janusza Korwina- Mikke, wedle której bierność polskich władz była działaniem wykalkulowanym, obliczonym na wywołanie „zastępczego” zamieszania w celu przykrycia problemu zdecydowanie bardziej mogącego zaszkodzić notowaniom rządu i poziomowi sympatii, jaką rządząca ekipa cieszy się (jak można wnosić z wyników badań)  u większości społeczeństwa.

Jeśli Korwin- Mikke dobrze czyta całą sytuację to rzecz ma się następująco. Donaldowi Tuskowi i jego otoczeniu wyszło, że zdecydowanie większym zagrożeniem dla rządu byłoby rozpętanie dyskusji wokół spraw dotyczących proponowanych przez rząd rozwiązań odnoszących się do naszych emerytur. Te, jak wiadomo dotyczą, a więc i potencjalnie interesują całe społeczeństwo. Nadto w tej kwestii linia podziału na zwolenników propozycji rządu i ich przeciwników jest zdecydowanie trudna do przewidzenia. Mogło się okazać, że nagle do publicznej wiadomości przeciekną dane, wedle których rząd ma więcej przeciwników niż zwolenników. W roku, w którym czeka nas elekcja, mająca uczynić z obecnej ekipy pierwszą potrafiąca przetrwać więcej niż tylko jedną kadencję, byłoby to niezbyt sprzyjające.

Dlatego Premier i jego ludzie uznali, że lepiej będzie publiczną dyskusję przenieść na grunt, na którym czują się oni zdecydowanie pewniej. Na taki, na którym odnieśli już niejedno zwycięstwo i zdawali się nad nim całkowicie panować. Chodzi o rozgrywanie emocji podzielonego społeczeństwa.

Do tego miejsca jestem skłonny zgodzić się z Korwinem jednak wydaje mi się, ze o ile trafnie diagnozuje on zastosowany mechanizm to pomylił się mocno w oszacowaniu skutków jego zastosowania. Pomylił się oceniając, że „Jarosław Kaczyński brnie w pułapkę”.

Myślę, że pomyłka Korwina była skutkiem jeszcze większej pomyłki Tuska i jego ludzi. Pomyłki będącej skutkiem zlekceważenia zarówno specyfiki tej konkretnej sytuacji jak i pewnej organicznej cechy naszego społeczeństwa. Otoczenie Premiera zbyt mechanicznie przeniosło, jak się jemu wydawało, zakonserwowany już wystarczająco podział w społeczeństwie zarysowany wokół dość ogólnego problemu widzenia tragedii smoleńskiej na ten konkretny przypadek, jakim było zachowanie MAK.

Zapewne w sposobie myślenia ludzi Tuska było oczywistym, że znany już im z grudnia raport musi (!) rozpętać znane z wcześniejszych epizodów „demony”, wobec których wątpiąca nieco w niezawodność i wyjątkowość aktualnie rządzących większość, ta światlejsza i bardziej nowoczesna stanie murem przy Tusku. I znów będzie jak było dawniej. Garstka szaleńców wykrzykująca to co zawsze i zdrowa, rozsądna reszta…

I tu, niestety pan Tusk przeliczył się grubo. Po pierwsze już przy wyborze pola wojny. Gotów jestem stawiać dolary przeciw orzechom, że zgoda na wałkowanie kwestii OFE kosztowałaby Tuska znacznie mniej. Owszem, staliby przeciwko rządowi różni Balcerowicze i im podobni. Ale i tak stoją przecież! Natomiast społeczeństwo… Ono po pierwsze nie zna się na rzeczy tak, jak Balcerowicze różni i łatwo dałoby się spacyfikować przez tego czy owego spolegliwego wobec Tuska i rządu „fachowca” od emerytur. Nadto… nie jest do natychmiastowego sprawdzenia żadne twierdzenie  dotyczące skutków majstrowania rządu przy emeryturach. Po latach tak naprawdę dowiemy się czy tak, czy wręcz przeciwnie.

W sprawie raportu natomiast Tusk zbyt optymistycznie oszacował skutki stosowanej przez swoją ekipę i różne „zaprzyjaźnione” media socjotechniki mającej homogenizować społeczeństwo na masę „nowoczesną” i „wolna od uprzedzeń”, zdecydowanie odrzucającą tę odporna na przedsięwzięte działania edukacyjno- wychowawcze garstkę „ciemnych ksenofobów” z ich „chora” optyką.

Z pozoru mógł grac „w ciemno”. Dotychczasowe potyczki wskazywały, że nijak do „jego” większości nie może trafić jakiekolwiek  punkt widzenia inny niż serwowane od miesięcy słowa o „otwarciu”, „ociepleniu” i tym podobne dotyczące naszych stosunków z sąsiadem ze wschodu. Zdawało się przecież, że dla większości obywateli ten kierunek to ewidentnie kawałek najbardziej finezyjnej jazdy tej ekipy.

Jednak nikt z tych, którzy doradzili albo w porę nie odradzili tej taktyki, nie przewidział, że coś, co dla rządzących polityków jest tylko archaicznym wstecznictwem może obudzić się w postaci zranionej dumy narodowej. Prawdą jest, że jakaś tam, niemała część Polaków nie tylko łyka nazywanie głowy swego państwa „kartoflem” ale robiła to z wyraźnym smakiem i głośnym rechotem. Prawdą jest też, że do kanonu zachowań światłego Polaka weszło poczucie wstydu „za Kaczyńskich” i im podobnych. Ale prawda jest i to, że przy tych wszystkich nowych zwyczajach ciągle jeszcze jesteśmy Polakami. Z całym dobrodziejstwem inwentarza. I o ile ta i owa „czarna owca” wyrodzona z Narodu może w Paryżu cz Berlinie odczuwać kompleksy wobec „wielkiego świata” o tyle żaden Ruski nic nam nie będzie wciskał! A już na pewno nie będzie traktował nas jak upośledzonego przedszkolaka!

Jeśli więc pan Tusk postanowił „w obronie własnej”, wobec tego, że wali się coraz więcej „owoców jego geniuszu”, obudzić niezawodne dotąd stare i sprawdzone demony to się mocno przeliczył. Ten taniec, który wywołał nie przestraszył obywateli, nie zagnał ich pod jego dobrotliwe ramiona zawsze gotowe do obrony. Obudzone demony nie miały czasu straszyć społeczeństwa bo z miejsca rzuciły się do gardła panu Tuskowi.

To chyba najdotkliwsza porażka tego rządu. Porażka, której skutki trudno na razie przewidzieć. Tym większa, że nakładająca się na zbliżająca się coraz szybciej rocznicę Smoleńska i przez to nie łatwa wcale do wyciszenia czy przykrycia czymkolwiek. To chyba był ten „ostatni as z rękawa” przygotowany na okoliczność „gry Smoleńskiem”.

Nie dziwię się więc reakcji Premiera. Tej nieobecności i tej ucieczce w Dolomity post factum. Zabawa z demonami przerosła Tuska niczym zadufanego w sobie bezpodstawnie ucznia czarnoksiężnika. I okazała się czymś wyjątkowo nieprzyjemnym. Zwinął więc ogon pod siebie i tyle go było…

Inna sprawa, że pewnie szybko się otrząśnie. Jego przeciwnicy robią wszystko by dać mu taka szansę. Niestety…

 

Brak głosów

Komentarze

Bierność Tuska wynika wg mnie z tego, że oni czekają na to co ustalą ruscy - jaka będzie wersja oficjalna. Z kolei reszta Układu czeka na sygnał od Tuska jaka ta wersja w końcu jest.

Wg mnie - c wcześniej tu pisałem - to nie był zamach zaplanowany i przeprowadzony przez Putina a jedynie na terytorium Rosji i w "ich stylu",tak żeby na Rosję padł cień podejrzeń.

Putin nie miał interesu w takiej jatce a już na pewno nie tuż przed wyborami, które mogło odsunąć Kaczyńskiego od władzy. Za dużo Rosja wydała i wydaje na poprawę wizerunku i na związanie sie z zachodem, żeby coś takiego jak zamach na głowę państwa członka NATO i UE przeprowadzić.

Putin sam chciał wiedzieć kto i co tam zrobił, i jak sie dowiedział to zniszczył dowody tak aby nikt inny do nich nie dotarł.

Olewał to co strona polska chce i na co czeka, bo nie to było najważniejsze. A teraz, jak już pewnie jest po wszystkim po prostu gra.

W co gra? Być może w obalenie (osłabienie) Tuska i wzmocnienie Komorowskiego (związanego z propaganda którą trzymają Żydzi i WSI/UB gdzie jest czerwona agentura) który jest reprezentantem Niemiec w tym nadwiślańskim kondominium.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#126288

nie jestem przekonana, aby rządowi Tuska mogło pomóc cokolwiek, nawet przeciwnicy.
Jak jest "cienko", to widać nie po dzisiejszych rozmowach i obradach połączonych komisji. Widać to po twarzach polityków PO. Ani buty, ani arogancji, ani dawnej pewności nie widać ani śladu. Nawet Niesiołowski już tylko podkrzykuje i nerwowo przerywa, ale jakby mniej pluł w obiektyw.
Twarz J. Kaczyńskiego zaś coś dziwnie spokojna.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#126304

Kaczyński i Błaszczak? Innej nie znam! Bo chyba nie myślicie o Kluzik-Rostowskiej, Migalskim i Poncyliuszu? No we dwójkę ci panowie to mogą się co najwyżej pogniewać!

Vote up!
0
Vote down!
0
#126334

ja tam wierzę w Poncyliusza i Kowala. Myślę że za jakiś czas wrócą do macierzystej partii, albo będą ją wspierać, jak Dorn.

Vote up!
2
Vote down!
-1
#126353

Tez mam taką nadzieję w głębi duszy, że ci wszyscy wspaniali przecież ludzie, wrócą, jak inni wspaniali, którzy odchodzili...

Vote up!
1
Vote down!
0

m@riam

#126378

Jedno jest oczywiste, że oni nigdy nie odchodzą daleko, a już szczególnie jakoś nie na rękę opuścić im budynek na Wiejskiej!

Vote up!
0
Vote down!
-1
#126471

Nie ma żadnych wiarygodnych badań, sa robione "na chama" - sondaże są cały czas fałszowane. Tusk nie jest żadnym poważnym, ani ważnym politykiem, jest tylko marionetką w ręku Rosjan i nikim więcej. Wróżę mu rychły koniec jego pajacowania. Macierewicz załatwił go dzisiaj w sposób mistrzowski. Krótko, domek z kart jaki budowała ta ekipa zaraz się rozleci w drobny MAK. Media same rzucą Tuska na pożarcie, przecież widać, ze już się zaczyna ruch medialnie kontrolowany. A poza tym Ruskim nie jest potrzebny taki gracz, który raz wchodzi w d..., a zaraz potem ucieka do narożnika. To zwyczajny lewus z bocznego boiska. 

Vote up!
2
Vote down!
0

miro

#126354

[quote](...)w tym zachowaniu trudno doszukać się jakichkolwiek przebłysków racjonalności.[/quote]

[quote]W sprawie raportu natomiast Tusk zbyt optymistycznie oszacował skutki stosowanej przez swoją ekipę i różne „zaprzyjaźnione” media socjotechniki mającej homogenizować społeczeństwo na masę „nowoczesną” i „wolna od uprzedzeń”, zdecydowanie odrzucającą tę odporna na przedsięwzięte działania edukacyjno- wychowawcze garstkę „ciemnych ksenofobów” z ich „chora” optyką.[/quote]

Nie trzeba było czekać na raport MAK - Tusk przekazując śledztwo Rosjanom optymistycznie szacował skutki stosowanej przez swoją ekipę i różne „zaprzyjaźnione” media socjotechniki, tak jak piszesz. I był pewny, że pozbycie się śledztwa to najlepsze wyjście, którego nikt nie zakwestionuje - lemingi nigdy w życiu bo kochają płemieła i jedzą mu z ręki, pisiory w razie zbytniego fikania zostaną zmiażdżone przez media, Bronek pomoże i na tym cała sprawa się skończy - pan premier będzie miał święty spokój i będzie mógł dalej spokojnie oddawać się najulubieńszemu zajęciu, czyli kopaniu piłki.... Zatem... Tusk przeliczył się nie w grudniu 2010, ale już bezpośrednio po katastrofie. Liczył zapewne, że oddając śledztwo do końca sprawy smoleńskiej zachowa wizerunek "faceta o czystych rękach, poświęcającego całą swą energię walce z kryzysem ekonomicznym", przed którym bohatersko własną piersią bronił Polski i nawet udało mu się na trzeci kwartał podskoczyć słupki o 4 % jakiegoś tam wzrostu. On już na początku roku 2010-go wiedział, że on i jego rząd czekają poważne kłopoty i problem jak wytłumaczyć Polakom m.in. rosnący karkołomnie dług, a Smoleńsk... wicie, rozumicie, ja specjalnie się zdystansowałem do katastrofy by mnie nikt z nią nie łączył. Oczywiście śledztwo przekazał Putinowi w prezencie, oczekując od niego odpowiednich "dowodów wdzięczności" w postaci pochwał Putina na forum międzynarodowym, co niejako by nobilitowało Tuska w oczach polityków by był w Europie i na świecie postrzegany jako mąż stanu.
Wyszło co innego - przedobrzył i poślizgnął się na skórce własnego banana. Kto pod kim dołki... jakoś tak to było.

Oczywiście Tusk będzie próbował się z tego szamba wydostać, ale smród i tak pozostanie na długo. Jedyne co mógłby zrobić by zachować jako tako twarz, to podać się do dymisji, ale tego nie zrobi. Na to potrzeba mieć i odwagę i honor...

Pozdrawiam.
contessa

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#126404

A może ten spektakl, który teraz oglądamy jest próbą sił pomiędzy stronnictwem ruskim i stronnictwem pruskim. Może Putin chce iść za ciosem i po umieszczeniu swojego człowieka w Pałacu, postanowił zmieść gauleitera a na to miejsce wstawić kogoś bardziej wpatrzonego w Rosję.
Czy tych nagrań z wieży polskie służby nie otrzymały przypadkiem od służb niemieckich?

Vote up!
1
Vote down!
0
#126446

nodedet
W dużej części zgadzam się z tą analizą; ale uważam, że ulegasz niebezpiecznym uproszczeniom odnośnie opisu postawy Polaków. Naród jest mocno spolaryzowany. Jest liczna grupa, ok. 8 milionów Polaków, którzy czują odpowiedzialność za Ojczyznę, myślą i poszukują rozstrzygnięć. Ta grupa, która i tak jest mniejszością, będzie powolutku maleć.
Druga grupa jest liczniejsza dlatego, że do niej należy zaliczyć zarówno sympatyków obecnej ekipy rządowej jak i ludzi całkowicie obojętnych na jakiekolwiek wartości; ludzi o duszach niewolników (czy, jak to kiedyś określił Ziemkiewicz, parobków).
To grupa niestety liczna; grupa, która pozwala sobą manipulować.

Vote up!
1
Vote down!
0

nodedet

#126613