Dotarliśmy do... Dotarły do nas... No tak, przynieśli...

Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Blog

I jak tu nie podziwiać dziennikarzy? Profesjonaliści pełną gębą! Zamiast standardowego "dotarliśmy do informacji", "dotarły do nas informacje", "przynieśli  nam w kopercie"... Potrafią napisać w zupełnie innym, wzniosłym stylu: "informacje wylądowały"! 

Człowiek gęsiej skórki na skorupie dostaje gdy coś takiego czyta! Np. we "Wprost":

"Wszystko oczywiście na faktach. Najprawdziwszych. Ale od początku. W zeszłym tygodniu na moim biurku ląduje koperta z plikiem kartek. Na pierwszej wielkimi literami „Mata Hari Kaczyńskiego” i krótki opis, jak to pewna pani zwerbowała pewnego pana z konkurencyjnego obozu partyjnego".

Aż mi się przypomniała sensacyjna opowieść o poruczniku Turtle i dziennikarzach...

Porucznik Turtle i dziennikarze (part I)
Błogie lenistwo porucznika nie trwało długo.

Major Redkham przypomniał sobie o nim, już następnego dnia po powrocie z nieplanowanego urlopu wypoczynkowego nad Zatoką Hudsona.

- Poruczniku Turtle, obydwaj powinniśmy czuć się wyróżnieni. Kierownictwo zleciło nam przygotowanie raportu o działaniach dziennikarzy śledczych. Najlepiej z materiałami źródłowymi - Redkham ściszył głos i wskazał na telefon - I tu jest bulba problem, bo szybko dobre nagranka trzebaby skombinować. Jakoś się z gryzipiórkami poumawiać trzeba.

- To oni nie wiedzą, że są na podsłuchu? - nie dowierzał Turtle.

- Pewnie, że wiedzą.  Wiedzą z którego telefonu nagrywamy, a na który dzwoni ktoś od nas. Mamy taki "Gentlemen's Agreement".  To są święte krowy! Zupełnie jak w tych hinduskich filmach co w samolotach je puszczają - major Redkham zaczynal się już niecierpliwić i żeby zamknąć dyskusję dodał:

- Z dziennikarzami tak trzeba Turtle. Inaczej w ogóle bulba na miękko by była a nie współpraca!

- A nie można ich po prostu nagrać? - zapytał jeszcze porucznik.

-Jasna bulba! Turtle! Widzę, że ja to muszę zorganizować - fuknął Redkham - Dziennikarze mieliby na własną rękę? I to miałoby się nadawać do raportu? Przecież oni są jak dzieci! Niby "święte krowy", ale dzieci! Cielaki takie. Za rękę ich prowadzić trzeba... Tylko na kim "górze" może tak zależeć? - zastanawiał się szukając w pamięci co głośniejszych nazwisk.

- Ostatnio sporo się działo wokół młodego Yesienskiego. Może im chodzić właśnie o niego...

- A widzisz Turtle, czegoś was tam jednak nauczyli. Może rzeczywiście najlepszy byłby Yesienski. Twardy ma łeb! To on ostatnio pił z tym figurantem od "Big Zbiga"? Jak to mu było?

- Kramareck - podpowiedział trzeźwo Turtle.

- O właśnie, Kramareck! No to weźmiemy byka za rogi. Trzeba zadzwonić do Yesienskiego! - zarządził major.

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak głosów