Myślę, że większość z miłośników programu rozrywkowego „60 minut na godzinę” pamięta piosenkę Pero-Pero.
W dobie wszechobecnej cenzury rodem z Mysiej w Warszawie opisywała ona różnego rodzaju kreatury, co dla swych korzyści gotowe były posunąć się społecznie pogardzanych czynów.
Ludzie ci odrzucani społecznie gotowi byli na dowolne świństwa, potem tłumacząc sobie „pero-pero bilans musi wyjść...