Od zawsze początek dnia, do wypicia mocnej kawy, był dla mnie trudny, a ja dla otoczenia uciążliwa i "niezrozumiała".
Taka tępo wgapiona w coś....
Od kilku dni ten trudny czas - nalać wody do czajnika, przygotować filiżankę i nie stłuc, wsypać a nie rozsypać życiodajny proszek, nie nadepnąć psu na ogon a ślubnemu na odcisk, i to czekanie na "fiuuuuuuuuu" gwizdka czajnika - poświęcam obserwacji...