Profesor stawał się dla wszystkich coraz bardziej nie do wytrzymania. Paweł już dawno by go zamknął w jakimś pilnie strzeżonym, na wszelki wypadek z kratami w oknach i bez telefonu i telewizji, a najlepiej w ogóle bez prądu, domu pogodnej starości.
Ale nie. Szef go uwielbiał, i jak kiedyś nadużył, to, co u niego niesłychanie rzadkie, łzawym głosem szepnął : ja, ja, takiego dziadka pamiętam....