Wczoraj, czyli w Wielki Piątek od wczesnego rana wędziłem na wsi żeberka i polędwiczkę.
Takie ostatnie wędzenie, bo szynkę, baleron, schab i większość polędwiczek uwędziłem już kilka dni wcześniej.
Taki mam nawyk, nabyty przez 31 lat życia w realnym socjalizmie, kiedy jak żeś sobie mięsa sam nie załatwił – to… frajer byłeś:
za Gomułki cielęcinę przynosiła nam do domu w podniszczonej, skórzanej...