Nieco nawiązując do ostatniej notki.
Na targowisku poznałem kogoś zza wschodniej granicy. Chciał mi sprzedać kilka granatów w reklamówce. Naprawdę niedrogo. Ale po co mi one? Odmówiłem.
Teraz będzie o sprawie o której już kiedyś pisałem.
Na drugi dzień poszedłem do likwidowanego wówczas Funduszu Alimentacyjnego. Poprosiłem o anulowanie długów. Ze względu na chorobę. Panie mnie wysłuchały...