Drzewo nad głową miało lekko złotawe liście, mimo że jeszcze zielone. Był koniec lata, połowa września. Marek stał z rękami na wysokości mostka. Ramiona tworzyły koło, palce prawie się stykały. Stał tak już ponad godzinę, cienie czubków jodeł przesunęły się w lewo o kilka metrów. Marek rozłożył lekko ręce a potem zbliżył do siebie. Energia skupiła się w wyraźną kulę i naprężyła. Czuł siłę i moc...