Jak to zwykle przed rozpoczęciem ścisłego sezonu, nie mogłem przez ostatnie miesiące narzekać na brak zajęć. Oprócz codziennej rutyny, coraz więcej czasu pochłaniały intensywne przygotowania do koniecznych zmian, zaś doba – po staremu – ma tylko 24 godziny i choć dni stawały się coraz dłuższe, to działo sie to oczywiście kosztem nocy, a w efekcie zwyczajowy „zasuw” od wschodu do zachodu słońca...