Karnowski o Nowym Ekranie (wPolityce)

Obrazek użytkownika Wuj Mściwój
Notka

"Startowali w tym samym mniej więcej momencie co wPolityce.pl. Dostali na start kapitał, redakcję, przyciągnęli spor grup blogerów. Nasze skromne 29 metrów kwadratowych na czwartym piętrze bez windy, bo taka była pierwsza nasza redakcja, nie mogło się z tym równać. Mieli też na starcie dużo lepszą, droższą technologię.

A dziś? Portal "Nowy Ekran" kończy żywot w atmosferze swarów, zarzutów o niecne intencje, oskarżeń wzajemnych redakcji i inwestora. Nam nadal nie jest lekko. Ale mimo wszystko idziemy do przodu. W chwili gdy piszę te słowa trwają prace nad kolejnym wydaniem tygodnika "w Sieci". Za nami kolejne uruchomione projekty, przed nami kolejne wyzwania.

Dlaczego tak to się potoczyło w jednym, a tak w drugim przypadku? Wiele czynników decyduje o klęsce lub powodzeniu. Boża opieka, doświadczenie, zgranie zespołu, zwykłe szczęście, unikanie dróg na skróty, wulgaryzacji. Ale także kapitał. Ten niejasnego pochodzenia, którego pochodzenie budzi pytanie o intencje działania inwestorów, niesie ze sobą potężne ryzyko. Tak stało się w przypadku "Nowego Ekranu". Uruchomiono, zużyto masę energii, która mogła posłużyć lepszej sprawie, a potem roztrwoniono. Ludzie wychodzą z przedsięwzięcia pobijani, nieufni, skłóceni. Dla władzy czysty zysk.

Jak widać na tym przykładzie, pytania o to co dany inwestor robił wcześniej, co wydawał, kogo finansował, skąd się wziął, są jak najbardziej uzasadnione.

Za pieniędzmi zawsze idzie jakiś wpływ. Po wielu latach w różnych wydawnictwach wiem, że szczególnie mocny w kraju postkomunistycznym, gdzie zasady są płynne, brak dobrych obyczajów, kulawe prawo, a statuty fikcyjne. Tu nawet koncerny zachodnie pozwalają sobie na dużo, dużo więcej niż w ojczyznach.

Pułapki zastawiane dziś na ludzi o dobrych intencjach, na ludzi przejętych Polską, są różnego rodzaju. Jednych można kupić, innych można wyciszyć. Szczególnie sprytną jest pułapka, którą nazywam właśnie "czarną dziurą energetyczną". Wciąga, wchłania, angażuje. I marnuje ludzkie zaangażowanie. Zdarza się także w polityce. Jest taka partia pewnego bardzo, bardzo inteligentnego lidera, która przerobiła w ten sposób kilka pokoleń. Po latach działalności wychodzą poobijani, z przekonaniem, że ich wykorzystano, z poczuciem, że nic ale to nic z ich młodzieńczego zaangażowania nie wynikło.

Jak uczy nas przypadek "Nowego Ekranu" to wcale nie są takie trudne operacje. Czyjaś ambicja, spotkanie z panem inwestorem i się kręci. Jakiś czas. Odciąga wtedy ludzi i środki od przedsięwzięć naprawdę niezależnych, od dynamicznych ośrodków, które mogłyby w tym czasie rozwinąć się, ustabilizować, rozwinąć skrzydła. Te i tak to zrobią, ale wolniej.

A gdzie zysk systemu władzy? To proste. Tam najbardziej boją się nie charyzmatycznych jednostek, ale właśnie niezależnych instytucji, żywych organizmów, stabilnych przedsięwzięć gdzie myśl i energia się kumulują, gdzie wychowuje się kolejne pokolenia dziennikarzy.

Czarne energetyczne dziury, niezależnie od obietnic założycieli, są takich ośrodków przeciwieństwem. Jedno tylko jest pocieszające - zawsze kończą tak samo."

http://wpolityce.pl/dzienniki/jak-jest-naprawde/45954-czego-nas-uczy-przypadek-nowego-ekranu-o-czarnych-dziurach-energetycznych-ktore-pochlaniaja-energie-dobrej-zmiany

Brak głosów