"Ciemne postacie w historii Kościoła", czyli jak błyskotliwie odpierać ataki katofobów i błądzących ateistów

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Chyba większość katolików i osób o wrażliwości konserwatywnej doświadczyło w swoim życiu burzliwej rozmowy z tzw. ateistą, pragnącym udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że Ten, w którego on nie wierzy nie istnieje. Tacy ateiści w swojej heroicznej walce mówią o Bogu o wiele więcej niż człowiek w niego wierzący, co powoduje, że bardzo często taka rozmowa bywa owocna i prowadzi do coming outu uczciwego w głębi duszy ateusza. Chyba, że nasz rozmówca posługuje się argumentem przeciętnego posła od celebryty z gumowym fallusem albo Benito Mussoliniego, który w ateistycznym rozpędzie zwykła mawiać: „Jak Bóg istnieje, to niech mnie w tej chwili porazi piorunem!”. Z takimi argumentami trudno polemizować, i wiara nawet wierzącego głęboko katola nie wystarczy by podejść do takiej dyskusji z nadzieją.

Niestety właśnie na tym poziomie coraz częściej przychodzi nam dyskutować z naszymi adwersarzami. Co słyszymy, gdy zaczynamy mówić o Jezusie z Nazaretu, jego naukach o zwycięstwie dobra nad złem, odkupieniu, miłości bliźniego etc? Po nerwowym kręceniu się na krześle naszego rozmówcy dostajemy dawkę jednego, jedynego i dogmatycznego argumentu: „ksiądz pedofil”! Wtedy z rękawa naszego rozmówcy wylatują te same, wyświechtane przykłady na temat wypaczenia nauki Jezusa przez Brownowskiego albinosa z Opus Dei podpowiadającego na ucho papieżom (poza Franciszkiem, który podobno zalegalizował już aborcję i homoseksualizm) jak przejąć władzę na światem. W końcu nawet dziecko wie, iż dwa tysiące lat chrześcijaństwa zostało przekreślone przez dzisiejszy moralny upadek kilkudziesięciu księży z armii 400 tysięcy duchownych na całym świecie, nieprawdaż? Jak już przebrniemy przez przykład pedofilów, którzy bez sutanny są po prostu osobami o innej „orientacji seksualnej” (patrz: Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne) i nawet uda nam się rozmówcy pewne rzeczy wyperswadować, doświadczamy kolejnego etapu mądrości dzisiejszej lewicy. I przyznam szczerze, że gdybym nie studiował teologii, to sam miałbym problemy by odpowiednio polemizować z niektórymi argumentami. Niejednokrotnie wyszkoleni w szermierce z wyznawcami Chrystusa antyklerykałowie są uzbrojeni w dobrze opakowane mity dotyczące „czarnych kart w historii Kościoła”.

Co jakiś czas na naszym rynku pojawia się pozycja uderzająca w najsłynniejsze argumenty przeciwko Kościołowi katolickiemu. Mistrzem błyskotliwej walki z lewicą jest Antonio Socci, który w „Wojnie przeciwko Jezusowi” w przystępny i dogłębny sposób rozprawia się z mitami narosłymi przez wieki wokół Kościoła. Teraz dostajemy inną nie tylko ciekawą, ale również potrzebną w czasach agresywnego laicyzmu książkę, która pomoże nam przebrnąć przez pusty słowotok mędrków antyklerykalnych. Przewrotnie zatytułowana praca niemieckiego historyka Michaela Hesemanna „Ciemne postacie w historii Kościoła” punktowo uderza w całą serię antykatolickich mitów, jakimi karmią nas już nie tylko zacietrzewieni oponenci krzyża, ale również sami „postępowi” katolicy. Jeżeli chcecie dobitnie wykazać nieuctwo albo złą wolę chrystofobicznych mądrali, którzy co rusz przypominają Wam o Watykanie zasłaniającym „prawdę” o dzieciach Jezusa i byłej prostytutki z Magdali, faszyzmie Piusa XII, polowaniu na czarownice, mordowaniu przez krzyżowców pokojowych muzułmanów czy prześladowanym jak ks. Lemański Giordano Bruno, to sięgnijcie po tę pozycję.

Autor przełomowych prac „Pius XII wobec Hitlera” czy „Religia Hitlera” zajmuje się nie tylko na wszelakie sposoby opisaną sprawą Inkwizycji czy Galileusza. Hessemann łapie na gorącym uczynku za rękę złodziejaszków intelektualnych, którzy uderzają w Kościół za pomocą pism gnostyckich czy przeinaczaniu sensu Ewangelii. Autor nie tylko rozprawia się z takimi teologicznymi prostaczkami jak James Cameron ( ten znakomity reżyser popisał się absurdalnym filmem dokumentalnym o znalezieniu grobu Jezusa) czy Dan Brown ( tego geniusza manipulacji nie trzeba nikomu przedstawiać), ale również w lapidarny, błyskotliwy i zabójczy dla antyklerykałów sposób rozbija czarną legendę Papieżycy Joanny czy Papieża Hitlera.

Wielu z nas szczególnie mocno zaciekawi fragment o Judaszu, którego usilnie przedstawia się w wielu kręgach jako najmądrzejszego z Apostołów, bez zdrady którego nie dokonałoby się Zbawienie. Pamiętacie, która gazeta drukowała na czołówce informacje o „przełomowym odkryciu” prawdziwej natury Judasza? Wielu z tych, którzy powtarzają czarne mity o Kościele to ludzie również poszukujący. Warto sprowadzić ich na właściwą ścieżkę. W końcu legendarny biskup Fulton J. Sheen mawiał, że większość oponentów krzyża nie krytykuje Kościoła katolickiego. Krytykują coś, co im się wydaje być Kościołem katolickim…

http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-lukasza-adamskiego/66021-ciemne-postacie-w-historii-kosciola-czyli-jak-blyskotliwie-odpierac-ataki-katofobow-i-bladzacych-ateistow

Brak głosów