BRZEZINSKI ZDRADZIL POLAKOW !! PRZEKAZ OBAMOWCOW DLA POLSKI

Obrazek użytkownika wilk na kacapy
Kraj

To nie przypadek ze zaraz po Wyborach prezydenckich gdzie znowu beda rzdazic Obamowcy Brzezinski dla glos.
Ta wypowiedzia naplul nam w twarz i dal wyrazny przekaz, po czyjej stronie jest Obama i jaka bedzie dalej prowadzic polityke wobec Polski.
Brzezinski swoja wypowiedzia na temat wedlug niego niby zamachu smolenskiego, wzmocnil tylko rozsiewaczy smolenskiej mgly i dla im do zrozumienia ze w klamstwie smolenskim moga liczyc na Obamowcow.
Przez tego dobrze juz zakurzonego dyzurnego niby autorytetu przemawia zydowskie lobby, ktore stoi za czarnym slupem i dyktuje mu co ma robic.
Az dziw bierze ze po tylu wpadkach zostal znowu wybrany lewacki Zyd Obama i to glosami bialych, choc wiadomo ze czarni w USA nienawidza bialych, zoltych i Zydow.Widac czarnego Zyda uwazaja za bardziej czarnego niz Zyda.
Zydzi zas nienawidza wszytkich poza soba.Biali nienawidza z reguly czarnych.W dniu wyborow okazalao sie ze biali pokochali na tyle czarnego Zyda ze wygral wybory.
Do konca tak naprwde nie bylo wiadomo, kto wygra gdyz sadaze pokazywaly fifty /fifty.
Klan Zydow Clintonow rzucil sie na ratunek, a media zrobily swoje.W USA tak zreszta jak i w Polsce wikeszosc mediow okolo 90% jest w wiadomych rekach.To jest potezna pralnia umyslow, sa to matki, siostry ,bracia GW TVN, Radio TOK, ONET itd.
Ale mimo tych staran wygranie Obamy nie bylo pewne do konca.
Narod amerykanski jak nigdy dotad zostal podzielony.Teraz wystarczy go zwasnic i mozna juz rzadzic bez problemu.

Jaki kociol te media zrobily to moze swiadczyc fakt ze moi znajomi Polacy byli za Obama. A przeciez to co zrobil on Polakom powinno go zdeskredytowac na zawsze w oczach rodakow.

Uwazam ze nastepstwie resetu Obamowcow z Rosja,czyli sprzedania Polski, nastapila mozliwosc zbrodniczej likwidacji polskich patryjotycznych elit wraz z Prezydentem na czele w nastepstwie czego dokonano zamachu stanu, ustawiajac pod zyrandolem pacholkow zydomoskalskich.

Obama wreczajac posmiertnie Janowi Kozielewskiemu (KARSKI)
Medal Wolnosci na rece nie rodziny tylko Zyda Rotwelda
- mowil o POLSKICH OBOZACH KONCENTRACYJNYCH, to nie mogla byc pomylka powiedzial to co pisza niby amerykanskie media i mu napisali jego zydowscy doradcy i sponsorzy.Oczywiscie za to nigdy oficjalnie nie przeprosil.

Dodam ze pominiecie rodziny Karskiego we wreczaniu medalu
bylo ku..stwem przedniej marki.TVN 24 oglosil ze Jan Karski nie pozostawil zadnej rodziny,a jak cos powiedza w TVN 24 to znaczy dla rzadu jest prawda, tak wiec pojechal Rotweld w zamian za Walese, ktory tez byl kandydatem do wyjazdu po ten medal.Tak ze sprawa byla ukartowana i ze strony PObolszewi i Obamowcow.
W tej chwili jest walka miedzy rodzina Karskiego , a Pobolszewia, aby oddali ten medal do gabinetu poswieconego pamieci Karskiego otwartego pod Jego patronatem w 1999 roku w Muzeum Histori Miasta Lodzi.Decyzja Karskiego do tego muzeum trafily medale Sprawiedliwy Wsrod Narodow Swiata,Order Orla Bialego oraz kilkaset pamiatkowych przedmiotow o dokumentow.
MSZ bezprawnie przywlasczyla sobie to co do nich nie nalezy.
Ale to sa standardy PObolszewickie.

Wracajac do wypowiedzi Brzeinskiego dokladnie sie on wpisuje w polityke Obamowcow i daje przjrzyscie do zrozumienia ze ulegla wobec putinowcow kosztem Polski polityka Obamowcow
nie zmieni sie i ze Polacy nie maja na co liczyc ze obecny rzad amerykanski kiwnie palcem w sprawie wyjasnienia zamachu smolenskiego.Wrecz przeciwnie widzimy ze smolenska mgla gestnieje.

Od dzis Brzezinski stal sie persona non grata dla wiekszosci oraganizacji polonijnych,ktore tego stetryczalego antypolaka zapraszaly.
Jak sie przyjzec jego dotychczasowym dzialaniom, dzialal on ewidentnie na zlecenie zydowskiego loby,na szkode Polakow,a za Cartera na szkode Amerykanow.
Jego wypowiedz nie moze byc traktowana jako wypowiedz niespelna rozumu sklerotyka ,Brzezinski ma sie dobrze z glowa
i wie co mowi pewnie tez wie i za ile.

Oto jego wypowiedz:

Te ciągłe nieodpowiedzialne bzdury o jakimś zamachu smoleńskim, bez wskazania, kto jest za ten zamach odpowiedzialny, ale sugerując, że to jest prawdopodobnie rząd polski, a może i sowieci, może i razem. To jest coś tak wstrętnego i szkodliwego, że, mam nadzieję, osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej jakoś inaczej odniosą się do tego - zaznaczył w "Faktach po Faktach" w TVN24.

- To jest strasznie wredna robota robiona widocznie przez parę osób cierpiących na jakieś psychologiczne trudności, które, być może, z punktu widzenia ludzkiego są zrozumiałe, ale dla których nie ma miejscu w życiu politycznym - zaznaczył.

Brzeziński podkreślił, że wrak Tu-154M cały czas przebywa na terytorium Rosji. - Rosji zależy na tym, żeby ta sprawa dzieliła Polaków. Są niestety osoby na scenie politycznej, które świadomie albo podświadomie, bo są chore, dzielą społeczność i podważają wiarygodność rządu, państwa, sprawiedliwości itd. I to jest wstrętne - dodał.

- Jeśli oni chcą wyciągnąć wnioski z tego, co mówią, powiedzieć to, co nasuwają, niech powiedzą wyraźnie kogo uważają za morderców i jak to miało mieć miejsce. Tego nie robią. Wiedzą, że nie ma wskazówek na to. Ale jednak grają konsekwentnie w tę grę. To nieodpowiedzialne. To jest nie tylko szkodliwe, to jest warte pogardy - zaznaczył Brzeziński.

Podkreślił, że inaczej wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych, co pokazuje reakcja Mitta Romney’a po przegranych wyborach prezydenckich.

Dodał, że nie wie, czy możliwe jest zakończenie "wojny polsko-polskiej". - Wiem tylko, że to Polsce szkodzi, podważa demokrację i daje Rosji okazję do pogłębiania rozdźwięków w samej Polsce" - zaznaczył.

"Nie powiem a jebal go pies bo to byl by mezalians dla psa"

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.4 (5 głosów)

Komentarze

Kim jest Barack Hussein Obama? (Rodzina i Dzieciństwo)

To niezwykłe i fascynujące, że w XXI wieku, w realnie istniejącym świecie, jedyne światowe supermocarstwo jest kierowane przez syna członka kenijskiego plemienia Luo, który wydaje się, marzy o zmianie świata zgodnie z ideami swojego ojca.
Kim był więc Barrack Obama Sr. i w jaki sposób wychował syna powodując, że ten w swojej pierwszej autobiografii określił siebie, swoje życie jak i motywacje i swoje posłannictwo tytułem „Z marzeń mojego ojca”? Wydaje się, że musimy przyzwyczaić się do znaków zapytania, które jak grzyby po deszczu pojawiają się tym, którzy chcieliby poznać ścieżkę życia młodego Obamy.
image
Ojciec Obamy był kenijskim (ur. niedaleko jeziora Wiktoria) muzułmaninem, (później chrześcijaninem i później ateistą), marksistą, ambitnym aktywistą socjalistycznym, ekonomistą, poligamistą, który porzucił swoje żony i dzieci i rozgoryczony odsunięciem go od władzy w Kenii (zwycięstwo pro-wolno rynkowego Jomo Kenyatta), rozpił się utraciwszy w licznych wypadkach obydwie nogi, pozbawiony możliwości realizacji swoich antykolonialno–socjalistycznych planów, zginął uderzając w pień drzewa.
Czy nie brzmi to zbyt nieprawdopodobnie, że ten kobieciarz i alkoholik (już podczas studiów na Hawajach, był znany jako „podwójny-podwójny”, uwielbiał whiskey), przez całe życie syna nieobecny (pojawił się jedynie z wizytą kiedy syn miał 10 lat) , ale wyidealizowany przez lewicującą hippiskę matkę, był inspiracją dla syna i dziś jego duch niejako rządzi i kieruje agendą amerykańskiego supermocarstwa...
Barrack Obama Sr. dorastał w Kenii w czasie krwawego powstania Mau Mau w latach 50 – tych zorganizowanego głównie przez członków plemienia Kikuyu przeciwko brytyjskiej władzy kolonialnej, wychowany w islamskiej rodzinie, w wieku 6 lat , pod wpływem misjonarzy przeszedł na anglikanizm.
Dziadek prezydenta Obamy, Hussein Onyango (miał trzy żony) służył jako kucharz w brytyjskiej armii kolonialnej w Birmie, Cejlonie, Europie, Indii i Zanzibar (gdzie zmienił wiarę rzymsko-katolicką na islam), był aresztowany w 1949 roku i poddawany torturom. http://en.wikipedia.org/wiki/Barack_Obama_Sr
Ojciec Obamy przybył na uniwersytet na Hawajach w 1960 roku. Przed wyjazdem, ukończył korespondencyjnie szkołę (na wniosek dwu zaprzyjaźnionych amerykańskich misjonarek) pracował w biurze Araba, Suleimana, aby zarobić na utrzymanie swojej żony Kezia Aoko (ożenił się w wieku 18 lat w 1954 r.) i dwojga ich dzieci (Roy i Auma). Miał poparcie socjalistycznego aktywisty narodowego Toma Mboya i Amerykanek – misjonarek, to ułatwiło mu dostanie się na amerykańskie studia ekonomiczne.
Na zdjęciu: Stanley Dunham (dziadek), Ann, Maya i Barry Obama ( ok. 1975 r.)

image
18 letnia Stanley Ann Dunham, pochodziła z rodziny irlandzkich Żydów i była jedynym dzieckiem Madelyn Payne ( pracowała w bankowości) i Stanley Dunham (sprzedawca mebli, często bezrobotny). Rodzice Ann oczekiwali chłopca i kiedy urodziła się córka nadali jej męskie imię Stanley, z którym dziewczynka męczyła się, zanim nie przyjęła drugiego imienia (Ann). http://en.wikipedia.org/wiki/Ann_Dunham
W tym momencie wypada przedstawić osobę, która miała wybitny wpływ na póżniejsze ideowe wychowanie młodego Barry (Baracka II), tą osobą był pisarz (trochę pornograf), poeta (zauroczony Stalinem) pochodzący z Chicago, czarnoskóry członek Komunistycznej Partii USA, Frank Marshall Davis. Frank Davis utrzymywał dość bliskie kontakty z rodzicami Ann Dunham, jak również z samą Ann. Davis mieszkał w budynku w którym był klub nocny popularny w kręgach miejscowej cyganerii, znany z nalotów policji szukającej narkotyków. Davis był też znanym amatorem fotografem, autorem nieskromnych zdjęć nastolatki Ann Dunham. Część komentatorów wskazuje, że to on miał być ojcem Baracka... http://www.wnd.com/2012/06/was-communist-mentor-...
Rodzice Obamy poznali się na uniwersytecie na lektoracie języka rosyjskiego (sic!) jesienią 1960 roku. Wzięli ślub w lutym 1961, na wyspie Maui (obie rodziny były przeciwne temu związkowi). 4 sierpnia 1961 roku, 18 letnia Stanley Ann Dunham urodziła chłopca, który po ojcu otrzymał imię Barack (arabski odpowiednik chrześcijańskiego imienia Benedykt, czy żydowskiego Baruch, oznacza „błogosławiony”), a na drugie Hussein, po dziadku. Barack Sr. w międzyczasie używał imienia Barry, często przedstawiał się również jako „dr. Obama”, ale nade wszystko namiętnie kochał alkohol i kobiety.
Wśród licznych przeciwników Prezydenta Obamy bardzo żywy jest pogląd, że Obama urodził się nie na Hawajach, w Honolulu, ale właśnie w szpitalu w Mombasie, w Kenii, o czym mówiła z radością babcia Obamy, będąca rzekomo przy jego narodzinach w Mombasie. Zwolennicy Obamy przypominają o dwóch wzmiankach w lokalnych gazetach w Honolulu, obwieszczających narodziny Obamy.
Krytycy wskazują, że takie wzmianki prasowe były zamieszczane np. przez Japończyków w lokalnej prasie, chociaż urodziny miały miejsca w Japonii. Krytycy również wskazują, że w dziwny sposób zaginęły rejestracje podróżnych z 1961 r. między USA/Hawaje, a Kenią. Poza tym żądają formy długiej aktu urodzenia ze szpitala w którym miałby urodzić się Obama (rodzina wskazywała na dwa różne szpitale). Po długim czasie taka forma została ogłoszona przez Prezydenta Obamę w internecie , ale niestety w/g fachowców nie wytrzymuje ona krytyki.
http://www.wnd.com/2012/03/sheriff-joe-tons-more...
Związek Ann z nowym mężem nie układał się, w kilka tygodni po urodzeniu zabrała syna (który nazywany był Barry) i wyjechała kontynuować studia do Seattle, w północno zachodnim stanie Washington, gdzie mieszkała wcześniej z rodzicami. Obama Sr. zaś ukończył w 1962 r. studia, podążył na wschód i podjął studia na słynnym uniwersytecie Harvard, w Cambridge, Massachussetts. W 1964 r. Barack Sr poznał 27-letnią nauczycielkę, córkę litewskich Żydów, Ruth Baker i wprowadził się do niej. Administracja uniwersytetu zaczeła podejrzewać, że Obama jest bigamistą i odmówiła mu możliwości kontynuowania pracy nad doktoratem z ekonomii, radząc aby ukończył go już w Kenii.
W 1964 r. z Seattle na Hawaje wróciła z synem Barrym Ann Obama i złożyła pozew o rozwód z Barackiem Obamą Sr.
Po wyjeździe Baracka Sr do Kenii, w ślad za nim ruszyła Ruth Baker, którą tam (!) poślubił w grudniu 1964 roku i miał z nią dwoje dzieci. Bardzo „rodzinny” Obama nie zaniedbywał również swojej pierwszej żony Kezi z którą miał jeszcze dwoje dzieci (razem czworo). Po kilku latach burzliwego małżeństwa Ruth wyjechała z dziećmi. Obama Sr i jego trzecia żona Ruth ogłosili separację w 1971 r., rozwiedli się w 1973 r. Ruth wyszła za Tanzańczyka i przyjęła (i jej synowie) jego nazwisko Ndesandjo. Obama Sr obiecał małżeństwo młodej Jael Otieno, z którą miał syna Georga. Bilans jego aktywności był więc pokaźny: 3 żony, jedna w kolejce do ołtarza i 8 dzieci...
Barack Sr nie był dobrym mężem, czy ojcem, alkoholowi („double Scotch”) towarzyszyły awantury i bicia (relacja syna Ruth), rozwinęła się choroba wątroby, jeżdząc po pijanemu powodował wiele wypadków, w jednym z nich tracąc obydwie nogi (odtąd chodził na stalowych), w innym zabijając człowieka.
Obama Sr. był politycznym przeciwnikiem Jomo Kenyatty, długoletniego prezydenta Kenii (z plemienia Kikuyu), który był zwolennikiem wolnego rynku. Jak wspomniałem, mentorem Obamy był nacjonalista i aktywny działacz socjalistyczny z plemienia Luo, Tom Mboya (ukończył studia w Oxfordzie, Anglia), który pomógł mu znaleźć pracę najpierw w ministerstwie transportu, później finansów i ostatecznie w ministerstwie planowania. Tak Mboya jak i Obama byli pan-afrykańskimi socjalistami, którzy chcieli wyeliminować pozostałości kolonializmu (Kenia uzyskała niepodległość w 1963 r.) i zaprowadzić socjalizm, ale nie chcieli modelu sowieckiego, reprezentowanego przez innego socjalistę, Odinga Odinga.
Dla aktywistów ruchu antykolonialnego wolny rynek był sposobem dalszego wyzysku lokalnych społeczności przez byłe mocarstwa europejskie. Kolonializm nie kończył się wraz z uzyskaniem niepodległości, przyjmował za to formę neokolonializmu i system ekonomiczny , polityka polityczna były dalej kontrolowane z zewnątrz. Według nich jedynym skutecznym sposobem walki z neokolonializmem był socjalizm z centralnie sterowaną ekonomią i wszechmocnym ograniczającym prywatną własność rządem.
W 1965 r. Obama Sr opublikował w „East Africa Jurnal” ważny artykuł „Problemy przed którymi stoi nasz Socjalizm” w którym zalecał większą rolę rządu w konfiskacie środków produkcji, rozbudowaną dystrybucję, odebranie właścicielom ziemi i stworzenie klanowych kooperatyw produkujących żywność i rozwijających biznes i przemysł (był bardziej radykalnym socjalistą od Toma Mboya, który dopuszczał własność prywatną). Ostrze polityki miało być skierowane głównie przeciwko biznesowi i korporacjom europejskim oraz azjatyckim, które zdominowały kenijską ekonomię. Dla nich Obama przewidywał wysokie podatki, nawet do 100%, jeśli mieliby na tym skorzystać rodzimi Kenijczycy.
W połowie 1969 roku Mboya (wtedy minister planowania) został zamordowany w Nairobi (prawdopodobnie przez człowieka Kenyatty), Obama utracił swojego mecenasa popadając w konflikt tak z prezydentem Kenyattą jak i z jego następcą Danielem arap Moi, w konsekwencji tracąc wpływy i pracę. Poglądom Obamy Sr poświęciłem nieco miejsca, aby lepiej zrozumieć poglądy syna, który w swoich dwu autobiograficznych książkach nic nie wspomina o słynnym artykule ojca. Obama Sr zmarł w wieku 46 lat, w wyniku czołowego uderzenia w pień drzewa w listopadzie 1982 r.
Wróćmy teraz do matki Baracka/Barryego, która podtrzymywała synowi mit ojca większy niż życie, mit przywódcy, rewolucjonisty walczącego z całym złem tego świata, nieobecnego, bo potrzebnego gdzie indziej, unoszącego na swoich ramionach nadzieje tego świata, walczącego o lepszy sprawiedliwszy świat dla wszystkich biednych i bezradnych ludzi.
Przyjaciółka Ann, Julia Suryakusuma: „Ann była naprawdę biała. Ja myślę, że ona kochała ludzi o innym kolorze skóry”.
Kiedy nie powiodło jej się z Obamą Sr, zajęła się studentem z Indonezji, Lolo Soetoro, ślub miał miejsce w 1966 r., w następnym roku podążyła z małym Barrym za mężem do Indonezji, zamieszkali najpierw w Bandung, a następnie w ekskluzywnej dzielnicy w Jakarcie. Tam urodziła córkę Mayę. Ann była antropologiem, badała wiejskie kowalstwo i przemysł.
Sześcioletni Barry dorastał przez następne 4 lata w byłej holenderskiej kolonii pod okiem Lolo, który go zaadoptował i zapisał do szkoły według zachowanej karty, jako Barry Soetoro, wyznania islamskiego i służył radą i opieką jak ojciec. Obama dobrze wspomina Lolo jak uczył go jeść węże, psy, piec koniki polne i zaprawiał go na młodego mężczyznę.
Mimo rewolucyjnej przeszłości, stracił ojca i brata w walce z okupantem (choć świadkowie mówią, że ojciec zmarł podczas wieszania firanek w domu(sic!)), drugi mąż Ann obrał inną drogę niż Kenijczyk Obama. Z biegiem czasu coraz bardziej stawał się pro amerykański i antykomunistyczny, co doprowadzało matkę Barrego do furii. Tym bardziej podtrzymywała nieskazitelny mit rewolucyjnego ojca w oczach syna. Barack wspomina ich częste kłótnie w których Lolo mówił o swoich sympatiach do pracujących w Jakarcie Amerykanów i krzyk matki: „To nie są moi ludzie!”.
Wreszcie Ann aby ocalić syna od korumpujących miejscowych „kapitalistycznych” wpływów, w 1970 r. wysłała chłopca do swoich rodziców na Hawaje z nakazem cotygodniowych wizyt chłopca u jej starszego przyjaciela znanego nam już komunisty Franka Marshalla Davisa.
Ann rozwiodła się z Lolo w 1972 r., (który zmarł w Jakarcie w 1987 r.), podróżowała do Tajlandii, Nepalu, Indii, Bangladeszu, Pakistanu i Chin. Nigdy nie wróciła do USA, aby zamieszkać z synem. Jedynie przybyła do stanów w celu leczenia, kiedy rozpoznano u niej raka jajnika, ale Barrack Jr nawet nie odwiedził matki podczas choroby. Nie był też przy jej łożu śmierci w 1995 r. 52 letnia Ann zostawiła po sobie podobno wartościową książkę, pracę doktorską z antropologii „Wioskowy przemysł w Indonezji”. Jako ciekawostkę podam, że pracując w wielu krajach była zatrudniona również przez Petera Geithnera, ojca obecnego ministra skarbu gabinetu prezydenta Obamy (Timothy Geithner) we wdrażaniu programu małych pożyczek Fundacji Forda w Indonezji i pomaganiu ludziom w niedorozwiniętych regonach świata.
W grudniu 1971 r. dochodzący do zdrowia (po samochodowym wypadku) Barack Obama Sr, spędził cały miesiąc na Hawajach z synem i specjalnie goszczącą b. żoną Ann. Odwiedził prywatną ekskluzywną szkołę syna, gdzie wystąpił (imponująco!) jako gość z Afryki, zabrał 10 letniego syna na pierwszy w jego życiu koncert jazzowy (pianista Dave Brubeck) i podarował synowi jego pierwszą piłkę do koszykówki. Ten miesiąc musiał młodemu Barremu wystarczyć na całe życie, nigdy już nie miał kontaktu z ojcem.
Dzięki układom babci, która została wiceprezydentem banku hawajskiego, jak i pracodawcy dziadka, Barry dostał się do Punahou ekskluzywnej „białej” szkoły średniej. Grał w koszykówkę, na ile pozwalała mu „okrągła” tusza, należał do eksluzywnej grupy narkomanów (palili marihuuanę w mikrobusie z zasuniętymi oknami, aby osiągnąć maksymum odurzenia).
Regularnie i często odwiedzał przyjaciela matki i dziadków, komunistę Franka M. Davisa, który faszerował jego młody i chłonny umysł przykazaniami komunistycznymi, teorią walki klasowej, cudowną i mesjanistyczną wizją wspaniałych ideałów socjalizmu, który zlikwiduje wszystkie problemy ludzkie, kiedy tylko zapanuje na tym nieszczęśliwym świecie. Młody Barry wspomina z tego czasu o ideach walki klasowej (w póżniejszej autobiografii), jego szkolny kolega Kakugawa mówi o tym: „Jego największym problemem z jakim się zmierzył, to uczucie bycia porzuconym dzieckiem...”
Trzeba podkreślić, że dorastający Barry nigdy nie mieszkał w biednej dzielnicy murzyńskiej. Zawsze zamieszkiwał w ekskluzywnych dzielnicach zamieszkiwanych przez elity, tak było na Hawajach, jak i w Jakarcie, w Indonezji. Nawet później, podejmując pracę w czarnej dzielnicy w Chicago, nie zamieszkał w tejże, ale wolał codziennie dojeżdzać do pracy każdego dnia 90 minut z lepszej dzielnicy.
http://washingtonexaminer.com/chapter-i-a-childh...
Ktoś mądry kiedyś powiedział (a jak nie, to pewnie to zrobi), że aby naprawdę poznać i zrozumieć człowieka, niezbędnym jest poznanie jego dzieciństwa, które zawiera kod, klucz do pełniejszego zrozumienia jego motywacji, sposobu postępowania, ambicji, psychicznej głębi i siły przekonań. Następnym razem zajmę się dorastającym młodzieńcem i młodym człowiekiem Barackiem Husseinem Obamą II.

Vote up!
2
Vote down!
-2
#305033

gość z drogi

pamiętam ,że kiedyś było wiele tekstów w sieci na jego temat i na temat pewnego

Klubu B...

Vote up!
1
Vote down!
0

gość z drogi

#305037