urodzony 4 lipca

Obrazek użytkownika Robert7326
Blog

                  Wszystko zaczęło się właśnie w tym dniu z 4 lipca 1991 roku. Tego roku było bardzo gorące lato i nie szło wytrzymać bez kąpieli oczywiście w basenie, jeziorze czy też rzece. Zanim podjąłem decyzję miałem do wyboru obejrzenie filmu na video wówczas vis lub iść pokąpać się nad rzeką. Oczywiście wybrałem to drugie, czyli kąpiel na rzece Bóbr. Decyzja, którą podjąłem nie do końca była przemyślana, ponieważ miałem o 16: 02 pociąg do dziewczyny. Gdy z kolegami dotarliśmy nad rzekę do owego pociągu miałem jakieś dwie godziny, kąpiel przebiegała spokojnie do momentu aż nie zaczęliśmy bawić się w ganianego.               Żeby nie było wszystko odbywało się bez alkoholu. Pomału zbliżała się godzina 15 ta i trzeba było się za chwilę szykować na pociąg, postanowiłem ostatni raz skoczyć do wody na główkę i biec na pociąg. I to, co się stało zmieniło moje życie na zawsze. cdn...

 

           Tak decyzja była nieprzemyślana i w skutkach tragiczna a mianowicie skoczyłem z rozpędu- rozbiegu na główkę do rzeki skok jak skok szybki i długi, ale no właśnie te, ale. Uderzyłem głową w mur, kamienie balustradę tamy, w momencie uderzenia przeszedł mnie prąd po całym ciele. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje po za tym, że nie mogłem ruszać rękoma ani nogami po prostu niczym. Patrzyłem jak woda ściąga mnie w głębinę rzeki żadnych emocji, żadnych przemyśleń, co teraz najzwyczajniej schodziłem na dno aż w pewnym momencie woda wybiła mnie na powierzchnię i złapałem haust powietrza. Kiedy już myślałem, że zostanę wyciągnięty to, co się stało? Woda zaczęła mnie ściągać ponownie na dno. Z głową bezwiedne odchyloną do tyłu schodziłem w ciemną otchłań głębin rzeki, światło, które wcześniej widziałem nad taflą wody stawało się coraz mniej widoczne. Woda ściągnęła mnie tak głęboko, że prawie nie widziałem światła jednak spadająca woda z tamy wodospadu spowodowała, iż wir wodny, który utworzył się pod wodą wypchnął mnie ku powierzchni. Patrząc jak wybijam się na powierzchnię a przynajmniej tak wówczas myślałem byłem coraz bliżej jasno świecącego światła. Jak na złość woda nie wybiła mnie na powierzchnię i wówczas, co się stało? cdn....


             Zobaczyłem jak kolega łapie mnie za rękę i unosi ponad powierzchnię wody z plamą krwi wypływającą z rozciętej głowy bym się nie utopił, zawołał resztę kąpiących się tego dnia z nami kolegów by wspólnie mnie wyciągnąć z wody. Bardzo szybko chłopaki doskoczyli do mnie z każdej strony złapali za ręce, nogi i tak już sparaliżowanego z wiszącą głową jak u zdechłej kury wyciągnęli mnie na brzeg rzeki układając na murku betonowym bym tam czekał na przyjazd karetki. To był właśnie dzień jak potem a raczej po kilku latach okazało jak urodziłem się na nowo. Dar życia, jaki dali mi koledzy nigdy wobec nich nie spłacę choćbym nie wiem, co robił to nie da się tego długu spłacić. Mogę być tylko im wdzięczny już do końca mego życia za to, że mnie wyciągnęli. Ale idźmy dalej karetka przyjechała po około 30 min jak mi się wydawało gdyż byłem w szoku pourazowym i przez jakiś czas nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa. Panowie z pogotowia przełożyli mnie na nosze i ponieśli do karetki zawożąc do Żagańskiego szpitala na oddział chirurgii. Tam, kiedy mnie zanieśli usłyszałem coś takiego Ala Sebastian" zrobili zdjęcia kręgosłupa w odcinku szyjnym i okazało się, że mam połamane kręgi od C 4-6. W gabinecie zabiegowym na żywca przecięli mi skórę czaszki z obu stron w okolicach skroni i nawiercili mi płytkie a zarazem takie otwory żeby utrzymały wyciąg. 

 

]]>]]>

 

Wyciąg miał kształt półokręgu i był przykręcony mi do głowy, na którym wisiały ciężarki o wadze około może 20 kg lub więcej. cdn...

 

           Z takim balastem zawieźli mnie na sale, na której leżał już młody człowiek, który podobnie jak ja tyle, że dwa dni wcześniej w Trzebowie skoczył na główkę i podobnie złamał kręgosłup w odcinku szyjnym. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie i mamie w chamski sposób powiedzieliby szykowała garnitur, bo rana nie doczekam. Ów człowiek okazał się być tym " Ala Sebastian”, bo tak miał też na imię. Leżeliśmy na przeciw siebie z głowami na wyciągach z obciążeniem. W szpitalu nie wiedzieli czy możemy jeść i dawali nam zmiksowane zupy w kubku, po którym człowiek był stale głodny. Na całe szczęście przychodziła rodzina, dziewczyna moja oraz znajomi, przynosili owoce, które po cichu podjadałem. Przynosili też soki i inne napoje, których szło bardzo dużo. Po kilku dniach dotarło do mnie, że nie czuję swego ciała od klatki piersiowej w dół i całkowicie jestem sparaliżowany. Dni mijały bardzo wolno schemat dnia był zawsze taki sam ; rano toaleta potem śniadanie wizyta, na której dowiedziałem się, że zostanę zawieziony do szpitala w Poznaniu na operację uszkodzonego odcinka kręgosłupa. cdn....

 

                Z przewiezieniem zwlekali około trzech tygodni, ponieważ nie mieli transportu dopiero po trzech tygodniach pojechałem na zabieg. Kiedy znalazłem się już na oddziale neurochirurgii to zostałem umieszczony na sali siedmioosobowej? Na sali leżeli ludzie w różnym wieku jednak przeważali młodzi i wszyscy po skoku do wody na główkę jak ja.  Jedni byli już po zabiegu inni łącznie ze mną czekali na swoją kolej. Pamiętam, że atmosfera była bardzo miła wręcz wszyscy mieli bardzo duże poczucie humoru a zwłaszcza leżący po środku sali pod oknami pan Janek. Każdy dzień rozpoczynał się od porannej toalety oklepywania tka zwana profilaktyka przeciwodleżynowa. Moje pierwsze dni były decydujące bałem się, że przez kolejne tygodnie nie będę mógł jeść i już na pierwszej wizycie postanowiłem zapytać się lekarza czy mogę jeść normalnie. Kiedy pielęgniarki wykonały toaletę i przyszła wizyta składająca się z profesora i dwóch lekarzy oraz magistrów rehabilitacji, gdy podeszli do mnie zadałem pytanie " czy mogę jeść, bo w Żaganiu mi nie pozwalali?” Profesor patrząc na mnie zaśmiał się i zapytał " czy masz chory żołądek?” Na co mu odparłem, że nie, odpowiedział to możesz uśmiechając się. Po wizycie chłopaki na sali śmiali się cały dzień ze mnie i z mojego pytania. Po wizycie dostałem od razu rehabilitację jeszcze przed operacji, co było dla mnie też dziwne, ale z profesorem się nie dyskutuje. Codziennie rano po toalecie i śniadaniu przychodzili rehabilitanci i ćwiczyli mnie całego. W rozmowie z nimi dowiedziałem się, iż ćwiczenia są po to by mięśnie nie zanikały i nie zastały się. Personel, który tam pracował był bardzo miły uprzejmy i z dużym poczuciem humoru. cdn.....

 

                     Dni mijały na opowiadaniu jak i co komu się stało i każdy miał nadzieję, że wstanie i to wszystko stanie się snem. Mieliśmy na sali byłego żołnierza, który jadąc służbowym samochodem doznał wypadku w wyniku, którego złamał kręgosłup i przerwał rdzeń kręgowy, który tak naprawdę jest swego rodzaju połączeniem, które przewodzi impulsy elektryczne do wszystkich części ciała i pozwala nam czuć ruszać rękoma, nogami, utrzymać ciało w pozycji siedzącej czy stojącej. Ja miałem uszkodzony rdzeń, o czym dowiedziałem się dopiero w Poznańskim szpitalu od profesora. Na tej sali leżąc były różne rozmyślania głównie wieczorem, ponieważ w dzień śmialiśmy się z siebie i z czego tylko się dało.                                           Natomiast, kiedy przychodził wieczór i rozmowy stawały jedni po prostu spali inni oglądali TV a jeszcze inni rozmyślali. Ja zadawałem sobie pytanie, „dlaczego Ja?” Na które była tylko jedna prosta odpowiedź, „ bo skoczyłem". Obok mojego łóżka leżał młodszy ode mnie chłopak, który miał więcej szczęścia niż ja, on ruszał nogami i rękoma w niewielkim stopniu, ale miał bardzo duże rokowania. Patrząc na niego myślałem sobie, że gdy zrobią mi operacje też będę się cieszył z tego, iż wraca mi czucie i ruchy rąk czy też nóg. Tak byłem sparaliżowany od szyi w dół nie czułem nic absolutnie nic tylko niewielki kawałek klatki piersiowej, który mi pozostał z pełnym czuciem. W końcu dotarło do mnie chłopie ty nic sam nie możesz ani wstać ani się sam napić, co gorsze nawet sam podłubać w nosie nie mogłem ani się podrapać po przysłowiowej dupie. Łzy mi się lały po policzkach nie wyobrażałem sobie dalszego życia. cdn....

                       Kolejny dzień nadszedł bardzo szybko ruch na korytarzu zaczął się bardzo wcześnie pielęgniarki ruszyły do toalet i podawania leków. Jak każdy kolejny dzień czekaliśmy na wizytę z niecierpliwością gdyż każdy był ciekaw, co dalej z nim będzie? Ja czekałem na informację, kiedy wezmą mnie na stół. Wizyta przyszła, jak co dzień tuż przed śniadaniem każdy usłyszał dobrą lub inną wiadomość i czekał na swoją kolej. Dni mijały powoli każdy czekał na odwiedziny w sobotę lub niedzielę. Rzadko, kiedy ktoś miał w tygodniu do mnie przyjeżdżała dziewczyna, z którą spotykałem się jeszcze przed wypadkiem. Była mądra, śliczna miała piękną figurę i wtedy była najważniejszą osobą w moim życiu. Kochałem ją bardzo i zastanawiałem się jak to będzie dalej z nami. Jej widok, kiedy mnie odwiedzała sprawiał, iż problemy na jakiś czas stawały się nie ważne, liczyła się tylko ta chwila, kiedy była tuż obok. Poświęcała się  nocowała u mojej mamy w domu by porannym pociągiem przyjechać do mnie. Choć kontakty moje i jej nie układały się dobrze z moją mamą mimo wszystko szła i nocowała. Dojeżdżała do mnie przez około półtora miesiąca by posiedzieć porozmawiać nakarmić i dać mi namiastkę szczęścia, które gdzieś uciekało pomału. cdn...

                       W takim stanie trwaliśmy przez około dwa tygodnie każdy dzień wyglądał tak samo z małymi wyjątkami. Któregoś dnia przywieźli na salkę pooperacyjną, która była naprzeciwko naszej pacjenta był to mężczyzna w wieku około czterdziestu lat. Pielęgniarki, które chodziły do niego i do nas mówiły, że jest w ciężkim stanie, o czym mogliśmy się przekonać już tej nocy. W nocy obudził nas krzyk jego coś bardzo go bolało krzyczał bardzo głośno obudziliśmy się wszyscy jak jeden. Z przerażeniem nasłuchiwaliśmy, co się dzieje na sali na przeciw naszej, w końcu krzyki ucichły i usnęliśmy. Rano wszyscy byliśmy trochę niewyspani, ale toalety musiały być zrobione i leki podane, więc nie mając wyjścia gdyż nigdzie się nie wybieraliśmy przyjęliśmy leki. Potem przyszła wizyta, na której profesor oznajmił mi, że w najbliższy poniedziałek będę miał operację gdyż minęły już trzy tygodnie i powinna być już dawno zrobiona a kręgosłup poskładany. cdn......

 

                         Termin operacji nadszedł z miniętym weekendem rano toalety leki i mierzenie temperatury, co okazało się przeszkodą do zabiegu gdyż miałem gorączkę. Zabieg przełożyli na koniec tygodnia pod warunkiem, że gorączka minie. Cały tydzień minął bardzo szybko odwiedziny dziewczyny na którą czekałem z utęsknieniem rodziny i po za tym rozmowy z kolegami z sali. W piątek rano zabrali mnie na blok operacyjny już po podaniu głupiego Jasia zabieg trwał kilka godzin ja obudziłem się na sali graniczącą z dyżurką pielęgniarek w środku nocy, nie mogłem mówić gdyż miałem włożoną rurę do oddychania przez gardło. Leżałem patrząc w sufit na drzwi, ramę łóżka i nagle zobaczyłem przechadzającego się po niej karalucha. Zacząłem wydawać z siebie różne dźwięki tak by usłyszały mnie pielęgniarki. Po niedługim czasie stękania w końcu weszła pielęgniarka i zapytała, „ co się stało Robert?" Ja na to wzrokiem skierowanym w stronę karalucha, który siedział w dalszym ciągu na poręczy łóżka wskazałem na niego. Pielęgniarka zaśmiała się i rozbawionym głosem zapytała " Robert karalucha się boisz?" Mi nie było do śmiechu gdyż miałem już scenariusze jak wchodzi mi przez rurę do gardła. Wzięła ręcznik trzasnęła nim karalucha a następnie zdeptała, uśmiechając się wyszła do dyżurki. Rano kiedy przyszła wizyta profesor kazał wyjąć mi rurę z gardła i zostałem jeszcze dzień na tej sali a potem przewieźli mnie na tą gdzie leżałem wcześniej.cdn......

 

                         Łóżkiem stałem tuż przy drzwiach, przez kolejny miesiąc było każdego dnia to samo z rano leki, toaleta i codzienne ćwiczenia, które tak naprawdę były od kolejnego dnia po moim przyjeździe do tego szpitala. Wieczorami prosiłem pielęgniarki żeby łóżkiem wywoziły mnie na środek sali tak bym mógł oglądać TV. Dni mijały jeden za drugim poczucie humoru w większości z nas osób leżących na sali w obliczu tragedii, jaka się nam wydarzyła nie opuszczało. Każdy żył nadzieją, że może akurat coś się poprawi. Po około miesiącu lekarz podczas wizyty kazał zrobić mi kontrolne zdjęcia kręgosłupa szyjnego. Zdjęcie miało pokazać czy zrobiony zabieg przyniósł oczekiwane rezultaty po wstawieniu pobranego wycinka kości  z biodra i zastąpienie nim połamanych w drobny mak kręgów szyjnych. Lekarz, kiedy zobaczył zdjęcia nie był zbytnio zadowolony a mimo to powiedział mi, że wracam za tydzień do Żagania na oddział chirurgii. Wystraszyłem się, ponieważ nie wiedziałem, co dalej będzie przecież w dalszym ciągu nic mi się nie poprawiło. Strach, jaki mi towarzyszył był nie do opisania a z drugiej strony cieszyłem się, ponieważ wiedziałem, że będę częściej widział moją dziewczynę, babcię i resztę rodziny oraz kolegów, którzy mi uratowali jak by nie patrzył życie. Tydzień miną i rano zabrali mnie da zabiegowego żeby założyć mi na kilka tygodni gorset z gipsu, który miał spełnić jeszcze jedną funkcję a mianowicie bezpiecznie przetransportować mnie z Poznania do Żagania.Cdn....

 

Gips sechł w miarę szybko w międzyczasie formowali go tak żebym mógł w nim bez problemu wytrzymać dziś już nie pamiętam za dokładnie, ale około ośmiu tygodni. Karetka przyjechała po mnie tego samego dnia po założeniu gipsu i wyjechałem do szpitala w swoim mieście. Kiedy mnie przywieźli na miejsce sanitariusze na noszach wnieśli mnie na oddział tam pielęgniarki wskazały im salę, na której mieli położyć mnie na łóżku? Ułożyli pod oknem tuż przy wyjściu na salę obok, przez którą przechodziło się do kaplicy. Na salę, na której leżałem przechodziło się przez toaletę, stare mury pozyskane z jakiś kaplic czy innego rodzaju budynku.

 

]]>]]>

 

 

            Wejście do szpitala zaczynało się tuż przy ulicy gdzie stała brama i stary budynek z portiernią. Lekarz, który mnie przyjął był ordynatorem oddziału zlecił dla mnie tabletki rehabilitację na sali, na której leżałem. Budynek absolutnie nie nadawał się na szpital a już na pewno nie na oddział chirurgii. Pierwsze dni leżałem na starym łóżku bez materacu przeciwodleżynowego. Podawali mi leki między innymi relanium bym większość czasu spał. Na sali leżało ze mną jeszcze dwóch pacjentów, jeden z nich miał też gorset, ale mógł chodzić. Leżąc opowiadaliśmy sobie, co komu i w jakich okolicznościach się stało. Przez ten czas, kiedy leżeliśmy był mi bardzo pomocny podawał pić, ponieważ wówczas bardzo dużo piłem a sam nie byłem w stanie sobie wziąć cokolwiek. Z racji  tego, że  nie chodziłem a raczej nie ruszałem kompletnie niczym prócz głową miałem założony cewnik do pęcherza i podłączony do niego worek do zbiórki moczu. Nie czułem nic ani rąk ani nóg nie czułem, kiedy chciało mi się siku i kiedy chciało mi się kupę. Miałem po prostu przerąbane całkowita zależność od innych. Za oknem trwało lato bardzo gorące napoje i owoce, jakie pochłaniałem w dużych ilościach powodowały, że dało się wytrzymać panujące upały. Miałem dopiero osiemnaście lat a już spieprzyłem sobie życie jednym skokiem. Znajomi i koledzy przychodzili, co dziennie   opowiadali, co tam słychać na mieście jak na baletach się bawią a ja leżałem przykuty do łóżka na własne życzenie.  Kiedy przychodziła moja jeszcze wówczas dziewczyna i koleżanki podawały mi jeść, pić drapały po głowie, nosie bo tylko w tych miejscach miałem zachowane czucie. Znów mnie naszło rozmyślanie nad tym, co sobie zrobiłem i w dalszym ciągu nie wiedziałem jak długo  to potrwa i czy wyjdę z tego. Pomału zaczynały robić mi się odleżyny na całym ciele. Pierwszym znakiem, że coś się działo były bolące i piekące łopatki na plecach.cdn...


         Biorąc leki między innymi lek "relanium" byłem wiecznie śpiący i kiedy mama przychodziła zastanawiała się, co się ze mną dzieje. Ja tak naprawdę nad tym się nie zastanawiałem do póki mama nie kazała mi zapytać się na wizycie lekarskiej, co biorę i dla czego. Następnego dnia rano, kiedy przyszła wizyta zapytałem ordynatora " panie doktorze, co biorę i dla czego?" Na to pytanie usłyszałem między innymi, że biorę tabletki relanium po to bym sobie odpoczął. Gdy to usłyszałem aż się we mnie zagotowało, z miejsca kazałem odstawić te leki, na co ordynator przystał. Zdenerwowanie moje było potężne w tym samym momencie powiedziałem ordynatorowi o tym, że pieką bolą mnie łopatki po tym usłyszałem od lekarza słowa" tak musi być musisz to przetrzymać". W ciągu dnia leżałem już  sam na sali i kiedy nie było u mnie nikogo musiałem wołać pielęgniarki by dały mi się napić gdyż na sali nie było żadnych dzwonków. Często było także pacjenci, którzy chadzali po korytarzach szpitala szli informować pielęgniarki, że wołam. Pielęgniarki nie zawsze przychodziły od razu czasem to trwało nawet do dwóch godzin zanim przyszły. Frustracja moja była ogromna z jednej strony na siebie a z drugiej na to, iż trzeba było tyle czekać aż łaskawie przyjdą i dadzą się napić. Worki do zbiórki moczu pękały i mocz bardzo często  rozlewał się po podłodze, na co pielęgniarki były bardzo złe. cdn...


            Babcia moja która codziennie bywała u mnie nie raz widziała ile czasu trzeba było czekać na personel i jak często był rozlany mocz w wyniku pęknięcia worka do zbiórki moczu. Babcia zawsze kiedy przychodziła przynosiła mi różne smakołyki bym jadł i szybko zdrowiał. Jak każda babcia siedziała najdłużej u mnie choć muszę przyznać była też koleżanka która pracując w restauracji przychodziła po pracy i siedziała ze mną. Nie należałem do najgrzeczniejszych pacjentów byłem wredny nie miły i czasem można powiedzieć bardzo nie miły. Rozgoryczony młody człowiek któremu świat się zawalił który w jednej chwili przekreślił swoje życie, plany jednym skokiem. Gdzieś w głębi siebie wiedziałem,że mam już po planach. Nawet dziewczyna przychodziła rzadziej co było w pewnym sensie oczywiste. Żal złość mogłem mieć tylko do siebie ponieważ gdybym nie poszedł się tam kąpać może nie doszłoby do tego. Młoda dziewczyna życie przed nią i miała być przykuta do łóżka razem ze mną? NIE! Zaczęły robić mi się odleżyny na ciele a, że mojego ciała nie czułem ani trochę to nie bolało. Już nie pamiętam gdzie się zrobiły pierwsze ale miałem je po prostu wszędzie, zaczynając od pięt przez łydki , zgięcia pod kolanem, krzyż , zgięcia w łokciach oraz brzuchu. Położyli mnie na jakimś materacu przeciwodleżynowym na którym leżałem jak bym leżał w dole. Gniłem żywcem wysmarowany piochtaniną zabarwione na fioletowo miejsca z gnijącymi odleżynami leżałem i nie wiadomo było co dalej. Zawalone oskrzela duszący mokry kaszel dusił mnie niemiłosiernie byłem odsysany ssakiem po kilka razy nadzień a czasem jeszcze częściej. Przychodziły rehabilitantki ćwiczyły mnie i moje obolałe gnijące mięśnie nóg. Były nawet takie pielęgniarki które zakazywały pacjentom i odwiedzającym podawania mi picia i owoców. Strasznie ich nie znosiłem tak podłych i wrednych pielęgniarek nie widziałem. W Poznańskim szpitalu tego nie było tam personel był bardzo miły i chętnie podawał picie i jedzenie gdy ktoś był spragniony czy głodny, tu w Żaganiu na chirurgii oczywiście nie wszystkie były wredne. Były też koleżanki które bardzo chętnie podawały picie  jedzenie. A te które były lepsze to przeważnie były koleżanki moje lub mojej siostry bądź sąsiadki pracujące na tym oddziale. Przyszedł dzień ściągnięcia gorsetu gipsowego wtedy na zmianie była koleżanka z bloku w którym mieszkałem. Kiedy zaczęła rozcinać gips i doszła do pleców i moich łopatek to się przeraziła gdy zobaczyła odleżyny do kości i pognite ciało. Wtedy też była moja mama i też to widziała przerażenie w jej oczach nie wróżyło niczego dobrego. Ja byłem po prostu wściekły na ordynatora który nic wcześniej nie próbował z tym zrobić lub w jakikolwiek sposób zapobiec temu. W tym wszystkim jeszcze miałem być miły grzeczny i najlepiej gdybym nie wołał nie chciał nic i czekał aż łaskawie przyjdą trzy razy dziennie podadzą pić i jeść kiedy personel uważa. Na moje zachowanie poskarżyły się oddziałowej która przyszła i próbowała poprzez nakazy zwrócić mi uwagę bym się zachowywał lepiej i tak często nie wołał. Dla niej też byłem bardzo niemiły, wygoniłem ją . Jako młody człowiek umierający w mękach gnijącego ciała byłem skazany przez personel na powolną śmierć. Smród zgnitego ciała był wszędzie, kilka dni wcześniej na sali jednoosobowej tuż obok mojej umarł człowiek wówczas pomyślałem, że będę następny.cdn....

                   Kurcze człowiek leży w szpitalu i myśli sobie tu mi pomogą a tu ciach umiera i co ma czuć rodzina jak myśleć o szpitalu o tym co mnie spotka kiedy trafię sam do niego. 

Jak bym miał przeczucie kilka dni po tym zgonie po obiedzie wpadły pielęgniarki i zaczęły przenosić mnie na tą samą salę gdzie parę dni wcześniej zmarł człowiek. Byłem wtedy pewien, że zostało mi mało czasu i w przeciągu kilku tygodni podzielę losy tego człowieka i umrę. Po południu przyszła do mnie moja babcia, była wystraszona gdyż niezastała mnie na poprzedniej sali. Kiedy weszła rozejrzała się i w końcu zapytała "dla czego tu mnie przenieśli? popatrzyłem na nią z łzami w oczach i powiedziałem, że przenieśli ponieważ przeznaczyli mnie na straty i będę umierał tu. Mina mojej ukochanej Babci w mgnieniu oka zmieniła się poleciały jej łzy. Posiedziała ze mną jeszcze kilka godzin podała mi jeść pić i poszła zadzwonić do mamy do pracy i powiedzieć o tym fakcie. Mama była w pracy do godz 19-tej, od razu po pracy przyjechała do szpitala weszła na salę popatrzyła i zadała dokładnie to samo pytanie co babcia. Ja jej odpowiedziałem też dokładnie to samo, mama zdenerwowana poszła do ordynatora robiąc mu awanturę, że nie leczy mnie tylko skreśla i chce bym umarł. Ten chyba się wystraszył tego co mama mu powiedziała bo przyszedł na piętro do dyżurki pielęgniarek i kazał im mnie przenieść z powrotem na poprzednią salę tam gdzie leżałem wcześniej. Wyraz twarzy pielęgniarek był nieciekawy ale co mnie to obchodziło były bardzo wredne zakazując innym pacjentom podawać mi pić i jeść na domiar złego oddziałowa była za nimi i podzielała ich zdanie. Pacjent nie ma nic do powiedzenia i ma słuchać poleceń pielęgniarek i się do nich stosować. Nawet nie umiem opisać jaka złość siedziała we mnie i nic prócz odgryzienia się słownego mi nie zostało co też czyniłem. Personel szpitala oczekiwał ode mnie, że będę miły i wdzięczny za to co robiły i za ich zakazy i głodzenie.  Moja babcia była złotą kobietą o dobrym sercu kilka dni po tych przenosinach moja kochana babcia przyniosła kawę i coś tam jeszcze. Nie pamiętam co ale do rzeczy kiedy przyszła pielęgniarka ta której wybitnie nie trawiłem za jej wredny charakter i te zakazy gdyż potrafiła opierniczyć pacjenta który podał mi pić, moja babcia wyciągnęła z torby kawę i chciała dać tej pielęgniarce ja aż uniosłem głowę i zapytałem bardzo głośno "co robisz babciu?". Babcia popatrzyła na mnie i mówi, że chce dać kawę za opiekę nade mną a ja na to , jej nie dawaj ta jędza zabroniła pacjentom podawać mi pić i jeść a Ty jej kawę chcesz dać nie dawaj.cdn.........

                 Babcia spojrzała na mnie na ową pielęgniarkę w tym samym czasie ona wyszła co rozwiązało niezręczną sytuację dla babci. Tydzień po tym wszystkim zaczęły się przygotowania do wyjazdu na rehabilitację do Świebodzina. Kiedy mama załatwiała wyjazd i dowiedzieli się, że mam na całym ciele odleżyny wstanie gnijącego ciała powiedzieli bym je najpierw wygoił a następnie przyjechał do nich na rehabilitację. Ktoś mamie polecił szpital w Żarach i oddział neurologii. Oczywiście moja mama potrafiła załatwić wszystko i przyjęcie  na neurologię również szybko załatwiła. Nadchodziły poważne zmiany w leczeniu cieszyłem się, że wyjadę z oddziału Żagańskiego szpitala gdzie doprowadzili mnie aż jedną nogą do grobu. Ordynator wystawił zlecenie na przewóz i pięć dni później pojechałem do Żar. W Żarach po przyjęciu położyli mnie na sali tuż przy dyżurce pielęgniarek, kilka godzin potem przyszedł doktor bardzo miły i jak dało się zauważyć przejęty moim stanem powiedział, że poprosi na konsultację chirurga. Konsultacja chirurgiczna odbyła się na następny dzień w trakcie odwiedzin mamy, lekarze popatrzyli jak obszernie miałem zgnite nogi a w szczególności pięty i łydki i podjęli decyzję o wycięciu całości martwego ciała oraz zaznaczyli mówiąc albo będę jadł wszystko albo amputują mi obie nogi. cdn........

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

Dzięki Robercie za Twoje szczere świadectwo. Nie jest łatwo pisać o tym co się przeżyło osobiście, tym bardziej gdy stało się takie nieszczęście, którego nikt zwyczajnie sobie nie życzy. A jednak Robercie Boża Opatrzność zachowała Cię tamtego feralnego dnia przy życiu, byś mógł jeszcze coś dobrego uczynić na tym pięknym świecie, ale i łez padole jakże często. Twoje świadectwo cierpienia, zmagania się z kalectwem i z różnymi przciwnościami życowymi jest właśnie tą dobrą drogą, którą teraz kroczysz odważnie przez życie. Wiem że łatwo jest coś takiego powiedzieć, ale trudniej jest to zrobić samemu, a jednak możesz mi wierzyć, że niemal każdy człowiek dzwiga swój własny krzyż, może jest on mniejszy, może większy, ale jest zawsze i zawsze też prowadzi do wzrostu człowieczeństwa. I tu jest nasza żywa nadzieja, która jak dobrze zapewne wiesz, ona nadzieja zawieźć nie może i nie zawiedzie, ale pewnie przez trud zaprowadzi każdego z nas do szczęścia.

Vote up!
2
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1507445