Pełzający Manipulo

Obrazek użytkownika Anonymous
Historia

 

W połowie 1981 roku rzeczownik „manipulacja” i przymiotnik „pełzająca” były niezwykle popularnymi słowami. Manipulowali wszyscy wszystkim, a pełzała kontrrewolucja. Czy coś to Państwu przypomina?

 

   Podczas I KZD NSZZ „Solidarność” to, co manipulowało pełzając, wypełzło. Wypełzło, przybierając postać „Pełzającego Manipulo”. Geneza PM nie jest jasna. Katalogi prasy solidarnościowej podają dwie wersje. Pierwsza głosi, że PM był pierwotnie pismem NSZZ Solidarność Ziemi Puławskiej, wydawanym w Puławach, Warszawie i Gdańsku. Druga, że był prasową efemerydą powstałą podczas zjazdu „S”.

 

   Ja te wersje pogodzę. O ile mi wiadomo zjazdowy PM, wydawany z podtytułem „Pismo nieprogramowe Komisji Programowej”, był pomysłem pełnego uroku, zapału i energii dziennikarza i działacza związkowego z Puław Zbyszka (?) Zbiniewicza.

 

   PM był pismem satyrycznym. Ostro satyrycznym. Jego wyjątkowość polegała na tym, że tzw. ostrze satyry godziło bardziej w  przepychanki polityczno-personalne podczas Zjazdu, niźli we władzę ludową. A poza tym humor tam prezentowany był absurdalny i surrealistyczny. Choć wtedy nie znano w Polsce Latającego Cyrku Monty Pytona, to PM dorównywało mu, a nawet przewyższało w dziedzinie bieżącej satyry politycznej. Wśród zacnych ojców i matek gazetki, oprócz  Zbiniewicza, należy wymienić m.in. Jacka Fedorowicza, Ewę Milewicz, Józka Orła… Nie wszyscy pozostali zacni. Niestety.

 

   Najlepszy  numer był z ocenzurowaniem jednej z edycji PM. Zatwierdzałem do druku wszystkie materiały zajazdowe; robocze i oficjalne. Obawialiśmy się prowokacji, więc zakład poligraficzny na zapleczu Hali Oliwii był pod szczególnym nadzorem. Nie miałem obiekcji wobec powielania przezeń PM, ponieważ pomysł był świetny, a realizacja błyskotliwa. Taka fucha, dostarczająca delegatom rozrywki i podnosząca ich nadwątlone obradami morale. Egzemplarze każdego numeru były rozkładane na krzesłach w sali obrad przed ich rozpoczęcie. Delegaci szybko docenili PM, żeby nie powiedzieć, że wręcz go pokochali za ten absurdalny monypythonowski   humor.

 

   Pewnego razu przyszedł mi do głowy pomysł. Postanowiłem ocenzurować kolejny numer PM. Na szczęście nie zostałem zlinczowany od razu. Pozwolono mi złożyć wyjaśnienia. Po ich wysłuchaniu zespół PM stwierdził, że cenzura jest…doskonałym pomysłem!

 

   Cenzura owa wyglądała następująco: na oryginale maszynopisu dokonałem w sposób całkowicie losowy kilku, czy nawet kilkunastu skreśleń. Żółtym flamastrem. Efekt po skserowaniu był taki, że skreślony tekst był doskonale czytelny, ale  widoczna była ingerencja cenzora.

 

   No i omal nie doszło tego dnia do zerwania zjazdowych obrad. Gdy rankiem delegaci znaleźli na swoich siedzeniach ocenzurowane wydanie, omal nie rozpoczęła się rewolucja. Prezydium Zjazdu zostało wprost zasypane skargami, żądaniami, apelami i petycjami.  Precz z cenzurą w „S”! A jak nie, to… Łomatko, ale się działo…

 

   Wyjaśnienie dowcipu zajęło sporo czasu, a część delegatów początkowo nie dała mu wiary, uznając że to kolejna manipulacja!!! Dopiero osobiste tłumaczenia, zaklęcia i przysięgi zespołu redakcyjnego dały pożądany skutek.

 

   Tak to czasem bywa z cenzurą i obroną wolności słowa.

 

 

   

 

0
Brak głosów

Komentarze

Ciekawa historia zwiazkowej satyry.

Zobacz jednak, gdzie  'graja' teraz tak weseli kiedys ludzie,

jak Jacek Fedorowicz czy Ewa Miewicz...

Czy ten gagatek, ktorego nazwiska nie wymienie, a ktory prezesuje teraz Stowarzyszeniu Wolnego Slowa ;)

(to byla daleka aluzja do... koncowki Twojej notki ;)

pozdro z wolnych hal

Vote up!
0
Vote down!
0

baca.

#267846

Baco, ta ciekawa historia związkowej satyry to w istocie zakamuflowany i zmanipulowany atak na cenzurę i wolne słowo! :-)))

Wtedy wydawało się nam, że mimo różnic jesteśmy razem. Dzisiaj też to się nam wydaje. :-)))

Oczywiście zaimek "my" jest w tym komentarzu bardzo, bardzo szeroko rozumiany. :-)))

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#267875