Psychiatria represyjna czyli wypieranie

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Najstarsza polska blogerka (kto wie, czy i nie europejska) najwyraźniej nie zrozumiała nawet jednego akapitu z napisanych do tej pory przeze mnie tekstów.

A szkoda, bo nawet człowiek, który uważa mnie za wroga chyba równie mocno, co najstarsza starowinka, potwierdza to, co pisałem wcześniej.

W opublikowanym dzisiaj tekście „Miernota ludzka” Z. Niebieski pisze wszak:

Mnie też w mojej działalności firmowej spotkała podobna sytuacja, gdy księgowa (kobieta) podkupiła moją pracownicę, ta zabrała listę moich klientów i w założonej przez syna księgowej firmie próbowali założyć podobną działalność odbierając mi klientów. Tego typu działania przez większość przedsiębiorców oceniane są bardzo negatywnie. Natychmiast od klientów wiedziałem co się dzieje i szybko podjęta akcja spowodowała iż tamta firma upadła, zanim powstała.


http://niepoprawni.pl/blog/zawisza-niebieski/miernota-ludzka

Wypisz, wymaluj podobnie wyglądał początek działalności „kryształowego” przedsiębiorcy, dysponującego „unikatową” wiedzą brata najstarszej starowinki.

I nie ma się co dziwić, że byli pracodawcy postanowili pokazać miejsce w szeregu swojemu nielojalnemu pracownikowi.

Tak właśnie to wygląda, jeśli odrzucić baśnie o satanistycznych mafiach sądowo-psychiatryczno-policynych czyhających na życie i zdrowie bezrobotnego od blisko 20-tu lat "geniusza" biznesu.

Na bok jednak prywatne anse.

Opublikowany przez blogerkę wpis stanowi doskonały przykład na to, jak tekst roszczący sobie pretensje do obiektywizmu i dziennikarstwa jako takiego nie powinien w ogóle wyglądać.

NS (najstarsza starowinka) od razu wali ostro i pryncypialnie:

Otóż psychiatria represyjna istnieje naprawdę. Wymaga ona współdziałania psychiatrów z organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości. Jest to w Polsce bardzo łatwe, bo biegłych sądowych powołują prokuratorzy lub sędziowie oraz to ich jednostki płacą za wykonane opinie. Postępowanie nie jest w tym zakresie kontradyktoryjne, podsądny nie może wskazać "swojego" biegłego. Kto płaci, ten wymaga, a więc opinia jest zwykle zgodna z oczekiwaniami zleceniodawcy.

http://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/psychiatria-represyjna-istnieje-naprawde


Czytelniku, NS podała jako pewnik twierdzenie co najmniej kontrowersyjne – psychiatria represyjna istnieje naprawdę.

Niestety, wobec braku udowodnienia ww. pełni ono rolę aksjomatu w świecie blogerki.

 

Zamiast uzasadnienia tezy NS przechodzi do zupełnie innego tematu, jakim jest rola biegłego w procesie.

…. biegłych sądowych powołują prokuratorzy lub sędziowie oraz to ich jednostki płacą za wykonane opinie. Postępowanie nie jest w tym zakresie kontradyktoryjne, podsądny nie może wskazać "swojego" biegłego. Kto płaci, ten wymaga, a więc opinia jest zwykle zgodna z oczekiwaniami zleceniodawcy.

(op. cit.)

 

Przyznam, że idąc tropem wytyczonym przez głębokie zapewne przemyślenia NS należałoby uznać, że w żadnym państwie nie jest zachowana bezstronność sędziowska, albowiem… są oni opłacani przez państwo.

Kto płaci, ten wymaga, a więc wyrok zwykle zgodny jest z oczekiwaniami państwa.

 

Najwyraźniej remedium na powyższe wg NS stanowiłaby możliwość powoływania własnych sędziów przez strony. ;)

W dalszej części niewątpliwie ciekawego pod względem socjologicznym tekstu nadal cichosza nt. psychiatrycznej represyjności.

Jako dowód, i to mocno wątpliwy, pokazana jest sprawa Mariusza Cysewskiego.

Dlaczego wątpliwy?

Pisze o tym sama NS:

Cysewski od początku w rzeczowy sposób podważał treść opinii sądowo-psychiatrycznej z października 2006 roku. Wkrótce zostały sporządzone 2 dodatkowe opinie. W lutym 2007 r. stwierdzono, że opiniowany nie wykazuje zaburzeń charakterystycznych dla procesu psychotycznego, a jego linia życiowa nie potwierdza zaburzeń schizotypowych.

http://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/do-psychiatryka-za-walke-o-sprawiedliwy-system-prawny

 

Jak widać z tego krótkiego cytatu nie cała psychiatria jest zła, ale istnieją w niej ogniska wymagające naprawienia.

A tak naprawdę największa winę w tym przypadku ponosi sąd, który przez lata dokonuje czynności nie tylko moim zdaniem zahaczających o naruszenie art. 3 europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Mimo to nie sposób uznać, że wszyscy sędziowie powinni zasiadać na ławie oskarżonych.

Próba pokazania takiego obrazu świata, w którym np. sędziowie, prokuratorzy, psychiatrzy, policjanci i politycy stanowią jedną mafię działającą na szkodę pojedynczej osoby jakoś dziwnie nie pasuje do tego, co spotkało i spotyka na tym świecie mnie i innych ludzi..

Pojedyncze przypadki nie stanowią reguły.

Nawet wtedy, gdy są stosunkowo liczne.

Kolejne twierdzenie NS budzi rozbawienie.

Jej zdaniem:

Jeśli prokurator lub sędzia chce, aby podważyć stan faktyczny sprawy wynikający z dowodów, nierzadko najpierw sięga (i to wbrew procedurze) do opinii biegłego, którego jedyną rolą jest w tym przypadku wskazać, że podsądny to paranoik, który ma urojenia. Niezwykle wygodna etykieta, to tzw. urojenia na tle funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Subkategoria, to tzw. urojenia pieniacze, które wygodnie jest przypisać osobom konsekwentnie domagającym się sprawiedliwości.

Potem, "uporczywym pieniaczom" można jeszcze zasądzić przymusowe leczenie i ma się niewygodnego osobnika "z głowy".

http://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/psychiatria-represyjna-istnieje-naprawde

 

Chętnie zapoznałbym się z przynajmniej jedną taką sprawą.

Nie słyszałem bowiem o takiej od 1986 roku.

Szczególnie dlatego, że samo stwierdzenie istnienia choroby psychicznej, np. paranoi nie ma wpływu na zdolność oskarżonego do uczestniczenia w procesie karnym.

Wbij to sobie do głowy czytelniku, i to bardzo mocno.

Można być rozpoznanym schizofrenikiem, można być paranoikiem, cierpieć na chorobę dwubiegunową, depresję i mimo to stawać przed sądem. Ba, nawet można przebywać w szpitalu, czynu dokonując na tzw. przepustce.

Dla uniknięcia odpowiedzialności karnej wymagana jest bowiem niepoczytalność sprawcy przejawiająca się brakiem możliwości rozpoznania znaczenia czynu w chwili jego popełnienia albo też brakiem możliwości pokierowania swoim zachowaniem (art. 31 kk).

Z "wykładni przepisów art. 31 § 1 i 2 KK a contrario wynika, że "poczytalność" to taki stan psychiczny sprawcy czynu zabronionego, w którym nie występuje u niego choroba psychiczna, upośledzenie umysłowe ani inne zakłócenie czynności psychicznych, które mogłyby powodować brak możliwości rozpoznania jego znaczenia lub pokierowania swoim postępowaniem" (J.K. Gierowski, L.K. Paprzycki, Niepoczytalność i psychiatryczne środki).

Choroba psychiczna, upośledzenie umysłowe czy też inne zakłócenie czynności psychicznych musi być tego rodzaju, że wywołuje skutki przewidziane w art. 31 § 1 kk.

Paranoja, w której następstwie chory np. uważa, że wszyscy sędziowie, prokuratorzy i policjanci w Wielkopolsce należą do satanistycznej mafii nie stanowi usprawiedliwienia dla zamordowania któregokolwiek z nich, o ile sprawca normalnie funkcjonował w społeczeństwie i zdawał sobie sprawę, że zabicie kogokolwiek stanowi ciężki grzech.

Podawanie oczywistych banialuk jako prawd objawionych, co niestety nazbyt często czyni NS, nie może zaciemniać odbioru obrazu.

Z własnego doświadczenia znam natomiast przypadek, że sprawy oczywistego pieniacza (już po tygodniu pisał skargi na przewlekłość do wszystkich możliwych instytucji) były załatwiane w pierwszej kolejności.

Nikt nie chciał się narażać na konieczność pisania wyjaśnień, w perspektywie zaś kontroli.

Na zakończenie jeszcze jedno, chyba największe nadużycie w omawianym tekście.

Najstarsza starowinka kończy go rzekomym podsumowaniem:

 

Warto jednak podkreślić, że medykalizacja psychiatrii okazała się przeciwskuteczna. Z badań wynika np., że:


1/ w ostatnich dwóch dekadach wyniki leczenia schizofrenii pogorszyły się i były porównywalne z wynikami osiąganymi 100 lat wcześniej,


2/ efekty leczenia schizofrenii są lepsze w krajach słabiej rozwiniętych niż w Stanach Zjednoczonych,


3/ w Stanach Zjednoczonych w ostatnich dekadach miał miejsce trzykrotny wzrost osób chorych psychicznie.


(op. cit.)

Jawne nadużycie NS polega na tym, że „zapomniała” poinformować, o które to dekady chodzi!

Tymczasem Robert Whitaker cytował powyższe dane w cyklu swoich artykułów opublikowanych w Boston Globe w 1998 roku. Za cykl ten otrzymał nagrodę Pulitzera w 1999!

Badania zaś obejmowały lata…. 1970-te i 1980-te!

Zdecydowanej większości czytelników NS nie było wówczas jeszcze na świecie.

Najstarsza polska blogerka karmi swoich czytelników starociami połączonymi z zupełnie odjechaną interpretacją faktów.

A tu od dwóch dekad mamy do czynienia z przełomem w psychiatrii.

 

Typowy amerykański yuppie jeszcze nie tak dawno brał środki stymulujące, aby pracować wydajnie do późna w nocy, następnie nasenne, rano znowu pobudzające, do tego antydepresanty itd.

Może dlatego długość życia w USA przy najlepszej na świecie medycynie była krótsza niż w PRL, gdzie czasem trudno było nawet o witaminę C?

Tymczasem od lat powstaje coraz więcej nowych ośrodków, w których leczy się nie tyle za pomocą farmakologii, ile dzięki pozytywnemu oddziaływaniu psychologicznemu. Chorobę psychiczną można pokonać dzięki własnej psychice, czasem tylko wspomaganej środkami farmakologicznymi.

W jednym z takich ośrodków działa dr Lori Ashcraft, przyznająca się do swojej choroby psychicznej, która mimo to w żaden sposób nie wyłącza jej z aktywnego życia w społeczeństwie (Open Mind).

Drugi rozmówca amerykańskiego dziennikarza dr William (Bill) Anthony na co dzień zajmuje się rehabilitacją psychiatryczną.

Musimy jednak ciągle mieć na uwadze, że psychiatria i jej rola w społeczeństwie amerykańskim jest nieco inna, niż na Starym Kontynencie. Podobnie prawo. Wg szacunków, z jakimi zetknąłem się jeszcze jako student, ok. 75% wszystkich prawników na świecie praktykuje w USA.

Być może podobnie jest i z psychiatrami.

Polska pod względem lich liczebności zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej (90 lekarzy na milion osób, w Finlandii 236, w Niemczech 223 itp.).

Tymczasem najstarsza polska blogerka uważa, że to zgraja oszustów, których należy unikać. Taka postawa jest niegodna człowieka rozumnego.

Zamiast przyjęcia na klatę choroby i pokonanie jej dzięki np. szeroko dostępnym terapiom nasza starowinka woli pisać o społecznym wykluczeniu, stygmatyzacji itp. rzeczach aktualnych jeszcze dwadzieścia pięć, trzydzieści lat temu.

Dzisiaj nawet 50- czy 60-latkowie nie widzą niczego złego w skorzystaniu z pomocy psychiatry.

 

Najbardziej obrazowo o dokonanej zmianie w podejściu do nich mówił dr Z.W.

Pytał po prostu:

- Czy jak masz anginę, to starasz się ją przechodzić? A jeśli nie, to czemu nie szukasz pomocy u lekarza, kiedy zamiast anginy owładnie tobą depresja?

 

Takie teksty, jak opisywany, przynieść mogą zbyt wiele nieszczęścia, jeśli, rzecz jasna, ktoś potraktuje je poważnie.

Trzeba bowiem pamiętać, że ciężka depresja procentowo prowadzi do śmierci tylu chorych, co rak trzustki.

Z kolei traktowanie psychiatrów niczym wrogów czyhających na nasze życie jako żywo przypomina mi pewną króciutką technikę rozróżniania chorych od symulantów.

Pewnie i teraz uczą jej początkujących funkcjonariuszy służby więziennej czy też studentów w ramach fakultetu karnego na wydziałach prawa.

Otóż w przypadku osoby wykazującej dziwne objawy należy cicho jej powiedzieć, że została poddana dokładnej obserwacji i wszyscy wiedzą, że symuluje.

Jeśli zacznie przekonywać, że faktycznie jest chora, to na 99% jest… zdrowa psychicznie Ale jeśli się ucieszy i powie, że przecież tak samo twierdzi, tylko źli ludzie mówią inaczej, to sprawa wymaga ingerencji lekarza – specjalisty.

 

Opowieści o złych psychiatrach, satanistycznych spiskach prokuratorsko-policyjno-sądowo-psychiatrycznych itd. w połączeniu z obserwowanym zachowaniem wydają się pochodzić z tej samej bajki.

 

18.08 2019

 

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.4 (12 głosów)