Gold geszeft.

Obrazek użytkownika brian
Idee

 

 Kilka osób pod salą rozpraw nerwowo chodziło tam i z powrotem, unikając wzajem swego wzroku.
 Na ich twarzach malowała się na przemian to wściekłość to wymuszona, wyćwiczona obojętność.
 Do jednej z nich podszedł mężczyzna w todze z na razie niedbale rozpiętym zielonym żabotem.
 Zachowujemy spokój, nie dajemy się sprowokować, oni tylko liczą na pańskie słabe nerwy. Proszę pamiętać, może się najwyżej skończyć karą grzywny. A jeśli, wynegocjujemy, postaramy się. Jego świadkowie to tylko znający sprawę z relacji, nasz był przy tym i wie jaki jest kontekst. W zasadzie, pomijając naruszenie paragrafu 212 zawsze można podważyć ich wiarygodność. Zwłaszcza że robił wszystko by pana sprowokować. Poza tym to jest zagrożenie zwykłe, nie kwalifikowane. Najwyżej skończy się minimalną grzywną i przeprosinami w prasie lokalnej. Najwyżej, dodał uspokajająco.
A ludzie,co? Spytał klient.
Ludzie swoje wiedzą. W końcu to mała Gmina. I Pan i ja i właściwie wszyscy wiedzą kim tak naprawdę jest. Poza tym  zupełnie gratis pomogę panu tak zredagować przeprosiny żeby mu w pięty poszły. I nie do sądu.
Beznamiętny głos wezwał uczestników postępowania na salę rozpraw.
Po jakichś 20 minutach wszyscy wyszli. Pozywający ze swym pełnomocnikiem dziwnie mało zadowoleni, pozwany również.
Do końca liczył na całkowite uniewinnienie.
Trudno, skoro wyszło tak a nie inaczej...
Pożegnali się uprzednio poczyniwszy pewne ustalenia.
Strony wyszły a adwokaci poszli na szybką kawę do automatu piętro wyżej.
Wypiwszy ją, zeszli w ok.5 minutowych odstępach.
Tymczasem pod salą czekały już strony następnego postępowania.
Gdzie... uprzedni pełnomocnik strony pozwanej był pełnomocnikiem strony pozywającej i vice versa.
Właściwie... rozmowy między nimi i klientami- kalka tych z poprzedniej sprawy.
Tylko mała różnica. Tym razem zagrożenie mogło  być większe.
Bowiem tu klient mecenasa uprzednio będącego pełnomocnikiem strony skarżącej udzielił wywiadu prasie lokalnej i z tegoż artykułu 212par.2 groziła sankcja nawet i pozbawienia wolności.
Znów unikanie wzroku, szepty, uspokajanie. Po jakimś czasie wezwanie do sali.
I wyjście po ok.20 minutach. Prawie takie same reakcje, tym razem obaj pełnomocnicy wyszli po krótkiej naradzie ze stronami.
Na korytarzu zapanowała cisza.
Sędziszcze prowadzące postępowanie zdjęło przepisową togę.
Uff. Już nie mogę. Dwudziesta trzecia sprawa tego typu w ciągu dwóch dni. To nie do wytrzymania. Chyba pójdę do psychologiszcza i zgłoszę objawy nieuleczalnego wypalenia zawodowego. Trzeba z tym coś zrobić, uruchomić własną praktykę radcowską, adwokacką czy tam inną. No nie, o cholera, ale mnie głowa boli od tej masówki.
Stenografistka która właśnie zakończyła czynności związane z zapisem postępowań zaklęła grubo.
Kur.... ich mać! Nie dość że kasta, spóły z kancelariami, to jeszcze narzekają.
Pojawiło się od groma szablonowych spraw o naruszenie i obrazę. Macanosy podsyłają sobie klientów a ci tutaj jeszcze biorą procent. I mają gotowce!!! Już mi się chce rzygać od wpisywania tych samych tekstów z tego samego teatru. Cholera. Jeden pozywa drugiego: przy ludziach powiedział że jestem pijany jak minister. Drugi opisał innego w lokalnej gadzinówce: przeważnie jest trzeźwy jak minister.
Co z tego że wszyscy zarabiają? A ja? Tylko strata zdrowia.
Wiem. Pieprzyć to wszystko. Idę na L4. Na jakie wypalenie czy tam co. Byle modna choroba.

Co tam, kochaniutka? Ok.35- letnia brunetka weszła na salę i zaczęła przecierać ławy oraz powoli zabierała się za podłogę.

Ech! Szkoda kur...a gadać!

Co się dzieje? Przecież ich skazują, tylko jakieś zawiasy albo grzywny. Połowa wiem, uniewinniona. Ale nikt nie siedzi za grubiznę.

Właśnie kur... ich mać! Jakby siedzieli to trzeba czekać na odwołanie. A tak, zawiasy, grzywna, uniewinnienie to prawie pewny powrót i nowa kasa. W okręgówce. Rozumiesz kochaniutka?

Wiesz co, zapalmy sobie, tyle nam zostało.

 

Info dla ew. prawników obecnych tutaj a mogących nawiązać podobną kooperację.

Zastrzegam sobie prawo do gratyfikacji za podpowiedzenie metody i podanie szablonu działania.


 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.3 (6 głosów)

Komentarze

 Tak sobie siedzę i myślę...

 Widzę jak w miarę czytania przez kolejnych odbiorców średnia oceny spada,

 Najpierw zdziwienie, potem Eureka!

 Portal to" Niepoprawni".

 Czyli pomysł na samonapędzający się biznes prawny jest jak najbardziej poprawny.

 I mieści się w złodziejskiej logice Krainy Uśmiechu.

 Wygląda... cel osiągnięty :)

 

Vote up!
2
Vote down!
0

brian

#1660483

Skąd my takie sprawy znamy? 

Z PRL-u.

Takie gry adwokatów znam z opowiadań rodzinnych.

W czasie okupacji niemieckiej podczas II WŚ była przeprowadzana komasacja gruntów w pewnej gminie. 

Żyło tam dwóch sąsiadów, z których przed komasacją gruntów miał bardzo grunty rolne bardzo dobrej klasy bonitacyjnej(przenno buraczane) a ten drugi na odwrót, czyli niskiej klasy bonitacyjnej.

Ten drugi miał kumpla, który podpisał volksliste i zwrócił się do niego, by ten załatwił mu w procesie komasacji, przydział dobrej klasy ziemi sąsiada a sąsiadowi tę gorszą , która wcześniej należała do niego.

Zapisów w ewidencji gruntów ludzie nie widzieli a tylko im zakomunikowano, gdzie po komasacji są ich grunty. 

Tak rzeczywiście się stało i odwołania od tych decyzji nie można było składać.

Po zakończeniu wojny, władze PRL-u uruchomiły podczas wiejskich zebrań, proces formalnych  powiadomień o zapisach w ewidencji gruntów.

Okazało się, że w ewidencji gruntów nie dokonano zmian, czyli stan rzeczywisty(po fizycznej zamiana gruntów pomiędzy tymi sąsiadami) był fikcją, wymuszoną groźbą tego  volksdeutscha(grożeniem mu bronią, jeśli będzie się nie zgadzał na zamianę).

Sprawa trafiła do PRL-owskiego sądu pierwszej instancji potem wyżej a skończyła się w Sądzie Najwyższym, przegraną pokrzywdzonego, bo adwokat pokrzywdzonego był w zmowie z adwokatem wygranego(wzięli pieniądze od obu stron a wygrał ten, kto więcej zapłacił).

Vote up!
0
Vote down!
0
#1660545

1)Ja dam tobie.

Ty dasz mnie.

 I tak wszystko kręci się.

 Głupich w sądzie się przecweli.

 W imię naszej karuzeli.

 ref)

 Hop, siup!

 Kolejny łup.

 Nowe auto nowa chata.

 Hop siup!

 Mam wszystko w dup.

 (Tak do końca świata x2)

  (całość refrenu 2 razy)

 2)Gdy na górze.

 Zmienią się.

 Tutaj mamy myki swe.

 Bośmy są nie do ruszenia.

 Nic na dołach się nie zmienia.

 

 

 

 

Vote up!
1
Vote down!
0

brian

#1660549