Gdy znikną z terenów Polski całe miasta wraz z ludżmi i ich dobytkiem

Obrazek użytkownika Anonymous
Świat

Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest bardzo napięta. Wiele osób uważa, że grozi nam III wojna światowa. Czy Polska może czuć się bezpieczna?

Rosjanie od kilku lat " straszą " Polaków iż użyją na terenie Polski broń jądrową zgromadzoną w Obwodzie Kaliningradzkim oraz na terenie Rosji. Wiemy jakie skutki przyniosło by użycie tej broni - nieobliczone straty i ogromną tragedię wręcz niewyobrażalną w postaci zniknięcia z mapy całych miast, osiedli z ludźmi i całym wyposażeniem oraz ich dobytkiem. Czy jesteśmy przygotowani na takie działania ? Postaram się krótko przedstawić ten ważki problem.

W czasach tzw. "zimniej wojny" tj. od lat 1946 do 1989 w Polsce istniał program edukacyjny dla społeczeństwa oraz przygotowań militarnych w armii, celem którego była obrona kraju przed Bronią Masowego Rażenia zwanego OPB Mar. Oczywiście, agresorem wtedy, były kraje NATO i Stany Zjednoczone.

Tak było w poprzednim w Polsce dawniej.

W ramach tego programu w szkołach zawodowych i średnich wprowadzono jako przedmiot obowiązkowy Przysposobienie Obronne. W trakcie nauki tego przedmiotu przygotowywano uczniów w jaki sposób ludność cywilna ma się zachowywać i chronić przed i po ataku nuklearnym. Uczono między innymi w jaki sposób postępować i chronić ludzi przed bronią masowego rażenia typu A -atomowa, B - biologiczna, C – chemiczna. Uczono także jak zabezpieczać wodę pitną i produkty spożywcze przed opadem promieniotwórczym czy zakażeniami chemicznymi. W nowo wybudowanych wówczas blokach mieszkalnych adaptowano w nich piwnice na ukrycia.

Przed takimi budynkami często widać było wystające żelbetowe wyjścia ewakuacyjne zwane potocznie przez młodzież tzw."kominkami". Po 1989 r. po zmianie ustroju gospodarczego jak i obowiązującego prawa w tym budowlanego, to na właścicielu lub zarządcy obiektu budowlanego ciążył obowiązek utrzymania w sprawności tych budowli tzw. schronów i ukryć dla ludności i pracowników w zakładach pracy. Następował wówczas istotny dylemat, czy wymienić cieknący dach, dziurawe okna, niesprawne instalacje czy budować ukrycia przed bronią atomową, które z punku widzenia sztuki budowlanej były zbyt słabe, by kogokolwiek w nich uratować. Słynne metro warszawskie w określonej wyznaczonej jego części miało zostać adaptowane i dostosowane jako ukrycie dla ludności. Zbyt wielkie koszta i trudności techniczne w jego adaptacji spowodowało zarzucenie tego projektu.

Stan aktualny.

W dniu dzisiejszym, według mojej wiedzy, w naszym kraju nie istnieje żaden system ukryć budowlanych i jakichkolwiek innych dla ludności przed szkodliwymi czynnikami po wybuchu broni masowego rażenia. Myślę tutaj o skażeniu promieniotwórczym tak znanym po awariach elektrowni atomowych np. w Czernobylu czy Japonii. Nie posiadamy żadnych ukryć przed zakażeniami chemicznymi czy biologicznymi. W Szwajcarii istnieje system podziemnych miast mogących ukryć całość ludności tego państwa. Wiele tego typu ukryć buduje aktualnie się w Rosji i Niemczech.

Co może oznaczać budowanie podziemnych miast, gigantycznych schronów czy magazynów żywności? Jaka katastrofa grozi światu? Analizując prasę oraz inne dostępne źródła informacji dowiedziałem się, że wiele państw w ostatnim okresie zaczęło lub kontynuuje budowę podziemnych bunkrów i schronów. Zadałem sobie pytanie: komu i czemu te budowle mają służyć i jaka ewentualnie grozi nam katastrofa? Aby odpowiedzieć na te pytania, przeprowadziłem analizę tego problemu w oparciu o uzyskane informacje prasowe i własną wiedzę. Niech zatem przemówią fakty…

Jak inni przygotowują się do tych zagrożeń ?

Na wyspie Spitsbergen rząd Norwegii zbudował schron podziemny, do którego schowano 4,5 miliona sztuk nasion roślin jadalnych hodowanych na świecie oraz złożono duże ilości żywności. Inwestycja pochłonęła ok. 10 milionów dolarów.

Jak wynika z nieoficjalnych źródeł, Norwegia buduje na dalekiej północy podziemne miasto, mogące pomieścić ok. 2 mln swoich obywateli. Pozostali obywatele Norwegii, dla których nie znajdą się miejsca w schronie, mogą w razie kataklizmu zginąć w ciągu 24 godzin. Budowa odbywa się za zgodą Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.

Rząd Wielkiej Brytanii zamierza przenieść Bibliotekę Narodową z Manchesteru, pod pozorem jej remontu, do kopalni soli w Ceshire. Liczba przenoszonych woluminów to prawie milion sztuk.

W Pekinie, jeszcze za czasów „zimnej wojny”, zbudowano podziemne miasto o powierzchni ok. 85 km2. Ma być schronieniem dla członków władz i wybranych osób. Miasto-schron posiada 4 tys. km korytarzy i 700 tys. km podziemnych dróg dojazdowych utworzonych w systemie powiązanych z sobą bunkrów i schronów. System ten nazwano „Podziemnym Wielkim Murem”.

W Rosji, pod Moskwą, wybudowano zupełnie oddzielną nitkę metra, stanowiącą schron dla członków władz. Obecnie trwają tam prace budowlane. Łącznie w Moskwie wybudowano już około 5 tys. bunkrów, które mają ochronić jej mieszkańców. W ciągu 2 najbliższych lat planuje się budowę kolejnych 5 tys. takich schronów, w tym także przeciwatomowych.

Na Uralu, w skałach góry Yamantau, Rosja buduje ogromny kompleks podziemny. Przy budowie zatrudnionych jest 30 tys. robotników. Ma być to najnowocześniejsze na świecie centrum dowodzenia. Kompleks tych bunkrów ma powierzchnię ok. 1000 km2 i może pomieścić ok. 60 tys. osób. Wyposażony jest w specjalnie wybudowane trasy kolejowe i drogowe. Kompleks znajduje się 2 tys. km od Moskwy.

W Holandii nieprzerwanie od 2007 r. budowane jest ogromne podziemne archiwum, które może pomieścić zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej. Budowla składa się z trzech klimatyzowanych pięter usytuowanych 60 metrów pod ziemią. Prace trwają.

Niemcy budują od kilku już lat podziemne schrony, jak za czasów „zimnej wojny”. Schrony to nowoczesne centra dowodzenia będące jednocześnie siedzibami zarządzania kryzysowego. Istniejące schrony i bunkry poddawane są modernizacji i doposażeniu w nowoczesny sprzęt łączności i dowodzenia.

Stany Zjednoczone posiadają na swoim terytorium 131 tajnych podziemnych baz, budowanych już od lat 1940. Amerykanie wybudowali na świecie 1477 takich baz, w których przechowywane są zapasy żywności. Są to podziemne miasta mogące stanowić schronienie dla 106 milionów ludzi na okres do 2 lat.

Koszt budowy tych obiektów to wg szacunków kwota ok. 17-31 miliardów dolarów. Obiekty budowane są w trudno dostępnym terenie, w skałach. Na budowie jednej takiej bazy zatrudnionych może być od 1800 do 20 000 osób.

Wybudowane bazy połączone są podziemnymi tunelami, w których kursują specjalne pociągi. Objętość jednej bazy wynosi około 4,25 mil sześciennych i sięga 5700 stóp pod ziemią.

Szwajcaria przoduje w tym względzie na świecie.Prawie cała ludność tego państwa ma stworzone możliwości ukrycia się w podziemnych miastach. Ponad ćwierć wieku po zakończeniu zimnej wojny w Szwajcarii dalej nie wolno budować bloków mieszkalnych bez schronu atomowego w piwnicy. 300 tys. schronów rozsianych po kraju może pomieścić prawie 9 mln osób – o 1,5 mln więcej, niż wynosi liczba ludności. Ich utrzymanie kosztuje fortunę. Uważni kierowcy zauważą, że alpejski tunel Sonnenberg pod Lucerną różni się od innych. Z samochodu widać gigantyczne wrota z betonu i stali – skrzydło waży 350 ton i jest grube na półtora metra. Półtorakilometrowy tunel to w rzeczywistości część największego schronu atomowego na świecie.

Gdyby w kierunku Szwajcarii ktoś odpalił rakiety z głowicami jądrowymi, jego wnętrza dałyby schronienie 20 tys. ludzi. Wykuta w litej skale konstrukcja wytrzyma być może nawet wybuch w promieniu kilometra głowicy jądrowej o mocy jednej megatony, czyli 70 razy potężniejszej od bomby atomowej, którą w sierpniu 1945 r. Amerykanie zrzucili na Hiroszimę.

Zagrożenia.

Po drogach w naszym kraju przemieszczają się ogromne ilości samochodów ciężarowych z substancjami niebezpiecznymi jak amoniak, chlor oraz różnego rodzaju truciznami stosowanymi w przemyśle. Przejazdy tych "bomb ekologicznych" nie są nigdzie i nikomu zgłaszane oraz nie są przez nikogo monitorowane. Wyobraźmy sobie rozszczelnienie się płaszcza cysterny przewożącej chlor w centrum Poznania, Gdańska czy Wrocławia to ilość ofiar śmiertelnych liczona byłaby już w tysiące. W jednym z programów TV kilka miesięcy temu redaktor prowadzący program zapytał specjalistę od spraw zagrożeń: "w jaki sposób mamy się chronić, gdy dojdzie do wojny nuklearnej?" odpowiedź specjalisty była szybka, zacytuję: "tylko modlitwa".

Niejednokrotnie zadałem sobie pytanie: ile kosztuje życie ludzkie? Dlaczego w dużym nowoczesnym i nie biednym państwie, w centrum Europy, nikt nie pomyślał i nie zadbał o nasze bezpieczeństwo w przypadkach coraz częściej występujących szczególnych zagrożeń dla życia i zdrowia. Życie jednak pokazuje iż już nie są one już iluzoryczne. Czy w pogoni za polityką, władzą i pieniędzmi naszym rodzinnym decydentom nie tylko wojskowym, ale i cywilnym coś umknęło z tematów bezpieczeństwa naszego kraju? Bez programu, pieniędzy oraz profilaktyki i działań przygotowawczych w tym zakresie faktycznie pozostaje nam już tylko modlitwa.

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.9 (12 głosów)

Komentarze

Trochę interesuję się zarządzaniem kryzysowym i niestety, bezmyślność, beztroska - nie tylko polityków, ale większości społeczeństwa - jest faktem. Bo wiadomo, żadnej wojny nie będzie, a jak coś złego może się stać, to nie mi.

 

Vote up!
6
Vote down!
-1

Romuald Kałwa

#1614432

W materiale zasygnalizowalem tylko problem a on istnieje a obrona przeciw skutkom katastrof chemicznych ? Nie istnieje. 

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1614493

Ale z drugiwj strony, ile jest takich państw gdzie duża część społeczeństwa ma własny schron lub miejsce w nim? Na to stać, o ile taka wogóle jest rzeczywistość, bardzo nieliczne kraje. Z własnego doświacczenia wiem (byłem członkiem Ośrodka Analizy Skażeń i Ostrzegania w dzielnicy Żoliborz), że nie bylo miejsca w schdonach nawet dla wszystkich lokalnych, komunistycznych oficjeli, nie mówiąc o ich rodzinach. Schrony przygotowane na ten cel w pobliżu placu Wilsona były ubożuchne, wyposażenie stare, niezbyt dobrze konserwowane, prymitywne nawet jak na koncówkę lat 80tych. Władze komunistyczne nigdy nawet nie rozważały możliwości ukrycia czy ochrony większej liczby ludności. A my, uczestnicy dorocznych ćwiczeń Obrony Terytorialnej(sic!) zastanawialiśmy sie nad tym, jak to będzie w sytuacji prawdziwego zagrożenia i w jaki sposób ulokować w tych mizernych, ale jednak schronach, naszych bliskich. Ja zaś mając jako takie doświadczenie wojskowe (z Ośrodka Analizy Skażeń Śląskiego Okręgu Wojskowego) wiedziałem, że ocaleją tylko ci, którzy będą mieli wiedzę i dostęp oraz silne nerwy i łokcie. Jako naród i społeczeństwo byliśmy przeznaczeni na "przewidywane straty ludności cywilnej". Owe straty  mieliśmy wyliczać na podstawie meldunków z punktów obserwacyjnych rozlokowanych na terenie całej Warszawy oraz okolic. Gdy chodziło o ćwiczenia, straty zawsze były wyliczane optymistycznie. Gdy kilka razy wyliczykiśmy je na  własny użytek, sugerując się możliwie czarnym scenariuszem, właściwie nikt nie przeżywał lub wszyscy byli wystawieni na mniejszą lub większą dawkę promieniowania lub działania środków chemicznych. A dodatkowo przy Powązkowskiej, miasto miało swój główny magazyn chloru, używanego do uzdatniania wody w filtrach miejskich.

Trzeba jednak zaznaczyć, że dbałość o los ludzi w czasie działań wojennych nigdy w PRLu nie była żadnym istotnym problemem. Po prostu z góry, milcząco zakładano, że jakaś część ludzi musi zginąć. Że taki już jest los cywilów. Tamta wojna miała zupełnie inny cel niż ochrona ludzi i dóbr materialnych oraz terenu. Plany, jak wiemy, dotyczyły inwazji militarnej w kierunku na zachòd, a scenariusz napisany dla LWP dotyczył ofensywy armii złożonej z Polaków, na terenach wzdłuż północnych wybrzeży Bałtyku, zajęcie północnych części Niemiec, Danii, Belgii, Holandii (Niderlandów), Lukksemburga, aż po granicę francuską wzdłuż wybrzeża morskiego na szerokości pasa około 150 - 200km. Liczono się z działaniami odwetowymi NATO na terenach Polski i przygotowywano mizerną ochronę dla nielicznych, którzy mieli sprawować nadzór nad terenem im podległym, ale bez planów ochrony większej liczby cywili. Nawet obrona przeciwlotnicza miała być oparta jedynie na meldunkach pochodzących od obserwatorów. Takie plany mówiły nam, że w zasadzie będzie to ziemia spalona, o ile nie napromieniowana.

Myślę, że w myśleniu decydentów, władz państwowych, nadal panuje przekonanie,0 że ochrona ludności nie ma większego sensu, że nie da się ochronić większości, że koszty są tak wysokie, iż nie stać nas na takie przygotowania. Tymczasem, gdyby rzeczywiście doszło do działań w których Polacy byli by narażeni na masowe użycie broni powodującej w efekcie wyludnienie. może powstać sytuacja w której, po zakończeniu działań wojennych, nie będzie wystarczającej liczby ludności aby utrzymać odpowiednią gęstość zaludnienia, by użyć tego jako argumentu dla zapewnienia narodowi odpowiedniej wielkości przestrzeń, powierzchni kraju. Każda większa wojna kończy się " regulacją" granic państwowych. Nikt  nie potrafi przewidzieć rozwoju sytuacji po takiej czy innej wojnie w naszym rejonie Europy. Zatem rosądek nakazywałby zadbać w maksymalnym stopniu o przeżycie maksymalnej ilości Polaków. Tak, by zaraz po zakończeniu działań wojennych, móc ogłosić, że liczba ludności uzasadnia conajmniej utrzymanie dotychczasowej powierzchni Polski. Bo, że byłby to jeden z podstawowych argumentów w "nowym rozdaniu" w Europie, nie ulega najmniejszej wątpliwości.

W sumie, po co nam armia, powszechna obrona, gdy szanse na przeżycie większości Polaków pozostają pod wielkim znakiem zapytania? Jeśli po wojnie liczba ludności drastycznie zmaleje, to mocarstwa uznają, że nie należy się nam taki sam jak dotychczas kawałek ziemi, o ile wogóle bedziemy się jeszcze liczyć jako naród. I tu naszła mnie jeszcze taka refleksja. Demografia to nie tylko zapenienie odpowiedniej liczby pracujących dla utrzymania systemu emerytalnego. To może i powinna być ciągła troska o to czy w razie gdy spora część z nas zginie broniąc naszego terytorium i nas samych, nie skurczymy się zanadto liczebnie, by przestać się liczyć jako ludny kraj. To powinno być stalą troską wszystkich na najwyższych pozycjach politycznych i decyzyjnych. Ale mam wątpliwości czy tak jest, nawet teraz. W końcu ciągle jesteśmy państwem na dorobku, gdzie podstawowe problemy egzystencjalne dużej liczby Polaków, ciągle spedzają sen obecnej koalicji rządzącej. O możliwym rozwoju sytuacji w tej dziedzinie, po dojściu do władzy ewentualnych "totalnych", nawet nie usiłuję myśleć.

Osobnym temetem może być Agencja Rezerw Materiałowych (ARM). Tam to dopiero macki i potomkowoe komuny mają używanie. Już samo pozbywanie się przeterminowanych produktów, to kopalnia pieniędzy. A to przecież jest nasze strategiczne zabezpieczenie na wypadek W, którego utrzymanie generuje ogrone koszty. ARM to jedynie czubek góry lodowej nadużyć jakie panują w agemcjach rządowych, gdzie nie odkomuszono personelu. Stare nawyki działania niczym w MSZ.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1614490

Masz całkowitą rację w tym co piszesz literatura przedmiotu orazc specjalisci z dziedziny OPBMar to potwierdzają.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1614492