PRZYPADKOWE ŚNIADANIA Z PREMIEREM

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Co tam historyczne już czwartkowe obiady u Króla Stasia ! W patos czasów Trzeciej Rzeczypospolitej wpiszą się bez wątpienia przypadkowe śniadanka z Królem Lwem, czyli z naszym Słoneczkiem peruwiańskim, Mojżeszem Platformy Obywatelskiej, kaszubskim Geniuszem za dotknięciem Pana Boga i Tygrysem Europejskim - że tylko te tytuły wspomnę. Ten obraz herosa naszych czasów zakłócają zdjęcia z Putinem - przy wraku samolotu TU-154. Ten tajemniczy, niczym Mony Lisy uśmiech premiera, te wyciągnięte piąstki do cara Rosji… Co zatem miał na myśl doradca Bronisława - prof. Tomasz Nałęcz, mówiąc: „Nie ma takiej ofiary, której nie warto złożyć, aby się spotkać z Putinem” ? Jaką to ofiarę złożył Donald Tusk na ołtarzu swoich konszachtów z carem Rosji ?

Powracając do obiadów czwartkowych – pierwsze odbyły się już w roku 1770 na Zamku Królewskim - za panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego - ostatniego władcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Rola króla Stasia w rozbiorze Polski jest do dziś nie do przecenienia, ale to temat na osobny felieton. Choć zamykając rzecz w jednym zdaniu, to gdyby nie współpraca króla Stasia ze zdrajcami Polski i z carycą Katarzyną, w której król Staś był zakochany bez opamiętania – do rozbiorów Polski zapewne by niedoszło….

A co do obiadów u Króla Stasia, to odbywały się one na zaproszenie króla i były to w zasadzie biesiady literacko-artystyczne. W tamtych czasach nie istniała bowiem telewizja i filmy Disneya, więc omawiano tylko to, co ktoś mniej lub bardziej znamienity napisał lub namalował. Siłą więc rzeczy rozmowy przy suto zastawionym stole toczyły się wokół literatury, a głównie wokół osoby samego Króla. Król Staś, jako wódz mierny i podległy – zmuszony był promować siebie, choćby jako jako mecenasa sztuki, z którym biesiadując, można było coś uszczknąć z upadającej Rzeczypospolitej. Np. otrzymując fuchę Mistrza Ceremonii Kadzenia Królowi Stasiowi…

Jest więc dużo analogii czwartkowych obiadów z dzisiejszymi przypadkowymi śniadaniami z udziałem naszego Króla Lwa - którego kolejny tytuł przypadkowo wymyśliła małżonka premiera ujawniając, że Donald też jest czuły na prawdziwą sztukę. Donald bowiem – wielokrotnie oglądając film Disneya o Królu Lwie - zawsze się wzrusza, roniąc przy tym szczere łzy. A więc obecny władca Rzeczpospolitej Ginącego Narodu - potrafi szybko nawiązać wspólny język z siedzącą przy stole dziatwą z okazji przypadkowego śniadania. Widok zaś spływających po policzkach Donalda łez (gdy rozmowa zejdzie na Króla Lwa) uświadamia wszystkim, że nasz europejski Tygrys nie jest wcale taki straszny !

Jedyna w zasadzie różnica pomiędzy obiadami u Króla Stasia a śniadaniami z udziałem Króla Lwa polega na tym, że to nie Donald na śniadania zaprasza, lecz Donalda masy obywatelskie zapraszają do uczestnictwa w śniadaniu ! Choć władca upadającej Trzeciej Rzeczypospolitej - podobnie jak Król Staś – też jest zakochany do szaleństwa, ale w carycy Europy Angeli - śniadania z jego udziałem mają w III RP charakter przypadkowy. Premier przypadkowo przejeżdżając, po prostu wpada przypadkowo do przypadkowej rodziny wraz z tragarzami, wnoszącymi przygotowany na tę okoliczność ulubiony zestaw śniadaniowy premiera.

Nie powinno więc nikogo dziwić, że do poruszającej się po kraju kolumny samochodowej premiera, dołączono także pancerną kantynę (*), w której osobisty kuchmistrz premiera przygotowuje śniadanie na przypadkowe śniadanie z nieprzypadkowych produktów. Wiadomo przecież, że wielu królów pożegnało ten padół właśnie po spożyciu przypadkowego śniadania lub obiadu ! Warto też dodać, że w szoferce nowego nabytku Kancelarii Premiera, jest jeszcze miejsce dla czterech tragarzy…

Jak ujawniają osoby dobrze poinformowane, do Kancelarii Premiera miesięcznie wpływa ca. 400 zaproszeń na śniadanie, co zmusiło premiera do powołania kolejnego Departamentu - z Dyrektorem Generalnym i stosownym aparatem urzędniczym. Aparat Departamentu Przypadkowych Śniadań dokonuje teraz wstępnej selekcji rodzin, które chciałyby spożyć śniadanie z udziałem premiera. Nie trzeba dodawać, że śniadanie z Królem Lwem naszych czasów, jest (jak za czasów Króla Stasia) także okazją do promocji samego Króla. Tak więc za samochodową kolumną premiera, powiększoną o pancerną kantynę, zawsze podąża dyżurny pojazd TVN, wraz z dyżurną ekipą telewizyjną, filmującą każdy wyraz poparcia dla władcy naszej umierającej Ojczyzny.  A żurnaliści TVN – to wykwalifikowana w okadzaniu premiera kadra, tak aby w kadrze filmu z przypadkowego śniadania nie znalazło się coś przypadkowego. Śniadanie z Królem Lwem jest bowiem najlepszą okazją do złożenia premierowi wyrazów poparcia w tej trudnej dla premiera chwili. Jest także okazją do złożenia słów podzięki, choćby za samo wykwintne śniadanie, które nie często się zdarza pośród rodzin zapraszających premiera na przypadkowe śniadanie.

Premier, wkraczając przypadkowo wraz z tragarzami wnoszącymi śniadaniowy catering do przypadkowo wybranej rodziny musi być zatem pewny, że nie poszczują go tam psami. Wiadomo – Król Staś też nie zapraszał do Zamku Królewskiego nikogo, kto mógłby zrobić faux pas przy królu. Dlatego na dwa miesiące przed przypadkowym śniadaniem z udziałem premiera, odbywa się ostateczna kontrola przypadkowej rodziny, która wysłała zaproszenie do Kancelarii Premiera. Nie ujawniając szczegółów pracy kontrwywiadu można tylko powiedzieć, że sprawdzane są czyny i rozmowy - sąsiedzi i znajomi oraz przodkowie – aby mieć pewność, że przed włączonymi kamerami TVN - w trakcie przypadkowego śniadania - głowa zapraszającej rodziny nie palnie coś głupiego, co natychmiast wykorzysta Kaczyński, albo nawet Miller. Ot na przykład, że „szynka za komuny to była jednak lepsza”…

Równie istotnym elementem wyboru przypadkowej rodziny, do której przejeżdżająca w okolicy kolumna samochodów premiera, przypadkowo nie skręci – jest ilość bezrobotnych w rodzinie zapraszającej premiera na śniadanie. Ten, początkowo pomijany element sprawił, że po pierwszych trzech przypadkowych śniadaniach – trzeba było załatwić 12 nowych stanowisk pracy. Bo na pierwsze pytanie premiera „Jak się wam żyje ?” – najczęstsza odpowiedź głowy rodziny, zapraszającej premiera na śniadanie jest: „A do dupy, panie premierze – oj, do dupy ! Ja jezdem bez pracy, mój syn Alek od dwóch lat jest bez pracy, starszy robi na czarno, a Jola do obsługi tirowców się przymierza…”

A więc wysyłając zaproszenie na śniadanie z udziałem premiera nie można przesadzać z liczbą bezrobotnych w rodzinie. Ale jeden, góra dwóch bezrobotnych nie powinny być przeszkodą dla przypadkowej wizyty premiera, któremu zawsze towarzyszy przypadkowo przebywający w okolicy marszałek województwa, czy też wójt gminy. Dodatkowe zatrudnienie w gminie, czy też w urzędzie marszałkowskim jednego, góra dwóch bezrobotnych i to z okazji przypadkowej wizyty premiera na śniadaniu u przypadkowych mieszkańców regionu – nie będzie przecież żadnym problemem ! Przeciwnie – może być okazją do uzasadnionej dumy i satysfakcji lokalnych włodarzy podkreślających, że dzięki wizycie premiera bezrobocie w gminie drastycznie spadło....

Mając już pełną wiedzę o sposobie przygotowywania przypadkowych śniadań z udziałem premiera, zwanego też Królem Lwem naszej upadającej Ojczyzny, warto też dodać istotną informację. Otóż, zgodnie z danymi Departamentu Przypadkowych Śniadań przy Kancelarii Premiera – lista przypadkowych śniadań z udziałem premiera jest już ustalona do końca bieżącego roku, czyli – zamknięta. Ponadto, zaproszenia do udziału premiera w przypadkowym śniadaniu w lokalu typu M-2, w którym zamieszkuje dziadek z babcią oraz małżeństwo z dwojgiem dzieci, czyli wnucząt - są od razu przez departament odrzucane. Wynika to z prostego faktu: Taki lokal – oprócz premiera - musi pomieścić wszystkie osoby towarzyszące premierowi w przypadkowym śniadaniu – a niewidoczne na wizji. Są to oczywiście tragarze, przypadkowy marszałek województwa i przypadkowy wójt gminy - ekipa telewizji TVN, oraz funkcjonariusze BOR-u. Ponadto - lokal, w którym odbędzie się przypadkowe śniadanie z udziałem premiera, powinien w jakiś sposób odzwierciedlać dobrobyt, jaki osiągnęliśmy po odzyskaniu naszej niepodległości oraz po naszym wejściu 10 lat temu do Unii Europejskiej…

A więc nie tylko metraż się liczy, ale i ogólny wystrój lokalu. Stąd też portrety Jaśnie Panującego nam Władcy i Jego Pomazańca na tle flagi europejskiej są – wbrew głosom opozycji – bardzo mile widziane…

 

(*) Pancerna kantyna, towarzysząca gospodarskim wizytom po kraju naszego premiera, dostarczona została przez Bundeswehrę w ramach zakupu przez III RP zużytych ponad stu czołgów Leopard. Mobilna kantyna została wyposażona w gigantyczną lodówkę Siemensa, kuchnię indukcyjną i jest odporna na największy nawet wybuch entuzjazmu z okazji przypadkowej wizyty naszego europejskiego Tygrysa.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

przypadkowy wybuch entuzjazmu, chociaż geriatryczno-gejowski,  to był jak Breżniew sie z Honeckerem bodajże w 1979 międlili ;-), cóz przyjażń prusko-rosyjska, nazistowsko-sowiecka, enerdowsko-radziecka itd....jest wieczna 

Vote up!
0
Vote down!
0

piciubata

#1425337

trojkat, ja dolaczylbym gudlaji swojego chowu- tzn polsko jezyczne przechrzty bydlaszewskie, kwasniewskie, cimoszki, i setki innych o zmienionych a teraz tez juz o  odwaznie wystepujacych pod "rodowymi" nazwiskami z synaju.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1425349

Pan płemieł wpadł na śniadanie na podwieczorek.To raz.

Dwa - popatrz jaki wspaniały potrójny zbieg przypadków. Z Bratysławy do Warszawy autem jest kawałek drogi, wpadł na fajny popas, z fajną profesorą Olearczyk fajnie pogadał o fajnym sukcesie Kongesu Kobiet i nie palnął "Dwa byki przy stole"...

Pan płemieł to napławdę fajny tygłys sukcesu !

Pozdławiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1425369