Odnaleźć swego ducha

Obrazek użytkownika jazzmin
Kraj

W sobotę, 1 września pojechałam na Westerplatte gnana tam nagłą potrzebą , fizycznej obecności w miejscu, którego historia stanęła przykładem heroicznego hartu i niezłomności ducha . Ostatnie wydarzenia w Polsce , decyzje posłów w sejmie, wszechobecne kłamstwo i złodziejstwo rządzących, bezczelne matactwa, pogarda dla prawa i szlachetności są w stanie powalić nawet najbardziej oddanych.
Słychać głosy zwątpienia w celowość wysiłków i sukces, rośnie zniechęcenie i wraz ze wzrastającą świadomością sytuacji przerażenie, a nasze nadzieje na zwycięstwo prawości i prawdy wydają się tak nierealne, że aż ośmieszające.
Musiałam tu tego dnia przyjechać. Składnica w niczym nie przypomina tego czym była, ale wiatr wieje tu tak samo , słońce tak samo prześwituje przez liście i niebo pewnie ma ten sam kolor co tamtego , pierwszego września. Potrzebny mi jest dzisiaj duch tych obrońców, ich morale, ta determinacja , wręcz to szaleństwo wytrwania w walce.
Jest ciepło i słonecznie , rocznicowe uroczystości odbyły się tradycyjnie o świcie , ale ja nie chciałam dojechać tam aż tak rano. Tej nocy tuż przed 4:40 otwierałam drzwi synowi , który wrócił z imprezy zakończenia wakacji i wiem, że i wtenczas musiało być jeszcze ciemno, gdy powietrze rozedrgało się hukiem od którego mogły zawalać się domy. A oni musieli natychmiast zmobilizować siły, wydobyć z siebie , w tym huku, zaufanie do własnych możliwości , wiarę, że podołają zadaniu i że obronią to czego trzeba bronić.
Uśmiecham się w myślach. Nie! Smieję się całą gębą, na myśl o tym ilu było obrońców, a ilu było tamtych… Może nie ma w tym nic śmiesznego, ale mnie to dziwnie rozśmiesza i nie mogę tego powstrzymać. Znając te proporcje, nikt sobie nie da wmówić , że Obrońcy półwyspu, walczący tam przez 7 piekielnych dni, to była jakaś obleśna, tchórzliwa zbieranina, znieważająca desperacko wizerunki przywódców swojego kraju i zabawiająca się sprośnymi grami.
Trzeba być samemu upadłym dekadentem, żeby w takie coś uwierzyć.
Przy ruinach koszar spostrzegłam mały tłumek otaczający stoliczek z książkami . Promocja drugiego wydania komiksu „Westerplatte. Załoga śmierci”, autorstwa Mariusza Wojtowicza-Podhorskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego, cieszyła się niezłym zainteresowaniem. Szkoda, że nie wzięłam egzemplarza pierwszego wydania, dzielonego na spółkę z synem i mniej szczęśliwymi przyjaciółmi, którym nie udało się go już kupić w księgarniach. Myślę, że każdy autor mógłby być z tak wyczytanego egzemplarz dumny.
Niestety wygrzebane 25 złotych starczyło mi tylko na książkę Krzysztofa Zajączkowskiego „Wokół tajemnic Westerplatte”, ale były tam jeszcze inne tego autora, traktujące o lekarzu z Westerplatte, majorze Mieczysławie Słabym i o Dowódcy Obrony Helu komandorze podporuczniku Zbigniewie Przybyszewskim. Bilecik wstępu do muzeum na Helu z podobizną Przybyszewskiego od kilku lat noszę w portfelu… Co to był za Człowiek!
Może Krzysztof Szwagrzyk odnajdzie go na tej Łączce, w Warszawie?!

Kolejną publikacją jaką zobaczyłam to .:„Westerplatte 1939. Prawdziwa historia”, wielka 700–stronicowa monografia , wynik wieloletnich badań Mariusza Wojtowicza Podhorskiego, która wnosi nowe – rewolucyjne - spojrzenie na obronę i minuta po minucie pokazuje prawdziwy bieg zdarzeń..
Niestety mimo wysiłków Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej WST na Westerplatte, której Mariusz Podhorski jest prezesem, los tego historycznego dla Polaków miejsca nie zapowiada się dobrze, bo dla rządów PO i peowskiego projektu o nazwie ,,Muzeum II W.Ś. ,, Westerplatte jest niewygodnym przypomnieniem , że wbrew pozorom i wbrew wszelkim przeciwnościom , w Polakach tkwią niemal nieokiełznane siły i prędzej czy później oni te siły w sobie znajdą !

Brak głosów

Komentarze

#287217

Dziękuję za relację,
Mam nadzieję, że książka sie spodoba.
Kontakt do mnie: koszary@westerplatte.org

ps. Chyba Panią pamiętam - kojarzę miłą osobę, która opowiadała o zaczytanym do szczętu komiksie i synu, który czerpie stamtąd wiedzę o Westerplatte.

Vote up!
0
Vote down!
0
#287266