Miś, Ryś i Rysiński
Codzienność a la Monty Python sprawia, że jestem w stanie wyobrazić sobie największy absurd w tym pokracznym państwie, zwanym III RP. Ot, choćby taki, że złapany na wzięciu łapówki członek rządzącej partii i w dodatku sfilmowany przez państwowych agentów jak sprawdza, czy rzeczywiście wręczona paczka z łapówką zawiera walutę a nie makulaturę – zostaje przez sąd uniewinniony. Powód: agenci złamali procedury, gdyż występowali pod innymi nazwiskami, niż rzeczywiste, a w dodatku skorumpowany członek partii (który okazał się być kobietą) – zakochał się w agencie, który przyniósł paczkę z kasą.
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że w tym marionetkowym państwie, gdzie nawet syn premiera zostaje zatrudniony przez aferzystę, który okradł setki ludzi przy pomocy piramidy finansowej - uniewinniona łapowniczka ( ale nie zwolniona przez sąd z „odpowiedzialności moralnej”) – rok później otrzymuje pół miliona złotych odszkodowania za krzywdy moralne, na które została narażona przez agenta bezpieczeństwa, w którym zakochała się bez wzajemności.
Codzienność III RP, przypominająca kolejny odcinek Monty Pythona, nie jest niestety śmieszna, tak jak śmieszny był Miś, nużący Ryś a dopiero Rysiński powalający. Bo największe absurdy marionetkowego państwa przedstawiane są – jeśli nie jako sukcesy partii i rządu, to przynajmniej jako „sukcesy demokracji” . Oczywiście takiej, na jaką nas aktualnie stać: gdy nadal sądzą tacy sędziowie jak Tuleja, Milewski czy Rysiński. Już nawet nie irytują „cudy” premiera, który jednego dnia ogłasza na tle dzieci (które kocha, jak nikt w tym marionetkowym państwie) zwiększenie dofinansowania przedszkoli, a pytany miesiąc później: dlaczego wycofał się z dofinansowania przedszkoli – bezczelnie odpowiada, że mu na to nie pozwolił minister finansów, ze względu na brak pieniędzy !
Równocześnie – dokładnie w tym samym czasie - niczym w programie Monty Pythona - minister finansów zatrudnia dziewiątego wiceministra, budując ministerstwo finansów większe niż cały rząd Szwajcarii ! I to bynajmniej nie kaszubskiej ! Cały zaś rząd przydziela sobie premie w takiej wysokości, że starczyłoby jeszcze na darmowe żłobki !
Kolejny dzień przynosi nową odsłonę odsmażanego na żywo programu Monty Pythona, granego przez tych samych od dwudziestu lat aktorów, pośród których znów prym wiodą komunistyczne trupy, pchające się tym razem nie do RWPG, tylko do europejskiego koryta. Ale premier tego marionetkowego państwa, określanego już w świecie, jako „wadliwa demokracja” – nie daje się ubiec zastępowi kościotrupów PRL-u. Gdy oni rozprawiają na ekranach telewizji o wyższości „wadliwej demokracji” nad ciemnogrodem – premier jest już na kolejnym party z udziałem Angeli ! To normalka, że nie zauważył, jak w tym samym czasie ludzie Putina ustalili w tajemnicy przed władcami tego marionetkowego państwa - budowę kolejnego rurociągu przez Polskę i przećwiczyli atak atomowy na Warszawę….
Nic nie burzy spokoju ministrów tego marionetkowego państwa, którzy w zaciszu swoich gabinetów oglądają kolejny mecz Borussi Dortmund, zaś modelowy minister transportu przymierza właśnie zegarki, które mu przyniósł do wymiany prezes spółki, która pracuje dla tego marionetkowego rządu. Wykaszając oczywiście konkurentów, którzy nie wiedzą, że minister transportu akurat kolekcjonuje zegarki... Hobby ministra wyjaśnia ( na całkiem poważnie) przed kamerami pro-rządowej telewizji wiceminister zdrowia mówiąc, że - Jedni zbierają znaczki, inni puszki po piwie a jeszcze inni - zegarki. - Bywają różne hobby, różne słabości. Ja na przykład kolekcjonuję krawaty…
Gdy wiceminister zdrowia wraca z wywiadu telewizyjnego do Ministerstwa Zdrowia – dostrzega na schodach niekończącą się kolejkę interesentów – z naręczami krawatów. Wiceminister wchodzi do swojego gabinetu, nakazując sekretarce: - Pani Basiu… Pani poprosi tego gościa z krawatami ….brylantowymi. Potem będzie platyna…
Kończy się kolejny, pełen sukcesów dzień w marionetkowym państwie. W państwie, którego mieszkańcy nie dostrzegają „wadliwej demokracji”, gdyż tylko taką znają. Bo przecież już za komuny nie znali produktów na eksport, a „odrzut z eksportu” był obiektem ich marzeń, choć był przecież także wadliwy. Dlatego premier tego marionetkowego kraju może spokojnie popijać Rieslinga na kolejnym przyjęciu u Angeli, minister transportu przymierzać kolejne cudo firmy Baume&Mercier, wiceminister zdrowia mizdrzyć się do lustra w platynowym krawacie, zaś komunistyczne trupy opowiadać w pro-rządowej telewizji – tym razem o zjednoczonej Europie.
Tylko prezydent tego kraju czuwa. Mimo późnej pory - On w swoim pałacu przyjmuje właśnie redaktora, z którym wspólnie ustają przebieg radosnego pochodu majowego. – Czy tylko aby starczy różowych okularów ? – martwi się prezydent, dla którego dobrobyt społeczeństwa jest na pierwszym miejscu…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1635 odsłon
