Przed „drugim expose” Tuska

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Kraj

„Drugie expose” będzie dla Donalda Tuska tym, czym dla Hitlera była bitwa na Łuku Kurskim – ostatnią szansą na odzyskanie strategicznej inicjatywy.

I. Notowania stanu „wajchy”

Daleki jestem od ekscytowania się jakimikolwiek sondażami, pozwolę sobie jednak zatrzymać się przez chwilę nad tym ostatnim (TNS Polska, dawniej OBOP, dla TVP Info - 39% PiS do 33% PO), co to wprawił salonowe autorytety w stan niekontrolowanej drżączki i skłonił do twitterowego nawoływania, żeby Tusk obiecał ludziom lody (prof. Hartman), oraz pobudki - „Naród zaczyna tęsknić za paranoją!” (W. Kuczyński). Z tej ćwierkaniany jest bowiem pewien pożytek: obrazuje ona co się dzieje z ludźmi, jeśli uwierzą we własną propagandę, pokazując zarazem prawdziwy stosunek tzw. „elit” do ludności tubylczej.

Cóż, powyższym panom chyba już nie wydobrzeje. Niemniej, przy okazji rzeczonego sondażu, mamy do czynienia z kolejnym przykładem pewnego, specyficznie polskiego, zjawiska. Otóż, u nas trudno mówić o czymś takim jak „sympatie polityczne” - jest albo bezkrytyczne uwielbienie, albo zajadła nienawiść, przy czym oba stany przechodzą jeden w drugi niemal bez żadnych stopni pośrednich. Wczorajszy idol z dnia na dzień staje się znienawidzonym „onym”, którego dotychczasowi wielbiciele gotowi są utopić w łyżce wody. Co ciekawe, ta emocjonalna miotanina, następuje bez żadnych wyraźnych przyczyn: władza zachowuje się dokładnie tak, jak zachowywała do tej pory, a tu nagle – trach! – i następuje przełożenie społecznej wajchy.

II. Emocjonalna miotanina elektoratu

Weźmy rządy PO – różnych afer wypływało do tej pory sporo, sprawa wyjaśniania Tragedii Smoleńskiej była zabagniona od samego początku, bezrobocie i kryzysowe ubożenie społeczeństwa postępowało od dawna, manifestacje w obronie TV Trwam, czy przeciw podwyżce wieku emerytalnego również miały miejsce, podobnie jak „strategia” Tuska, by w kryzysowych momentach chować się do szafy. I co? I guzik to dawało. „Waadza” i Donald Tusk pozostawały „teflonowe”, zaś sondaże pokazywały stały stan rzeczy na zasadzie „PO - i potem długo nic”.

Ba, zgodnie z prawem ślepego uwielbienia, społeczna złość obracała się nie przeciw rządowi, tylko przeciw ujawniającym przekręty i degrengoladę państwa – dokładnie tak samo, jak niegdyś ujawnianie różnych sprawek Kwaśniewskiego obracało się przeciw demaskatorom, że przypomnę tylko nagranie z małpowaniem Papieża pokazane przez sztab Krzaklewskiego podczas kampanii prezydenckiej w 2000 roku.

Podobnie było z rządem Millera – „towarzysze Szmaciakowie” z SLD mogli wyczyniać najdziksze swawole i też nic im nie szkodziło, aż do momentu wybuchu afery Rywina. Potem tąpnęło, że hej i to pomimo tego, że „Rywingate” wcale nie była większa, czy bardziej szkodliwa dla państwa, niż wiele innych „koszernych interesów”, że się tak podeprę „rywinmową”.

Wiele wskazuje na to, że obecna Dyktatura Matołów znalazła się nagle, ni z tego ni z owego w tym samym punkcie, co rząd Leszka Millera, gdy „Wyborcza” wreszcie zdecydowała się ujawnić nagranie pogwarki Michnika z Rywinem, a w Sejmie powołano komisję śledczą. O ile moja analogia jest trafna, to od tej pory rząd PO-PSL będzie wzbudzał coraz większą społeczną irytację - niezależnie od tego, co zrobi lub powie Ober-Matoł. I, co ciekawe, będzie ową irytację wywoływał dokładnie tym samym, co do tej pory gwarantowało mu niesłabnące poparcie: pozorowanymi „reformami”, gładką gadką i pijarowskimi „wrzutkami”, oraz chronicznym bardakiem, który dotąd zachwycona gawiedź łykała jako „samoograniczanie” i „niewtrącanie się” rządu do życia obywateli, skrupulatnie ignorując takie fakty jak dług publiczny, podwyżki podatków, rozrost biurokracji, czy rekordowa liczba podsłuchów.

III. Kto rozpracuje „wajchę”?

Doprawdy, rozpracowanie tego społecznego mechanizmu, który powoduje, że Polacy gotowi są do pewnego momentu wybaczać swoim wybrańcom absolutnie wszystko i zakrzykiwać z pianą na ustach oponentów, by po przekroczeniu jakiejś nieuchwytnej masy krytycznej raptownie odwrócić się od dotychczasowego obiektu uwielbienia i ulokować swe uczucia na jakimś kompletnie innym politycznym biegunie – taka analiza „społecznej wajchy” byłaby warta każdych pieniędzy.

Widzę tu wielkie pole do popisu dla tzw. „psychologów społecznych”, ale ci jakoś nie kwapią się do podjęcia tego wyzwania. Guru tej dziedziny, salonowy profesor Czapiński, woli tłuc swoje „Diagnozy społeczne” z których każdorazowo wynika, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej, lub konstruować „cebulową teorię szczęścia” w celu udowodnienia, że na jakimś poziomie człowiek niemal zawsze jest obiektywnie szczęśliwy, choćby z tego powodu, że żyje. A wszystko to dopełnione „teorią niewdzięczności społecznej”, głoszącą iż „Społeczeństwa są niewdzięczne ze swej konserwatywnej natury i nigdy nie docenią w pierwszym pokoleniu zmian w regułach życia codziennego, nigdy nie nagrodzą twórców tych zmian”.

Zamiast dążenia do poznania prawdy o Polsce i Polakach, mamy szamanizm społeczny i propagandę społeczną, uprawiane pod płaszczykiem nauki. Mówiąc Zybertowiczem – nie ma „socjologii uprawianej dla Polski”. Ale to dygresja – szerzej piszę o tym w notkach „O niewartościowaniu pojęć” i „Propagandyści społeczni” - zapraszam do lektury.

IV. Zmęczenie materiału

Wracając do tematu – optymiści zbudowani sondażem twierdzą, że „Polska się budzi”. Oby - oby, osobiście sądzę jednak, że mamy do czynienia raczej z opisywanym tu tajemniczym mechanizmem emocjonalnej „wajchy”, który nagle zaczął grać na niekorzyść Tuska. Kto by się spodziewał, że na wałkowaną od miesięcy aferę „Amber Gold” z „premierowiczem”, nałoży się sprawa ponurego skandalu z zamianą ciał Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, „ofensywa jesienna” PiS i marsz „Obudź się Polsko”? I że ta kumulacja akurat odpali? Powtórzę – afery były i zamiatano je gładko pod dywan (choćby hazardowa), w kwestii Smoleńska kompromitacja goniła kompromitację, były różne zgłaszane przez PiS inicjatywy, masowe demonstracje również.

Owszem, można twierdzić, że teraz wszystko to odbyło się niemal jednocześnie, że Tusk „przedobrzył” w sejmowym wystąpieniu, stosując grube aluzje pod adresem śp Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a Seremetowe zwalenie winy za podmianę ciał na rodziny było zbyt bezczelne, zaś Ewa Kopacz wypadła ze swymi matactwami równie przekonująco co onegdaj Chlebowski, no i marsz był największą bodaj demonstracją w historii III RP. Do tego, PiS-owi udało się wreszcie w przekazie osiągnąć właściwy balans między obliczem „smoleńskim” a „merytorycznym” (szerzej o tym piszę w tekście „Wielowektorowy przekaz PiS-u”). Wszystko to prawda, tyle że według mnie, nie dotyka sedna problemu. Śmiem twierdzić, że jeszcze kilka miesięcy temu powyższe czynniki nie przełożyłyby się na „tąpnięcie” Platformy. Z jakichś względów „zmęczenie materiału” dało znać o sobie właśnie teraz.

Rafał Ziemkiewicz w tekście „Koniec początku” przywołał w tym kontekście słowa Churchilla po bitwie pod El Alamein: „panowie, to nie jest jeszcze koniec, to nie jest jeszcze nawet początek końca, ale wygląda, że to koniec początku”. Pozostając w tej drugowojennej poetyce dodam, że „drugie expose” będzie dla Donalda Tuska tym, czym dla Hitlera była bitwa na Łuku Kurskim – ostatnią szansą na odzyskanie strategicznej inicjatywy.

V. Kto wyjdzie z szafy?

Czego możemy się spodziewać? Och, będzie zapewne o emeryturach, kryzysie, przedsiębiorczości, UE i tak dalej. Ciekawe, czy Tusk wspomni coś o długu publicznym i biurokracji. Ale to wszystko plewy – liczył się będzie przede wszystkim emocjonalny ładunek przekazu. Do tej pory, gdy maszynka Platformy zaczynała szwankować, Tusk po opuszczeniu szafy wyjeżdżał z agresywnym, twardym przemówieniem. Obwieszczał „koniec kwękolenia” i jechał z klucza - jak nie my, to powrót IV RP z dyktatorem-Kaczyńskim. Były wilcze oczy, zacięte usta i stanowcze gesty mające wywołać wrażenie, że mamy oto, Panie i Panowie, do czynienia z prawdziwym Mężem Stanu, co to na co dzień jest dobrotliwy, ale jak przebierze się miarka... to ho-ho!

Dotąd ta komedia była skuteczna. Czy będzie i tym razem? W najlepszym przypadku chwilowo, bowiem „społeczna wajcha” ma to do siebie, że gdy już zmieni położenie, to niezwykle trudno jest „odwojować” psychologiczne mechanizmy, które za takowym „przestawieniem” stoją.

Jakby nie patrzeć, Tusk jest „na musiku” - zapewne Ostachowicz robi mu kolejny trening osobowościowy, czy inne pranie mózgu, jak po porażce w 2005 roku i skleja poranioną psyche Ober-Matoła do kupy, wskutek czego zobaczymy w czwartek-piątek Premiera po mentalnym liftingu. Jednak równie dobrze możemy ujrzeć wyłaniającego się z szafy politycznego trupa, pozorującego życie niczym zombie. Jak oceniam konstrukcję psychiczną Tuska, napisałem w dwóch ostatnich podpunktach tekstu „Odklejony” i sądzę, że jeśli cokolwiek się od tamtego czasu zmieniło, to tylko na gorsze.

Nie zapominajmy jednak, że Tusk ma swój deadline – to rok 2014 i spodziewana teleportacja na Alfę Centauri, czyli na brukselską posadę ufundowaną mu przez kanclerz Angelę Merkel w podziękowaniu za wysługę, gdzie również będzie dla swej patronki użyteczny – tym razem na europejskim odcinku. Do tego czasu musi dotrwać jako administrator kondominium, bo inaczej przecież nie zabroniono by mu kandydować na urząd prezydenta.

No chyba, że psychiczne by-passy wszczepione przez Ostachowicza w decydującym momencie nie wytrzymają i zobaczymy Premiera Rządu III RP obiecującego z sejmowej trybuny lody. Byłaby to, zaiste, „piękna katastrofa”.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

P.S. Ilustracja (po drobnych zmianach) z bloga Kapitana Nemo

Brak głosów

Komentarze

Premier Donald Tusk też jest zaaferowany skokiem Baumgartnera. Obiecał na konferencji, że zakończy się ona nie później niż o 13.50. - Tak, żebyście mogli państwo zobaczyć skok z 36 kilometrów - zapowiedział.
wsadzic tego pajaca na ten balon ,niech leci nazwet na ksiiezyc,ale bez kombinezona

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>waldimeola</p>

#296715

jakże chciałabym nigdy juz nie zobaczyc tej gęby

Vote up!
0
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#296718

za kratkami.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#296720

[quote=alchymista]za kratkami.[/quote]

I to koniecznie w celi, w której jest wakat na stanowisku cwela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#296779

Dodam, że z tą wajchą to naprawdę jest jakaś wielowiekowa ciągłość... Już Piłsudski spotkał się z obojętnością, wchodząc do Królestwa, potem długie lata drążenia świadomości i nagle okazało się, że wszyscy nienawistnicy chcą koniecznie widzieć go naczelnikiem państwa, a potem - w 1926 - prezydentem! Ale Marszałek nie w ciemię bity drugi raz na to nie poszedł i nie dał sobie zawracać gitary różnym Ratajom, Witosom, że o endekach nie wspomnę.

Ale sięgnę jeszcze dalej zbiorową pamięcią. Choćby sprawa dymitriad właśnie. Król Zygmunt od dłuższego czasu planował wojnę z Moskwą. ale wobec opozycji Zamoyskiego wiedział, że nie ma szans przeprowadzić tego na Sejmie. Dał więc zielone światło wojnie za prywatne pieniądze i na prywatny rachunek. Potrwało to lat kilka, w międzyczasie Zamoyski umarł, a jego stronnicy nie wytrzymali psychicznie i zrobili rokosz, który ich kompletnie skompromitował. Król wychodzi z rokoszu na tyle wzmocniony, że forsuje wojnę z Moskwą, zdobywa Moskwę, Smoleńsk, potem prezentuje cara na forum Sejmu http://www.youtube.com/watch?v=gGvSZ4zNIvM&feature=share&list=ULgGvSZ4zNIvM. Marszałkiem sejmu zostaje najwierniejszy klient Sapiehów Aleksander Gosiewski i proszę - sejm 1611 roku daje królowi poparcie wojny moskiewskiej.

Może po prostu jesteśmy niesłychanie konserwatywnym społeczeństwem? Wiem, to boli, to utrudnia, ale też nie zawsze ułatwia naszym wrogom. Musimy tylko wyjść z choroby totalnego pacyfizmu, wykorzenić kilka złych nawyków...

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#296719

Ja myślę, że jest to mechanizm wspólny zjawiskom masowym, niekoniecznie sympatiom politycznym. Weźmy np giełdę: najpierw powoli, potem coraz lepiej i kiedy wszyscy już radzą sprzedawać domy i kupować akcje (i naprawdę takie rady były udzielane zimą przed letnim krachem rozpoczynającym obecny kryzys) nagle ŁUUUUP!!!, i nikt nie wierzy jeszcze, że to prawdziwe ŁUUP, radzi kupować "tanio" i potem poprawka: ŁUUUUUUP!
Więc idąc tym tropem, na razie było pierwsze ŁUUP, teraz pewnie się podniesie trochę i potem dopiero ŁUUUUUP i, mam nadzieję, pożegnamy Tuska na dobre (przynajmniej w kraju).

Vote up!
0
Vote down!
0
#296743

Mam ogromny szacunek dla Ciebie Gadający Grzybie, ale - może niestety - ciut jeszcze większy dla Pana red. S.Michalkiewicza, a on już od "wieków" doskonale zdefiniował i wręcz udowodnił kto, kiedy i dlaczego "przestawia wajchę".
Można powiedzieć krótko, to bezpieczniackie watachy i chłopcy z - nieistniejącej oczywiście - WSI biorą się za łby i szykują podmiankę.
Jeśli to się potwierdzi to oczywiście "Każde Pieniądze" honorowo przekażę panu Michalkiewiczowi lub.... wskażę gdzie je przelać aby trafiły bezpośrednio do adresata, odkrywcy tajemnicy "społecznej wajchy".
P.S. warto zaglądać na: michalkiewicz.pl i.... czytać książki Waldemara Łysiaka

Vote up!
0
Vote down!
0
#296764

gość z drogi

 pokazane wszystko jak dłoni,czyli,kto jest kto i jak się zachowywał.......

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#296784

Co do obecności służb w życiu publicznym również nie mam wątpliwości, mnie jednak chodziło o coś innego - co sprawia, że nagle, bez wyraźnych przyczyn zmieniają się na masową skalę społeczne nastroje - przecież media nie zrobiły się nagle propisowskie, władza też nie podłożyła się ostatnio bardziej niż do tej pory, działania opozycji, to w sumie też nic nowego. I wcześniej te czynniki nie działały, a teraz zadziałały. To jest zagwozdka.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#296910

A czy istotnie nastroje zmieniają się, na masową skalę?
Bo może to jest właściwe pytanie.

Popatrzmy inaczej. Ile trudu zajmuje przekonanie kogoś o ustalonych poglądach do innej opcji? Nieważne w którą stronę.

Są możliwe spektakularne, nawet i masowe, "nawrócenia", ale po spektakularnych wydarzeniach. Takich ostatnio nie było. Bo wszystkie wymienione zdarzenia: marsz, skandal z zamienionymi ciałami, "ofensywa" PiS - i inne - do takich nie należą. Nie w naszych realiach, "zobojętniono" nas dość skutecznie.

Jest też możliwa powolna ewolucja poglądów - ten los spotyka czasem osobniki co bardziej refleksyjne, oddające się czasem zajęciu znanemu jako myślenie. Ale tu mamy nagłą zmianę.

Zdarza się, że następuję "tąpnięcie" i ludzie przestają się bać - a zaczynają mówić i działać. Ale, aczkolwiek źle jest, nie jesteśmy jeszcze pod butem aparatu przymusu na usługach totalitarnego państwa. To nie to.

Istnieje naturalny, zrozumiały opór przed zmianą własnych przekonań w sprawach zasadniczych. Wbrew pozorom, dla podmiotu - to nie byle co. Łatwiej bronić, choćby i okopów świętej Trójcy. niż radośnie przemaszerować do obozu rebeliantów. Zwłaszcza, że zamek stoi jak stał, a za taki spacerek nikt nie płaci w dowolnej brzęczącej czy "etycznej" walucie (przy okazji wykluczyłem jeszcze i ten motyw :D).

Gdyby wierzyć podawanym liczbom, mamy do czynienia rzeczywiście z masowym zjawiskiem.

Dziwne. I, dla mnie, niewiarygodne.
Nie chodzi mi o przekonywanie Was, że PiS poparcia na takim poziomie nie ma. Być może ma, może nawet miał i wcześniej.

Na jednej szali mamy statystyczne dane, na drugiej rozsądek i elementarną wiedzę o naturze ludzkiej (no, przynajmniej tak jest u mnie :D). Coś tu jest fałszem, więc - odrzucam pierwsze.

Jest jeszcze jedna przesłanka. Od lat z pewnym niedowierzaniem, rozbawieniem i przerażeniem jednocześnie patrzę na socjotechniczną działalność aparatu propagandy w Polsce. Tak prymitywne chwyty, a tak okazują się skuteczne.

A może okazywały się? Czas przeszły?
Ci panowie trochę przypominają mi pseudo-szachistę, który znakomicie opanował metodologię szewskiego mata. Czwarte posunięcie i kończymy partię. Mata udaje się postawić 100 razy, bo trafia na totalne głąby szachownicowe. Za 101 razem już nie, za 102 też nie - ale przecież tak doskonały debiut nie może być zły - myśli "maestro". Więc próbuje dalej.

Technika sondażowego urabiania opinii społecznej była stosowana od lat. I działała, nie oszukujmy się, istniał większy lub mniejszy "impact". A ciężko porzucić nabyte przyzwyczajenia. I najbardziej inteligentny macher od manipulacji (a co do tej inteligencji naszych rodzimych misiów od "pijaru" nigdy przekonany nie byłem) w końcu popadnie w rutynę.

Tak sobie luźno dywaguję. :)
A w sondaż nie wierzę. O to nei znaczy, że PiS nie może mieć 39% poparcia. Może. Nie wierzę w rzetelność, obiektywność i dobra wolę jego... twórców źle brzmi, nie?. Ale niech będzie. :)

Stare przysłowie mówi: kłamcy nikt nie wierzy - choćby nawet kiedyś powiedział prawdę. Albo jakoś podobnie to szło... ;))

Vote up!
0
Vote down!
0
#296920

Też jestem ostrożny - z tego co pamiętam, to był sondaż telefoniczny. Niemniej nagłe "tąpnięcia" nastrojów (nagłe - w znaczeniu z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał) już się zdarzały - i to w obliczu wydarzeń nie różniących się co do ciężaru gatunkowego od wielu wcześniejszych. I tu tkwi tajemnica - jak to jest, że ludzie nagle reagują, choć wcześniej nie reagowali. Gdzie jest ta granica, po której następuje przełożenie "wajchy" społecznych nastrojów?

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#296969

Na pewno może pisać samą prawdę. Jeśli ktoś tak jak on (i JKM) broni ubowskich emerytur, na pewno mu wiecej wolno.

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#296914

Nie spotkałem się z obroną ubeckich emerytur przez Michalkiewicza. Korwin, owszem, bronił.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#296971