Gaz łupkowy – nowa nadzieja.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Gospodarka

W kwestiach bezpieczeństwa energetycznego rachunek ekonomiczny ma znaczenie drugorzędne.

No, no… co to się porobiło… Myślałem, że o polskich złożach gazu łupkowego będzie w mediach panowała głucha cisza, niczym przez większą część naszych „negocjacji” z Gazpromem (przypomnę, negocjacje trwały od lutego 2009, zaś nasze przekaźniki i opozycja obudziły się dopiero w listopadzie 2009, gdy większość kluczowych kwestii była już przyklepana po myśli Gazpromu), a tu taka miła niespodzianka… Po wrzuceniu w wyszukiwarkę hasła „gaz łupkowy”, odnośniki wyskakują aż miło. Zatem ja, na użytek tych czytelników, którzy jeszcze przypadkiem o temacie nie słyszeli, zreferuję tylko pokrótce, w czym rzecz:

1) Łupki to rodzaj skał metamorficznych lub osadowych. Te drugie (łupki osadowe) w odpowiednich warunkach mogą tworzyć uszczelnienia zawierające ropę, lub gaz. Nas interesują te z gazem, zwane łupkami gazonośnymi (łupkami czarnymi). Pozyskiwany z nich gaz nazywamy gazem łupkowym (shale gas). Jest to rodzaj „gazu niekonwencjonalnego” (w przeciwieństwie do gazu wydobywanego „tradycyjnymi” metodami).

2) Instytut Wood Mackenzie zajmujący się od 30 lat rozpoznaniem i doradztwem dla branży energetycznej i wydobywczej szacuje nasze złoża na 1,4 bln m3.

3) Oznacza to, że przy obecnym zużyciu ok. 14 mld m3 rocznie, gazu z samych tylko łupków starczyło by nam na następne 100 lat.  Gdy doliczymy inne źródła pozyskiwania, takie jak wydobycie własne gazu „konwencjonalnego” i import tegoż z różnych kierunków (Rosja, Katar) – na o wiele dłużej.

4) Biorąc pod uwagę powyższe – przed Polską rysuje się niepowtarzalna szansa, byśmy stali się w stosunkowo nieodległej przyszłości poważnym eksporterem gazu.

5) W tej chwili wydobywanie gazu łupkowego na skalę przemysłową odbywa się tylko w USA i to Amerykanie są liderami odpowiednich technologii. Obecnie gaz łupkowy pokrywa zapotrzebowanie Stanów Zjednoczonych w 11% a planowane jest osiągnięcie pułapu 24% w 2015r.

6) Dzięki łupkom, USA wyprzedziło ostatnio w wydobyciu Rosję, a pozyskanie gazu z tego źródła wciąż rośnie. Stany z niedawnego importera, stają się eksporterem.

7) Jako że PGNiG nie dysponuje ponoć ani funduszami, ani odpowiednimi technologiami, koncesje poszukiwawcze (około 30) Ministerstwo Środowiska (konkretnie - Departament Geologii i Koncesji Geologicznej) rozdzieliło między podmioty zagraniczne (przede wszystkim amerykańskie). Otrzymały je takie firmy, jak: Chevron, Exxon Mobil, Marathon Oil Corp, ConocoPhillips, Aurelian, San Carlo, 3 Legs, BNK, LNG Energy.

8) Pierwsze odwierty rozpoczną się na wiosnę ("Lane Resources"– spółka zależna "3 Legs" + "ConocoPhilips" i BNK Petroleum.) Wyniki mamy poznać jesienią. Wg. wiceministra środowiska Henryka Jezierskiego (zarazem główny geolog kraju) wydobycie przemysłowe mogłoby ruszyć za 8 – 10 lat.

9) Pozyskanie gazu łupkowego jest droższe niż w przypadku tradycyjnych form wydobycia. W USA waha się w przedziale 80 – 130 USD za 1000 m3. Pytanie, jak te koszta kształtowałyby się w Polsce, szczególnie w odniesieniu do kosztów importu z Rosji.

10) Mimo kosztów, inwestycje w pozyskiwanie gazu łupkowego wciąż rosną i można śmiało rzec, że wkrótce w sposobach pozyskiwania gazu czeka świat „łupkowa rewolucja”, która ostatecznie zdetronizuje dotychczasowego hegemona, czyli Rosję. Przyznaje to sam Gazprom (gazownictwo.wnp.pl/gazprom-gaz-lupkowy-moze-zmienic-swiatowy-rynek-gazowy,100123_1_0_0.html )

Sabotaż jamalski.

W kontekście przytoczonych powyżej danych i prognoz, podpisanie przez Polskę umowy z Gazpromem w takim a nie innym kształcie, zakrawa wręcz na zdradę stanu.

Wiem, że to ciężkie oskarżenie, ale spójrzmy:

- Ministerstwo Gospodarki musiało dysponować danymi dotyczącymi naszych złóż, zainteresowania potencjalnych inwestorów, zmian zachodzących w światowych tendencjach sposobu wydobycia.

- Dlaczego zatem podpisaliśmy skrajnie niekorzystną umowę z Gazpromem, przedłużającą obowiązywanie tzw. kontraktu jamalskiego do 2037 roku?

- Dlaczego, mając na horyzoncie budowę gazoportu (2014r) i możliwość pozyskiwania gigantycznych ilości gazu łupkowego (lata 2018 - 2020), uzależniliśmy się od rosyjskich dostaw (ponad 10 mld m3 rocznie)?

- Dlaczego oddaliśmy Rosji kontrolę nad naszym odcinkiem gazociągu tranzytowego?

- Dlaczego podczas niemal rocznych negocjacji zachowywaliśmy się niczym przyparci do muru, jakbyśmy nie mieli żadnego pola manewru?

Toż to czysty sabotaż i dywersja. Uskutecznione, odnoszę wrażenie, z pełną premedytacją. Podziękujmy za to Waldemarowi Pawlakowi i  Donaldowi Tuskowi  (co do tego drugiego - nie jestem pewien, czy w ogóle orientuje się co "wynegocjowaliśmy").

Ekonomia i polityka.

Należałoby na koniec wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Przedstawiciele „partii Gazpromu” w Polsce uwielbiają podnosić argument ekonomiczny: że gaz, czy to z Norwegii, czy skroplony z Kataru, czy własny gaz łupkowy są droższe, zatem po co nam się porywać na takie ekstrawagancje (pamiętacie, co mówił Leszek Miller „uwalając”, z przeproszeniem, umowę na gaz z Norwegii?). Argumentom tym ulega sporo zdroworozsądkowych, wydawałoby się, osób.

To fałszywe postawienie sprawy. W kwestiach bezpieczeństwa energetycznego (i każdego innego) rachunek ekonomiczny ma znaczenie drugorzędne. Pierwsze skrzypce gra natomiast polityka. Tak, właśnie – bezpieczeństwo energetyczne to przede wszystkim sprawa polityczna o fundamentalnym, strategicznym znaczeniu dla kraju.

To dlatego Rosja z Niemcami puszczają rurę morzem, choć lądem byłoby taniej – bo taki jest interes polityczny obu państw, niezainteresowanych wzrostem znaczenia Europy Środkowo – Wschodniej, jako obszaru tranzytowego.

To dlatego nasz poprzedni rząd zainicjował projekt gazoportu – bo zwiększy on nasze bezpieczeństwo względem Rosji, mimo, że gaz LNG jest droższy.

Dlatego też należy od tej pory uważnie przyglądać się, wszelkim działaniom i zaniechaniem naszych obecnych i przyszłych „wybrańców” w kwestii polskich złóż gazu niekonwencjonalnego. I odnotowywać, kto będzie podnosił „argument”, że skoro mamy zagwarantowany tańszy gaz z Rosji, to po co nam jakieś tam „łupki”.

Gadający Grzyb

Inne moje teksty gazowe: 

www.niepoprawni.pl/blog/287/czy-dokarmimy-rosje

niepoprawni.pl/blog/287/dokarmimy-rosje

niepoprawni.pl/blog/287/gazowy-cpun

www.niepoprawni.pl/blog/287/biadolenie-nad-rozlanym-mlekiem

www.niepoprawni.pl/blog/287/100-miliardow-dla-gazpromu%E2%80%A6

 

Brak głosów

Komentarze

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#47898

Dlatego, jak wspomniałem w końcówce tekstu, należy przyglądać się poczynaniom naszych decydentów.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#48054

Komentarz i refleksie 

Sabotaż jamalski.

W kontekście przytoczonych powyżej danych i prognoz, podpisanie przez Polskę umowy z Gazpromem w takim a nie innym kształcie, zakrawa wręcz na zdradę stanu.
...

- Ministerstwo Gospodarki musiało dysponować danymi dotyczącymi naszych złóż, zainteresowania potencjalnych inwestorów, zmian zachodzących w światowych tendencjach sposobu wydobycia.

- Dlaczego zatem podpisaliśmy skrajnie niekorzystną umowę z Gazpromem, przedłużającą obowiązywanie tzw. kontraktu jamalskiego do 2037 roku?

- Dlaczego, mając na horyzoncie budowę gazoportu (2014r) i możliwość pozyskiwania gigantycznych ilości gazu łupkowego (lata 2018 - 2020), uzależniliśmy się od rosyjskich dostaw (ponad 10 mld m3 rocznie)?

- Dlaczego oddaliśmy Rosji kontrolę nad naszym odcinkiem gazociągu tranzytowego?

- Dlaczego podczas niemal rocznych negocjacji zachowywaliśmy się niczym przyparci do muru, jakbyśmy nie mieli żadnego pola manewru?

Toż to czysty sabotaż i dywersja. Uskutecznione, odnoszę wrażenie, z pełną premedytacją. Podziękujmy za to Waldemarowi Pawlakowi i Donaldowi Tuskowi (co do tego drugiego - nie jestem pewien, czy w ogóle orientuje się co "wynegocjowaliśmy").

Ekonomia i polityka.

Należałoby na koniec wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Przedstawiciele „partii Gazpromu” w Polsce uwielbiają podnosić argument ekonomiczny: że gaz, czy to z Norwegii, czy skroplony z Kataru, czy własny gaz łupkowy są droższe, zatem po co nam się porywać na takie ekstrawagancje (pamiętacie, co mówił Leszek Miller „uwalając”, z przeproszeniem, umowę na gaz z Norwegii?). Argumentom tym ulega sporo zdroworozsądkowych, wydawałoby się, osób.
 

To musi być bardzo dziwny i ograniczony zdrowy rozsądek - ale po tym jakie są reakcje na takie wypowiedzi wydaje się on być niestety bardzo powszechny. O tempora!   O mores!!  Już nie będę wchodził czy jest to wynik zamierzonej gry politycznej czy nie.

Wracając do całego cytatu, załóżmy ten nieprawdopodobny przypadek, że te wyżej wymienione działania mają swoje jakieś bliżej nam jeszcze nie znane ale niezwiązane z indolencją, logiczne uzasadnienie. Jaki one mogły by być - POspekulujmy.

(x) Ideologia - fundamentalizm religijny prowadzi do skrajnych zachować ze śmiercią samobójczą w imię wiary włącznie. Podobnie fundamentalizm terroru własnego przekonania. Niemiecka publicystyka utarła sobie powiedzenie "Überzeugungstäter"/, albo "Überzeugungsfundamentalist", polskie tlumaczenie wiele zabiera z siły tych wyrażeń i można je przybliżyć stwierdzeniem "terroryzujący własną ideologią, własnym przekonaniem", fundamentalista własnego przekonania, ideologii. 

W przypadku Tuska - jego przekonanie  o wyższości wyznawanej ideologii nad innymi, czy to o własnej nieomylności mogę sobie jeszcze wyobrazić jak w przypadku każdej osoby przecientnej ale o przerośniętej ambicji. Na nieodpowiednich miejscach są one szalenie niebezpieczne, jak np  fundamentalista islamski w centrum dowodzenia bronią atomową posadzony przed komputerem odpalającym kolejne rakiety z głowicami nuklearnymi po wprowadzeniu celu. Obaj działają w imię własnej nieomylności i własnego przekonania o wyższości swojej racji albo ideologii. To Tusk, ale co z innymi.

(x) Kariera, koniunkturalizm, oportunizm, polityczna prostytucja, cynizm, konformizm, ambicje ... - Balcerowicz, Bielecki, Buzek, Kwaśniewski, Chleboswski i inni Sobieśiakowie no i  ... duża część Salonu. Gdzieś między tym a punkem wyżej leży wg mnie MIller.

(x) "konfitrualizm" ... Chlebowski, Drzewiecki, Lewandowski, negocjatorzy traktatu akcesyjnego: Truszczyński, Plewa, Serafin, Kwaśniewski, Buzek ... i inni sobiesiakowie politycznego demi-monade. 

 (x) czysta zachłanność na - i żądza władzy.  Jaruzelski, Kiszczak, Kwaśniewski ... Tusk - a i owszem a i tak, ale czy do końca?

Chyba nie tylko. Jemu władza wydaje się być nie tylko celem samym w sobie, ale drogą do jakiejś misji, np wzmacnianie" Polski ideologią liberalną w jego wersji i rozumieniu, lub nawet np tylko własna kariera, ale nie sądzę.

W przypadkach wielu polityków cecha ta także miesza się z innymi i dotyczy wszystkich w mniejszym lub większym którzy się pchają do polityki, ale wtedy ni można już mówić o "czystej" żądzy waładzy - raczej o posiadania władzy jako narzędzia realizacji jakiegoś celu, wizji, ideologii.

(x) szantaż w postaci "propozycji nie do odrzucenia": "korupcja władzy, polityczna, ideologiczna, gospodarcza, fiskalna, finansowa ... albo koniec kariery"

Załóżmy np., że w PL jest tylu agentów wpływu obcych nie tylko sąsiednich państw, i załóżmy, że wiedzą oni tak dużo o mrocznych zakamarkach biograficznych wielu polskich polityków, mają wystarczająco gęsto obsadzone kluczowe pozycje w strategiczne sektorach państwa, mediach, systemu bankowego, gospodarki. wg p. Michałowskiego z kwartalnika  "Rurociągi" samych "lobbystów" tj dawnych i nowych agentów wpływu  "sprawy rosyjskiej" mamy w PL ok 16 tys !!!, no a gdzie są pozostali !!! -  to w takim razie swoją wiedzę mają nie od dziś i dzięki niej mogli by mieć w przeszłości decydujący wypływ na przebiegi wielu karier jeszcze większej ilości polskich polityków.

Na takim tle wyjaśniają się chyba już wszystkie wpadki, asymetrycznie podpisane na niekorzyść PL traktaty, afery, złamane kariery, upadki rządów, jak komety pojawiające się i znikające inne rządy, doradcy, eksperci, "mężowie" i mężykowie stanu ... - jako starcia grup wpływu za nimi stojących. No ale jakże - przecież to my wybieramy przynajmniej naszych polityków, jeśli nie ich doradców. Czyżby? - wybory proporcjonalne otwierają nam tylko głosowanie na listy wyborcze nie na konkretnych ludzi, to jedno.

Drugie - kluczem w wyborach są media, i tu się "diabelskie koło" zamknęło":  wybory - promocja medialna -  grupy promujące określonych polityków - głosowanie - zwycięstwo - Tagespolitik: korupcja, sprzeniewierzanie się interesom własnego wyborcy, - kurtyna  medialnej iluzji propagandy sukcesu: "polityka miłości" i  "zielonych wysp" ... - społeczeństwo na kroplówce nowoczesnego "opium dla ludu" - kolejne wybory i wszystko od początku. Ululani widzowie tv seriali - czasami tylko przecierają oczy i się dziwią w jakim kraju żyją, podobnie jak tera gercy, na nich też czeka wielki dzień wybudzania się ze snu - gdy już będzie po jabłkach, a rachunki strat nie dadzą się dalej chować z słupkami kteatywnej księgowości i tymi sondażowymi.

W tym scenariuszu politycy nie mają wiele do gadanie - są zredukowani do ról marionetek, sznurkami pociągają inni. Jeśli któremuś się taka rola nie podoba, to wynocha z "teatru marionetek z rozpiską a role". Etykietka, oszołoma, członka jakiejś tam "ekstremy", homofoba, antysemity, rusofoba, i wielu innnych tzw "pałek medialnych" wystarczy, aby naród spisał Cie na straty. 

Czy może najnowsze osiągnięcie inżynierii socjalnej: uczestnictwo w jakieś aferze, którą będzie można medialnie jeszcze wykorzystać jako tzw "temat zastępczy" czyli kurtynę do medialnej przysłony innych na prawdę ważnych spraw takich jak np. przygotowyanej wyprzedaży tj prywatyzacji kolejnych dochodowych klejnotów narodowych, wydawania po 1% prawdziwej wartości zezwoleń na eksploatację naszych zasobów np gazu łupkowego, blokownie geotermii, wprowadzanie GMO, odwrócenie uwagi od rosnącego zadłużenia tak kolidującego z propagandą sukcesu, czy może przysłonięcie sprawy niewykorzystanych funduszy unijnych, kreatywnych księgowości w zakresie OFE czy np nowego projektu ustawy geologicznej, i wielu wielu wielu innych, których zaoszczędzę czytelnikowi teraz wymieniać.

Ta narracja tak na prawdę tłumaczy mi najwięcej - choć nie wszystko - i dla tego najbardziej się jej przychylam, Nasze - trzymane w tajemnicy przed nami - kulisy autentycznego życia gospodarczego, finansowego, politycznego, a nawet akademickiego - bo jakże by sobie wytłumaczyć niedopuszczenie do konferencji naukowej na Uniw Wrocławskim 9 grudnia 2008r na temat  "Polska i Polacy we współczesnej polityce historycznej Niemiec, Rosji, Litwy, Białorusi i Ukrainy" i usuwanie z  nie za ten pomysł dyrektora Instytutu Stosunków Międzynarodowych prof Tadeusza Marczaka przez rektora i to tylko pod wypływem nagonki ze strony Gazety wyborczej i pod batutą byłego korespondent niemiecki w Polsce Klausa Bachmanna.

"Wcześniej w podobnym duchu [protestu] wypowiadał się Krzysztof Grzelczyk (PiS), były wojewoda dolnośląski. "Na Uniwersytecie Wrocławskim brakuje swobody wymiany myśli" - pisał w "Polsce - Gazecie Wrocławskiej". - "Dziwię się panu rektorowi, że ugiął się, i to w wyniku nagonki. A jeszcze bardziej dziwię się, że najgłośniej wśród "cnotliwych" obrońców niezależności uczelni słychać było tych, którzy ustalali kanony prawdy w czasach komunizmu na Uniwersytecie Bolesława Bieruta".

Po naciskach "Gazety Wyborczej" i władz uczelni dr Marczak został zwolniony - tak wygląda niezależność naszych środowisk akademickich, a co z innymi, jakie tam kukułcze jaja się wykluwają, i w ostatnim 20 leciu już wykluły?

 

(x) Geopolityka - Najbliższa przyszłość jest obecnie często rozpatrywana w kontekście multi-biegunowego porządku świata. Europa, USA, Chiny, Indie, Rosja, Bazylia, i kilka mniejszych, Niemcy, Japonia, Kanada, ... - z G8 zrobiło się G20. W ramach politycznej i gospodarczej gry między tymi geopolitycznymi aktorami będzie dochodziło do różnych partykularnych sojuszy i konfliktów w walce o dostęp do surowców, źródeł taniej energii, i rynków zbytu.

Rosnąca potęga gospodarcza Chin, wzrost znaczenia Indii, nie zapominając o strategicznej roli Pakistanu, bogactwa naftowego Kazachstanu itp.przyczynia, mimo posiadani dużych zasobów węgla kamiennego, do poszukiwania dodatkowych źródeł energii gwarantujących niczym nie ograniczony wzrost gospodarczy. Pokrycie jej przyszłego rosnącego w galupującym tempie zapotrzebowania na energię wymusza na Chinach strategię dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia, ale na razie głód jest tak duży że Chiny brały co popadnie, gdzie  nie licząc się z koszami - prawdopodobnie mając w tym jeszcze inny dodatkowy strategiczny interes, ale o tym kiedy indziej. Ten głód napędza trendy spekulacyjne na giełdach surowcowych. Zaangażowanie Chin w Afryce itp mogą tu posłużyć jako potwierdzenie.

Z drugiej strony, Pekin jak na razie oficjalnie jeszcze nie zgłasza swoich roszczeń co do "okupowanych" przez Rosję obszarów Syberii leżących za północną granicą Chin, ale Rosja zdaje sobie sprawę z tego zagrożenia. Oba mocarstwa są atomowe, militarne rozwiązania tego konfliktu wypada więc z gry, podobnie jak wyniszczająca ekonomicznie wojna konwencjonalna. Konflikt przeradza się już dawno w wojnę na podłożu gospodarczymi i ekonomiczny. Rosja nie jest zainteresowania wzmacnianiem Chin przez sprzedaż im własnej ropy i gazu, ale potrzebuje środki finansowe na własną  modernizację, więc jest o wiele bardziej zainteresowana, nie groźną w długofalowych skutkach współpracą z Europą. Wręcz przeciwnie - taka współpraca rokuje lepsze i szybsze zaskarbienie sobie nowych technologii, budowę nowoczesnego społeczeństwa, przez wymianę kulturalną, studencką, gospodarczą z Europą. Młodzi Rosjanie są zachęcani do studiowania i zbierania doświadczeń na zachodzie - szczególnie w Niemczech i o ile wiem także w Anglii. Putin miał ponoć się już przed dobrych kilku laty wypowiedzieć że zanim Rosja będzie mogła się autentycznie demokratyzować potrzebuje niestety jeszcze ok 30 lat ręcznego sterowania. 

Z innej strony patrząc w skali globalnej, centralnie i biurokratycznie zarządzana Europa - licząca 500 Mln  starzejącego się społeczaństwa, w stostunku do 1300 mln Chinczyków i 1100 mln Indyjczyków, mimo własnej gospodarczej, na polu nowych techonologii i nauki, przewagi - może okazać się za słaba populacyjnie. Flirt z Rosją odciąża znacznie ten problem. Wyskoki standard życia zostaje zachowany, Rosja zeuropeizowana - wszystko w dłuższych perspektywach czasowych, przy zastosowaniu strategi "drobnych kroczków" tak jak to się ma w przypadku wprowadzania traktatu z Lizbony i wcielaniu Polski do ciała całej unii, czyli na zasadzie, przemilczania własnym społeczeństwom ważnych stron, spraw, efektów, i konsekwencji tych przemian, aż do momentu stawienia tych społeczeństw przed faktami dokonanymi. Może nawet i to nie, jeśli by odpowiednio uwzględnić rolę mediów w komunikowaniu tym społeczeństwom prawdziwego stanu rzeczy, lub raczej należało by mówić "ewentualnego" deficytu w tej komunikacji przez stosowanie "odpowiedniej" zaplanowanej "inżynierii", "designu" tak kształtowanej komunikacji - mam na myśli takiego celowego przedstawiania, interpretowania otaczającego świata, aby wywołać określoną iluzję np bezpieczeństwa, postępu, bezpiecznej przyszłości. To wszystko w ramach lepiej znanych pod nazwą inżynierii społecznej.

Europa potrzebuje Rosji - przynajmniej wg tej narracji. To dlatego, że jest "leniwa", starzejąca się i chce wygodnie żyć wg najwyższych standardów. Jakość zamiast ilości miała by brzmieć nowa dewiza. Nawet za cenę utraty suwerenności, folkloryzacji poszczególnych kultur, tradycji i utratę dużej części dwanych indywidualnych tożsamości. Europa jako supermocarstwo - podobne do USA, mieszanka kultur pod zarządem jednej administracji. Problem demograficzny będzie regulowany przez limitowaną imigrację z Afryki, krajów bliskiego wschodu, ... To rodzi pewne zagrożenia, ale człewiek nie byłby człowiekiem gdyby nie był z gruntu rzeczy leniwy i nie dał się przekonać do konsumpcji,  łatwym scenariuszom życiowym pozbawionym przymusu poddania srogim ograniczeniom np religijnym, kulturalnym itp - czyli pozbawionym odpowiedzialności za zachowanie nośników własnej tożsamości: kultury, tradycji, religii.

Dlatego z czasem te nawet najbardziej radykalne postawy przyniesione z innych kręgów kulturowych i innych religii ulegają erozji. Oczywiście przy spełnieniu określonych warunków np przy założeniu przekonywującej iluzji równouprawnionego uczestnictwa w życiu i wpływu na kształtowanie tego życia, a przez co - do utożsamiania się z nowym krajem. Stąd mowa jest w Niemczech o projekcie np ułatwienia na poziomie komunalnym nowo przybyłym wypływu na lokalną politykę przez zezwolenie im na udział w lokalnych wyborach samorządowych. Miało by to dotyczyć tych dłużej niż bodajże 4 lata żyjących w Niemczech Ausländer'ów. Ile dokładnie - musiałbym sprawdzić. 

Europa różnych kultur, które przyniosą ze sobą nowi imigranci. To ma solidną wymowę ekonomiczną. Oprócz wyławiania z tych zagranicy najbardziej wartościowych jednostek i wciskania im za cenę "lepszego życia" w dolne warstwy życia społecznego, stawianiu niejako na sam start drogi awansu społecznego, wykorzystuje się motywację tych ludzi do budowania sobie lepszego życia dyktując odgórnie, nie koniecznie zawsze i wyłącznie w sposób oficjalny, jawny i sprawiedliwy,  warunki takiego uczestnictwa. 

To może nawet działać. Ciekawe że wg R. Florydy, obserwatora czynników wpływających na innowacyjność społeczeństw, twórcy 3 "t" (Talent, Techologia, Toleranja) różnorodność kulturowa wpływa na ilość meldowanych w danym regionie, mieście ... patentów. Tu mamy dopływ tych najzdolniejszych, no i z całkiem innego często kręgu kulturowego.

Jak widać życie społeczeństw zachodnich przenika wszędobylska Ekonomizacja. Gdzie tylko nie spojrzysz, w z dłuż i w szerz,  każdego obszaru życia społecznego i państwowego, zawodowego i prywatnego, seksualnego, a nawet  religijnego i kulturowego, wszystko złożone na ołtarzu nowej religii: bożka Ekonomizacji. 

I jak to się ma do służenia dwóm panom - Bogu i mamonie. Już dawno za nas nasze i nie tylko elity zadecydowały - mamonie! 

Stąd działania Tuska, Pawlaka, Millera, Buzka, Cimoszewicza, naszych negocjatorów przy wchodzeniu do Uni: Truszczyńsiego, Plawy, Serafina, którzy teraz pełnią "ważne" synekury w agendach unijnych. Stąd  sobiesiakowanie sceny politycznej i gospodarczej. 

Różnica między naszymi politycznymi sobiesiakami, a tymi z zewnątrz polagać miała by na tym, że ci drudzy mają więcej do pwiedzenia, wiecej kasy więc trzeba się ich słuchać, dać się kupić, i stosować tyle wazeliny ile tylko to jest ekonomicznie dla własnej kariery korzystne. Tak długo jak się da - aż nie obudzą się takie sprzeciwy że już dalej tak nie będzie można.

Czyli co?  Do kiedy ten proces nie będzie miał końca? Wg mnie aż nie zostanie wybudowan trzeźwe, zdroworozsądkowo myślące, aktywene społeczeństwo, Na takie trzeba mieć kasę, a ta jest skutecznie z naszego kraju wypompowywana. Pozostaje tylko praca organiczna, poświęcenie się dla edukowania innych, a w poświęcaniu się nasz kraj ma wysoką tradycję, i jednoczenie się oddolene. Budowanie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego oddolnie. 

Na to trzeba mieć znowu kasę, ludzi, zdrowie i siłę. Wszystko się ze sobą zazębia i tworzy  diabelskie kręgi: bez kasy, ludzi i ich poświęcenia - żadnej edukacji, bez edukacji żadnego społeczeństwa świadomego siebie i sowiego bogactwa, bez świadomego, aktywnego społeczeństwa demokracja nie funkcjonuje, kraj się oligarchizuje, bogacą się wąskie grupy, a cała reszta drepcze prawie w miejscu i nie ma kasy, nie może sie efektywnie i konkurencyjnie edukować itd ...  - i tu się koło diabelskie zamknęło. 

Oczywiście są specjaliści, fachowcy którzy dobrze zarabiają - ale zostali oni często okastrowani ze świadomiści co się w okół nich dzieje, często nie mają czasu sie nawet tym interesować. Ich dziań ma także 24 gdz. i musieli by z czegoś zrezygnować,  z części konsumpcji, z cząstki kariery, z cząstki życia prywatnego, rodzinnego, cząstki urlopu, odpoczynku itp. aby wygospodarować czas na budowanie własnej świadomości. 

A elity na tym odcinku wcale mu tej pracy nie ułatwiają. Trwające nieprzerwanie wojny dezinformacyjne produkują wzajemnie ze sobą sprzeczne narracje. Konia z rzędem temu kto po 8 - 10 gdoz dniu pracy będzie z ochotą dochodził do tego kto ma rację, kiedy,  w czym, kiedy już nie i dlaczego.

To jest zadanie elity publicystycznych i medialnych, Salonu - wytworzenie dla kraju jakiejś jednej koherentnej narracji. Narracji wewnętrznie nie sprzecznej, nadrzędnej, jednoczącej całe społeczeństwo w okół obrony własnych interesów. Zdefiniowanie i komunikacja tych interesów. 

Na to wszystko drogi Salonie wielu z nas czeka - a ty nic? Tylko jakieś tam gierki i igraszki w piaskownicy politycznej? I to ma być Twja narracja - twoje Wyznanie wiary. 

Wygląda na to że właśnie tak. Dlatego nie ma co liczyć na taki salon - trzeba budować własny, zaczynając od struktur lokalnych. "Jest wiele do zrobienia"

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#48612

Gadający Grzybie!

Ostatnio nie pisałeś o gazie, więc tutuaj włączam się w temat. Przeczytałem ostatnio, że jednak Nord Stream zostanie zakopany pod dnem w okolicy Świnoujścia, i że zostało to zatwierdzone przez Niemiecki Federalny Urząd Żeglugi. To chyba ważna informacja, bo jak rozumiem nie będzie kłopotu z tankowcami na skroplony gaz.

Tą informację zamieściła Gazeta Wyborcza ze środy, 3 marca, w artykule "Zakopaliśmy rurę".

Chociaż wobec zalewu gazu łupkowego może nawet i to nie ma naczenia :)

Pozdrawiam,

Mlotek.

Vote up!
0
Vote down!
0
#49850

Też o tym słyszałem i już miałem, chyba po raz pierwszy, pochwalić rząd Tuska za skuteczny lobbing w tej sprawie... ale okazało się, że konsorcjum Nord Stream nie potwierdza tej informacji. Z pochwałami trzeba będzie poczekać do ostatecznego wyjaśnienia sprawy.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#50381