Mali – Francja atakuje

Obrazek użytkownika R.Zaleski
Świat

Wojsko obaliło w marcu 2012 legalnego, dwukrotnie demokratycznie i nawet uczciwie wybranego prezydenta Mali. Zarzucało władzom niedostateczna walkę z powstańcami na północy. Zaczęło się od obrzucenia kamieniami wizytującego koszary ministra.
Zaraz po przewrocie Tuaregowie zamieszkujący północ zorganizowali powstanie i przejęli tam władzę. Początkowo działali wspólnie z islamistami potem doszło do walki z nimi. Ci z kolei chcieli republiki islamskiej w całym Mali. Przejęli część miast na północy i ruszyli w stronę stolicy kraju. Wtedy (wczoraj) weszli, czy raczej przylecieli Francuzi i siły państw sąsiednich. Na zaproszenie junty, którą krótki czas oni i reszta bojkotowali, blokując programy pomocowe warte setki milionów $, potem gdy p.o prezydenta został legalny szef parlamentu już nie.
Północ Mali zamieszkana jest przez 1 mln ludzi, są to przede wszystkim Tuaregowie - częściowo nomadzi. Jest tam też złoto, uran, ropa, analfabetyzm, bieda, brak jest wody. Na południu mieszka kilkanaście milionów z innych grup etnicznych. Sama północ to obszar wielkości Francji,
której Mali i okolica było koloniami. I chyba teraz znów jest.
Kraj jest niezbyt wolny gospodarczo – na poziomie Mołdawii. Zarządzany jak na standardy tamtego regionu nawet nieźle.
„O aspekcie militarnym pisze Sabine Cessou na stronie slateafrique.com:
Na pustyni sytuacja jest złożona: tuarescy rebelianci z MNLA twierdzą, że ich cele są odmienne od dążeń AQMI (Al-Kaida Islamskiego Maghrebu). Nie walczą o powstanie Islamskiej Republiki Azawadu, ale o stworzenie państwa laickiego.
W artykule opublikowanym na stronie malijet.com, Nouhoum DICKO (…):
Islamistyczny ruch Ansar dine (Obrońcy wiary) jest jedną z wielu zbrojnych grup religijnych dowodzonych przez Iyada Ag Ghaly'ego, stojącego za zajęciem miasta Kidal, skąd pochodzi. Ghaly, który był głównym przywódcą rebelii Tuaregów w latach 90., uległ jakoby wpływom pakistańskich islamistów. Ansar dine składa się z młodych ludzi, którzy zradykalizowali się pod wpływem kontaktów z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu (AQMI).
Nowa grupa islamistów pojawiła się w grudniu 2011 roku: Ruch na rzecz Jedności Dżihadu w Afryce Zachodniej (MUJAO). Ugrupowanie to, będące rzekomo odłamem AQMI, kierowane jest przez aktywistów z Mali i Mauretanii. Przyznają się oni do porwania trzech europejskich pracowników organizacji humanitarnych z obozu dla saharyjskich uchodźców oraz do udziału w zajmowaniu miasta Gao.
Ibrahima Lissa FAYE, w artykule zatytułowanym «Mali: tuarescy rebelianci i islamiści z Ansar Dine rywalizują o kontrolę nad Timbuktu», pisze na stronie pressafrik.com :
Wydaje się, że szef grupy Ansar Dine, Iyad Ag Ghali, sprawuje faktyczną kontrolę nad miastem po odparciu tuareskich rebeliantów z MNLA, którzy pierwsi zajęli Timbuktu w niedzielę [1. kwietnia]. Podczas gdy MNLA interesuje się tylko północną częścią Mali, dla której żąda niepodległości, Iyad Ag Ghali pragnie narzucić szariat w całym kraju, a w Timbuktu zasygnalizowano nawet obecność kierownictwa AQMI.
Malijczycy obawiają się katastrofy humanitarnej. W wielu miastach pod kontrolą rebeliantów dochodzi do gwałtów i rabunków według artykułu opublikowanego na stronie afriquinfos.com”
„Narodowy Ruch Wyzwolenia Azawadu (MNLA) obwieścił, że jego cele zostały osiągnięte, przerwał działania zbrojne i ogłosił niepodległość.
Dowodem na rozbieżność celów MNLA i innych ugrupowań biorących udział w walkach jest to, że podczas gdy MNLA wygłaszał deklaracje, inny ruch dokonał uprowadzenia algierskiego konsula w Gao (jedno z podbitych miast) oraz sześciu innych urzędników w nieznane miejsce (źródło: atlasinfo.fr). (następnie część z nich zabito - RZ)”
„Wszystkie kraje sąsiadujące z Mali, częściowo zamieszkane przez Tuaregów, także są zagrożone wybuchem powstania. Struktura demograficzna tych państw jest jednakowa: na północy Tuaregowie i inne mniejszości, głównie nomadzi, a w drugiej, bardziej gościnnej części populacje osiadłe. We wszystkich krajach to w tę drugą część, zamieszkaną głównie przez ludność czarnoskórą, najwięcej się inwestuje. Powoduje to niezadowolenie mieszkańców północy, którzy uważają, że dystrybucja bogactw nie jest sprawiedliwa.
Ta skomplikowana sytuacja jest źródłem wielu zagrożeń dla ludności cywilnej. Dochodzą do tego niebezpieczne działania grupy Boko Haram, obieg broni pochodzącej z arsenału libijskiego, chroniczny brak wody oraz ryzyko głodu.”
Polskie MSZ popiera akcję Francji w Mali.

Islamiści są wygodnym, bo akceptowalnym przez społeczeństwa Zachodu pretekstem do interwencji zbrojnych. Można sobie ich zawsze uznać za terrorystów i w związku z „wojną z terrorem” zaatakować. Z drugiej strony ta globalna wojna nakręca rozwój tego typu organizacji i ich globalnej sieci. Wieloletnia walka i wielokrotne powstania Tuaregów nie odniosły skutku, więc część z nich poszła do islamistów. Podobna sytuacja jest na północnym Kaukazie, po części Somalii itd. To amoralna polityka Zachodu ich tworzy. To jest i będzie dlań bardzo kosztowna polityka. Coraz więcej jest takich krajów.

Jak na razie Francuzi zabili przynajmniej 100 osób. Stracili 1- 2 helikoptery. MLNA przy okazji zostanie pewnie też zaatakowana. Konflikt pewnie będzie się ciągnął latami.

http://www.politykaglobalna.pl/2012/04/azawad-czy-niepodlegle-panstwo-tuaregow-przetrwa/
http://pl.globalvoicesonline.org/2012/05/mali-wojna-deklaracja-niepodleglosci-i-co-dalej/
„Napisane przez Abdoulaye Bah • Tłumaczone przez Aleksandra Kling
Tłumaczenie opublikowane 1 maj 2012 „

Brak głosów