Wróciłem z Warszawy. Nic nadzwyczajnego, ale dla tubylca z głębi kraju to zawsze jakieś wydarzenie, tym bardziej, że stolica pięknieje, rośnie w górę, rozwija się. Co prawda, górny pułap ciągle wyznacza iglica Pałacu Kultury, ale obrońców „Pekinu” trzeba przecież zrozumieć, to część ich życia. Ciotka w 59 –tym szydełkowała, wujek śpiewał w chórze „Czerwona lutnia”, dzieci budowały z...