Pojawił się znikąd z mesjańską ideą pewien malarz.
Nie pokojowy, nie akwarelista z Linzu.
Nasz ci on ponoć, bo z komuchami walczył sprejem i bibułą
W tefałenach począł wygadywać o zasług swoich liku:
Stan wojenny był jego żywiołem i walki wolą.
Malował zgrabnie na murach hasełka jakie mu kazał ktoś,
Sam z siebie niczego nie wymyślając, bohaterską wykazał się rolą.
Problem jednak w tym, że...